"Pierwsze pęknięcie"
Przepowiednia z niewiarygodną wręcz szybkością dotarła do uszu Sakury, choć w pierwszej chwili Naruto nie chciał jej w to mieszać. Tego samego wieczoru, którego szpiedzy wrócili do Konohy, Lee zapukał do jej drzwi. Nie spodziewała się gości, a tym bardziej zmęczonego podróżą Rocka, który wszedł, nim zdążyła go zaprosić. W małym saloniku kawalerki opowiedział jej krok po kroku każdy epizod z misji, nie zapominając o kradzieży portfela, jakiej dokonał Sasuke, czy o sytuacji w zaułku, o której informacja wywołała niepokojący rumieniec na twarzy Sakury. W końcu przeszedł jednak do opowieści na temat wyroczni, po której spodziewał się zaskoczenia ze strony przyjaciółki. Tymczasem ona nawet nie udawała zdziwienia, ponaglała go tylko wzrokiem, by przeszedł do przepowiedni, którą spodziewała się w końcu usłyszeć.
– To zagadka – dodał na koniec, jakby nie było to oczywiste.
Haruno przytaknęła, a zanalizowawszy wróżbę, przybrała zupełnie inny wyraz twarzy niż dotychczas. Nie było to co prawda zdumienie, którego oczekiwał Lee, a rozczarowanie, może lekki strach. Nie pozostawało wątpliwości, Sakura wiedziała, o kogo chodzi. Mimo to Lee nie naciskał na nią, nie zmuszał, by powiedziała cokolwiek. Zerkał na nią z niezrozumianym podziwem, jakby właśnie uwierzył, że ta dziewczyna jest w stanie rozwikłać każdą zagadkę. Mylił się. Choć wiedziała od dawna, że główną rolę odgrywa tu Itachi, nie mogła uwierzyć, że znów jest mu pisana śmierć. Umrzeć po raz drugi...
Nim cokolwiek mogło paść z ust młodego mężczyzny, Sakura zdążyła skoczyć na równe nogi, by wykonawszy dłońmi kilka szybkich znaków, doprowadzić do zmaterializowania się niewielkiego zwoju. Rozwinęła go, kładąc na wysokim do kolan, szklanym stoliku. Na chwilę ujrzała w meblu swoje odbicie, pełne determinacji i zdecydowania na to, co miała zrobić.
Na krótki moment zerknęła w twarz gościa, który starał się zrozumieć, co dzieje się wokół niego. Nie udzieliła mu wskazówki. Z przypiętej do biodra kabury wyciągnęła nóż.
– Idź już – rzuciła, przypominając sobie, że nie jest sama. – Nie mów...
– Wiem, wiem – przerwał z lekkim oburzeniem, jako efekt jej myśli, że mógłby ją zdradzić.
Gdy już usłyszała zamykające się drzwi i cichnące na zewnątrz kroki, szybkim ruchem rozcięła prawą dłoń i zamoczywszy palec we krwi, narysowała na zwoju przekreślone koło. Na stoliku pojawił się kruk. Podobny do tego, który zaledwie kilka dni temu pukał w jej okno. Różnił się tylko obecnością nacięcia na dziobie, które było karą za nieposłuszeństwo w niedalekiej przeszłości.
Sakura wypuściła ptaka przez okno, przyczepiwszy mu uprzednio karteczkę do obrączki przy szponach. Kruk odleciał, a Haruno miała nadzieję, że uda mu się złapać Itachiego jeszcze tej nocy.
Nie zawiodła się. Nie spała całą noc, czekając na odpowiedź, która przyszła po kilku godzinach, gdy zaczynało już świtać. Na karteczce nie napisała treści przepowiedni, by przypadkiem nie wpadła w niepowołane ręce. Poprosiła jedynie Uchihę o spotkanie w trybie natychmiastowym z powodu ważnych zwrotów. Kruk ze szramą na dziobie przyniósł odpowiedź w postaci wyznaczonego spotkania na późny poranek rozpoczynającego się właśnie dnia.
Gdy po raz pierwszy spotkała Itachiego, nie miała prawa wiedzieć, że zobaczy go znowu – i to tak szybko. Pierwsze wrażenie nie zmieniło się przy tej drugiej sposobności. Znów zjawił się szybciej i czekał na nią w tych samych ruinach. Gdy przybyła, stał odwrócony do niej tyłem i udając, że nie wie o jej obecności, dał chwilę, by mogła przyjrzeć mu się dokładnie. Słyszał ją doskonale i pewny był, że wpatruje się w jego plecy, jak niegdyś robił to jego brat – z wyczekiwaniem, niecierpliwością i ekscytacją. Ona wszystkie te emocje tłumaczyła niewyspaniem, które potęgowało irytację.
W końcu Itachi obrócił się w jej kierunku, dając znak, że czeka na jej słowa. Ona przekazała przepowiednię, którą zdołała powtórzyć w drodze już setki razy, by mieć pewność, że nie zmieni znaczenia w najmniejszym nawet stopniu.
– Gość z zaświatów powróci do martwości, zabierając za sobą zło.
– O czym ty... Akumu?
– Tak. Musisz powiedzieć, czy umarłeś!
Itachi przybrał srogi wyraz twarzy i chciał już zapewne powiedzieć, że to nie ona wydaje rozkazy, ale szybko zorientował się, że nie pora tracić czas na słowne przepychanki.
Pokiwał głową, a Sakura przysiadła w złości lub z wrażenia.
– Umrzesz! Sasuke się na to nie zgodzi. Będzie chciał pokrzyżować plany. Musimy go odizolować – mówiła szybko, niemal nie robiąc przerw na oddech i pewnie mówiłaby tak jeszcze chwilę, gdyby nie przerwał jej Uchiha.
– Masz zrobić wszystko, żeby się nie dowiedział! Trzymaj dziób na kłódkę, choćby nie wiem co. Ja jestem na to gotowy, ale on jeszcze nie.
Patrzył na nią z góry, co tym bardziej dodawało jej poczucia własnej małości. Przy tym miała wrażenie, że zbyt dużo składane jest na jej barkach. Teraz właśnie najbardziej zdawała sobie sprawę z tego, że spadło na nią za wiele, a ona już najzwyczajniej świecie przestała sobie z tym radzić. Oczy jej się zaszkliły, choć nie miała przecież ku temu powodów. Spuściła głowę, zmuszając tym samym siebie do jako takiego opanowania.
– Nie umiem...
– Siedzieć cicho? – spytał ironicznie, ale wiedział, że wybór Sakury na tak wymagającą pozycję był wobec niej nieuczciwy. Nie miała na to wpływu.
Spojrzała na niego butnie. Wiedział, że jego sarkazm sprowokuje ją do wzięcia się w garść. W jej oczach pojawiła się odrobina nowej energii, niestety zbyt mała, by ona sama zdała sobie z niej sprawę.
– Nie umiem być tak odważna jak ty! Ja nie jestem gotowa na śmierć. Mogę to wmawiać sobie i każdemu wokół, ale to nie zmieni faktów. Nie zmieni mojego strachu. Jak wtedy, gdy myślałam, że to już koniec...
– Przestań – zażądał.
Umilkła, ale wiedziała, że to wcale nie takie łatwe, gdy lada chwila znów wybuchnie bitwa, a tym razem przerodzi się w wojnę.
– Czemu ty w ogóle żyjesz? – spytała zdecydowanie zbyt późno, bo przecież sprawa ta nurtowała ją od dawien dawna...
W wilgotnej ziemi przeleżał długie tygodnie nim znów wziął oddech – pierwszy jako ślepiec. Ktoś najwidoczniej postanowił zabawić się w boga życia i śmierci lub usłyszawszy kilka legend o klanie Uchiha, które krążyły czas jakiś po wsiach, postanowił wyciągnąć jedną z grobu. Nie pozostawało w wątpliwościach, że był to ktoś utalentowany i potężny, bo dokonał wskrzeszenia doskonałego, przywracając do życia to samo ciało, które gniło w ziemi. Bez ofiar, ale niestety bez oczu, które zabrał młodszy brat Itachiego. Legenda musiała okazać się rozczarowująca, bo porzucono ją jeszcze nim wróciła pełna świadomość umysłu. Pozostał więc Itachi samotnie, pozbawiony oczu, jedzenia, wody czy chociaż ludzkiej pomocy, gdzieś na rozstaju dwóch dróg, które prowadziły donikąd.
Potem ktoś się zlitował, staruszek zabrał go, dał ubranie, które nieco mniej śmierdziało rozkładającym się trupem, nakarmił i przeszczepił oczy, które wyciął zmarłemu właśnie synowi.
Pierwszym, co zobaczył, było dojrzałe pole ryżowe i zbierający jego plony wieśniacy. Pole ciągnęło się przez długie kilometry i przez zamglone wciąż jeszcze spojrzenie Itachi nie był wstanie dojrzeć drugiego końca. Było w tym widoku coś wzruszająco i budującego zarazem – ogrom pracy, jaki wkładali ci ludzie, by zapewnić sobie odrobinę szczęścia. Tej samej jego odmiany, za którą walczyła Konoha – spokój. Był tam też staruszek, któremu zawdzięczał życie...
– Szybko zmarł na zarazę, ale zapewne nawet gdyby nie ona, zmarłby ze starości. Napisałem więc czym prędzej do Konohy, a resztę już znasz...
Znała, choć wolałaby nie. Byłoby jej dużo łatwiej wiedzieć tak mało co Hinata lub chociaż Ino, która jedynie od czasu do czasu wciągana była w sprawy więzienne. Nie zagłębiała się jednak w nic ponad jej kompetencje. Sakura zazdrościła jej tego dystansu, świadomości własnych granic, posiadania osobistego życia, które nie ograniczało się tylko do bycia czyjąś pomocą. Ino miała tę przewagę, że nic nie wiedziała, a brak świadomości okazywał się być błogim, pobożnym życzeniem Haruno.
Itachi nie chciał mówić nic więcej, jakby właśnie obnażył się ze wszystkich emocji, jakie miał prawo posiadać i jakie skrywał głęboko. Obrócił się tak, by znów widoczne były jego plecy – wciąż chude z wystającymi aż łopatkami. Stał jednak jeszcze przez chwilę, jak zwykle wyprostowany i z głową uniesioną do góry – jak przystało elicie. Nie uraczył już Sakury spojrzeniem, odszedł powoli w kierunku gąszczu drzew i krzewów, za którymi znikł na dobre. Pozostawił jedynie wspomnienie wojownika, o nieelastycznych zasadach, gotowego na każde ryzyko. Pozostawił deszcz, który lunął niespodziewanie z szarego od poranka nieba.
Choć była już całkiem mokra, nie miała najmniejszej chęci wracać do domu. Itachi i jego słowa, wspomnienia, którymi się podzielił, przytłaczały ją tak bardzo, że nie czuła się na siłach, by wieczór spędzać samotnie. W chwilach takich, jak ta, żałowała, że opuściła dom rodzinny na rzecz ciasnej kawalerki na uboczu.
Właśnie ta niechęć spowodowała, że ujrzawszy tylko kolorowe światełka miejscowej pijalni, wkroczyła tam bez zastanowienia. Wewnątrz było ciepło od papierosowego dymu i pary buchającej z baru, który serwował trzy potrawy na krzyż. W lokalu panował ogromny zgiełk, który tym razem działał korzystnie, przynajmniej myślenie na konkretnie nieprzyjemny temat było uniemożliwione.
W lokalu ludzi odwracających uwagę, kolorowych, głośnych, wulgarnych było sporo, ale mimo to bez problemu ujrzała postać wyalienowaną, stroniącą od wszystkich i od której wszyscy stronili. Już z daleka i bez dokładnych oględzin rozpoznała w człowieku tym Sasuke, choć twarz przysłaniał dłońmi i świeżymi, dla odmiany, włosami. Siedział na końcu lady, z dala od choćby cienia którejś z osób tłumu.
Może i przez chwilę zawahała się, czy powinna naruszać jego prywatność i potrzebę większej przestrzeni osobistej, ale szybko stwierdziła, że w tej chwili bardziej chciała dbać o swoje samopoczucie niż jego. Dosiadła się więc obok. Na tyle blisko, by go słyszeć, ale na tyle daleko, by on nie słyszał jej myśli, które czasem ujawniały się w szybszym biciu serca.
– Dawno nie rozmawialiśmy – zagadnęła, szukając w pamięci wskazówki, czy kiedykolwiek przeprowadzili dłuższą rozmowę, która miałaby choć trochę sensu.
Sasuke pokiwał niechętnie głową, a wzrok jego utkwiony był w jedzeniu. Pałeczkami tak gmerał w posiłku ze znużeniem, może ze złością na mdłość, że ten dawno już przestał przypominać pierwowzór.
– Powiedz mi, czy przepowiednia dotyczy Itachiego.
Uchiha spojrzał bezpośrednio w oczy Sakury po raz pierwszy od jej wizyty w lochach, gdy leżała półmartwa na zimnej ziemi. Teraz wyraz twarzy miał zupełnie inny – władczy, jakby rozkazywał i nie brał pod uwagę sprzeciwu.
– Nie chodzi o niego – skłamała, czując się tak obco dla samej siebie jak jeszcze nigdy. Miała wrażenie, że palące policzki ją zdradzały. Ale Sasuke zdołał już odwrócić wzrok, jakby z góry wiedział, że to kłamstwo, w które uporczywie chciał wierzyć.
– Całe życie wyreżyserowane – wyszeptał, a usta wygięły się w gorzki uśmiech, nieco tragiczny w swej ironii.
– Słucham?
Nim powiedział cokolwiek, minęła chwila ciszy, w której wciąż przerzucał ziarna ryżu z jednej strony miseczki na drugą. Sakura go nie ponaglała, wiedziała, że oboje mają dużo czasu.
– Zazdroszczę ci – wyznał w końcu – moje życie zostało zaplanowane. Nawet teraz to ktoś inny decyduje o tym, co mam prawo wiedzieć. Czuję się słaby... Tak strasznie... – mówił zmęczonym głosem.
– Za dużo wypiłeś – wtrąciła, próbując zatrzymać potok jego słów, ale on jedynie uśmiechnął się ironicznie, co zdało się w pewien sposób przerażające.
– To niesprawiedliwe, by ktoś, kto był tak bezbronny jak ty, miał teraz dostęp do wszystkiego, czego j a mogę teraz chcieć. Wiesz doskonale, dlaczego Itachi... Dlaczego on wciąż w to gra?
Haruno spojrzała nań ze współczuciem. Mówił zdecydowanie więcej niż zwykle, w zupełnie inny sposób.
– Nie musisz niczego wiedzieć. Poczekaj, aż to się skończy. To już nie dotyczy ciebie. Itachi zażądał, by nie mieszać cię w tę wojnę.
Niezadowolenie Uchihy było widoczne od razu. Zamiast powiedzieć cokolwiek, przechylił buteleczkę sake i wypił wprost z niej kilka sporych łyków. Chciał tym sobie dodać odwagi, wiary w siebie lub po prostu kontynuować misję upijania siebie małymi krokami.
– Kolejny zamysł z góry, co nie? Ale nie jemu jedynemu zawdzięczam... coś. Chyba czas, żebym wyszedł z jego chroniącego cienia, żebym... Nieważne.
– Ważne! Co chcesz zrobić? Walczyć za wioskę, której nienawidzisz? Ty nawet w to nie wierzysz! – roześmiała mu się prosto w twarz, a śmiech był nerwowy.
– Powiedz mi prawdę albo graj lepiej.
– Nie umiem... Itachi umarł... Wrócił. Umrze po raz kolejny. Jesteś gotowy na tę stratę?
– Nie mogę rozpaczać po nim po raz drugi, a i pierwszy raz nie był wyjątkowo bolesny – rzucił, przypominając samemu sobie, że to on wrzucił własnego brata do grobu.
Sakura nie była przekonana całą tą postawą, jaką nagle zaczął reprezentować Sasuke, ale nie śmiała pytać o powody nagłej zmiany. Liczyła, że wraz z porannym kacem przyjdzie zapomnienie dla dzisiejszego wieczoru.
– Dziękuję – odezwał się po chwili, a głos jego brzmiał naprawdę szczerze.
– Za co? – Jego słowa nie zrobiły na niej najmniejszego wrażenia, bo przecież nie miały do tego prawa.
– Za prawdę, której nigdy nie doświadczyłem.
Lokal opuściła szybko i dopiero przekroczywszy jego próg przypomniała sobie, że ani nic nie zjadła, ani nic nie wypiła. Zdradziła się za to przed jedyną osobą, z którą nie miała prawa dzielić się swoją wiedzą. Miała powody, by przeklinać swoje niezamykające się usta lub trzpiotowatość, jednak nie tylko nie miała na to sił, ale także chęci. Poczuła, że zakłada w tej całej wojnie nowy obóz, który sprzeciwiał się nie tylko Madarze i jego wypaczonym ideałom, ale także jej dotychczasowemu doradzaniu Naruto – wioska kosztem jednostek. Zaprzeczała właśnie samej sobie i to zabolało ją najmocniej.
W nocy znów długo nie mogła spać. Bała się nie koszmarów, ale przebudzenia, które byłoby wielkim rozczarowaniem, świadomością, że jest gdzieś pomiędzy młotem i kowadłem, jakie wkrótce zderzą się z wielkim hukiem. Leżąc na łóżku na wznak, Sakura starała się wyeliminować wszystkie myśli, które jak na złość tym bardziej kotłowały się w jej głowie. Sen zmorzył ją długo po przeanalizowaniu całej sytuacji w barze i dojściu do wniosku, że wcale nie zmieniła się aż tak bardzo, jak myślała.
Sakura nie była jedyną, która tej nocy nie mogła spać, Sasuke do rana siedział na kładce nad akwenem niedaleko jego domu, toteż świt przywitał go bladego z podkrążonymi oczami i z ani gramem wiedzy więcej na temat tego, co ma robić.
Z miejsca, w którym siedział niemal w bezruchu od kilku godzin, ruszył się leniwie, nieco nieporadnie, zupełnie jakby zapomniał o koordynacji ruchów. Drewno pod stopami zaskrzypiało złośliwie. Uchiha zerknął w dół, ale uświadomiwszy sobie, że to żaden wróg śmiertelny, odszedł z obojętnością. Prawdopodobnie nie myślał o tym wtedy zbyt głęboko, ale skierował się do ratusza, gdzie okazał się być szybciej od samego hokage, ale nie szybciej niż Sakura.
Natknął się na nią, gdy stała, opierając się o drzwi, za którymi niechybnie znaleźć musiało się coś bardzo tajemniczego, bo wstępu broniły pieczęcie i zabawna karteczka. Starała się go ignorować jeszcze uporczywiej niż zwykle, ale wychodziło jej to równie beznadziejnie jak zawsze, a może jeszcze gorzej. Widział, że pozornie odwracany wzrok wraca co jakiś czas i skupia się na jego twarzy, która musiała wyglądać tak jak się czuł – zmęczony. Szybko domyślił się, że wczorajsza rozmowa nie tylko jemu przyprawiła nocne problemy, więc ku dobru ich obojga, nie wspomniał o niej ni słowem.
– Będzie lepiej, jeśli odejdziesz – wyszeptała cicho Sakura. Początkowo znaczenie tych słów nie dotarło do niego. Myślał, że się przesłyszał, bo zawsze uważał, że Sakura będzie tą jedyną, ostatnią, która nie pozwoli mu na odejście. Nawet pomimo nienawiści, jaką miała prawo żywić. – Itachi...
– Nie może o wszystkim decydować!
– Kogo próbujesz oszukać? – spytała zmęczonym głosem. – Przecież nawet nie chcesz tu być, a jeżeli jednak, to tylko na złość. Chcesz pokazać, że jesteś kowalem własnego losu.
Nie zaprzeczył, chociaż w tej chwili nie chciał jej okłamywać – gdy on był zmęczony, a ona wiedziała wszystko najlepiej. Pokiwał tylko głową, sądząc, że nie zauważy jego potwierdzenia. Zauważyła, poznał to po uldze, jaka na chwilę pojawiła się na jej twarzy.
– Lepiej już pójdę.
Sasuke zerknął na Sakurę, która odepchnęła się łopatkami od drzwi i z niemałym zrezygnowaniem porzucić chciała jego towarzystwo. Nigdy nie był wyjątkowo dobry w rozszyfrowywaniu emocji czy dostrzeganiu wewnętrznych pobudek, które pchały ludzi do jakichś czynów, teraz jednak był pewien, że Haruno w całej tej sytuacji była jeszcze bardziej zagubiona niż on.
– Potrzebujemy wzajemnej pomocy... – Sasuke zaintrygował ją tymi słowami.
Opuścili ratusz jeszcze nim pojawił się Naruto, Tsuki rzucił im tylko krótkie, pytające spojrzenie, ale był zaabsorbowany papierami, w których znów zrobił bałagan, więc nie zdołał zauważyć, że coś jest nie tak. Sekretarz był osobą raczej roztrzepaną, niewiele mającą wspólnego ze światem shinobi, akademii nigdy nie ukończył, a pracę w ratuszu dostał przypadkiem.
Nim otworzyła drzwi prowadzące do jej mieszkania, obejrzała się wokół, by mieć pewność, że nikt nie zauważy Uchihy wchodzącego wraz z nią. Bała się plotek o spiskowaniu ze zdrajcą, które bardzo szybko dotarłyby pod dachy wszystkich mieszkańców. Nie byłaby to też do końca nieprawda, bo właśnie za chwilę miała zawrzeć z nim umowę, choć sama jeszcze nie wiedziała, czego dokładnie miała dotyczyć.
Otworzywszy wejście, machnęła ręką zapraszająco i przepuściła gościa przed sobą. W środku unosił się lekki zapach magnolii, który przestał już maskować smród - ryżu, który gospodyni przypaliła rano. Sasuke pokręcił nieco nosem, ale nie skomentował tego faktu. Ściągnął buty i udał się za Sakurą do kuchni, gdzie usiadł posłusznie we wskazanym miejscu.
– Nie opuszczę wioski – odezwał się, gdy w końcu uznał, że jest to odpowiedni moment i nie wyprowadzi Haruno z równowagi. – Mieliśmy umowę, pomoc za Itachiego.
– Itachi zmienił zdanie. Chce żebyś był bezpieczny, w wiosce to niewykonalne.
Szybko pożałowała wyrażenia troski o Uchihę, choć nie była ona jej autorstwa. Mężczyzna zmarszczył brwi groźnie, wzbudzając obawę ciskania piorunami. Widziała, że nerwowo zacisnął również pięści, przy czym podana mu szklanka wody zatrzeszczała.
Stolik w kuchni był bardzo mały, wykonany z bambusowego drewna, które swego czasu było modnym materiałem na meble w tych okolicach. Zdołał się już niestety przetrzeć tu i ówdzie, ale Sakura nie przykrywała ubytków serwetą, więc widoczne były wszelkie plamy, odbarwienia czy zadarcia. Dlatego też Sasuke miał gdzie uciec wzrokiem, gdy Sakura bezmyślnie pochyliła się nad blatem i niemal dotknęła jego dłoni w pocieszającym geście. Szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, co robi i cofnęła dłoń, udając, że wygładza fakturę drewna – bez skutku.
– Możesz się przeciwstawiać i psioczyć na niesprawiedliwość – starała się mówić łagodnie – ale żyjemy w czasach, gdy musimy poświęcić nasze własne dobro dla dobra ogółu. Itachi podjął swoją własną decyzję i powinieneś to uszanować. To, co robi, robi także dla ciebie...
– Nieważne, co powiesz. Nie opuszczę wioski.
– Dlaczego?
– Bo tego oczekuje Itachi.
– To szaleństwo. Zginiesz tu i to wcale nie z rąk Madary.
– Obronisz mnie.
Potem Sasuke wstał, nie dopijając nawet wody, która wyciekała przez małe pęknięcie w szklance. Nie prosił o odprowadzenie do wyjścia ani nie rzucił nawet krótkiego „do widzenia”. Sakura została w kuchni, wiercąc wzrokiem dziurę w pustym miejscu, w którym chwilę wcześniej ktoś jeszcze siedział. Ciecz na stoliku powiększała wciąż niewielką jeszcze kałużę, która wkrótce skapywać zaczęła na podłogę z cichym odgłosem. Potem trzasnęły drzwi, wpuszczając jeszcze odrobinę zimnego powietrza, które zaplątało się między ścianami.
Haruno wstała dopiero, gdy miała pewność, że Sasuke nie słyszałby jej nawet z cudownie wyczulonymi zmysłami. Ruszyła się do okna, które wychodziło na ulicę, i przyjrzała się oddalającej postaci, którą niechybnie był jej niedawny gość. Mógł mylić się we wszystkich swych przekonaniach, wierzeniach, ale w jednym miał rację. Cokolwiek by się nie działo, ona próbowałaby go obronić. Wolała tłumaczyć to zobowiązaniami wobec Itachiego, niż dziecinnym uczuciem czy dawną przyjaźnią. O wiele prościej było powołać się na despotycznego brata.
– Nie tak łatwo jest umierać - szepnęła.
***
Rozdział jeszcze nie został w pełni skorygowany pod względem poprawnościowym, więc na pewną są braki. Już tradycyjnie poprawiać je będę przy Waszej pomocy i przy kolejnym czytaniu.
Z takich ważniejszych spraw - powinnam powiedzieć, że od pierwszego lipca zaczynam pracę (do końca wakacji), tak więc pojawianie się rozdziałów będzie utrudnione. Postaram się przygotować teksty jeszcze przed wakacjami, może jakoś to będzie.
Na razie wstrzymam się ze zmianą szablonu.
Hm hm hm.
OdpowiedzUsuńWitam.
Zacznę od tego, że podoba mi się klimat tego rozdziału - dodatkowo miałam włączoną pasującą muzykę, więc zrobiło się bardzo nastrojowo. Lubię takie refleksje i przemyślenia, końcówka najbardziej mi się podoba.
A właśnie. Jest kilka rzeczy, które bardzo przypadły mi do gustu.
Podoba mi się to, że Sakura do wezwania kruka przecięła sobie skórę, a nie tylko nagryzła. Zawsze mnie to bawiło w anime, no bo co, Naruciak się dziabnie w paluszek i może zapisać krwią cały pergamin? Mała różnica, a cieszy.
Poza tym to zmartwychwstanie Itachiego - bardzo fajny pomysł. No bo od biedy mogłabyś wymyślić coś w stylu, że Sasuke przeoczył fakt, że Itachi nie jest do końca martwy, czy inne cuda. Ale nie, umarł i ożył. Wszystko się zgadza i jest całkiem prawdopodobne. Zastanawiam się tylko, czy ten potężny koleś jeszcze się pojawi, może upomni się o swoją ożywioną legendę?
Odnośnie jeszcze twojej odpowiedzi do mojego komentarza pod ostatnią notką. Zastanawiałaś się czy zmieniać charakter Sakury czy nie, myślę, że dobrze ci jej osobowość wyszła w tym rozdziale. Ma coś w sobie ze starej siebie, ale jest też dojrzalsza.
No i okazało się, że Itachi miał rację, mimo, że mówił to ironicznie - Sakura nie umie trzymać języka za zębami.
No to czekam i pozdrawiam ;3
Piąteczka! Mnie też to gryzienie dość denerwowało.
UsuńSzczegółów, o które pytasz nie zdradzę. Powiem jedynie odnośnie bohaterów, że oni cały czas się zmieniają. Najbardziej Sasuke, bo ona najbardziej zmienił otoczenie.
Tak nad słowami Itachiego odnośnie języka za zębami chwilę myślałam i też twierdzę, że to trafne podsumowanie Sakury.
Dziękuję za komentarz.
PS Jakiej muzyki słuchałaś?
Passenger - Let her go
UsuńAshes Remain - Right here
Lana Del Rey - Dark Paradise
;D
Zwolnij, zwolnij! Ja wciąż w ciemnej du... znaczy daleko wciąż jestem, daleko!
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. Śpieszę się, żeby jak najszybciej to skończyć ;)
UsuńDlaczego? Chociaż nie, cofam. DOSKONALE rozumiem.
UsuńWciąż jednak nie mogę się zebrać, przepraszam. Czynniki zewnętrzne... nie powinny na to wpływać, bo to raczej miły czynnik, ale mimo wszystko przepraszam za moje opóźnienie. Ach!
Aż osiem rozdziałów czekalam na nawiązanie między Sakurą i Sasuke dłuższej rozmowy i się nie zawiodłam, tajemniczo, ahh ten Sasek, chodząca zagadka, też troche pisze i jego nie sposób rozgryźć, nie jestem co do niego pewna nawet gdy sama kreuje jego postać i u Ciebie widzę też jest dla mnie zagadką, ale to chyba cały jego urok:)
OdpowiedzUsuńOczywiście, że to cały jego urok. To postać, którą można bawić się do woli, dopóki nie zrobi się z niego całuśnego itp.
UsuńDziękuję za komentarz.
Eh... nie mogłam się dzisiaj skupić. Kompletnie, w ogóle nic do mnie nie dociera. Wiesz... próbuję zabić smutki i olać ten bardzo nieprzyjemny uścisk, który mam między żebrami. Fajnie jest się zakochać. Gorzej, jeśli się tego nie chce...
OdpowiedzUsuńNo ale wróćmy do twojej twórczości. Nałapałam trochę błędów stylistycznych, ale nigdy nie miałam cierpliwości do wypisywania takich rzeczy. Przeczytaj po prostu pierwsze akapity. Gdzieś tam było takie nieskładne zdanie i jeszcze gdzieś zgubiłaś narrację. Najpierw pisałaś z perspektywy Sasuke, a w którymś momencie jeden czasownik był z perspektywy Sakury.
Eh... nie ważne. Wiesz, że nie zwracam za bardzo uwagi na te wszystkie błędy. Najważniejsza dla mnie jest treść.
Co mogę ci powiedzieć?
Wydarzenia związane z wątkami, które rozwijasz są bardzo interesujące. Trzymasz czytelnika w napięciu, niepewności i tajemnicy. To trzeba przyznać.
Wszystkie twoje postacie są jakby zamknięte przed czytelnikiem i tylko między sobą coś tam okazują. Z jednej strony to jest dobre, bo cały czas zostawiasz jakieś nieodsłonięte karty, a z drugiej... Nie uważasz, że są one troszkę zbyt wyizolowane, "wyalienowane" jak to ujęłaś? Nie mają żadnego uroku. Nie lubię żadnej postaci w twoim opowiadaniu. Czasami tylko związane z nimi sytuacje wywołują u mnie pozytywne uczucia.
Kiedyś to już komuś powiedziałam. Syp sól, ale z umiarem.
Dalej nie widzę tu ciebie. Może jakiś maciupeńki przebłysk, ale tak niewielki, że ledwo go widać.
Co do "Lucens". Nie wiem, czy to, co znalazłam jest dobre. To bardzo często używane zwroty:
dziób na kłódkę,
dawien dawna - jak z baśni,
pomiędzy młotem, a kowadłem,
być kowalem własnego losu.
Pozdrawiam Cię serdecznie
Ikula
Tym razem punktów nie będzie.
UsuńDziękuję za komentarz.
UsuńIkulo, nie znam Cię, nie oceniam, ale cały Twój komentarz brzmi okropnie, olewczo, jakby protekcjonalnie. Inaczej tego nazwać nie można, bo wypowiadasz się jakbyś wszystkie rozumy pozjadała. Autorka najwidoczniej tego nie zauważyła albo to zignorowała.
Narracja jest trzecioosobowa, więc nie można jej zgubić, ja się nie pogubiłam w czytaniu. Może dlatego, że znam pojęcie takie jak podmiot gramatyczny, którego jak najbardziej można użyć w momencie, gdy nie ma wielu bohaterów i bez podawania imion można się połapać kim jest "ona" a kim jest "on".
Często przeglądam komentarze na blogach, które sporadycznie odwiedzam, bo w nich pojawi się jakiś spojler albo wskazówka od autora lub po prostu ciekawszy temat. Jak się nie ma życia, to się takie rzeczy ceni.
Zdążyłam zauważyć wiele konkretnych i uzasadnionych zarzutów. Jak choćby całkowite porzucenie tych melancholijnych momentów na rzecz akcji i nierealizm niektórych scen. Natomiast na pewno zarzucenie nijakości postaci, braku uroku, jest zwyczajnie śmieszne. Co jak co, ale to chyba jest to, na co Nikumu najbardziej zwraca uwagę, czasem zaniedbując inne rzeczy. Wystarczy spojrzeć na opinie innych, którzy nieco więcej chlebka zjedli niż ja czy Ty, a którzy zdążyli się wypowiedzieć. Henekawa choćby.
Nie rozumiem w takim razie, dlaczego czytasz to opowiadanie (nie wyrzucam Cię stąd, nie mam takiego prawa). Nie lubisz osób, tylko niektóre sytuacje są ok, to co? Styl? Dla stylu się książek nie czyta. Jeśli natomiast chcesz pokazać, że jesteś mądrzejsza i sama wiesz lepiej, to ups... nie wyszło.
Ugh... jak widać wypowiedziałam się również na temat opowiadania, choć nie lubię komentować tego, co czytam. Są rzeczy do poprawki, nie ulega wątpliwością. Opisy miejsc, które na początku nieco kulały, opisy walk (bo walki muszą być, przecież to Naruto). Pociągnięcie istniejących wątków, zamiast tylko dokładania nowych, itp.
Wiesz... ja generalnie nie mieszam się w żadne dyskusje, ale nie rozumiem tego komentarza. Ikula wyraziła swoją opinię - jestem tego zwolenniczką. Nikt nie pojadł rozumów, nikt nie jest pisarzem i nikt nie wie wszystkiego, ale nie rozumiem nalotki (nie mam tu w zasadzie nic negatywnego na myśli) z Twojej strony, skoro to nie Twoja historia i Ty akurat nie masz do czego się ustosunkowywać, bo jeżeli Tobie się coś podoba - to świetnie, czytaj i pochlebiaj, tak to działa - ale nie oznacza, ze jest to słuszne, może innym już się ta sama rzecz nie podobać i mogą ją uważać za błąd. Nie lubię patrzeć, jak ktoś kogoś poprawia za to, że wypowiedział jak to widzi. Ikula odważnie zwróciła uwagę na bohaterów Nikumu - niegdyś zrobiłam to i ja i kilka innych osób, bo jestem tu czytam i historię i komentarze, więc jeśli Nikumu chciała się odwołać - niech ona to zrobi, a nie osoba z zewnątrz. Oczywiście nie chcę tu wywierać nacisku i ci mówić co masz robić, ale to ja odebrałam Twój komentarz okropnie, olewczko i protekcjonalnie. Opinie komentujących dotyczą opowiadania autorów i tak to powinno wyglądać, nikt nikomu przyganiać nie powinien.
UsuńNie wiem czemu, ale mam wrażenie, że ten rozdział pisało Ci się lepiej niż poprzednie dwa. Nie mówię, że tamte były złe, ale język w tym mnie po prostu urzekł.
OdpowiedzUsuńJuż Ci chyba pisałam, że uwielbiam kreację Sakury, świetnie oddajesz to, że odpowiedzialność ją przytłacza, ale nie może jej nikomu oddać ani się podzielić. I aż parsknęłam, kiedy wygadała wszystko jakby nigdy nic Sasuke. Dziewczyna zawsze będzie do niego miała wręcz niezdrową słabość.
Bardzo dziękuję Ci, za Itachiego. Itachiego, który był poniżony, jest trochę opryskliwy, a jednocześnie zachowałaś podstawę jego charakteru czyli bezgraniczne poświęcenie dla brata i wioski. Muszę przyznać, że ja już Itachiego w mandze nie toleruje bo to wyższy poziom Mary Sue, ale tutaj znowu zarówno on jak i jego wątek związany z tytułową oszukaną śmiercią są naprawdę intrygujące.
Zdecydowanie moim ulubionym fragmentem była rozmowa Sasuke i Sakury. Wręcz się rozpływałam nad Twoim stylem, kocham takie dosadne i lekko niedopowiedziane dialogi. Szczególnie "– Całe życie wyreżyserowane – wyszeptał, a usta wygięły się w gorzki uśmiech, nieco tragiczny w swej ironii." oraz "– Powiedz mi prawdę albo graj lepiej.
– Nie umiem... Itachi umarł... Wrócił. Umrze po raz kolejny. Jesteś gotowy na tę stratę?" podbiły moje serce. No i nie ukrywam, że jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz ich relację.
Przyznam, że żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy, a że byłam zbyt skupiona na treści, żeby patrzeć na przecinki to zakładam, że ich nie było.
Pozdrawiam
Wręcz przeciwnie, ten rozdział pisało mi się strasznie i pewnie myślę tak po każdym (z wyjątkiem rozdziału drugiego). Miałam wrażenie, że piszę go na siłę, że każdy mój pomysł umiera, gdy tylko go zrealizuję, więc muszę wymazać i napisać od nowa dany fragment. Dlatego właśnie Twój komentarz bardzo mnie podbudował. Jakoś nigdy nie przyglądałam się tak dokładnie oryginałowi Itachiego, więc nie jestem w stanie stwierdzić jak bardzo jest tam wyidealizowany, ale myślę, że nawet jeśli jest takim Garym Stu, to można mu to wybaczyć, bo nie jest postacią pierwszoplanową.
UsuńCo do Sasuke i Sakury, chciałabym właśnie pociągnąć tę słabość jaką odczuwa Haruno wobec swojej dawnej miłości, ale nie chcę robić z opka jakiegoś typowego harlequina, gdzie bohaterka rzuca się tru loverowi na szyję i okazuje się, że nigdy nie przestała go kochać. Chyba nie umiem jeszcze przelać tego na papier/klawiaturę.
Dziękuję za komentarz,
Pozdrawiam również, bo pogoda jest zdradziecka.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział fantastyczny, Sakura od razu zorientowała się o co chodzi z tą przepowiednią... A postać Sasuke rewelacyjna, ta rozmowa miedzy nim a Sakurą...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witaj;)
OdpowiedzUsuńNo i udało mi się w końcu nadrobić;)
Rozdział dość refleksyjny, ale mający bardzo fajny klimat. Taki ciężki, przytłaczający, a jednocześnie mający w sobie taką szczerość. A więc Itachi ma umrzeć po raz drugi. Nie powiem, wyjaśnienia co do jego zmartwychwstania okazały sie bardzo intrygujące. Bo kto go wskrzesił i po co? No i ukazałaś fragment jego wrażliwości. W ogóle uwielbiam kreacje kanonicznych bohaterów u Ciebie. Nawet tak niecierpiane przeze mnie postaci jak Sasuke nabierają innego wyrazu, są jakby głębsze. Z cała brutalnością ukazujesz prawdę o ich charakterze - Sasuke może sobie zgrywać wielkiego złego, ale w gruncie rzeczy to dzieciak, który buntuje sie, chcąc okazać swoją niezależność. Ale z drugiej strony to tylko pół prawdy. Sasuke jest u ciebie postacią zdecydowanie niejednoznaczna, której psychikę chce się śledzić. Nie inaczej jest z Sakurą - dużo bardziej poważną i ciekawą, niż normalnie. Także wielkie brawa za psychologię postaci. Ja bardzo lubię skomplikowane charaktery. Do tego sama relacja Sakury i Sasuke jest poplątana. Trochę w tym dawnej sympatii, trochę żalu i urazy, a trochę wzajemnego zrozumienia, takiego milczącego porozumienia... Nie powiem, jestem ciekawa, jak to sie wszystko rozwinie. Póki co jest to mój ulubiony rozdział właśnie dzięki bohaterom.
Błędów nie zauważyłam. Pewnie przez to, że tak się wciągnęłam;) Pozdrawiam i czekam na NN. I powodzenia w pracy! [taniec-ze-smiercia]
No, cóż, ostatnio zabiegana i nie mająca czasu Sasame, w końcu znalazła go trochę i przysiadła, żeby przeczytać zaległe rozdziały.
OdpowiedzUsuńA teraz do rzeczy... Rozdział jest bardzo intrygujący, a styl w jakim jest napisany, po prostu zachwyca. Uwielbiam jak kreujesz postać Itachiego - zmarnowany przez życie, dalej poświęca się dla wioski i brata. No i w sumie już wiadomo o kogo chodzi z przepowiednią, Itachi nawet przez myśl mi nie przemknął, ale jak teraz na to patrzę, to dosłownie wszystko się zgadza. Idealnie oddajesz postać Sakury, udaje silną, ale jednak jest w tym wszystkim zagubiona niczym mała dziewczynka, co można odczuć. W sumie chyba nie mam nic więcej do powiedzenia, a patrząc na zegarek już mi się wszystkiego odechciewa.
Co do błędów:
"Myślał, że się przesłyszał, bo zawsze uważał, że Sakura będzie tą jedyną, ostatnią, która nie pozwoli mi na odejście." - tutaj chyba zamiast "mi" powinno być "mu", o ile się nie mylę i o ile mój mózg nie zawodzi, skoro narracja jest trzecioosobowa.
Życzę weny i pozdrawiam!
Droga Nikumu.
OdpowiedzUsuńWiem, że wiele wody upłynęło od czasu, kiedy się do mnie zgłosiłaś i pewnie ze zniecierpliwieniem oczekujesz oceny. Niestety czuję, że nie dam rady dobrze ocenić Twojego bloga, ponieważ w ogóle nie znam kanonu. Mimo, że napisałaś, że nie trzeba go znać, to ja jednak po przeczytaniu pierwszego rozdziału wiem, że jednak co-nieco należałoby się w tym orientować. Czytając Twoje opowiadanie czuję niedosyt i niedopowiedzenia, których bym nie miała, gdybym choć odrobinę wiedziała, co się w Naruto dzieje, czy działo. Dlatego decyzja należy do Ciebie. Mogę ocenić Twoje opowiadanie jako totalny laik i tak, jak ja je odbieram w związku z czym zapewne niektóre moje uwagi będą bzdurne jeśli odniesiemy je do oryginału. Możesz też zmienić oceniająca, a ja, w ramach rekompensaty za długie oczekiwanie, mogę z wybraną przez Ciebie oceniającą porozmawiać, żeby zajęła się Twoim blogiem w najbliższym czasie i żebyś nie trafiła na szary koniec.
Przepraszam za kłopot i czekam na odpowiedź pod najnowszą notką na Kompanii.
Ferhora http://kompania-przysieglych.blogspot.com/
Witaj!
OdpowiedzUsuńZ przykrością informuję, że Dziabara odeszła z Opieprzu. W związku z tym, że jesteś w jej kolejce, proszę o Twoją decyzję odnośnie oceny. Musisz wybrać nowego oceniającego lub możesz zrezygnować. Pamiętaj, że na Opieprzu działa system numerkowy, więc nie wylądujesz na samym końcu kolejki, tylko w miejscu zgodnym ze swoim numerkiem, nadanym w dniu zgłoszenia się. Prosimy pisać na maila opieprzowy@gmail.com
Pozdrawiam.
Witaj!Czekamy na odzew do przyszłej niedzieli w sprawie oceny na opieprzu. potem twój blog zostanie przeniesiony do wolnej kolejki.
OdpowiedzUsuńpozdrwiam
kiedy nowy rozdział? , Yoruichi
OdpowiedzUsuńJuż się pisze, jutro najpóźniej się ukaże ;)
Usuńto ukażę sie dziś jeszcze ? ;)
UsuńNiestety, nie wyrobię się. Właśnie wychodzę dopracy. Wyszlo tak niespodzoewanie. Nie chcę publikować byle czego.
Usuńa będzie w ten weekend czy nie ? ;)
Usuńweekend już się skończył, a rozdziału brak :( Jako nowy czytelnik (może wyjdę na bezczelną ale)żądam nowego rozdziału! :D ;)
UsuńTrafiłam na tego bloga przypadkiem kilka dni temu. Szczerze przyznaję, że najpierw zwróciłam uwagę na szablon nie zagłębiając się w treść rozdziału. Po prostu lubię, gdy blog ładnie wygląda. Podobają mi się podobizny braci Uchiha - Itachi wygląda jak diabeł, a i Sasuke daleko do wizerunku grzecznego chłopca. Sakurę ustawiłaś po stronie Sasuke, dzięki czemu już na samym początku wywnioskowałam o jakim paringu będzie tu mowa. Po tych drobnych oględzinach zabrałam się za treść. I tu muszę napisać, że zdobyłaś moje uznanie. Historia pisana przez Ciebie jest niebanalna i ciekawa, to bardziej powieść w malutkich kawałkach niż opowiadanie. Powiedziałabym nawet, że masz niesamowite bogactwo językowe, gdyby to określenie nie kojarzyło mi się z moją wredną panią od polskiego. Poza tym podobają mi się drobne odwołania do innych książek, wierszy czy filmów. Lubię takie smaczki. No i widać, że podobnie jak ja sporo czytasz. Dawno nie było tu nowego rozdziału, liczę, że coś z tym zrobisz. :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie życzę weny i gratuluję świetnego bloga.
Czyżby Sakura uświadomiła sobie że dalej może coś czuć do Saskue ? ;) Rodział cudny ;) Naprawdę masz talent ;) Podobają mi sie relacje Sasuke i Sakury ;) Czekam tylko jak wypłynie coś z tego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
http://sasusaku-wiecznie-zywi.blog.pl/