"Niepierwsza śmierć"
W jednej chwili ogarnęła ją niemoc, a poczucie bezradności odebrało jej władzę nad ciałem. Stojąc na murze, widziała zbliżającego się wroga. Było to jak fala, która w szybkim tempie zbliża się do brzegu. Do murów Konohy. Zadrżała, zdając sobie sprawę, że jest już w stanie ujrzeć twarze napastników i rysy zdradzające gniew. W powietrzu szumiała broń dystansowa. Kilkoro ludzi padło trupem, inni znikali w kłębach dymu, by wyskoczyć po chwili zza krzaków.
Zeskoczyła z muru i stanęła miedzy szeregami gotowych do walki wojowników. Czekali aż potyczka na odległość stanie się niemożliwa i to oni będą musieli ginąć za ojczyznę. Sakura wyciągnęła zza pleców miecz, który niedawno wrócił do niej po krótkiej wizycie u konserwatora. Był teraz gotowy do zabijania, tak jak ona. Przynajmniej fizycznie była gotowa. Zaciskała rękojeść w drżących z podniecenia dłoniach. Wzięła głęboki oddech i poczuła jak w żyłach buzuje rozgrzana adrenaliną krew.
– Za Naruto – wyszeptała niepewnie i spojrzała w bok. Nie była sama. Stali z nią wszyscy znani jej żołnierze z rodzinnej wioski – za Naruto! – krzyknęła pewniejsza siebie
– Za Naruto! – podchwycił głos dziesiątek, a prosto w oczy Haruno spojrzała nieśmiała dziewczyna – Hinata.
Nigdy za sobą nie przepadały. Hinata żyła we własnym świecie, pełnym zakazów, obowiązków i pełnym rumieńców na widok Naruto. Pewnie to jego osoba stała im na drodze do bliższego poznania. Był jednocześnie mostem i barierą, których żadna nie chciała przekroczyć.
Sakura skinęła jej głową z szacunkiem. To dodało odwagi pobladłej dziewczynie, która przecież tak często miała do czynienia z walką. Właśnie wtedy, gdy odwracały się od siebie, po tym kiwnięciu, i skupiły się na biciu własnych serc, zawiasy bram puściły, wlewając do wnętrza wioski potop obcych żołnierzy, którzy bez trudu pozbyli się wielkich wrót niewymyślną techniką.
Krzyczeli głośno, by zdezorientować przeciwnika. Nie było czasu na techniki. W tej walce liczyła się szybkość i najprostsze sztuczki. W tej walce sprawdzała się tylko broń.
– Uderzyć w sam środek! – Haruno poinstruowała odział, biegnąc na jego czele. Widziała jak na ziemię upadają martwe ciała z pierwszych rzędów – ludzi jej oraz wroga. Zacisnęła zęby i ściągając brwi, wmawiała sobie, że tak musi się dziać. Niestety dźwięk wybuchów przeszkadzał w tym, by mogła przekonać samą siebie.
Już po chwili, zmagając się z ludzkimi odruchami płaczu i wymiotów, rzuciła się w wir walki. Atakowała schematycznie., bała się, że ktoś to rozszyfruje, ale ona nie umiała inaczej.
Wyciągnęła miecz z ostatniego wojownika, który wtargnął do wioski przy pierwszej fali ataku. Oddychając ciężko, rozejrzała się wokoło i odetchnęła z ulgą, bo straty w ludziach nie były wielkie. Nie patrzyła spod nogi. Bała się, że ujrzy jakąś znajomą twarz, która niedomkniętymi powiekami będzie błagać o pomoc. Pomoc, której nie mogłaby już udzielić. Początkowe uczucie ulgi zadało jej teraz silny cios – przyjdą następni, silniejsi. Oni wyrżną ich wszystkich wpień. Jej strach nic nie zdziała.
Oddział znów formułował się w poprzedni szyk, oczekując następnego uderzenia. Sakura chciała stanąć wraz z nimi, ale mimowolnie spojrzała wgłąb wioski. Przeraziła się, widząc Naruto. Szedł bez kapelusza, z którym tak nie lubił się rozstawać. Płaszcz miał rozpięty, a spod niego nie wyglądał pomięty jak zwykle dres. Nie raził jaskrawym kolorem, który wołał 'Patrzcie, jestem Naruto Uzumaki i zmienię ten świat na lepszy!'. Ciemny, tym razem schludny, strój opinał ciało, jakby przywódca już rozpoczął żałobę po wiosce. Haruno odepchnęła od siebie tę myśl. Chłopak szedł pewnie, a krok miał ciężki i dostojny. Tym samym wzbudzał w niej zarówno podziw i poczucie złości. Nie realizował jej planu. Podziw był jednak większy, wywołany postawą, której chyba nigdy jeszcze u niego nie widziała. Podszedł do jej oddziału, a z grymasem psychicznego bólu na ustach wydawał się być kimś innym, obcym. Wyciągnął rękę do swojej przyjaciółki. Złapała ją mocno i przycisnęła do policzka. Wiedziała, co planował.
– Nie rób tego – wyszeptała, tracąc resztki opanowania – Nie idź tam! W wiosce jesteśmy silniejsi... Za murem będą mieli nas w garści. Błagam!
– Idę sam. – Głos miał pełen dumy i odwagi, jednocześnie zachwycający i budzący trwogę – Nie zniszczą tej wioski.
– Naruto! – krzyknęła, gdy wysuwał dłoń z jej zimnych objęć. Tym samym krokiem, którym szedł do tej pory, wyszedł z wioski. Stojąc w bramie zasalutował jej i zniknął, skacząc gdzieś w górę. – Naruto – wyszeptała już do siebie. W myślach przepraszała jeszcze, że nie umie go kochać, choć tak na to zasłużył.
Wystarczyłyby dwa słowa, by został w wiosce. Oboje to wiedzieli.
Szeregi stały niecierpliwe wroga. Nie nadchodził, jakby jeden wojownik wystarczył, by zadowolić jego chciwe na krew łapska. Było cicho, a ta cisza niepokoiła Sakurę. Wtedy na niebie przez gęstą mgłę dojrzeli strumień czerwonego światła, potem następny i... Dotarło do nich, że to wcale nie światło.
– Kyuubi – westchnął z podziwem ktoś za nią, a ona przełknęła ślinę. Wiedziała, że jeśli Naruto straci kontrolę to nie będzie dla niego ratunku. Ba! Nie będzie ratunku dla nikogo. Tylko ona mogła mu pomóc, a przynajmniej w to wierzyła.
– Hinata! – Złapała za rękę pierwszą osobę, która stała obok, była nią właśnie Hinata. – Teraz ty tu dowodzisz. Powiedz mi tylko, jak daleko jest Naruto.
Wokół oczu dziewczyny żyły stały się bardziej widoczne.
– Dwa kilometry na wschód, ale musisz najpierw odbić na północ. Bariera.
Pokiwała głową, a potem puściła się biegiem w umówionym przez znajomą kierunku. Słyszała jeszcze, że ktoś woła jej imię, ale było już za późno, by się obejrzała. Nikt nie miał prawa jej zatrzymać. Biegła co sił, starając się kierować wedle wskazówek. Mgła przysłaniała jej widok, nie była naturalna. Tylko co jakiś czas można było dostrzec jeden z ogonów demona. Ta mgła była dziwna. Była zła. Sakura, wyruszając, nie miała żadnego planu i nie liczyła, że te kilka minut biegu coś zmieni.
– Utsukushi! – krzyknęła, widząc znajomą sylwetkę między odległymi drzewami – Utsukushi! – W końcu się obrócił, a jego wzrok wywołał u niej ciarki na plecach.
– Sakura? – Zdziwił się, ale stanął w miejscu posłusznie.
– Co robisz poza wioską?! Punkt medyczny...
– Przestań! – Wiedziała, że coś jest nie tak. – Wróciłem tu tylko po ciebie. Nie miałem zamiaru brać udziału w tej głupiej wojnie. Na pewno nie po stronie Konohy.
Zaśmiała się nerwowo, zrobiwszy krok w tył. Jeszcze wczoraj mówiła, że mu nie ufa. Dziś wyszło na jaw, że słusznie, a ona? Ona jest zaskoczona. Tylko chwilę.
– Zdrajca – krzyknęła, a własny krzyk sprawił jej ból.
– Nie masz prawa mnie oceniać! Nic nie rozumiesz...
– Chciałeś mnie zwerbować! Ty podły... Brzydzę się Tobą. – Uniosła do góry ręce, w akcie desperacji przesunęła gwałtownie palcami po włosach, wyrywając kilka pojedynczych – Po prostu brzydzę się...
Sobą też się brzydziła, że kiedykolwiek żywiła wobec niego cieplejsze uczucia.
– Organizacja ma mojego brata! Muszę im służyć. Nawet nie wiesz, ile odrazy czuję do samego siebie.
Pokręciła głową, wstrzymując łzy złości. Była słaba. Nigdy nie była silna.
– Przegrałeś... – wyszeptała tajemniczo, nim czyjeś ręce złapały ją od tyłu. Wiedziała, że nie może się już szarpać. – Przegrałeś – powtórzyła, tak, by mieć pewność, że w końcu zrozumie sens tych słów. Spuściła głowę, chichocząc cicho, a on bał się, że zwariowała. Naprawdę się bał.
Kontakt ze światem zewnętrznym straciła na chwilę. Ktoś odebrał jej broń, ktoś brutalnie pociągnął za włosy. On patrzył bezczynie, przyglądał się z jedynie lekkim uczuciem żalu w oczach. Ten sam, który mówił, że wrócił wyłącznie po nią. Ten sam...
– Utsukushi... – wyszeptała, wyrywając się jednemu z mężczyzn. Byli uzbrojeni, ale zabrała im broń, którą jej odebrano. – Nigdzie z wami nie pójdę, choćbym miała zginąć.
– Sakura... – Ujrzała w oczach przyjaciela błaganie – Idź ze mną. Będziesz bezpieczna. Przeżyjesz... – Instynkt samozachowawczy zainteresował się jego słowami, ale tylko na chwilę.
Może ona była taka ważna, aby żyć mimo śmierci całej wioski. Może był w tym jakiś plus, jakaś straszna zaleta. Pociągające i kuszące pragnienie.
– Nie! – warknęła, odpychając od głosu tę Sakurę, która chciała żyć za wszelką cenę.
Zamachnęła się, dając znać, że będzie walczyć.
– Utsukushi! – Rozległo się skądś wołanie. Nie rozpoznała głosu, ale domyśliła się, że ma władzę nad jej byłym przyjacielem. Ten zostawił ją w towarzystwie dwójki mężczyzn.
Wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że musi ich zabić, by potem odnaleźć Naruto i pomóc mu się kontrolować. Tylko ona mogła to zrobić.
Schowała miecz do pochwy za plecami i skupiła w dłoniach energię. To była chwila, gdy z przerażającą siłą uderzyła pięścią w ziemię. Tyle, że jej wrogowie spodziewali się tego. Zgrabnie przeskakiwali z miejsca na miejsce, omijając powstałe szczeliny. Jeden z nich wskoczył na gałąź i wykonał szybko kilka znaków. Wtedy z popękanej gleby wyrósł pęd, który złapał za nogę dziewczyny. Szybko odcięła go nożem, ale zostawił siny, piekący ślad.
Z kabury wyciągnęła garść małych igieł i rzuciła je w przeciwników. Ominęli je bezbłędnie, wydobywając ze swoich ust lekko pobłażliwy śmiech.
Podskoczyła, a odbicie za pomocą fioletowej chakry wydłużyło skok. W górze wyciągnęła miecz i zwinnym ruchem przystawiła go do szyi przeciwnika, który szybko znikł. Nie widziała żadnego z nich. Po chwili poczuła, że ktoś stoi za nią i wbija nuż pod żebro. Obróciła się, ale miecz wbiła w powietrze.
– Iluzja? – zdziwiła się, a z góry zeskoczyli dwaj wojownicy. Nie było sensu, by próbowała ich od siebie odróżniać. W kapturach wyglądali identycznie, a żaden nie był klonem.
Fartem udało jej się zabić jednego z nich. Po prostu przypadkiem nadział się na jej miecz, gdy parowała ich natarcia. Była zmęczona, ale od kiedy jeden z jej przeciwników leżał martwy, szanse wzrosły o pięćdziesiąt procent.
Nie wiedziała, ile czasu minęło, ile już walczy, ale w momencie gdy stał przed nią wyczerpany równie mocno jak ona, wiedziała, że to koniec. Zagryzła zębami dolną wargę, robiła tak zawsze, gdy się bała lub gdy coś zawiniła. Teraz po prostu próbowała zatrzymać krew, która chciała wydostać się jej ustami po uderzeniu w splot słoneczny. Ostatni raz zacisnęła dłoń na rękojeści. Zabolało. Przeciwnik nie drgnął, widząc, co planuje. Wbiła ostrze prosto w jego serce, przerażona tym, że potrafi zrobić to bez mrugnięcia okiem. Nie bronił się. Nie próbował uniknąć ciosu.
– Dziękuję – wyszeptał, a jego ciało rozpadło się...
Upadła
Drżała pod wpływem otaczającego ją chłodu. Sakura nie miała siły, by wstać. Patrzyła w górę, dostrzegając od czasu do czasu czerwone pasma na niebie. Naruto wciąż używał lisiego demona. Już zbyt długo. Jeden z ogonów uderzył tuż obok niej przewalając kilka drzew. Powinna biec do przyjaciela, nie zważając na nic. Powinna, ale nie mogła. Zupełny brak chęci...
– Naruto – zaśmiała się, przyciskając do siebie zakrwawiony miecz – przyszedł jednak ten ostatni dzień...
Przymknęła powieki na chwilę, ale gdy je otworzyła, dawno zapadł zmrok. Wciąż nie wróciły jej siły. Wiedziała, że to wina pędu i śladu jaki zostawił. Wysysał jej energię na zewnątrz.
Na niebie znów mignął ogon lisa. Haruno podparła się na przedramionach i obróciła się na brzuch. Spróbowała wstać. Udało się.
Znów minęło wiele czasu i zaczęło już świtać, gdy w końcu dotarła do Naruto. Miał równie dużo sił co ona sama. Może odrobinę więcej, bo stał o własnych nogach i nie podpierał się na mieczu. Tak robiła ona. Może nie robił tego, bo nie miał żadnej broni? Nawet demona, który właśnie ukrył się we wnętrzu władcy. Mimo to młodzieniec stał dumnie i starał się nie chwiać. Miał ciężki oddech i patrzył przed siebie. Dopiero teraz spojrzała w tym samym kierunku. Nie stał tam nikt obcy. Nie stał też Utsukushi, choć przez chwilę była pewna, że to on. Był tam Sasuke. Ten sam, którego tak strasznie nienawidziła. Ten, który zburzył spokój, ten, który wzbudzał strach.
Obaj byli wyczerpani. Stali tak, niemal identyczni. Wpatrzeni w siebie i nic poza sobą nie widzieli. Ani poniszczonych drzew, ani krwi, która zasychała na jałowej ziemi. Nie widzieli też Sakury, skrytej jak złoczyńca za drzewem, ale ona widziała ich doskonale. Widziała ich zakrwawionych i spoconych. Ubrania przywarły do ich ciał. Naruto. Sasuke. Wiedzieli, że pora umierać. Jednemu z nich...
Wtedy właśnie ujrzała, że Naruto podnosi gałąź. Jemu wydawało się, że biegnie, ale w całej tej rozpaczliwej sytuacji stracił całą swoją dostojność. Ledwo szedł, potykał się o własne nogi. Miał zamknięte oczy. Wystawił gałąź przed siebie.
To był impuls. Jedna, nic nieznacząca chwila, gdy zrozumiała, co właśnie robi. W myślach zaśmiała się, że znów stanie pomiędzy nimi. Jak za dawnych lat. Bez słów poprosiła, by przestali. Wtargnęła między nich dwoje. Nie miała pojęcia, z jaką siłą uderzy Naruto. Może zastanowiłaby się wtedy... Gałąź wbiła się w jej brzuch i przebiła na wylot. Sakura wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta. Z bólu zwiesiła głowę.
Czując cytrusowy zapach, odważyli się spojrzeć. Obaj doskonale go znali. Haruno dostrzegła rozpacz w twarzy Naruto. Nie żałowała tego, co zrobiła. Żałowała tylko tego spojrzenia. Tego, że znów sprawia mu ból. Nie była idealna. Ten wzrok, pełen wyrzutów sumienia, skierowany na nią, bolał bardziej niż gałąź.
Sasuke widział tylko blady róż splamiony zaschniętą krwią. Ciało przed nim drżało.
– Sakura? – nie dowierzał Naruto głosem, jakby miał się rozpłakać.
Żaden z nich nie mógł uwierzyć w to, co się stało. Tylko, że w tym strasznym momencie, właśnie wtedy pierwszy raz od wielu lat byli jedną drużyną.
– Przepraszam – szept Sakury zagłusza krew, którą się krztusi. – Wybacz mi – Naruto cofa się o kilka kroków, patrząc jedynie w swoje rozwarte dłonie. Zapłakał. Czuję się winny. On bardziej. Każdy odbiera ten ból, który ma prawo doświadczyć tylko Uzumaki. Ból, który pojawia się, gdy zrobimy coś nieodwracalnego.
Sakura nie ma już sił, by stać.
Widzę, jak upada w dół, a ostatnim gestem chwyta moją koszulę i ciągnie mnie za sobą. Nie ma w tym geście nic pięknego, sentymentalnego. Jedynie rozpaczliwy, straszny romantyzm. Gałąź wbija się w miękką, bagnistą ziemię, przybijając ciało do gruntu. Jak obraz do ściany... Wiszę nad nią. Ona otwiera usta, jak ryba, która pragnie wody. Zaciska bardziej palce na moim ubraniu, jakby obawiała się, że umknę. Nie przejmuj się... Skoro nie wróciłem, to i drugi raz odejść nie mogę. Nie umiesz umierać, choć robisz to niepierwszy raz...
– Utsukushi! – wrzeszczę, opluwając niechcący jej twarz. Sam nie słyszę swojego głosu. Jestem jak ogłuszony, nie słyszę nic. Ponawiam krzyk, aż jestem pewny, że medyk mnie usłyszy.
– Itachi... – To imię przedziera się do mnie przez głuchą ciszę, która jest tylko złudzeniem, bo przecież ja wciąż wołam. Teraz jednak milknę. – Itachi żyje – Sakura mówi to z bólem...
Unoszę wzrok na Naruto, który walczy ze swoimi myślami. Zwariował? Nie myśli racjonalnie. Łapie się za głowę. Chyba krzyczy, bo usta ma rozwarte. Kuca i wstaje, choć nie ma na to sił.
– Sakura – mówię cicho. Myślę, że jej słowa to majaki. Nie umiem teraz być oschłym, groźnym, bezlitosnym. Zapominam, że kiedyś w ogóle umiałem. Nic już więcej nie mówię... Chcę się podnieść z tej ziemi i uciec. Odejść – jak zwykle, jak zwykły tchórz.
– Nawet nie wiesz... – Wypluwa krew... Zaciska powieki. – Ile właśnie poświęciłam.
– Wiem. – Widzę nadbiegającego Utsukushiego.
– Ty też coś straciłeś... – wzdycha, puszczając koszulę. Ręce opadają jej na ziemię.
Ma rację, straciłem coś – tylko jeszcze nie wiem co.
Naruto spojrzał z wyrzutem na medyka, który właśnie nadbiegł. Zaufał mu. Kochał go jak brata, a ten tak po prostu okazał się zdrajcą. Bolało, przeżył to nie pierwszy raz.
– Zajmij się nią – warknął Sasuke, wskazując ciało. – Ja sobie poradzę.
– Nie dotykaj jej – odezwał się Uzumaki, którego przepełniała gorycz, ale i swego rodzaju dostojność – Żadne z was, apostaci, nie ma prawa jej dotknąć. Sakura jest ucieleśnieniem tej wioski. Jest świętością!
Ale w Sakurze nie było naprawdę nic świętego. Była normalna. Nienadzwyczajnie silna czy piękna. Nie grzeszyła dobrocią. Utsukushi patrzył to na nią to na Naruto, którego otoczyła aura ognistej chakry. Hokage znów był w stanie uwolnić lisiego demona. Czyżby miał być znów bohaterem?
– Muszę jej pomóc – wypowiedział medyk ochrypłym głosem.
– Aresztuję cię! – Sasuke spojrzał z zaskoczeniem na wymawiającego te słowa – Aresztuję za zabójstwo niewinnych, za zdradę, za ucieczkę, za atak na wioskę. Aresztuję WAS! W imieniu Sakury Haruno, mojej przyjaciółki, mojej ukochanej... I niestety w a s z e j p r z y j a c i ó ł k i. Aresztuję...
– Skończ! – wrzasnął Uchiha złapawszy się za głowę. – Co my najlepszego zrobiliśmy Naruto?! Zostawiam ci najlepszego medyka.... Muszę...
– Chyba śnisz! – warknął – Zabiłeś ją! Wybaczyłbym ci wszystko, tylko nie to! Jeszcze chwilę temu byłeś mi bratem! Byłbyś nim nawet zrównawszy tę wioskę z ziemią. Mógłbyś zabijać mnie po kawałku i błagałbym cię tylko o to bym mógł dalej nazywać cię przyjacielem. Mógłbyś to robić, a ja nie czułbym żalu. Ale ona?!
– Zamknij się! Ach... zamknij wreszcie – krzyknął, przymykając powieki. Brał płytkie oddechy – To ty ją zabijasz! Jeśli tak ją kochasz to daj jej pomóc. Ona umiera! Ja nie uciekam!
W oczach obojga pojawiło się coś na kształt łez. To odkrycie było im zaskoczeniem.
– Teraz żyjesz za nią! – wrzasnął Uzumaki za odchodzącym byłym przyjacielem.
***
No więc w końcu rozpoczyna się właściwa akcja. Jestem zadowolona z tego rozdziału, choć wiem, że może wzbudzać mieszane odczucia. Jak go czytać? Spróbujcie się wczuć w bohaterów, w niecodzienną sytuację, która ich przytłacza.
Dziękuję za wyrażanie opinii. Wszystkie biorę do serca.
Zapraszam do wyłapywania błędów i wysyłania w komentarzach. To naprawdę bardzo pomocne. Autor sam nie jest w stanie wyłapać wszystkich błędów.
Piątek, grudnia 28, 2012
Piątek, grudnia 28, 2012
No, no, ten rozdział dużo lepszy niż poprzedni.Ale mogłaś lepiej rozdzielić ten fragment pisany w pierwszej osobie od reszty treści. Bo w pewnym momencie się zgubiłam i nie wiedziałam kto teraz mówi :)
OdpowiedzUsuńBohaterowie mi się podobają, naprawdę. Chociaż Naruto mógłby mieć jeszcze trochę swojego humory i optymizmu. Jednak w czasie wojny to zrozumiałe, że mu tego brakuję.
Sasuke ma tutaj jakieś uczucia. Chyba poczuł strach o dawną przyjaciółkę? Może być interesującą postacią.
Czyżbyś ożywiła Itachi'ego? Hm... Jeśli tak to jestem ciekawa co on wprowadzi do fabuły. Czy będzie mieć jakieś znaczenie w tej historii.
No i jeszcze Sakura. Zabiłaś ją? Wątpię, bo co to by było za opowiadanie bez głównej bohaterki? :D
Nie zauważyłam, żadnych błędów. Ale to może dlatego, że za bardzo skupiłam się na wciągającej treści. Naprawdę mi sie spodobało. Oby tak dalej. Pozdrawiam.
Masz rację, już oddzielone nieco enterami. Mam nadzieję, że to wystarczy. Kursywa i tak jest chyba dużym zaznaczeniem.
UsuńNaruto jeszcze będzie optymistą, ale nie w momencie, kiedy traci coś cennego.
Co czuje Sasuke. Ciężko powiedzieć. To tajemnicza postać, która chyba będzie wnosić coś do siebie w każdym rozdziale.
Tak, ożywiłam Itachi'ego. Co z tego wyniknie to się okaże.
Jestem znana z zabijania głównych bohaterów brzed finałem, a już w szczególności Sakury (oczy-cpuna.blog.onet.pl), ale nie tym razem.
Dziękuję za komentarz.
PS Leci do Ciebie kopniak, który ma Cię zachęcić do pracy na swoim blogu.
Oooo jeb! No to było coś :D
OdpowiedzUsuńGenialny początek historii, super wkręciłaś tam tą akcje z prologu.
Świetny i mega oryginalny pomysł na opowiadanie. Ciekawe co będzie dalej, czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
Zapraszam do siebie: anayanna-story.blogspot.pl
Pozdrowienia i buziaki.
Dziękuje za miłe słowa, motywują do pisania. Jestem w trakcie zaznajamiania się z Twoją historią. Dodaję do linków
UsuńGdy weszłam na bloga od razu zachwycił mnie szablon. Cóż z tego, że nie Twojej twórczości, skoro cieszy oczy?
OdpowiedzUsuńProlog bardzo mnie zaintrygował, toteż od razu zabrałam się za kolejne rozdziały.
Na razie nie mogę wiele powiedzieć o fabule. Z całą pewnością jest oryginalna, ale to dopiero wprowadzenie do historii, więc ciężko mi cokolwiek o o niej napisać.
Jestem naprawdę mile zaskoczona, ponieważ nie przepadam za scenami walk i wojen, rzadko więc zdarza się, że tak mnie wciągną. Chociaż, gdyby się zastanowić, czytając książki nie mam takiego problemu... Najwidoczniej wszystko sprowadza się do odpowiednich opisów.
Podoba mi się Twój styl pisania, jest przyjemny, łatwo mogę sobie wszystko wyobrazić.
Ogółem... Będę tu zaglądać.
Trzymam kciuki, życzę weny i pozdrawiam. :)
Dziękuję, przeczytać, że pisze się coś oryginalnego (choć temat jest tak oklepany) to prawdziwy komplement. Ja również nie przepadam za scenami walk, ale wojna to całkiem dobra okoliczność na ten paring.
UsuńDziękuję za komentarz, mam nadzieję, że jeszcze się tu odezwiesz z jakąś pomocną radą.
Pozdrawiam
Przybyłam, przeczytałam i w sumie nie wiem, co powiedzieć. Może zacznę od szablonu? Przepiękny, oddający smutek samego opowiadania. A rozdział... Po prostu oderwać się nie mogłam. Przede wszystkim cudowne opisy. Nie tylko uczuć, ale i samej walki oczami Sakury. Klimat jest zupełnie inny niż w mandze, poważniejszy, i to mi się właśnie podoba. Opisy walki nie były może szczegółowe, ale nie przeszkadzały mi zupełnie, bo niosły ze sobą cudowne emocje. Ból, strach, chęć przetrwania... No i znowu spotkali się we trójkę, tylko że w bardziej dramatycznych okolicznościach. Czyżbyś miała zamiar uśmiercić Sakurę? Bardzo jestem ciekawa. Naruto najwidoczniej spoważniał, nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy. Co mogę dodać? Tylko jedno; czytając to zapomniałam o bożym świecie. Cudne i z przyjemnością poczytam kolejne rozdziały. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńTyle komplementów sprawia, że Nikumu się rumieni. Chciałabym jakoś uatrakcyjnić sceny walki, ale niestety się na tym nie znam. Cały wojenny fechtunek nabyłam czytając i grając w wiedźmina, ale mój ukochany Geralt przede wszystkim zabijał potwory.
UsuńMyślę, że jednak warto nad nimi popracować, więc wezmę się do tego .
Przepiana Naruto wywołuje w różnych osobach różne odczucia. Na pewno nie odrzucę całkiem jego mangowej natury, ale myślę, że ten chłopak jest jak ja i musi dorosnąć.
Miło mi, że przekonałam Cię do siebie i opowiadania.
Pozdrawiam
Blog miło sie czyta notki pojawiaja sie czesto to dobrze .Historia ciekawa,oryginalna .Szablon przemawia i widac po nim że bohaterom nie bedzie łatwo.Rzyczę weny ^^ Pozdrawiam vivi
OdpowiedzUsuńO dziękuję. Z notkami to nie wiem, czy utrzymam częstotliwość. Na pewno się będę starać.
UsuńRównież pozdrawiam ;)
Wiesz po czym można poznać jakość bloga? Po czym można poznać to że opowiadanie jednak warto przeczytać?
OdpowiedzUsuńPo komentarzach.
Ty masz imponujący styl pisma, tak więc i czytelnicy starają się równie imponujące pisać komentarze. Fakt, każdy pisze inaczej. Ale są osoby, mające swój oryginalny styl pisma. Czytając komentarze typu: ''Notka bosSska :* Czekam na nast" 'Cudowna notka, cudowny blog, cudowna Ty" aż śmiać sie chce, gdyż blog ma małe znaczenie i bardzo łatwo o nim zapomnieć.
Jestem przekonana że gdybyś może miała więcej czasu\chęci\weny\??? (niepotrzebne skreślić) to pokusiłabyś się o własną oryginalną historię, ktorej jeszcze nikt nie zna. Bo zazwyczaj unikatowy charakter pisania idzie w parze z wyobraźnią.
Ja życzę Ci nie weny, bo tyle osób już to życzyło, że boję się zapeszyć. Ja raczej życzę wytrwałości w pisaniu i blogowaniu ;]
Naprawdę cieszy mnie tak poważny komentarz. Trafne spostrzeżenie z komentarzami. Myślę, że takie bez większej treści faktycznie nie cieszą. Lepiej mieć garść osób, które przeczytają bezinteresownie i wyrażą opinię, czasem nawet krytyczną, niż takie które liczą na rewanż. Oczywiście, znajdując pod komentarzem adres, czuję się zobowiązana wejść w końcu na bloga i wyrazić swoją opinię. Zazwyczaj sprawia mi to przyjemność.
OdpowiedzUsuńWłasne opowiadanie mówisz? Nie trafiłaś z żadną z trzech opcji. Brakuje mi raczej odwagi, aby podjąć się czegoś poważnego. Dlatego najpierw chcę ją zyskać fanfikami. Dziękuję za szczere życzenia.
Pozdrawiam
Wow:-o brak mi słów :-o czegoś takiego jeszcze nie czytałam i uznaj to za komplement :-D mam nadzieje, że Sakura przeżyje... Hay
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tak, na tym etapie jestem przewidywalna ;)
UsuńKroi się. Sakura z Hinatą za sobą nie przepadają, a to nowość. Ten moment, gdy napisałaś, że wystarczyłyby dwa słow, aby Naruto pozostał w wiosce, jest śliczny. Nasz nowy kolega okazał się wtyczką.
OdpowiedzUsuńJeny, cudne to jest. Wow. Tak, jak napisałaś na końcu, mam co do tekstu mieszane uczucia, aczkolwiek jak najbardziej pozytywne. Opowiadanie jest ciekawe, a mnie interesuje, jak rozegrasz to dalej.
Pozdrawiam ;)
Wow. Chyba właśnie znalazłam kolejną pisarkę, którą z każdym napisanym słowem podziwiam bardziej. :)
OdpowiedzUsuńZaskoczyłaś mnie już Prologiem, który został napisany jakby wierszem. Bardzo oryginalny pomysł, gratuluję i podziwiam, bo jest to strasznie trudne i wymaga prawdziwego talentu - który Ty posiadasz :) Mam jednak nieodparte wrażenie, że wzorowałaś się na którymś z wierszy z literatury powojennej, jednak nie mogę skojarzyć na którym xd
Strasznie podoba mi się postać Sakury; wykreowałaś ją na silną i zimną, co raczej rzadko się zdarza. Częściej ludzie przedstawiają ją jako płaczka, niezdolnego do niczego prócz leczenia ludzi. Fajnie.
Co do ostatniego rozdziału... zaskoczyłaś :) Nie jestem fanką wielkich opisów, dlatego Twój styl - urywkowe opisy najważniejszej akcji, zamiast przeciągłych, niepotrzebnych popierdówek - strasznie mi przypadł do gustu. Akcja wydawała się toczyć szybko i wciągała. Cały czas tylko zastanawiałam się "co dalej?". Byłam tak wczytana, że błędów nie zauważyłam żadnych, ale możliwe, że po prostu ich nie było xd
Itachi żyje? No, zobaczymy jak to wytłumaczysz ^^ i co zrobisz z Sakurą, chociaż nadal mam nadzieję, że Utsuktośtam ją uleczy - w końcu najlepszy medyk! :D
Pozdrawiam!
Zgadza się. Prolog to rozmowa prowadzona z poezję. Cieszy mnie fakt, że są osoby, które potrafią to dostrzec. Autorem wiersza jest Edward Słoński, czego się nie wypieram. Cały wiersz można przeczytać również w źródłach internetowych. W przedmowie podałam link, żeby każdy chętny mógł się zaznajomić. Wiersz jest naprawdę piękny.
UsuńJeśli Sakura Ci się spodobała już teraz, to niestety pewnie przeżyjesz zawód. Nie chcę robić Sakury ani płaczliwej ani silnej. Na pewno będzie inną niż ta, którą znamy z licznych fanfików. Silna, ale emocjonalnie. Mam nadzieję, że bardzo kobieca. Szczątkowe opisy akcji to moja specjalność, ale nie wynika to z talentu. Bynajmniej. Jestem po prostu leniwa i w trakcie przepisywania do worda (tudzież prosto do arkusza na bs) wyrywam kawałki, twierdząc, że są zbyt ckliwe/rozległe/itp. W rzeczywistości za pewne chcę jak najszybciej opublikować rozdział.
No na Itachi'ego mam taki połowiczny zarys. Z pewnością nie będzie wielkim adoratorem Sakury. Nie stanie się też nagle jakimś pierwszym obywatelem Konohy, etc. Raczej będzie to postać drugoplanowa. Pożyjemy zobaczymy.
A Utsukushi w końcu po coś tu jest. Każdy może się domyślić, że on nie pozwoli umrzeć Haruno. Powiedzmy, że chłopak "przegrał".
Serdecznie dziękuję za tak długi komentarz. Takie cieszą najbardziej (oczywiście wszystkie cieszą). Wiem, że kosztował chwilę czasu, tym bardziej jestem wdzięczna.
Och, to nie był długi komentarz xd potrafię z lekkością napisać dwa razy dłuższy, jeśli tylko mam czas żeby się rozpisać, czego niestety dziś mi zabrakło - może kiedyś Cię takim obdarzę, haha ;p
UsuńWiersz omawiałam na polskim jakiś czas temu, ale tyle ich było, że nie potrafiłam go zidentyfikować. Rzeczywiście piękny <3 ogólnie tematyka wojenna jest moja ulubioną, literatura łagrowa i lagrowa. Szczególnie ujął mnie K.Baczyski i "Medaliony" Nałkowskiej. Żałuję, że nie było tematu maturalnego, w którym mogłabym ich użyć, ale trudno xd
Co do Sakury, skoro będzie silna emocjonalnie to się nie rozczaruję :)
Co do szczątkowych opisów - hahaha,leniwości się nie spodziewałam ;p
brak mi słów, serio..od samego początku czułam że to opowiadanie będzie inne niż wszystkie, ale że aż tak? "rozwaliłaś system" haha:) Wszędzie będę je polecać!
OdpowiedzUsuńDziękuję, rozwalanie systemu to moja specjalność ;)
UsuńSuper piszesz bardzo ale to bardzo mi sie podoba czekam na następną notke :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńJej, piękny szablon <3
OdpowiedzUsuńKiedy się nowa notka ukarze? :D
OdpowiedzUsuńRozdział trzeci ukaże się zgodnie z tym co napisałam w diariuszu (tj 19.01.13). Nie zdążyłam go przepisać, bo uczyłam się na dzisiejszy sprawdzian z historii, a dziś czeka mnie fizyka (witaj prądzie stały). Poza tym jestem w trakcie ogarniania blogów.
UsuńBrak mi słów. Naprawdę mi po raz pierwszy brakuje słów, by wyrazić zachwyt nad twoim opowiadaniem. Czegoś takiego jeszcze nie czytałam i chyba już nigdy nie przeczytam, bo tak szczerze mówiąc, to nikt nie może się z tobą równać, dziewczyno! Ja to ze swymi pracami mogę się schować, bo nawet nie ma co porównywać – jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem. Piszesz tak płynnie, tak cholernie ciekawie, że mogłabym godzinami czytać twoje opowiadanie! Zaskakujesz w każdym rozdziale. Już nawet nie mówię o tym pięknym prologu, bo on to już w ogóle arcydzieło, ale te rozdziały są tak świetnie napisane, jest tyle uczuć, tyle bólu, goryczy, złości, cierpienia, śmierci, że... ech... na serio mi brak słów. Kurczę, ile ja bym dała, żeby tak genialnie pisać! Masz ogromny talent i nie mówię tego, by się jakoś upodobać czy coś. Zwykle trochę krytykuję, ale u ciebie wszystko jest idealne – pozazdrościć po prostu. Pisz dalej, dziewczyno! Masz niesamowity styl pisania, pięknie tworzysz napięcie, świetnie opisujesz wszystko, każdy wątek, każdego bohatera, ukazujesz tyle cierpienia i genialnie przedstawiasz czas wojny – liczę, że nie porzucisz tego nigdy i kiedyś będzie mi dane przeczytać jakąś twoją książkę:) Bo masz naprawdę wielkie możliwości. Coś pięknego. Z ogromną chęcią będę cię odwiedzać i polecać każdemu, kto mi się nawinie, bo zdecydowanie na to zasługujesz. Życzę dużo weny i wielu czytelników! Pozdrawiam cieplutko!;)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za te komplementy, to naprawdę bardzo miłe. W szczególności, gdy mówi to osoba, która zna się na książkach no i tak świetnie pisze tematykę fantastyczną. Myślę, że nie musisz nic dawać, bo piszesz genialnie, a różnica między nami może być jedynie tematyczna. Wiem, że jeśli chodzi o fantasy to mogę Ci najwyżej buty czyścić, bo z opisami bym kulała. Myślę, że nie wszystko jest u mnie idealne, ale cieszę się, że mankamentów nie widać na pierwszy rzut oka.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję, że ktoś taki jak Ty tu wpadł. Aż zabieram się do dalszego przepisywania rozdziału. Zmotywowałaś mnie za co dziękuję.
Pozdrawiam!
O rany, jeszcze chyba nikt mi tylu miłych słów nie mówił, nikt także chyba nie powiedział, że świetnie piszę - naprawdę jestem zaskoczona, ale też i trochę głupio się z tym czuję, bowiem nie uważam, abym tak super pisała :] Jest wielu blogerów piszących fantasy, którym nie dorastam do pięt, moim zdaniem nie piszę jakoś wybitnie, ale bardzo dziękuję za tak miłe słowa, motywują mnie do dalszej pracy nad warsztatem.
OdpowiedzUsuńOj, ja bym zauważyła o wiele więcej różnic między nami, nie tylko jeśli chodzi o tematykę - jeżeli to ff, to jesteś zdecydowanie lepsza, składam wręcz pokłony, bo ja moimi marnymi opowiastkami SasuSaku mogę co najwyżej ludzi rozbawić ;D Niezaprzeczalnie jesteś na znacznie wyższym szczeblu niżeli ja i strasznie ci zazdroszczę tego opowiadania :) Chciałabym tak pisać, naprawdę, ale szczerze mówiąc nie miałam wcześniej styczności z fanfickami, dlatego też w moim SasuSaku tyle błędów itp itd. (tak, zauważam to teraz, po przeczytaniu twojej historii - mam napisane pięć rozdziałów na komputerze i są bardzo, bardzo słabej jakości hehe ;D).
Ale dobrze, dobrze, lecę czytać trzeci rozdział c: Bo się trochę chyba rozpisałam ;)