poniedziałek, czerwca 24, 2013

Rozdział IX

Bardzo zależało mi, żeby dodać ten rozdział wczoraj ze względu na wczorajsze wydarzenie. Niestety, nie wyrobiłam się, jest mi z tego powodu bardzo, bardzo przykro, ale proszę nie pomijajcie tej przedmowy.

Dawno, dawno temu na onecie był taki stary, śmieszny zwyczaj dedykowania sobie wzajemnie postów. Kilka miesięcy temu nie pamiętałam już, czemu się to robiło. Może "for fun". Dopiero pisząc ten rozdział przypomniałam sobie, że był to zwyczajny szacunek. Dedykowało się rozdział, a nawet całe opowiadania, osobie, którą się podziwiało; która Cię wspierała, po prostu była. Dedykując. wcale nie liczyło się na jakiś wyjątkowo pochlebny komentarz, nie myślało się "to dla niej, więc musi się spodobać". Był to zwyczajnie miły gest, który dla mnie zawsze będzie ściśle związany z tamtym portalem.

Z tego miejsca, po długim wstępie, chciałabym zadedykować rozdział dziewiąty osobie, która ukształtowała mnie w tym środowisku blogowym. Cieszę się, że ten szczęśliwy przypadek sprawił, że ją poznałam.

Nobie z okazji Twoich wczorajszych urodzin (dziewiętnastych) chciałabym  złożyć Ci serdeczne życzenia, abyś osiągnęła wszystko to, o czym marzysz. Życzę Ci wspaniałej kariery wojskowej lub filmowej, cokolwiek wybierzesz, wiem, że będzie to coś wspaniałego. Chciałabym Ci jeszcze zaśpiewać, ale nie umiem, więc zrobi to za mnie: Marilyn Monroe.

"Wieczór pijanych liści"

 Sasuke wciąż wracał myślami do momentu, gdy postawił wszystko na jedną kartę i nie mając kompletnie pojęcia, co robi, postanowił zostać w wiosce za wszelką cenę. Chwilą decydującą, słowami ostatecznymi, były te wyrażające pewność, co do postawy, jaką zajmie Sakura w razie bliskiemu mu niebezpieczeństwu. Nie miał najmniejszej pewności, jak się zachowa, nie próbował nawet zdefiniować stosunków między nimi. Nie darzył jej niczym więcej jak tylko wdzięcznością, szeroko rozumianą wdzięcznością, którą uzasadniał ciągłą protekcją ze strony Sakury oraz zrozumieniem, jakie tylko ona zdołała mu ofiarować. Nie chciał przyznać przed samym sobą, że czuł względem niej zwyczajną sympatię, na którą przecież zasługiwała.
Gdy tylko wyszedł z jej mieszkania i poczuł, że wzrok, jakim wierciła mu dziurę w plecach, jest niegroźny, wyciągnął z kieszeni portfel i zaczął przeliczać drobne. Nigdy nie był skory do oszczędzania, bo i nie miał z czego oszczędzać. Zdobywanie środków finansowych, jako osoba poszukiwana we wszystkich krajach, jest niezmiernie trudne, toteż pewnego zrozumienia miał prawo szukać jedynie na czarnym rynku, który to nie zawsze oferował wysokie nagrody za wykonane zadanie. W ostatnich tygodniach, spędzonych już w Konoha, zdołał wydać wiele, głównie na środki pierwszej potrzeby – piwo, a suma zarobiona w Dzielnicach Tanzaku nie wystarczyła na podreperowanie jego własnego budżetu. Dodatkowo ceny w wiosce podskoczyły – jako naturalny skutek wojny, rzecz oczywista. Wszystko to spowodowało, że przeliczona kwota pozostała w portfelu i wraz z nim wróciła do kieszeni, a alkohol zastąpiony być musiał przez wspomnienie wylanej na bambusowym stoliku szklance wody.
Mógł tak wyklinać swoją sytuację i wszystkich jej winnych – z wyjątkiem siebie – aż do końca drogi do domu, ale niespodziewanie zatrzymała go uliczna bójka. Zdziwił się niepomiernie, bo obu delikwentów okładających się pięściami i czym popadło znał chociaż pobieżnie. Pierwszym był Utsukushi. Stał na ugiętych kolanach, gotowy do skoku, miał zaróżowiałe policzki, co zdradzało oczywiste upojenie alkoholowe. Oczy miał dzikie, wpatrzone w przeciwnika, którym był nie kto inny jak ostatnio bliżej poznany Lee. Ten drugi był zupełnie trzeźwy, co wykluczało zwykłą pijacką burdę, a przynajmniej wykluczało ją w pięćdziesięciu procentach. Przedstawienie musiało trwać już dobrą chwilę, o czym świadczyły nie tylko ślady na ciałach buntowników, ale także niedomknięty pierścień gapiów.
– Co się dzieje? – spytał Sasuke nim zdołał ugryźć się w język. Niedługo jednak żałował pytania, bo o dziwo, agresja nie przerzuciła się na niego, co był skory przewidywać.
– Ano, biją się – odpowiedział inteligentnie któryś z młodszych uczestników zajścia.
Sasuke wolał nie narażać się kolejnymi pytaniami. Nie widziało mu się jednak nasłuchiwać narzekań i wrzasków Sakury, co byłoby nieuniknione, gdyby po prostu zostawił tych dwoje, pozwoliwszy na wzajemne okładanie się po twarzy. Nie ryzykując jednak szarpaniny z pijanym, podszedł do Rocka, którego wcale nie darzył większą sympatią niż Utsukushiego. Musiał użyć niemal całej swojej siły, by w końcu wyciągnąć go z obszaru udeptanej ziemi, pozostawiając za sobą kilka złośliwych uwag.
– O co poszło? – warknął Uchiha, gdy udało im się umknąć z zasięgu głosów i wzroków ludzi.
– Nie twój interes – warknął Lee i gotowy był pozostawić swego nie do końca upragnionego wybawiciela, ale najwidoczniej tamten postanowił coś innego.
Nim Sasuke zdołał sobie przypomnieć, że jest osobą najmniej uprawnioną do czynienia problemów, leżał już na ziemi. Wylądował tam po tym, jak impulsywnie popchnął towarzysza, a tamten, jeszcze przed zderzeniem z glebą, podciął go prawą nogą.
– Nie lubię cię – rzucił Lee – i nic tego nie zmieni. Nie chcę cię tutaj, jak nie chcą cię też inni. Nie ma znaczenia jak bardzo lubię Naruto i Sakurę. Ich faworyzowanie ciebie i przymykanie oczu na twoje występki, nie zmieni tego, że jesteś zdrajcą.
Uchiha zmarszczył nos, naciągając przy tym usta do góry. Nic nie odpowiedział. Spróbował okazać swoją wyższość w zupełnie inny sposób niż robił to dotychczas. Po prostu wstał i zostawił Rocka na ulicy tak, jakby dziś go wcale nie spotkał. Udał się prosto do ratusza, dokąd dotarły już najwidoczniej pogłoski o wyczynie dwójki bliskich znajomych hokage. Nie każda bijatyka kończyła się na dywaniku wodza, ale gdy w grę wchodził osobnik o prawach nieco ograniczonych, jakim był jednak Utsukushi, sprawa miała się inaczej.
Do gabinetu hokage Sasuke wszedł w swoim stylu – bez pukania i bez czekania na zaproszenie. Za progiem zatrzasnął za sobą drzwi z nieco ironicznym uśmiechem, który myślami kierował do Naruto. Ten jednak zbyt zirytowany był sytuacją z Utsukushim, który siedział po przeciwnej stronie biurka, by przejąć się wtargnięciem osoby trzeciej. Toteż Uchihy nie przywitało nic innego jak głośne czknięcie pijanego, który najwidoczniej zdążył przechylić jeszcze trochę sake, nim zabrano go z karczmy przed oblicze Uzumakiego – sędzi sprawiedliwego.
– Czego chcesz? – spytał w końcu hokage, skończywszy z mowami skierowanymi do medyka, które były równie skuteczne, co rzucanie grochem o ścianę. Odbijały się, nie przynosząc żadnych efektów, i wracały do nadawcy wraz z większą irytacją.
– Chcę powiedzieć, że to nie jego wina. Pijany był, nie wiedział, co się dzieje. Lee był trzeźwy, na niego się złość.


Próba pomocy na niewiele się zdała, bo choć rację Uchiha miał w tym, że to trzeźwy powinien mieć więcej powściągliwości, to sprawa dotyczyła Lee, który zdołał już zasłynąć ze swojej porywczości, tak więc oboje nie powinni się prowokować, a że sytuacja medyka była taka, a nie inna, to tylko ten ponosił konsekwencje.
– Chodźmy coś zjeść – zaproponował Naruto, gdy Tsuki odszedł już zabrawszy Utsukushiego, który niemal zasypiał. – To nie będzie randka – zażartował, widząc niezrozumiały dla niego wyraz twarzy przyjaciela.
Sasuke nie trzeba było długo namawiać. Wystarczyło jedynie, by ta propozycja przypomniała mu, jak bardzo jest głodny i jak bardzo pusta jest jego lodówka. O jego środkach finansowych wolał w tej chwili nie myśleć, wpadł mu za to do głowy pomysł, by poruszyć ten temat przy jedzeniu. Wstawiennictwo kogoś tak wysoko postawionego gwarantowało zdobycie pracy nawet komuś tak nielubianemu jak on.


Ku zdumieniu Sasuke nie poszli do baru Ichiraku, który niegdyś był niemal drugim domem Naruto. Zaśmiał się w myślach złośliwie z samego siebie, przypominając sobie, że nie powinien wspominać tak nieistotnych szczegółów. Bar, w którego progach zawitali, był tym samym barem, który odwiedził poprzedniego wieczora i w którym znalazła go Sakura. Wczorajsze jego miejsce było wolne, jakby ludzie zapamiętali, że stołek, na którym siedział zarażony został wszawicą lub po prostu chorobą zdrajców. Wyrwał się więc przed towarzysza, sądząc, że jeśli uda mu się zająć poprzednie miejsce, to spotka go tak samo szczera rozmowa, co wcześniej. Zaraz jednak przypomniał sobie, jak wiele nerwów kosztowało go każde usłyszane i wypowiedziane zdanie, ale za późno już było. Zdążył usadowić się wygodnie, a i Naruto zakotwiczył już swoje cztery litery o podwyższane barowe krzesło.
– Ramen – oświadczył Uzumaki obsługującej brunetce, co w najmniejszym nawet stopniu nie zdziwiło Sasuke. Wręcz przeciwnie, poczuł się całkiem swojsko, jakby towarzystwo dawnego przyjaciela było czymś dla niego naturalnym, nawet przyjemnym. – Wieczorami wpada tu często Sakura, więc miejmy nadzieję, że dziś do nas dołączy
To wyjaśnienie rozwiało wszelkie pytania, jakie mógł zadać sobie Sasuke, gdy zorientował się, że nie idą do Ichiraku. Hokage był gotowy zaprzestać swoich przyzwyczajeń, by tylko mieć kolejne kilka minut, w czasie których miał okazję przebywać z Haruno. Było to nie do pomyślenia w zestawieniu z wybuchowym temperamentem tej dziewczyny i jej nieprzewidywalnymi reakcjami.
Kelnerka wciąż czekała, aż drugi z gości złoży zamówienie. Zrozumiawszy to, przestał analizować relacje, jakie mogły lub nie mogły panować między dwójką przyjaciół. Zajął się wreszcie czytaniem menu, ograniczając się właściwie tylko do szukania możliwie największej porcji w najniższej cenie.
– Ryż, rybę – rzucił – i sake. Sake na jego koszt.
Uśmiechnął się przekornie w stronę zdziwionego towarzysza.
– Jesteś władcą, chyba stać cię na zapłacenie za alkohol.


– I właśnie wtedy Sakura zorientowała się, że...
– Że co? – przerwała Haruno, która pojawiła się punktualnie o szóstej godzinie zegarowej i w trzeciej godzinie ich barowych uciech.
– Już jesteś? – zaśmiał się Naruto, odwróciwszy się niespokojnie. – Już się bałem, że do nas nie dołączysz. Opowiadam Sasuke, co go ominęło, w czasie jego... emigracji... Tak, to dobre słowo. Nie sądzicie? Emigracja!
– Nie sądzę – burknęła zarumieniona, domyślając się, jak wiele wstydliwych rzeczy mógł o niej powiedzieć. Nie miała jednak pojęcia, dlaczego miałoby ją to interesować. – Chodźcie do stolika, przy barze rzucacie się bardziej w oczy i robicie więcej wstydu.
Uchiha, który od momentu zobaczenia Sakury w progu, starał się tuszować swoją obecność, prychnął cicho, ale nie chcąc zostać sam, podążył za tą dwójką. Właśnie, nie chciał być sam...
– Przynieś mi absynt – zawołała Sakura do dziewczyny z obsługi, dziękując w myślach, że od jakiegoś czasu wybór alkoholi w wiosce uległ znacznemu zwiększeniu.
Naruto spojrzał z porozumiewawczym uśmiechem na Uchihę.
– Masz zamiar to pić?
– Na pewno nie sama – odpowiedziała na pytanie Sasuke.
– O czym rozmawialiście?
– Właściwie o Kakashim i o tym jak rozszyfrowałaś, kim tak naprawdę jest Ketan.
– Lubicie plotkować – westchnęła z rozbawieniem, a potem pokiwała głową z potwierdzeniem. – Tak, Ketan naprawdę jest dzieckiem Kakashiego. Jak widać, nasz mistrz sam nie wie, że został tatusiem w wieku osiemnastu lat, a Ketan... No cóż, chyba już nie chce go o tym uświadamiać. Wystarczy mu, że wie, kim jest.
– Nie mogłem w to uwierzyć – przypomniał sobie Naruto. – Ketan zjawił się jakby znikąd. W akademii niczym się nie wyróżniał, naprawdę. Konohamaru mówił... zresztą to nieważne.
– Nieważne – powtórzył w zamyśleniu Sasuke, jeżdżąc nad wyraz delikatnie po szyjce od butelki sake, która już niemal świeciła pustkami.
Zapanowała chwila całkiem miłej ciszy i można by powiedzieć, że atmosfera była nie tylko znośna, ale i relaksująca.
– Muszę do toalety – rzucił nagle Naruto nieco głośniej niż chciał i zdecydowanie donośniej niżby inni chcieli
Wstał, głośno szurając krzesłem i ulotnił się nieporadnym krokiem.
Sakura chrząknęła z lekkim zażenowaniem powiązanym z sytuacją sam na sam, która po raz kolejny miała miejsce. Nie unosiła wzroku znad kieliszka absyntu, jaki właśnie jej dostarczono.
– Gramy w tej samej drużynie – zagaił Sasuke, jakby próbując przekonać ją do siebie.
Na sekundę spojrzała na niego z niemałą obawą. Wiedział o niej zdecydowanie więcej, niżby chciała. Widząc, że jego wyraz twarzy wcale nie jest władczy czy nieprzyjemny, a wręcz przeciwnie – spokojny i całkiem miły, uciekła wzrokiem. Odchyliła się całym ciałem, opierając się na średniego komfortu krześle. Głowę odrzuciła do tyłu, spoglądając całkiem do góry. Sufit był świeżo bielony, bo przecież ledwo co wioska przeżyła odnowienie. Sakura starała się na chwilę zapomnieć o wyniesionych o poranku dokumentach i podjętych decyzjach, od których nie było odwrotu.
– Jak tylko armia przekroczy linię, którą wyznaczyłeś... Musimy ją jakoś nazwać, jakiś tajny znak. Nie możemy przebywać tyle na osobności i ciągle knuć... Potrzebujemy kodu.
– Niedługo spadną liście.
Sakura usiadła prosto i spojrzała na niego. To hasło było absurdalne. Wystarczająco prymitywne, aby nikt nie doszukiwał się w nim sensu, ale niemożliwe do usłyszenia w takiej formie akurat o tej porze roku.
– Możesz powtórzyć? – spytała, próbując przywołać pierwsze skojarzenia, jakie mogłyby budzić te słowa w postronnym słuchaczu.
– Niedługo spadną liście.
– Głupoty gadasz – zawołał Naruto, poprawiając spodnie, co niechybnie znaczyło, że wrócił już z toalety. – Wiosna pełną gębą, trochę słońca, trochę deszczu, ale to jednak wiosna.
Sakura zaśmiała się, słysząc, że pomysł Uchihy najwidoczniej spisywał się wystarczająco dobrze.
– Wiosna – zgodził się Sasuke – i oby zbyt szybko nie spadły.
Zasiadłszy z powrotem do stołu, Uzumaki pozwolił sobie nalać jeszcze trochę alkoholu, przyrzekając sobie jednak, że są to już jego ostatnie krople na ten wieczór. Kompani pokiwali głowami pobłażliwie, wiedząc, że za chwilę powie to samo, a potem znów powtórzy i znów...
– Co słychać u Utsukushiego? – zagadała Sakura, próbując nie kierować już rozmowy na bezpośredni kontakt z tematami o zbliżającej się wojnie, a raczej na takie, które udzielą jej informacji w tajnej misji paktu Haruno-Uchiha.
– Wdał się w bójkę z Rockiem.
Spojrzała zaskoczona na hokage, który to odpowiedział na zadane przez nią pytanie. Bójka i Utsukushi, były ostatnimi słowami, które próbowałaby ze sobą skojarzyć. Medyk miał tak pacyfistyczne usposobienie, że stronił od wszelkich objawów agresji, co objawiło się zawodem, jaki obrał, ale także niestety zdradą, której się podjął.
Sakura nie mogła dostrzec tego uniesionego kącika ust, który ukazywał się zawsze, gdy Naruto żartował czy robił ją w konia. Zrozumiała więc, że chłopak mówi jak najbardziej serio, a to znaczyło, że jak najszybciej będzie musiała złożyć wizytę swemu niedawnemu wybawicielowi.
– To ma związek z jego bratem, prawda? – spytała, ale nie uzyskała odpowiedzi.
Sasuke był nieobecny duchem, myślami pewnie po raz kolejny analizował budżet, którego podreperowanie musiało poczekać ze względu na obecność Haruno. Wstydził się przy niej mówić Naruto o swoich problemach finansowych, choć może nie tyle wstydził, co zwyczajnie nie chciał, żeby o nich wiedziała. I to wcale nie miało nic wspólnego ze wstydem! Dodatkową przeszkodą był stan upojenia alkoholowego, w który, jeśli Naruto już się w nim nie znajdował, miał zostać wpędzony.
– Zazwyczaj tyle nie pije – zapewniła Sakura, widząc koncentrację na twarzy bruneta.
– Jaaasne...
Sakura zachichotała i szturchnęła przyjaźnie Naruto, próbując przekonać go, by jeszcze został z nimi i nie odpływał w absolutną nieświadomość.
– Jesstem ssczęszliwhy, dlategho chce sie upicz, chce zatszymać te chwile!
– Już się upiłeś – zapewniła – nie wiem, czy to powód do szczęścia.
– Ty jesssteś pofodem do swchęńszcia! – Oczy mu się zaświeciły. Czknął.  – I ty! Ffy! To, sze obhoje tutaj jesssteszcie, znofu i nie musimy sie kłóczić. Czuje sie jak dziecko. Nie chce, szeby to mineło.
W słowach tak niewyraźnych i naznaczonych alkoholem, że ledwo można było je odróżnić, Sakura dostrzegła ambitną myśl, zbyt ambitną jak na Naruto i zbyt wzruszającą jak na nią. Uśmiechnęła się tylko, przyznając mu w duchu rację. Też była na swój sposób szczęśliwa, bo choć nie lubiła tych nielicznych sytuacji, gdy widziała Uzumakiego w tak okropnym stanie, to bawiła się dziś naprawdę wybornie.
– Odstawisz go do domu? – Sakura zwróciła się do Sasuke, który pokiwał głową. – Muszę zajść do Utsukushiego. Potem się spotkamy, przygotujemy bardziej konkretny plan działania. Jestem zmęczona, mogliśmy wszystko zrobić rano. Gdybyś nie wyszedł, mielibyśmy już to za sobą.
Naruto oparł głowę o stół i zachrapał, co znaczyło, że Uchihę czeka ciężki orzech do zgryzienia w drodze do domu. Haruno podeszła go od tyłu i wyciągnęła z jego prawej kieszeni portfel, Sasuke spojrzał na nią zaskoczony, na co z chytrym uśmiechem odpowiedziała: Myślę, że nie ma nic przeciwko, żeby uregulować także nasz rachunek.
Mrugnęła porozumiewawczo i wyłożywszy odliczoną sumę na stół, wsunęła portfel na jego pierwotne miejsce.



Utsukushi mieszkał na trzecim piętrze, które było jednocześnie piętrem ostatnim. Budynek był jednym z tych kamieniczek, które po wojnie musiały zostać odbudowane od podstaw. Było to jednak lepsze od hotelu, w którym miejsce zapewniono mu przed wojną.
Klatka schodowa była ciemna, na każdym półpiętrze było zaledwie jedno małe okienko – wielkości jednej czwartej metra kwadratowego. Połowa z zamontowanych lamp świeciła, a druga migała. Było cicho, jak to zwykle bywa długo po zapadnięciu zmroku. Ciszę zakłóciła jednak Sakura, która nie mogła poszczycić się mocną głową i zaledwie po wypitych dwóch czy trzech kieliszkach rozcieńczanego absyntu miała problemy z poruszaniem. Potknęła się o wycieraczkę, której sztywny róg odgięty był znacząco do góry. Z niegłośnym wcale hukiem upadła na ziemię, ale echo poniosło hałas znacznie efektywniej.
– Psia krew – jęknęła.
Podniosła się jednak i już całkiem cicho dodarła na górę, ciesząc się, że sąsiedzi ze strachu przed wrogiem nie odważyli się wyjść, by ją skrzyczeć.
Zapukała do drzwi, które dość długo pozostawały zamknięte.
– Co ci strzeliło do głowy?! – warknął niezbyt miło Utsukshi, nie wpuszczając jej do środka, a jedynie zezwalając na rozmowę w progu. – Wiesz, która godzina?
Miał na sobie ciemnozielony szlafrok, który najwidoczniej założył w pośpiechu po nie tak dawnym przebudzeniu. Oczy zamykały się ze zmęczenia, a usta i zęby najwidoczniej pamiętały jeszcze poranny alkohol, o którym właśnie dowiadywała się Sakura.
– Sprowadzimy tu Oniego, ale potrzebujemy twojej lojalności. Nie chcę robić przysługi komuś, kto bije się z byle powodu. Nie wiem, czym cię sprowokował Lee. Nie wiem, czym go sprowokowałeś ty, ale akcja, której się podejmujemy – ja i Sasuke, jest trudna i tylko nasza trójka o niej wie. Jeśli coś pójdzie nie tak... Zginiemy wszyscy. Jeśli zginie Sasuke.... – Sakura przerwała, przypominając sobie, że zaraz może wygadać się o Itachim. – Mimo to, Oni jest nam potrzebny, nie tylko ze względu na twój stan psychiczny. Wyrocznia wróży mu wielką rolę w tej wojnie, nie możemy tego zignorować.
– I to nie mogło czekać do rana? – spytał, unosząc lewą brew.
– Nie mogło.


Poniedziałek, czerwca 24, 2013

26 komentarzy:

  1. Pisz, pisz nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym razem Sasuke w marę trzeźwy:P Podobał mi się moment, w którym siedzieli sobie beztrosko we trójkę, jak kiedyś, mam nadzieję, że i w mandze to kiedyś nastąpi. Widać, że Sasuke powoli się otwiera na Naruto i Sakurę, Naruto zawsze potrafi przegonić napięcie i wprowadzić luźną, swobodną atmosferę, za to go lubię:) Jaa będę czekać na następny rozdział:) Miałaś kiedyś bloga na onecie? Jeśli tak, to można wiedzieć jak się nazywał? Bo swego czasu sporo z onetu czytałam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano prowadziłam kinshi-ai i oczy-cpuna, te drugie wciąż są na serwerze. Może się już na siebie natknęliśmy, w każdym razie nicku nie zmieniałam.

      Dziękuję za komentarz.

      Pozdrawiam,
      Nikumu.

      Usuń
  3. ONET! Och, wzmianka o nim zawsze wrzuca mnie w taki nostalgiczny nastrój... też pamiętam te czasy, kiedy waliło się dedykacje swoim najukochańszym kumpelą z gg! xd I coś widzę, że się nas narodziło w tym czerwcu, bo Nobie to już trzecia blogerka, którą znam z tego miesiąca, a ja jestem czwarta xd NOBIE! JEŚLI TO CZYTASZ, TO SPÓŹNIONE WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! A jeśli nie to... to ja już przejdę do rozdziału :D

    Na początku przepraszam, że nie skomentowałam poprzedniej notki. PRZECZYTAŁAM! Tyle że ja mam czasami takie ciche dni, kiedy zupełnie nie mam weny na komentarze i wtedy po prostu może mnie brakować xd Ale zapamiętaj - nawet jak nie ma mojego komentarza, to ja nadal czytam! No!

    A teraz sama notka. Kurczę, ona serio mi się podobała xd Wiem, trochę głupio to brzmi xd Po prostu w ostatnich notkach Twoja kreacja bohaterów zupełnie mi się nie podobała, bo jakoś nie wkupywała mi się w kanon i już straciłam nadzieję, że tak będzie ciągle, a tu... a tu BARDZO MIŁA niespodzianka, bo w tym rozdziale wszystko mi ze sobą grało, śpiewało i tańcowało raźnie! :D A najbardziej mi się spodobała scena w barze. Naruto nadal lata z jęzorem za Sakurą i cieszy się jak głupek, bo ma swoich przyjaciół znowu razem - tak, tą scenkę uznaję za cholernie możliwą i bardzo udaną! I zarówno początkowe wrobienie Naruto przez Uchihę na płacenie za sake, a potem myk Sakury z portfelem, wywołało na moich ustach wielki uśmiech, bo co przyjaciel, to jednak przyjaciel xd A Sasuke nie ma kasy, nananananana! Zobaczymy jak panicz z tego wybrnie :D

    Ha! I Ty też trochę nieuważnie pisałaś! (przy okazji się odniosę: komentarz przeczytałam, błędy poprawiłam [chociaż Itachi'ego nie znalazłam xd] i serdecznie za opinię dziękuję!)
    bo o dziwo, nie agresja nie przerzuciła się -> jedno "nie" zbędne chyba :)
    uzasadniał ciągłą protekcją ze strony Sakura oraz -> Sakury?
    by poruszyć ten temat przy jedzenie -> jedzeniu?
    czymś dla niego Naturalnym -> a to, przepraszam bardzo, jakaś nazwa własna, czy jak? XD
    dziękując w myślach fakt, że od jakiegoś czasu wybór alkoholi -> "fakt" jest moim zdaniem zbędny

    No cóż, mimo że ja również będę pracować, to jak najbardziej na rozdział będę czekać :)
    Pozdrawiam i WENY! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, onet zawsze będzie mi się dobrze kojarzył mimo tych błędów itp.

      Nie każdą notkę trzeba komentować. W zasadzie zastanawiam się nad jakąś dodatkową formą oceniania rozdziałów, taką żeby zajmowała mniej czasu i nie wymagała tyle wysiłku co splecenie komentarza.

      Powiem szczerze, że nie lubię komentowania kreacji postaci w trakcie trwania opowiadania. Wiem, że sama często to robię itp., bo wiadomo staram się doradzać na bieżąco lub powiedzieć cokolwiek itp. Tyle tylko, że zazwyczaj autor trzyma wiele rzeczy w tajemnicy, która wyjaśnia się w późniejszych rozdziałach. Czytając książkę też tak czasem jest, że coś jest dla nas niezrozumiałe i wtedy też nie piszemy do autora listu, ale czytamy do końca lub rezygnujemy. Z blogami jest trochę inaczej, dlatego nad każdym komentarzem trzeba się zastanowić. I nie piszę tego dlatego, że chcę pokazać jak ja to mam wszystko przemyślane czy coś. Cieszy mnie, że zmiany są widoczne, że to w jaki sposób kompletnie obcy sobie ludzie powoli powracają do znanych nam standardów i znanym im. Takie tam moje przemyślenia głupiutkie.

      Przyznaję, że sceny w barze bałam się jak cholera i pisałam ją trzy razy. Początkowo było zupełnie inne zaskoczenie, które zniszczyłoby Wasze szczęki, pogryźlibyście mnie.


      Ano pisałam nieuważnie także poprawiam już grzecznie błędy.

      Również pozdrawiam!
      Nikumu.

      PS: Fragment z Itachim cobyś nie musiała męczyć ocząt " gdy skazano Itachi’ego".

      Usuń
    2. Dziękuję, Chusteczka, dziękuję! <3

      Usuń
  4. dopisz koleją osobę do listy, która mimo zmęczenia i później pory czeka z niecierpliwością na nowy rozdział! No i z uporem go czyta( z uporem bo senna jest ma osoba)

    Anonimus Pospieszalus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako że lubię listy to możliwe, że w końcu zrobię sobie i taka listę.

      Dziękuję za komentarz Anonimusie Pospieszalusie ;)

      Pozdrawiam,
      Nikumu

      Usuń
  5. Strasznie podoba mi się podejście Sasuke. Zwykle gdy czytałam jakieś SasuSaku w którym Sasek wracał do Wioski po wojnie, to był jak zwykle wredny, oschły i zimny a na dodatek początkowo gardził Sakurą. A u ciebie, mimo, że nie stracił dużo ze swojego uchihowego charakteru, to jednak ma w sobie tą właśnie wdzięczność. I jakby sentyment to dziecinnej przyjaźni, bo zachowuje się nawet w porządku względem Sakury i Naruto.
    No i to upicie się ze szczęścia Naruciaka :D Fajna, szczera, tylko odrobinę bełkotliwa przemowa
    Ach fajna sprawa z dzieciakiem Kakashiego! Chętnie dowiedziałabym się więcej o nim

    Pozdrawiam, buziaki ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Co do Ketana - wspomnienie o tym fakcie było w rozdziale pierwszym. Można wrócić i snuć wnioski, w końcu się wyjaśni.

      Stawiam sobie pytanie, czy Sasuke nie jest nawet zbyt pokojowy, ale on jest jak chorągiewka, ciągle się zmienia, no i przecież ma interes, nie może fikać.

      Pozdrawiam, również buziakuję ;*
      Nikumu

      Usuń
  6. świetny rozdział! Sasuke nie chce być sam to zapewne zbliży się do starych przyjaciół (mam nadzieję)... Naruto z pewnością nie ma nic przeciwko płaceniu za całą tróję :P Zastanawiam się czy Sakura nie doprowadziła go do takiego stanu celowo? haha :D Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Celowość w tym postępowaniu... Hmm, w sumie nie głupia interpretacja. Myślę, że nie będę tego sprostowywać, zostawię Ci w tym temacie wolne pole do popisu.

      Dziękuję za komentarz,
      również pozdrawiam,
      Nikumu.

      Usuń
  7. To i ja się zgłaszam, że będe w wakacje czekać!

    Wiem, że pisałam to już pewnie kilka razy, ale uwielbiam twój styl. Mam takie wrażenie, że jakbym za kilka lat wpadła na twoją książkę, to właśnie po nim by cię poznała. Ciężko mi nawet powiedzieć dokładnie dlaczego aż tak mi się podoba, ale jak raz zacznę czytać to nie mogę się oderwać aż do końca.

    A w tym rozdziale moje serce podbiła scena z teamem 7. Ja mam do nich straszny sentyment i ta scena w barze wydała mi się taka naturalna i klimatyczna. Sepleniący Naruto mnie nawet trochę rozczulił. I jestem ciekawa o co poszło Lee i Utsukushiemu(z góry przepraszam, jeśli pokręcę jego imię!), ale liczę, że całkiem niedługo się dowiem.

    Sasuke wydaje się taki dojrzały, nie obraża się jak dziecko, nie wyżywa się na innych, ale jednocześnie próbuje desperacko zachować te resztki dumy, które mu pozostały.

    Nie będę się rozpisywać na siłę, powiem tylko, że mi się podobało, podoba i nie wiem co byś musiała zrobić, żeby to zmienić.

    Pozdrawiam i życzę miłych wakacji!
    [wolna-wola.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi rumiano.

      Dobrze napisałaś imię, wiem, że jest trudne, ale ta postać ukształtowała się w moich pomysłach już lata temu (mam jeszcze szkice jego postaci z mojej podstawówki!).

      Jak miło właśnie, że użyłaś słowa "duma" *o* o to mi dokładnie chodziło, cieszę się, że ktoś to zauważył.

      Pozdrawiam, dziękuję i również życzę udanych wakacji, ja już nie mogę się doczekać.

      Nikumu.

      Usuń
  8. Wiem, że jestem spóźniona. Ostatnio cały swój czas poświęcam praktycznie tylko przyjaciołom, ale mimo wszystko, tak z ciekawości, zajrzałam i patrzę, a tu TAKI WIELKI *pokazuje, jak wielki* PREZENT! I to dla mnie! Mimo że ja nadal w tyle, mimo że nie wiem, co tutaj się dzieje, ale dla mnie! Kolejna wspaniała niespodzianka! Znam najcudowniejszych ludzi na świecie jednak. Po prostu jestem dumna, że mam takich znajomych, nie oddam Was za żadne skarby świata! Czytając dedykację, wspominki o onecie... po prostu ryczałam jak bóbr. Nadal mam łzy w oczach, znając siebie, popłaczę się zaraz znowu, już drugi raz w ciągu tego dnia (aaa! w tym przypadku to będzie już trzeci, o tak!) Nikumu, kochana moja, najdroższa, najcudowniejsza Nikumu na świecie! Nie mam słów. Po prostu nie mam słów. Niech no Cię uściskam! Niech no ja Cię tylko odwiedzę, spotkam, zobaczę, cokolwiek! Po prostu nie wypuszczę z uścisku. Kocham, dziękuję; po stokroć dziękuję! To najpiękniejszy prezent, jaki mogłam dostać, bo prosto z serca! Bo... bo po prostu, cholera. Ryczę. Nie mogę nic więcej napisać, przeczytać, nic więcej nie jestem w stanie już zrobić, bo cały świat mam już zamazany. Nie wiem, jakim cudem jeszcze trafiam w klawisze! Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na to wszystko, ale szczerze dziękuję.
    Tak rzekła zapłakana - ze szczęścia! - Nobie.
    DZIĘKUJĘ <33333333

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaaa przez Twój komentarz też się wzruszyłam! Będę chyba płakać, no bo serio się Ciebie tu teraz nie spodziewałam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj;)
    Udało mi się tu dotrzeć w miarę szybko, normalnie sama siebie nie poznaję;) W każdym razie piękna dedykacja i widzę, że nie tylko ja bardzo Nobie podziwiam;) No, ale żeby nie przeciągać, przejdę do rozdziału.
    Sasuke... No powiem Ci, że ciekawa i dość przekorna z niego osoba. Zabawne, jak bardzo stara sie oszukiwać samego siebie w kwestii uczuć. Nie, nie lubi Sakury, w ogóle tjaa... Ale podoba mi się ta jego skomplikowana psychika i jednocześnie taka zwyczajność, jak choćby martwienie się o fundusze. Twojego Sasuke jestem w stanie polubić, a to już sukces, zapewniam Cię;)
    Strasznie dużo pijatyk w Twoim opowiadaniu;P Chyba nie czytałam jeszcze opowiadania, w którym postacie tyle piją. No i Sakura z butelką absyntu - szaleje;) Nie spodziewałabym się tego po niej, ale cóż, widać wojna zmieniła każdego. Co Ci mam powiedzieć? Cała ta scena w barze jakaś taka nastrojowa. Bo chociaż to niby zwykła popijawa (w dodatku Naruto odpadł), to miała w sobie coś głębszego. jakieś uczucia kryjące się w cieniu. Podoba mi się, że nie mówisz wszystkiego wprost. Wiele rzeczy trzeba po prostu wyczuć. To chyba cecha Twojego stylu, który zresztą za każdym rzem wprawia mnie w zachwyt. Zmuszasz mnie to zastanowienia, refleksji. Brakuje teraz takich inteligentnych opowiadań, więc za to Ci dziękuję;) No i oczywiście nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału. Wiem, że ciężko jest sie zmobilizować, gdy słońce świeci i ma się tysiące innych zajęć, ale wierzę, że coś tak skrobniesz. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz (już tradycyjnie z resztą).
      Bo Sasuke jest do lubienia, jak się go rozłoży na czynniki pierwsze, a może ja go widzę w inny sposób... Też jest taka możliwość.

      Z tym alkoholem, to faktycznie już powoli przeginam. Obiecałam już sobie po napisaniu sceny z baru, że dam sobie sposób z używkami. W sensie, że zaprzestanę upijania postaci. Nie umiem się wyrazić.

      Znam historyjkę , gdzie jest więcej alkoholu, ale tam jest też więcej Sasuke, więc musiałabyś się i do tamtej kreacji przekonać. Opowiadanie w linkach "serufu-saabisu" czy jakoś tak. Naprawdę dobre, psychologiczne.

      Ten mój styl, skoro zmusza do wyczuwania i zastanowienia, robi w takim razie selekcję naturalną. Jeśli ktoś tak doskonale jak Ty wychwytuje moje intencje, to musi być po prostu geniuszem. Inteligentne opowiadania są dla inteligentnych czytelników i powstają naprawdę głównie dla nich, bo dajecie napęd do myślenia nad kolejnymi scenkami po kilkanaście razy. To nic, że nie mam przez to czasu na nic innego. Dziękuję za taki komplement ;D

      Gdyby to była tylko kwestia mobilizacji to zapewne znalazłby się jakiś mobilizator. Praca, praca, praca. Ze słońca już pewnie niewiele skorzystam.

      również pozdrawiam,
      Nikumu

      Usuń
  11. Zapraszam na Wszechstronnych, gdzie pojawiła się ocena Twojego bloga.
    Pozdrawiam cieplutko, Mukudori.

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie, jest zaskakująca ... świetne.
    Czekamy na dalszy ciąg tej jakże epickiej powieści.
    Jeżeli można prosić cię o przysługę, proszę o powiadomienie na GG - 47821113.


    Z pozdrowieniami - Reneé

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Witam. Jestem oceniającą na ocenialni Niebieskim Piórem. Twoja ocena została właśnie wystawiona.

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam, z tej strony Lena z Ostrza Krytyki. Chciałam powiadomić, że jesteś już druga w kolejce i pomału zacznę ocenę Twojego bloga. Chciałam się upewnić, czy dalej jej oczekujesz, gdyż już długi czas czekasz. O odpowiedź prosiłaby pod ostatnim moim postem lub na jakiś numer kontaktowy :) Z góry dziękuję.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. twój blog został nominowany do The Versatile Blogger więcej informacji http://dreamcatcher-destiny-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam,
    rozdział bardzo mi się podoba... alkohol, alkohol..... po Sakurze nie spodziewałabym się czegoś takiego.... biedny Naruto...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za chęć skomentowania.
Pamiętaj, aby zostawić na koniec link.
Wolałabym, aby komentarz był podpisany, nawet jeśli piszesz z anonima.

"Na podstawie Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r., publikator: Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2006, nr 90, poz. 631 oświadczam, że wszelkie prawa do publikowanych przeze mnie materiałów należą wyłącznie do mnie i niniejszym nie udzielam zgody na wykorzystywanie moich materiałów do jakichkolwiek celów bez mojej zgody."