"Kolor dyskrecji"
Niebo już dawno przybrało granatową barwę, która wzbudzała niepokój. Sakura zadrżała - ni to z zimna, ni to z podekscytowania. Zerknęła na zegarek o skórzanym pasku, który przyznawał jej rację w tym, że jej przyjaciel się spóźnia. Rozejrzała się niespokojnie. Nie widziała w oddali żadnej postaci, żadnego obcego ruchu. Wokół panowała względna cisza, którą przerywały okoliczne świerszcze.
Zdawało jej się, że usłyszała coś jeszcze, obróciła się, przyśpieszając niespokojnie oddech. Nie chciała być zauważona przez kogokolwiek, nie chciała, by ona i Sasuke zostali przyłapani. Skupiła wzrok na zaroślach za kamiennym murem, który zdołał już zarosnąć przez wilgotny mech. Z krzaków wybiegła mała futrzana kulka, która równie dobrze mogła być bezdomnym kotem, co zwierzęciem pieczętowanym.
- Już jestem – zabrzmiał głos za plecami Haruno w momencie, gdy najmniej się tego spodziewała.
Odwróciła się na pięcie gotowa do skoku, ale szybko się opamiętała. Już starając się opanować niepokój i swego rodzaju złość, pokiwała porozumiewawczo głową i wskazała na wyjście z wioski. Sytuacja ta była dla niej co najmniej dziwna. Mogła jedynie spodziewać się jutrzejszych insynuacji i publicznych plotek, które niechybnie miały mieć miejsce wraz z zorientowaniem się, że dwójka shinobi opuściła nocą wioskę. Naruto o niczym nie wiedział, jak nikt prócz wyruszającej dwójki i Utsukushiego, który zobowiązał się wyjaśnić sprawę, gdy tylko duet będzie poza zasięgiem ewentualnego pościgu.
- To szalone – jęknęła Sakura, przypominając sobie, jak wiele ryzykują i jak dziwnie musi wyglądać z boku ich współpraca.
- Robię to tylko i wyłącznie dla siebie – zastrzegł Sasuke, zupełnie jakby ktoś mógł uwierzyć w jego bezinteresowność. - Chcę dowiedzieć się...
- Wiem – przerwała mu w pół zdania, które w jej opinii mogło przerodzić się w długi monolog.
Jakby zwlekając z opuszczeniem znanych murów, Sakura sięgnęła do bocznej kieszeni kremowego plecaka. Nie ściągnęła go z ramion, a mimo to bez problemu wyciągnęła małe pudełeczko, które okazało się być papierośnicą. Przez chwilę ręce jej zadrżały, gdy poprawiała rzemyk u kieszonki.
- Zapalisz? - spytała uprzejmie, grzebiąc już pomiędzy papierosami w poszukiwaniu wrzuconej tam wcześniej zapalniczki. Pokiwał głową.
- Boisz się – zauważył, gdy wypuszczała pierwszy dym ze swoich ust. Dolna warga zadrżała jej, jakby właśnie została złapana na gorącym uczynku.
- Bardzo – przyznała szczerze i spuściła głowę, by przyjrzeć się rysowanemu w piasku kołu.
Figura wydrapana w ziemi bardziej przypominała wielokąt, nad którym ktoś niemiłosiernie się pastwił. Mogła robić za wyspę lub wzgórze otoczone fosą.
- Jeśli coś pójdzie nie tak... Nawet jeśli wszystko pójdzie dobrze, wiesz, co nas tam czeka? Bo ja nie. Wątpię jednak, by przywitali nas radośnie, nawet jeśli Itachi nam pomoże.
Sasuke podskoczył bliżej i nerwowym warknięciem zmusił dziewczynę, by spojrzała na niego. Brwi miał zmarszczone, a i na nosie pojawiły się fałdy.
- Wmieszałaś go w to? - niemal krzyknął.
Milczała, co oznaczało tylko tyle, że się nie mylił. Pokręcił głową z niedowierzaniem, a po chwili wypuścił głośniej sporą dawkę powietrza.
- Co robisz? - spytała, widząc jak odwraca się i cichym, ale szybkim krokiem zmierza w stronę bram.
- Mamy chyba misję do wykonania...
Sakura rzuciła niedopałek i przydepnęła go butem. Nie chcąc zostać zbyt daleko w tyle, skierowała się za Sasuke.
- Uchiha?
- Co?
- Chyba nadal jesteśmy pijani...
Ranek dla Naruto początkowo wydawał się zwyczajny. Wyszedłszy z mieszkania, natrafił na tę samą kobietę co zawsze. Ukłoniła mu się równie nisko co dnia poprzedniego i tak samo odpowiedziała mu na powitanie. Droga nie trwała wcale dłużej ani krócej niż zwykle. Dopiero, gdy wszedł po schodach ratusza, minął Tsukiego i przekroczył próg własnego gabinetu, odczuł pewien brak. Zdążył już przywyknąć, że pod drzwiami czekała na niego Sakura lub chociaż Tsuki informował o jej niedawnej obecności. Tym razem nie tylko nie czuł jej charakterystycznych cytrusowych perfum, ale i jego sekretarz nie pałał się do tego, by zaszczycić go wiadomością o minięciu się z przyjaciółką. Gabinet musiał otwierać nie po raz pierwszy od dawna sam, bez damskiej dłoni, która pomogłaby drżącym palcom włożyć klucz do zamka. W środku było tak samo nudno jak zwykle. Na biurku pozostało kilka książek, których nie miał ochoty odkładać na półkę, gdy zapragnął liznąć trochę literatury. Z nich zwisał zwój, który powinien być traktowany ze zdecydowanie większym szacunkiem już przez sam fakt, że należał do poprzednich władców.
Panujący wewnątrz zaduch, który mógł być oczywiście tylko imaginacją, skłonił Naruto, by otworzył okno. Ciężko było mu wziąć pełny oddech, choć sam nie wiedział, dlaczego. Nigdy nie posiadał szóstego zmysłu, nigdy nic nie wskazywało na jego dar wyczulonej intuicji, mimo to właśnie teraz Naruto czuł, że coś jest nie tak.
- Alkohol – wpadł na to szybko Uzumaki, przypominając sobie w jaki sposób spędził wieczór dnia poprzedniego.
Niepewny stan umysłu mógł więc Naruto złożyć na niematerialne barki kaca. Z tą właśnie myślą, już nieco trzeźwiejszą, usiadł w swoim fotelu, oficjalnie rozpoczynając kolejny dzień swojego urzędu.
Tym razem to wcale nie odgłos pustego żołądka wyrwał Naruto znad wnikliwej analizy pewnej techniki, którą zdawał się studiować. Cichy stukot zaskakująco szybko przeszedł w natarczywsze, nerwowe pukanie. Hokage wyprostował się niechętnie i stanowczą prośbą wywołał wejście gościa. Nie spodziewał się o tej porze nikogo konkretnego, może poza Sasuke, który mógł przybyć w każdej chwili, gdy tylko zdobędzie się na odwagę otwarcie mówić o swoim stanie finansowym. Naruto doskonale znał zasobność portfela przyjaciela, ale już dawno postanowił, że to nie on będzie się ubiegał o podjęcie jakiejkolwiek pracy przez Uchihę.
W drzwiach stał jednak nie Sasuke z ironicznym uśmiechem ani nawet z obojętnym wyrazem twarzy.
- Hinata? - Naruto był na tyle zaskoczony, że przewrócił kałamarz, co poskutkowało kałużą, która w szybkim tempie pochłaniała kolejne świstki papieru – szczęśliwie mało znaczące.
Dziewczyna, na chwilę zarumieniła się, by zaraz przypomnieć sobie, że sprawy związane z jej zauroczeniem powinny być już jasne. Wyprostowała się, przygotowując samą siebie do przekazania druzgocącej informacji.
- Sakura zniknęła.
W tym momencie analogowy zegar na ścianie wskazał godzinę drugą po południu. Słaba lampka podświetliła białą tarczę, na której zamiast cyfr znajdywały się kreseczki w równym odstępie. Mimo że wskazówka już minutę później była kawałek dalej, a potem jeszcze dalej, Naruto miał wrażenie, że czas się zatrzymał.
- Jak to zniknęła? Są jakieś ślady?
- Musiała opuścić wioskę. Nie wiem jakim cudem. Obrona...
- Jej nic nie powstrzyma. Jest taka głupia!
Naruto wstał gwałtownie tylko po to, by podejść do okna i złapać w usta więcej świeżego powietrza. Oparł się o parapet i po kilku głębszych wdechach zbladł.
- Uchiha! Gdzie ta cholerna żmija?!
Hinata zadrżała na dźwięk głosu, który zdawał się być jednocześnie gniewny i zawiedziony.
- Po co tu jeszcze stoisz? Znaleźć zdrajcę!
Naruto nie opanował się aż do wieczora. Dopiero w drodze do domu, nabuzowany, w pewien sposób zrezygnowany, przystanął pod barem. Nie miał ochoty tam wchodzić i przypominać sobie poprzedni wieczór jeszcze dotkliwiej niż miało to miejsce na zewnątrz. Obrazy roześmianych twarzy, które już pewnie wtedy planowały zdradę, ucieczkę z tonącego statku, już i tak zbyt bardzo zaprzątały mu głowę.
Uzumaki zacisnął pięści. Gdyby teraz ujrzał Uchihę, zabiłby go na miejscu, nim ten zdążyłby się zorientować, co się dzieje. Nie miał się jednak na kim wyżyć.
Wtedy pod rękę nawinął się Shikamaru, który bez słów wyjaśnienia objął go przyjaznym ramieniem i zaciągnął do środka lokalu. W drugiej ręce trzymał papierosa, którego ostry dym wdarł się do nozdrzy Uzumakiego i szybko zaczął go drażnić.
- Wszystko pod kontrolą, chwilę temu przyleciało ptaszysko z wiadomością od Haruno – rzucił w końcu Shikamaru, gdy udało mu się dotrzeć wraz z porwanym do baru. Mimo rzekomo dobrych wieści, głos miał dziwnie poważny, może nawet zaniepokojony.
- Co więc wymyśliła? - Naruto wcale się nie uspokoił.
- Wraz z Uchihą ma zamiar przedrzeć się do obozu wroga...
Uzumaki wytrzeszczył oczy, mając jednocześnie nadzieję, że się przesłyszał i jego przyjaciółka wcale nie lazła teraz na pożarcie. Mina rozmówcy świadczyła jednak o czymś innym.
- Trzeba zaraz wysłać jakiś oddział, żeby ściągnąć tych dwoje z powrotem!
Jednak Shikamaru od razu zaprotestował, tłumacząc, że teraz jest już za późno, a dodatkowi shinobi z Konohy jedynie wzbudzą czujność wroga, a to sprawi, że Sakura i Sasuke będą w jeszcze większym niebezpieczeństwie.
- To co robią to absolutne szaleństwo – rzucił na koniec Naruto, kiwając głową ze zrezygnowaniem.
Dobrze jednak wiedział, że Sakura zrobiłaby wszystko byle go nie zawieść, nawet jeśli była to misja samobójcza.
Tego południa las nie był wolny od ludzi. Sasuke i Sakura przemierzali gęste zarośla, starając się wyobrażać, że sytuacja wcale nie należała do poważnych. Im dalej od wioski byli, tym większa przepełniała ich niepewność.
Nagle z daleka doszedł krzyk lub dźwięk do ludzkiego krzyku podobny, który przerwał względną ciszę i sprawił, że Haruno zatrzymała się błyskawicznie. Sasuke poszedł w jej ślady i oboje nasłuchiwali, nie wiedząc, czy chcą usłyszeć poprzedni głos raz jeszcze.
- Zmiana planów – szepnęła Sakura i obróciła się.
Stali na śliskich konarach sąsiednich drzew, wystarczająco blisko, by komunikować się ze sobą w cichy sposób i widzieć wzajemne grymasy twarzy. Mina Uchihy tymczasem nie wyrażała aprobaty. Wręcz przeciwnie, surowo zmarszczone czoło i zirytowane oczy dalekie były od zadowolenia.
- Od kiedy to ty wydajesz mi rozkazy?
Spodziewał się, że przywróci kompankę do porządku, jakim według niego było bezdyskusyjne posłuszeństwo i uległość do jakiej zdołał przywyknąć w czasie ostatnich wędrówek z Taką. Sakura najwidoczniej miała zamiar pokrzyżować jego wyobrażenia, na co wskazywać miała buńczuczność na jej twarzy.
- Idziemy do Itachiego – zdawało się, że zignorowała jego retoryczne pytanie i nie pokusiła się na sparowanie słownego ataku.
W rzeczywistości jednak z trudem ugryzła się w język, by nie wszczynać bezsensownej kłótni. Nie była już dzieckiem, musiała zaprzestać z niekontrolowanymi wybuchami złości i zacząć wykazywać choć odrobinę pokory.
- Teraz? Czemu tak nagle?
- Bo... - Aż chciała powiedzieć „bo tak”, ale przecież zaledwie chwilę wcześniej obiecywała zachowywać się nieco bardziej dojrzale. - Potrzebujemy jego pomocy, teraz, nie później. Jesteśmy za blisko.
- Poradzimy sobie bez niego – zaprotestował Sasuke i wyprostował się dumnie – mamy mnie.
Haruno podejrzewała, że myśl zostanie rozwinięta, toteż wpatrywała się nań z wyczekiwaniem, które po chwili okazało się jałowym. Doszedłszy do szybkiego wniosku, że Sasuke wcale nie chce wyjaśniać, jakim cudem to on wkręci ich we wrogą społeczność, uśmiechnęła się z nieskrywanym politowaniem.
- Bez urazy, ale jakim cudem masz zamiar wślizgnąć się pomiędzy ludzi Madary i wyjść z tego żywym lub chociaż sabotować ich jak najdłużej?
- Przypominam ci, że tylko Obito wiedział o mojej nagłej zdradzie...
- O której ze zdrad? - wtrąciła Sakura nim zdążyła pomyśleć.
- Zamknij się, mam na myśli to, że jest duża możliwość, że połowa nie ma pojęcia o moim przejściu na stronę Konohy. Zostałem zabrany w kajdankach. Madara z pewnością twierdzi, że jeśli nie zginąłem w wyniku odniesionych ran, to zostałem stracony.
Sakura pokiwała głową, odnajdując w wersji Sasuke odrobinę sensu a nawet racji. Była już gotowa przyznać się, że źle osądziła jego intelekt, co w jej mniemaniu było oznaką pokory, a co za tym idzie – dorosłości, ale na szczęście w planie znalazła istotny mankament.
- Ciebie znają, mogą ci nawet zaufać, co wcale nie jest takie oczywiste. Ruszmy się stąd, nie możemy stać jak idioci. Ale zauważ – kontynuowała myśl już w trakcie biegu – że nie puszczę cię tam samego i wcale nie dlatego, że się martwię o ciebie, ale o powodzenie misji. Powiedzmy sobie jasno, że jeszcze nie ufam ci na tyle, by pozwolić abyś wszystko robił sam. Nigdy nie wiadomo, jaka atrakcyjną nagrodę zaproponuje ci Madara... - urwała zauważywszy, że po raz kolejny odchodzi od tematu. - Chodzi mi o to, że twój pomysł pomija mnie. Będę zwracać uwagę, wyglądać podejrzanie. Nie uwierzą, że przeciągnąłeś na swoją stronę kogoś z Konoha, kogoś, kto mieszkał tam całe życie.
Sasuke nie przejął się ani słowem z jej wypowiedzi. Nie ruszyła go ani wzmianka o jego rozwiązłości politycznej, ani fakt, że wypomniała mu luki w jego toku myślenia. Był na to gotowy.
- Najwidoczniej nie masz pojęcia jak liczny jest wróg z jakim przyjdzie ci stawić czoło. Jak sądzisz, czy wszyscy pijają tam razem herbatkę, że wszyscy skupieni są na jednej polance i o określonej godzinie, każdy wstaje, a potem wita się ze wszystkimi z imienia?
Sakura po części rozumiała do czego pije Uchiha.
- Mogę powiedzieć, że jesteś Karin, bo niewielu pamięta jej twarz, a ci co pamiętają niewiele się przejmą tym, że pojawił się ktoś o tym samym imieniu.
- Nie ma tam żadnych środków ostrożności?
- Jeśli o mnie chodzi – zaczął z niespotykaną pewnością siebie – zawsze przyjmują mnie z otwartymi ramionami, a na ciebie nawet nie zwrócą uwagi, możesz być spokojna.
Wbrew temu, że wypowiedziane właśnie słowa miały w pewien sposób poniżyć dziewczynę, ona poczuła się naprawdę spokojniej. Dlatego też zgodziła się nie odbijać w prawo w celu spotkania się ze starszym z braci Uchiha, ale dalej dążyć w kierunku oponenta.
- Mogłabyś ewentualnie pofarbować włosy na rudo – rzucił niby żartem, gdy Sakura zdołała już zapomnieć, że to jego pomysł wygrał nieoficjalną bitwę, jaką zaczęli niedawno toczyć na nowo.
- Słucham?
- No wiesz, Karin była ruda, skoro teraz masz udawać ją...
- Jeszcze chwila, a przypomnę ci kto komu zawdzięcza możliwość wygłaszania teraz herezji – zagroziła, wiedząc, że teraz wszelkie wypominanie komuś uratowania życia, jest już zbędne.
I właśnie tyle wyszło z zamiaru wielkich przemian i dorastania, jakiego podjęła się na chwilę Sakura, sądząc, że jest w stanie zagłuszyć swój charakter.
Krótko, ale daję znać, że jestem i piszę.
Środa, września 25, 2013
Środa, września 25, 2013
Och, tak bardzo nie pamiętałam co się w ogóle dzieje. Słaba pamięć, albo dawno nie było notki? No ale przejrzałam poprzednią, a z biegiem rozdziału i tak skojarzyłam fakty.
OdpowiedzUsuńWięc do dzieła.
Naruto zdziwił mnie swoją reakcją, tutaj bardzo wyraźnie widać, że dojrzał. Nie ma swojego przyjaciela za coś najważniejszego, nie stawia go nad dobrem wioski. Jest zdrajcą - musi ponieść karę. Szczególnie zdziwiła mnie ostrość jego ostatnich słów do Hinaty, naprawdę się przejął i zdenerwował.
Rozbawiła mnie ta walka Sakury ze swoim charakterem, jak widać w obecności Sasuke nie można być spokojnym, opanowanym i dojrzałym ;D
Świetny był tekst 'O której ze zdrad?' taki mały pocisk xd
No i w trakcie czytania zwróciłam uwagę na takie dwie, drobne niejasności:
- Jak Sakura pyta Sasuke, czy chce papierosa, to on nie odpowiada na to i nie ma żadnej wskazówki co do tego, czy końcu się poczęstował, odmówił, czy zignorował ją
- No i jak Shikamaru bierze Naruto do baru i przekazuje mu informację o wiadomości od Sakury, w trakcie rozmowy pojawia się nagle imię Utsukushiego, a chyba rozmawiali we dwójkę?
- 'Sakura najwidoczniej miała zamiar pokrzyżować jego wyobrażenia, na co wskazywać buńczuczność na jej twarzy.' - jeden błąd, chyba miało być 'wskazywała'
No to tyle.
Pozdrawiam, buziaki ;3
Witaj;)
OdpowiedzUsuńRany, jak Cię długo nie było. Chwilę mi zajęło przypomnienie sobie szczegółów fabuły, no ale jakoś się ogarnęłam i na nowo wkręciłam w akcję. Cieszę się przede wszystkim, że dałaś znak życia;)
No to teraz do rzeczy. Jak zawsze zaskakuje mnie zachowanie bohaterów, które tak różne jest od znanych pierwowzorów. I dobrze, tak ma być, przez to jest ciekawie;) Sakura z fajką w ręce - ciekawy widok;) Jej relacja z Sasuke nadal jest napiętnowana jakimś napięciem, ale ewoluowała w coś dojrzalszego, ale przy okazji bardziej skomplikowanego. No i całkiem normalnie się dogadują, o popatrz. Ich słowne przekomarzanki są prześmieszne. Złośliwostki się sypią, pokazując jednocześnie, że żadne nie ma zamiaru odpuścić. No i to podsumowanie - Sakura to jednak Sakura, łatwo ją z równowagi wyprowadzić. I to mimo wszystko jest jedna z jej lepszych cech charakteru.
Co do Naruto - widzę dojrzalsze nieco zachowania, ale w moich oczach to nadal narwany dzieciuch. Zbyt łatwo ponoszą go emocje;)
Troszkę błędów się pojawiło, większość wypisała Anayanna, ale jeszcze w oczy rzuciło mi się, że napisałaś "znajdzie się na odwagę", a powinno być "zdobędzie".
To tyle;) Naprawdę przyjemnie się czytało (szczególnie, że wcześniej przeglądałam mangę i po raz kolejny stwierdziłam, że tylko straciłam czas, a tu proszę, poprawiłam sobie humor). Szkoda że tak krótko;) mam nadzieję, że pojawisz się z NN niedługo. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Witaj,
OdpowiedzUsuńZ przykrością informuję, że w wyniku odejścia kilku Oceniających wolna kolejka powiększyła się o kilka blogów, m.in. (niestety) o Twój. Zapewniam, że jestem równie niezadowolona z tego powodu, ale nie mam prawa nikogo do niczego zmuszać. Proszę o wybór innego Recenzenta lub cierpliwe poczekanie na przydział.
Pozdrawiam,
Dafne
Szkoda mi Naruto, dopiero co odzyskał Sasuke, a już się na nim zawodzi. Biedak myśli, że to Sasuke wpadł na ten pomysł, a dodatkowo wciągnął w to jeszcze Sakure, a tu zupełnie na odwrót. Mam nadzieję, że Naruto nie będzie chował do niego urazy i zapomni o wszystkim gdy tylko zjawia się cali i zdrowi.
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że miedzy Sasuke, a Sakurą w końcu coś się wydarzy. Przez tyle czasu będą odseparowani od reszty znajomych, zdani tylko na własne towarzystwo:)
Haha Sakura ruda, mogłabyś zafundować jej jakąś perukę w nastepnym rozdziale:D
Przepraszam, ale strasznie ciężko było mi się zabrać za skomentowanie tego rozdziału, sama w sumie nie wiem dlaczego.
OdpowiedzUsuńMoże to za sprawą trochę dłuższej przerwy w czytaniu tego bloga, ale zdawało mi się, że ten rozdział był napisany trochę innym stylem niż inne. Trochę bardziej ironicznym, oczywiście ironia to coś co towarzyszy tej historii od początku, ale tutaj język był trochę bardziej stylizowany, może dlatego szczególnie rzuciło mi się to w oczy.
Podobają mi się rozmowy Sasuke i Sakury. Prawdę mówiąc na myśl o rudej Sakurze parsknęłam pod nosem. Tak samo jak na wspomnieniach Naruto, że doskonale zdaje sobie sprawę z kłopotów finansowych przyjaciela i na tym jak to wszystko źle zinterpretował.
Bardzo przyjemnie mi się czytało. Pozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWitam, z tej strony Lena z Ostrza Krytyki. Chciałam cię przeprosić za mój zastój. Zostało mi niewiele do sprawdzenia i napisania, ale nie wiem ile to mi jeszcze potrwa. Ostatnio strasznie dużo mi się uzbierało różnych sytuacji, iż nie mam zbytnio czasu nawet przysiąść. Mam nadzieję, że wybaczysz, a ja postaram się jak najszybciej zrobić ocenę do końca.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bardzo mi się podoba jak piszesz. Na prawdę ciekawie :) Sakurze coś nie wyszło z tej dorosłości no ale co zrobić :P Czasami lepiej być dzieckiem. Sasuke jak zwykle arogancki i pewny siebie. Naruto jako hokage, cud miód i orzeszki :D Zaciekawiłaś mnie będę czytać dalej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńDziękuję, już uwielbiam Twój nick. Też jesteś fanką Elvisa?
UsuńNo pewnie :D Uwielbiam jego muzykę, mimo, że w tych czasach już nie tak popularna :P
UsuńNa Pomackamy w końcu pojawiła się ocena Twojego bloga. :)
OdpowiedzUsuńhttp://pomackamy.blogspot.com/2013/10/0044oszukac-smiercblogspotcom.html
trafiłam tu chyba po raz pierwszy i to przez przyadek, ale nie żalluję ;) Sama też prowadzę bloga, a nawet kilka, i chciałabym cię poprosić, żebyś oceniła najnowszy rozdział na http://poweroffourelements.blogspot.com/ ;) proszę , to dla mnie bardzo ważne, chyba jak dla każdego blogera :3 mogę na cb liczyć? pozdrawiam oxoox
OdpowiedzUsuńzapraszam też na :
http://kronikizakrecenia.blogspot.com/ (opowiadania, m.in. fanfiction , nowa dziejąca sie w hogwarcie historia ;))
i mój najnowszy blog, który zastanawiam sie czy jest sens dalej pisać, bo mam bardzo mało komentarzy i odwiedzin na nim :( http://elfiahistoria.blogspot.com/
http://justdreamabout1d.blogspot.com/
Witam,
OdpowiedzUsuńach w końcu po bardzo długim czasie udało mi się w końcu przeczytać ten rozdział.....
jak zwykle jest fantastyczny... Sakura i Sasuke zwiali z wioski, a Naruto jako hokage to cud, miód i orzeszki ;] bardzo mi się podobała jego reakcja na wiadomość o ich zniknięciu... bardzo lubię opowiadania, kiedy to nie jest idiotą... ciekawe jak Sasuke i Sakurze pójdzie spotkanie z tą grupą....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam, z tej strony Lena z Ostrza Krytyki. Chciałabym Cię już powiadomić, iż ocena właśnie się pojawiła! Znajdziesz ją pod numerem 203 :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS: Proszę wybaczyć tak długie czekanie. Aż mi głupio, że musiałaś tak długi czas czekać z niecierpliwością.
Hej!
OdpowiedzUsuńOpieprz.
828
Nara!
Zoltan
Daj jakiś znak życia,
OdpowiedzUsuńPetra
Daję znak życia. Jest mi bardzo głupio. Staram się jakoś ogarnąć i coś napisać, ale to wcale nie takie proste.
UsuńW porządku :) Chciałam tylko wiedzieć czy planowana jest kontynuacja.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki,
Petra
Jest, jest. Dziękuję ;)
UsuńWitam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś to opowiadanie, nie wiem kiedy i czy na tym już blogu ale pamiętam jego wątki. Cieszę się, że znowu na nie wpadłam, zwłaszcza wtedy, gdy sama wróciłam do pisania po długiej przerwie :)
Niezmiernie podobał mi się prolog, zachwycił mnie formą oraz stylem, pokazując Twoją dojrzałość pisarską.
Najpierw skupię się na tym, co najbardziej mi się spodobało. Bardzo podoba mi się to jaką uwagę poświęcasz zwyczajnym ludzkim ułomnością, czyniąc z bohaterów istoty niedoskonałe. Po ośmiu latach czytania narutowskich ff dość się ma postaci o idealnym charakterze, wyglądzie i niewiarygodnej, boskiej wręcz sile. Dlatego cieszę się, że trafiłam na Twoje opowiadanie :)
Rozterki bohaterów, ich przeżycia oraz wnioski również zaskakują. Podobał mi się strasznie motyw ze schwytanym Sasuke, gdy ten uświadomił sobie podczas przesłuchania, że w prawdzie nie jest na tyle silny za jakiego siebie uważał.
Muszę przyznać, że chociaż mało jest tutaj postaci Kakashi'ego to strasznie mnie ona intryguje.
A! Nie mogę pominąć wątku z brzemię jaki przyszło dźwigać Sakurę. Doskonale opisujesz to jak ona cierpi z powodu swojej wiedzy. Potwierdzam jedną z jej tez: Czasami lepiej żyć w błogiej nieświadomości, brzemię wiedzy nieść może ze sobą naprawdę ciężkie konsekwencję.
Gdzieś w komentarzach ktoś zarzucił Ci, że Twoje opowiadanie odbiega zbyt od M&A. Nie doczytałam do końca tej rozmowy, ale pozwolę sobie coś na ten temat powiedzieć - moim zdaniem to dobrze, że odbiegasz od tych wydarzeń. Ludzie nie chcą czytać tego co dzieje się w anime/mandze, w opowiadaniach szukają alternatywnej wersji, która swoją fabułą zaskoczy ich i przyciągnie, zasieje w ich głowach pytania i sprawi, że będą prosić o kolejne rozdziały. Dziś to ja składam na Twoje ręce prośbę o kolejny rozdział Twojego opowiadania.
Fakt, zauważyłam kilka literówek, powtórzeń i niespójność czasów w niektórych zdaniach. Czasami pojawiają się częściej, miejscami prawie wcale. Ale wiem, że nie da się ich wszystkim wyłapać oczyma autora, sama znam to doskonal - ilekroć nie przeczytam swojego tekstu to zawsze znajdę w nim jakiś błąd.
Drugą postacią jaka najbardziej mnie zainteresowała jest Itachi. Cholernie go lubię i wątek tych dwóch spotkań wzruszył mnie tak dogłębnie, że w oczach stawały mi łzy.
Pierwszy raz komukolwiek to piszę, ale dziękuję za możliwość przeczytania czegoś tak wspaniałego. Wczorajszy dzień, który poniekąd był dla mnie dniem, o którym wtedy wolałabym zapomnieć, na chwilę wymazał się z mojej pamięci. Opowiadanie Twoje tak mnie pochłonęło, że skutecznie zapomniałam o otaczającym mnie świecie i dopiero wielkie zmęczenie nie pozwoliło mi dokończyć rozdziału dziewiątego.
Wiele jeszcze myśli, pytań i teorii snuje się w mojej głowie, ale nie chcę wyjawiać ich na światło dzienne, niech je potwierdzą kolejne rozdziały :)
Nie zniechęcaj się opiniami innych o Twoim warsztacie literackim, o brak scen batalistycznych, każdy autor ma słabe strony. Może próbować z nimi walczyć lub skutecznie je zamaskować. Ty podjęłaś walkę, za co Cię cenię.
Może i w niektórych miejscach jest kilka niedociągnięć, ale wydaję mi się, że są wtedy, gdy troszeczkę zmuszasz się do pisania albo jesteś zmęczona. Nie wiem czy tak w istocie jest, takie wysnuwam wnioski.
Wybacz, rozgadałam się :)
Życzę Ci weny, dodaję blog do linków i do obserwowanych. Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na nowy rozdział :D
www.crying-in-deep-red.blogspot.com
Witam, zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły na blogu www.crying-in-deep-red.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Witaj,
OdpowiedzUsuńCzy mamy oceniać Twojego bloga mimo przeterminowania? Prosimy o odpowiedź. Aktualnie znajduje się on w wolnej kolejce. Jeśli zdecydujesz się na ocenę, możesz wybrać Oceniającego (lub zostaniesz przydzielona losowo). Czekamy regulaminowy tydzień na odpowiedź.
Pozdrawiamy! (Shiibuya)
Nie mogę określić słowami Twojego doświadczenia. Wiem jedno, jesteś niezwykłą członkinią blogosfery i ciesz się, dlatego,iż temat Naruto uznany za wręcz zużyty, pojawił się na twoim blogu w niepogwałconej odsłonie.
OdpowiedzUsuńWitam! W imieniu swoim i całej Załogi ocenialni Shiibuya z przykrością informuję, że właśnie ukazała się odmowa oceny Twojego bloga. Zapraszam do zapoznania się z notką oraz do ponownego zgłoszenia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJuż nie ma co liczyć na kontynuację?
OdpowiedzUsuńbędzie kontynuacja. po maturze. za jakies poltora miesiaca. mam juz dwie strony. :)
UsuńŚwietna ta notka musiałam przeczytać całe opowiadanie od początku bo nie zaglądałam tu od dawna :D
UsuńWitam. Dawno mnie tutaj nie było - narobiłam sobie trochę zaległości, ale postanowiłam wszystko nadrobić.
OdpowiedzUsuńWidzę, że rozdział pojawił się dość dawno, mam jednak nadzieję, że masz zamiar kontynuować tego bloga. :)
Co do samej historii - niby wiele się dzieje, ale póki co jak dla mnie zbyt mało. Tak cisza przed burzą - niby Sasuke planował to z Sakurą, bójka Lee i medyka, drużyna siódma w barze (mówię o ostatnich kilku rozdziałach, bo miałam trochę do nadrobienia). W sumie mi to nie przeszkadza, lubię odkrywać tajemnice powoli :)
Sasuke już trochę wytrzeźwiał, zdaje się, że przywrócono mu trochę człowieczeństwa - zawsze kojarzył mi się z człowiekiem małomównym, a tu proszę, trochę się rozgadał, miła odmiana :)
Nie wyobrażam sobie Sakury rudej... (albo na odwrót - różowej Karin...).
Jestem ciekawa co oni tam wykombinują.
Czekam na następny rozdział i pozdrawiam!
O, teraz zauważyłam, że jest więcej rozdziałów ;---;
UsuńNo, cóż, mała gafa, trudno :> Jak tylko nadrobię resztę, to dam o sobie znać :)
Oj ja też wolałabym nie mieszać tym dwóm na głowach ;>
UsuńAno nic się nie stało, bałam się, że to blogspot nawala i nie wyświetla postow. Dziękuję za komcie.
Pozdrawiam ;>