wtorek, grudnia 11, 2012

Rozdział I



"Do dna!"
Budziła się ze strachem, jak każdy, kto nie był gotowy na to, co miało nadejść niebawem. Deszcz za oknem wystukiwał pełen grozy rytm, ale zdołała już przywyknąć do ciągłego strachu.
Na zewnątrz świtało, choć niebo zasłaniały deszczowe chmury. Szyba była zimna, gdy Sakura przywarła do niej bladym nosem. Ta sama szyba odbijała obraz jej zamyślonych oczu. Odbijała każdą z rzęs, jakie otaczały zielone oczy. Spojrzenie przez okno było rytuałem, który zaczynał dzień – każdy dzień, od kiedy przyjaciel przekazał jej informację, o wrogiej armii otaczającej Konohę drobnymi oddziałami z każdej ze stron.. Potem pijała zieloną herbatę z łyżeczką malin ze słoiczka i jadła śniadanie, którego resztki brała ze sobą. Opuszczała własne cztery ściany.
Dziś wyszła z parasolką, a zamykając drzwi, ziewnęła głośno.
"Dzień jak dzień. Nic się nie wydarzy." Pocieszała się w myślach, drepcząc zabłoconą ulicą. Było jeszcze wcześnie, liczba mijanych ludzi była adekwatna do pory.
 – Naruto? – spytała samą siebie, zobaczywszy w oddali znajomą sylwetkę. Stał pod wykutymi w skale wizerunkami dumnych twarzy swych poprzedników. Podeszła bliżej.
Deszcz zdawał się tracić na sile, gdy znalazła się tuż za plecami siódmego opiekuna Ukrytego Liścia. Nie miała wątpliwości, że wiedział o jej obecności. Zdradził mu to dźwięk kroków w błocie, odgłos jej przyśpieszonego oddechu, energia i zapach cytrusów, jaki roztaczała. Mimo tego wszystkiego, mężczyzna nie poruszył się nawet o centymetr. Nic nie powiedział. Przyglądał się pęknięciom w skale z wielkim skupieniem. Powaga na jego twarzy dodawała mu lat i rzeźbiła zmarszczkę pomiędzy brwiami.
 – Też to czujesz? – zapytał w końcu, jakby z roztargnieniem. Nie odpowiedziała. – Czujesz?! – Był zniecierpliwiony, obrócił się, a ujrzawszy delikatny, pocieszający uśmiech, uspokoił się. – Tak... Na pewno. Czułaś to szybciej niż ja. Byłem naiwny, wierząc, że nie reagując, będąc neutralnym, uratuję wioskę - westchnął, a dźwięk ten był pełen goryczy. – Wybacz mi, że tego nie pojąłem wcześniej – ucichł, by utrzymać powagę. – Co tu właściwie robisz? – spytał najpogodniej, jak w tej chwili umiał.
 – Mój oddział jest gotowy – oznajmiła przekonywająco – zgodnie z rozkazem czcigodnego, na czas. Uformowany na nowo pomimo poniesionych strat – oficjalny i poważny głos zupełnie do niej nie pasował.
 – Nie wiem, ile punktów nam zdobędzie w tej grze ANBU... Wiem, że to Madara prowadzi. Sakura, my nie mamy szans! – mówił łamiącym się głosem. – Nie jestem w stanie panować nad Kyuubim tak, jak kiedyś…
Położyła dłoń na jego ramieniu, spojrzała na bliznę, która ciągnęła się od nadgarstka aż po ramię. Potem swój surowy wzrok skierowała w oczy przyjaciela.
Jak komicznie musiała wyglądać ta scena! Liczący około metr i osiemdziesiąt centymetrów mężczyzna ze spuszczoną głową i niemało niższa kobieta o dziecięcej twarzy, która wlepia w niego groźne spojrzenie.
 – Nie każde starcie z Madarą kończy się śmiercią – powiedziała z całym ciepłem, jakie mogła zebrać w tak niskiej temperaturze. Taktyka nie zadziałała, więc ją zmieniła. – Nie jesteś tym Naruto, którego znam! – warknęła. – Nie mogę zrozumieć, że tak po prostu straciłeś wiarę w to, o co tyle walczyłeś…
 – Dość – przerwał, uśmiechając się niepewnie – zrozumiałem. Tylko... – zawiesił się i spojrzał prosto w smutne oczy – miałem też inne cele. – Zadrżała na dźwięk tych słów. – Widzisz... – Przeczesał blond włosy i nieudolnie postarał się o szczery uśmiech. – Obiecałem ci coś dziesięć lat temu. - Uniósł kciuk do góry, powtarzając gest, który zrobił we wspomnianym momencie. – A teraz wiem, że zawiodłem. Wiem, że nie jestem w stanie dotrzymać obietnicy.
 – To była głupia obietnica. To przez nią Konoha jest w niebezpieczeństwie. Mogliśmy go dawno zabić. – Jej własny głos spowodował, że zadrżała.
 – Masz rację. Trzeba wziąć się w garść. Nie my pierwsi będziemy próbować oszukać śmierć.
 – Wiesz? – Jej twarz promieniała. – Podobno mamy pięć szans.
Uśmiechnął się na te słowa i skierował się w stronę wysokich schodów.
 – Jest jeszcze tyle rzeczy, które muszę... – Odwrócił się, ale dziewczyny już nie było. – Zrobić – mruknął do siebie, rozpoczynając wspinaczkę po schodach.

Choć deszcz ustał, granatowe chmury zostały, grożąc ze lada chwila znów zaleją ziemię kolejną dawką wody. Jednak największa ulewa nie mogła powstrzymać Sakury przed tym, co przedsięwzięła. Zbyt wiele miała do zrobienia, by pozwolić sobie na wahanie. W ostatniej chwili zdecydowała nie wtajemniczać Naruto w swój kolejny pomysł – który jak zwykle uznała za zbawienny dla Wioski Liścia mówiąc tylko o gotowości swojej drużyny.
Już za chwilę jak każdego ranka miała zacząć trening – pierwszy raz jako liderka tej drużyny, a nie zwykły medyk. Jej drużyna zbierała się wczesnym rankiem na błoniach, gdzie przez parę godzin wspólnie ćwiczyli. Tym razem miało być jednak inaczej.
Na skraju polany stały trzy męskie sylwetki, a choć każdy ubrany był już w charakterystyczny dla ANBU strój, Sakura z daleka była w stanie poznać, kto jest kim. Lee był najwyższy i najszczuplejszy, przy tym miał w sobie tyle energii, że nie mógł ustać w miejscu, a nawet chwilę oczekiwania na spóźnioną po raz pierwszy Sakurę, przeznaczył na ćwiczenie kopnięć. Totori stał z boku, wciąż niepogodzony ze śmiercią brata, o którą częściowo obwiniał siebie, a częściowo Sakurę. Był niski, przez co wyglądał jak chłopiec zaangażowany do drużyny dorosłych. Trzecim z członkiem drużyny był Ketan, wyróżniający się ciętym językiem i dobrze zapowiadającymi się umiejętnościami, które powinny mu zapewnić w przyszłości wysoką pozycję w szeregach shinobi.
 – Hokage nie wytrzymuje napięcia – rzuciła Sakura, nie próbując nawet kryć prawdy, znalazłszy się na wystarczająco blisko. – Weźmie się w garść, jak zawsze, ale póki co musimy działać. – Poprawiła ochraniacz na ręce. – Dziś odbędziemy zwiady bez jego wiedzy.
 – Bez wiedzy czcigodnego? – głos zabrał wysoki brunet, Lee. – Nie mamy prawa...
 – Naruto ufa mi bardziej niż sobie. Nie mogę go zawieść bezczynnością w momencie, gdy on nie jest w stanie... – przerwała, zauważywszy, że niepotrzebnie się tłumaczy. - Wykonujecie moje rozkazy! W tym oddziale podlegacie bezpośrednio mnie, a nie hokage. To ja odpowiadam przed nim. Zrozumiano?!
 – Tak jest – odpowiedziały równocześnie trzy różne męskie głosy.
Wiatr rozwiał jej różowe włosy, gdy na twarz nakładała porcelanową maskę. Nie był to przyjazny wiatr. Był natarczywy, jakby groził jej lub ją ostrzegał.
W uszach słyszeli szum powietrza, ale nie zmieniali tempa biegu. Było wystarczająco szybkie, by zdążyli przeanalizować najbliższy teren i wrócić przed zmierzchem. Las wokół wydawał się wyjątkowo cichy, a biorąc pod uwagę sytuację wioski – było to niepokojące.
Dawniej las otaczający Konohę tętnił życiem, a każdy kto opuszczał wioskę musiał liczyć się z towarzystwem zwierząt. Ptaki słyszalne były z daleka, a nocą wilcze wycie niejednokrotnie wywoływało gęsią skórkę u cywilnej ludności. Ta normalność zmieniała się stopniowo, gdy na terenach odległych od wioski o całe dziesiątki kilometrów, zaobserwowano pierwsze podejrzane oddziały, las zaczął milknąć. Z czasem niepokojąca cisza postępowała coraz bliżej wioski, a każdy, kto zwracał na to uwagę, wiązał to z wpływem stacjonujących w lesie wojsk. Teraz, gdy wrażenie martwości lasu dotarło aż pod same mury, nie można było już dłużej udawać, że problem jest odległy.
Nagły, niespodziewany podmuch wiatru wywołał szelest liści. Zupełnie jakby lada moment ktoś miał zaatakować.
 – Ciśś... – Lee zatrzymał się, wykonując porozumiewawczy gest. Sakura kiwnęła głową, w myślach winiąc się, że to nie ona zwróciła uwagę na to zjawisko. Prawą rękę położyła na rękojeści katany założonej na plecach. Skurczyła się i czekała, aż usłyszą jeszcze raz złowrogi szelest.
Spadł deszcz. Jeszcze dla pewności przeczesali najbliższy teren, a gdy i to nie ukazało żadnych nowych niebezpieczeństw, odetchnęła z ulgą i założyła kaptur. Ich bieg stał się szybszy. Tempo narzucał Lee.
 – Gdzie ci się tak śpieszy? – warknął najniższy z mężczyzn, ale nie uzyskał odpowiedzi. - Musimy zwolnić, nie jesteśmy dokładni.
 – A co chcesz tu znaleźć? – odpowiedział Rock. – Czego my właściwie szukamy? Armii wroga? Myślisz, że pokonamy go w czwórkę? – prychnął, zatrzymując się na grubym konarze i obrócił w stronę Sakury. – Po co tu jesteśmy? Co knujesz? Musimy wiedzieć, ile ryzykujemy, pomagając ci.
Mina jej zrzedła.
 – Nie chciałam wam tego mówić, ale zgoda... – westchnęła, również się zatrzymując. - W każdej chwili…
 – Tak, wiemy! Zaatakować może... – wtrącił się Totori, ale nie zdołał dokończyć.
 – Nie przerywaj mi – warknęła. – Oprócz tego Naruto wysłał listy ściągające do wioski wszystkich naszych shinobi. Te listy anulują wszystkie zgody na treningi, misje czy podróż…
 – W ten sposób zwiększymy siłę naszych szeregów – pojął Lee, ale szybko ugryzł się w język, przypomniawszy sobie o przerywaniu.
Sakura westchnęła zupełnie, jakby jakiekolwiek tłumaczenia, na jakie przecież zasługiwała jej drużyna, strasznie ją męczyły.
 – Wiele wraca pojedynczo, dlatego jeśli w pobliżu są wrogie jednostki – zawahała się – to nasi nie dotrą do nas. Dlatego my przeczesujemy teren.
 – Po co nam wojownicy, którzy nie umieją bezpiecznie trafić do wioski? - wtrącił się w końcu Ketan. Z nałożonego aż na maskę kaptura wystawały pojedyncze kosmyki długich do ramion białych włosów.
 – Nie każdy musi umieć pokonać naraz, dajmy na to, dwudziestu wyszkolonych wojowników.
 – A skąd pewność, że wrócą? Mogą zignorować wezwanie. Mają świadomość, że poza Konohą są bezpieczniejsi.
Sakura wznowiła bieg, ale w dużo wolniejszym tempie. Przez chwilę wyglądało to, jakby uciekała.
 – Jest coś jeszcze – mówiła tak, by słyszeli ją tylko wędrujący za nią ninja. – Nie są bezpieczniejsi. Jest pakt, na mocy którego każda wioska, bez wyjątku, ma obowiązek zwyczajnie stracić osoby z list, które nie udadzą się bezzwłocznie do Ukrytego Liścia. Listy wystawiono dwa tygodnie temu.
 – To chore – skwitował Totori. – Ci ludzie nie mają…
 – Urodzili się tu i mają obowiązek służyć tej wiosce. – Zza maski spojrzenie dziewczyny świdrowało Totoriego, który do tej pory zrównywał z nią krok.
 – Chyba nie każdy poczuwa się do tego obowiązku – usłyszała za plecami głos, ale nie umiała jasno określić, kto wypowiedział te słowa. – Co o tym myślisz, Sakura? Oboje wiemy, że urodzenie nie zobowiązuje do patriotyzmu.
Zamarła. Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i próbowała spojrzeć w oczy osoby, która skończyła swoją wypowiedź, ale maska skutecznie to uniemożliwiała..
 – Zamknij się, Ketan! Nie musisz zgadzać się z tym zarządzeniem, ale to ono może uratować tyłki nam, naszym rodzinom i przyjaciołom. Także twojemu ojcu, którego tak chciałeś poznać! Nieobecni są coś winni miejscu, które choć chwilę było ich domem.

Aż do przekroczenia bram milczeli. Nie spotkali wrogich oddziałów. Widzieli kilku pojedynczych shinobi z odznaką Konohy, którym wskazali najbliższą drogę.
Cała drużyna, przekraczająca właśnie bramy, była mokra i zmęczona. Nikt nie śmiał wspomnieć, że akcja była zbędna, a jedyne co zyskali to pewne przeziębienie spowodowane wyczerpaniem i po części deszczem, który z drobnymi przerwami padał od rana.
 – Wracajcie do domu. Sama złożę raport. Jutro robimy to samo.

Grupa rozeszła się, a Sakura poszła w kierunku ratusza, gdzie urzędował hokage. Wysokie schody pokonała biegiem i dopiero pod drzwiami obróciła się na pięcie, by spojrzeć na twarze wykute w skale. Na wspomnienie Tsunade wrócił jej melancholijny nastrój.
 – Sakura, miej go na oku – przypomniała sobie ostatnie słowa konającej trenerki – bo on zrobi jeszcze wiele złego, jestem tego pewna. Wierzę, że coś zdziałasz.

Tsunade miała w jednym rację. On zdziała jeszcze wiele złego, Haruno wiedziała o tym. Nie była jednak w stanie się temu przeciwstawić.
Wciąż myśląc o swojej mistrzyni, pchnęła dwuskrzydłowe drzwi. W korytarzu było ciemno, tylko kilka staroświeckich świeczników oświetlało szerokie pomieszczenie. Spojrzała na lewo, gdzie znajdywało się jedyne widne miejsce. We wnęce przy małym oknie stało biurko sekretarza. Zuki – prawa ręka głowy wioski – siedział przy owym biurku, nie mogąc się czegoś doliczyć.
 – Sakura. – Wstał, zauważywszy kto przyszedł. – Hokage ma gościa, ale czekają na ciebie.
 – Kto taki? – spytała od niechcenia.
 – Podobno dawny przyjaciel. Taki brunet. Nie przyjrzałem się, jestem zawalony robotą. – Rozejrzał się, by upewnić się, że nikt nie podsłuchuje. – Kojarzę za to, że został tu ściągnięty przez listy.
Jej serce jeden jedyny raz uderzyło głośniej. Przeżywała tę scenę miliardy razy. Jeszcze wtedy, gdy w gabinecie tuż obok urzędowała wiecznie pijana Tsunade. Wtedy w jej umyśle to Shizune mówiła, że czeka na nią przyjaciel. W jej wyobrażeniach korytarz ciągnął się w nieskończoność, ale potem widok utraconej miłości rewanżował przebytą drogę.
Tylko że to był tylko jej umysł, a ona zdawała sobie z tego sprawę. Nawet nie chciała już go ujrzeć. Nie chciała, by wracał. Nie umiałaby tego znieść. Właśnie teraz, gdy nauczyła się żyć bez głupich marzeń i bez wspomnienia o nastoletniej miłości bez przyszłości. Nauczyła się żyć bez cienia nadziei, że wróci.
Spojrzała na Zukiego i zorientowała się, że wciąż tam stała, a powinna odejść. Skinęła na niego głową i minęła wnękę.
W gabinecie było cicho, więc szybko uzyskała odpowiedź na pukanie. Nie oczekiwała Sasuke. Nie poczuła zawodu. Tak naprawdę nie poczuła nic prócz zmęczenia.
 – Czcigodny, dziś bez poinformowania cię, ja i mój oddział opuściliśmy wioskę. Oczekiwałam napotkać ślady wrogich oddziałów. Pomyliłam się. Napływ shinobi liścia idzie pomyślnie.
Naruto pokiwał głową i nie przerwał jej ani razu do ostatniego słowa. Miał poważna minę. Patrzył to na Sakurę to na bruneta, który siedział przed nim.
 – To Utsukushi - powiedział z uśmiechem, jakby ignorując cały raport. – Zmienił się, więc nie wiem, czy go poznałaś. Przybył właśnie ze względu na listy.
Dziewczyna spojrzała nieufnie na przybysza, który zdawał się patrzeć na nią. Jednak jego wzrok był pusty, jakby nie zatrzymywał się na jej ciele, a przebijał się przez nie gdzieś hen daleko. Miał czarne jak smoła włosy i złote oczy. Dopiero teraz, gdy Naruto, wypowiedział jego imię, była w stanie go rozpoznać.
 –  Miło cię zobaczyć po tylu latach – powiedział głosem szczerym i ciepłym, takim jak zawsze.
 –  Po sześciu latach – westchnęła niby od niechcenia, poprawiając kaptur. Wstyd jej było za podkrążone oczy, opuchnięte, popękane usta i mokre włosy przylepione do spoconego czoła, gdy stała przed nim, jak zawsze doskonałym. – Gdzie się podziewałeś przez ten czas?
 –  Różnie – przyznał zmieszany, co nieco ją zdziwiło. – Podróżowałem początkowo po małych wioskach na południu Kraju Ognia, ale potem przekroczyłem granicę. Tylko tak mogłem się rozwijać.
Sakura pokiwała głową, a wtedy wtrącił się Naruto.
 – Właśnie pozyskaliśmy do swoich szeregów najlepszego medyka w kraju. Ba! Na świecie.
 – Tak, tak. Dochodziły mnie wieści o tobie, gdy jeszcze podróżowałam z Tsunade. Lubiła wiedzieć, co się dzieje z jej dawnymi podwładnymi – zawahała się. – To było tuż przed jej śmiercią.
Przyjrzała się uważnie Utsukushiemu. Jego wygląd wcale nie wydawał się już tak obcy. Zupełnie, jakby w ciągu ostatnich sześciu lat jego nieobecności miała okazję go spotkać.
 – Pomożesz w zakwaterowaniu? – Naruto skierował to pytanie właśnie do niej. – Wiesz, obiecałaś porozmawiać z Tenten tak, żeby wszystko odbyło się w tajemnicy.
 – Jasne. Mogę go zakwaterować. I tak miałam iść do Tenten w sprawie listów.
 – Idźcie już w takim razie – powiedział blondyn bez ogródek. – Chciałbym wstąpić jeszcze do Ichiraku.
Haruno, która już wychodziła spojrzała się na niego przez ramię. Mina hokage wskazywała na to, że nie chodzi mu tylko o ramen. Zaciskał mocno usta, a i ramiona miał spięte. Wdziała, że nie mógł się skupić i jedyne na co ma teraz ochotę to zapomnieć o problemach. Nie wierzyła, że to powrót Utsukushiego wywołała taki humor, ale była pewna, że tego wieczoru Naruto nie położy się spać trzeźwy. Czy miało być to picie z radości czy z żalu? Naruto utonął w papierach ignorując jej natarczywe spojrzenie, więc zamknęła za sobą drzwi.


Wyszła z hotelu na zewnątrz. Wciąż padało, więc jak najszybciej przebiegła drogę do swojego mieszkania. Już z daleka ujrzała dobrze jej znaną sylwetkę Naruto, który spał w pozycji siedzącej pod ścianą, opierając się o nią. Głowę miał przechyloną na bok, a pomimo zmroku i ledwie palących się lamp widziała rumieńce na jego policzkach. Teraz była już całkowicie pewna, że pił. Uzumaki obudził się dopiero, gdy otwierała kluczem drzwi, kurczowo czepił się jej nogi, jakby sądził, że jeszcze go nie zauważyła.
– Wracaj do siebie, już jest późno, a ja nie mam humoru. W hotelu nie było Tenten, więc nieie załatwiłam niczego, co chciałam, prócz zakwaterowania Utsukushiego.
– Wpuść mnie – poprosił głosem, któremu nie mogła odmówić.
Naruto od razu skierował swoje chwiejne kroki do kuchni, gdzie Sakura zwykle go podejmowała. Ona tymczasem czmychnęła do łazienki, by przebrać się w coś suchego. Mokre rzeczy wylądowały na wannie, by wysuszyć się do jutrzejszego zwiadu. Już będąc w kuchni przypomniała sobie, że jej żołądek domaga się jedzenia, którego w ciągu dnia jak zawsze dostarczała zbyt mało. Ryż zapakowany na drogę, nie był w stanie zaspokoić jej apetytu.
W kuchni migała żarówka, już wkrótce miała skończyć się jej żywotność, o czym informowała od dłuższego czasu, ale Sakura uparcie zapominała o niej, gdy tylko przekraczała próg mieszkania. Pod lewą ścianą stał stary stolik o widocznych śladach zużycia. Naruto zdążył zająć już przy nim miejsce i czekać na gospodynię, która zamiast od razu go wysłuchać, zajęła się parzeniem herbaty. W jej szafce była oczywiście tylko zielona, której Naruto nie znosił, a którą i tak zawsze go częstowała. Podrdzewiały czajnik, którego nigdy nie miała czasu wyczyścić porządnie, zagwizdał po dłuższej chwili ciszy, jaka zapadła w mieszkaniu. Chwilę później z dwóch kubków unosił się aromat świeżo zalanego napoju. Sakura podsunęła jedno z naczyń pod nos gościa, a on westchnął.
Pomimo że sam tu przyszedł i domagał się uwagi, nie za bardzo wiedział jak zacząć. Deszcz, jaki na pewno złapał go pod drzwiami oraz sen, którego doświadczył podczas czekania, sprawiły, że zdołał już wytrzeźwieć, przynajmniej częściowo, i teraz nie do końca był pewny, czy warto zaczynać grząski temat.
– Dziś do wioski przybyła Hinata z drużyną. – Haruno wytężyła umysł, by przypomnieć sobie, o kim mówi Naruto. Oczywiście, że znała Hinatę, była teraz w drużynie z dwoma mężczyznami i to ich imion Sakura nie kojarzyła.
– To chyba dobrze. Potrzebujemy więcej ludzi…
– Dobrze? – biorąc łyk herbaty, która okazała się zbyt gorąca. Ukrył twarz w dłoniach. –  Powiedziała, że bardzo nie chciała wracać z tej misji. Już nigdy, wiesz? Była taka... Zdecydowana. Jak nie ona. Cieszyłem się, że ją widzę, ale tylko do momentu aż ona powiedziała, co czuje. –  Przerwał, by wziąć oddech. – Spytałem ją, czy coś się stało. Powiedziała, tak po prostu, że nie może przestać mnie kochać! Powiedziała, że mnie kocha i nie poradzi nic na to. Tylko że wiesz co? Ja nie umiem tego odwzajemnić. – Jego głos był pełen goryczy. – Nie umiem, bo jak wariat kocham ciebie. I muszę powiedzieć to samo, co ona – westchnął, odpychając kubek herbaty. - I wiesz co jeszcze? Ja wiem... Wiem! Do stu diabłów ja wiem, że ty powiesz mi dokładnie to samo, co ja powiedziałem jej. Wykrzycz mi, że kochasz innego. Błagam, no zrób to. Może to mi jakoś pomoże! – zmęczył się słowami. – podaj mi sake, ta herbata jest okropna.
 –  Mylisz się, Naruto – wyszeptała, podając mu butelkę alkoholu wyciągniętą z lodówki. – Ja nie mogę teraz kochać nikogo. – Przechyliła kieliszek, wypijając do dna jego zawartość. – I ty też nie możesz. Teraz liczy się tylko Konoha.
Naruto zaśmiał się gorzko, tak jak nigdy tego nie robił..
 – Co ze mnie za hokage? To ty tu rządzisz. Ja jestem tylko malowany. Ty podejmujesz wszystkie decyzje. – Wypił kolejny kieliszek jednym haustem. – Każdy dzień może być tym ostatnim. Zaszalejmy.
Pokręciła głową, odstawiając swój kieliszek.
– Nie. Musimy żyć tak, by żaden dzień nie był tym ostatnim.
– Pójdę już – stwierdził, widząc łzy Sakury.




Wtorek, grudnia 11, 2012
Rozdział betowała Embla

14 komentarzy:

  1. Rozdział jest interesujący. Ani za długi , ani za krótki. Chociaż wolę dłuższe rozdziały, jednak po swoim doświadczeniu wiem, że trudno takie napisać.
    Z notki dowiedziałam się, że zbliża się następna wojna z Madarą, Naruto jest Hogake, choć nie zbyt dobrym i wciąż kocha Sakurę. Hm... Shinobi nie chcą wracać do wioski? Hm... Jestem ciekawa gdzie w tym miejsce dla Sasuke :) Kiedy się pojawi, czy będzie walczył po stronie Konohy? No cóż, trzeba czekać na dalszy ciąg opowiadania :) Mam nadzieje, że będzie oryginalne :P
    Rozdział jest napisany ładnie, masz naprawdę fajny styl. Bohaterowie nie są tacy jak zwykle czyli jest okej :) Ale wyłapałam kilka błędów, szczególnie literówek. W zdaniu :" Nie mogę go zawieść bezczynnością w momencie, gry on nie jest w stanie...", chyba zamiast słowa "gry" powinno być "gdy" :)Zdarzało ci się też wstawić nie potrzebnie znak interpunkcyjny lub w ogóle nie napisać go. Nie znam się na tym za bardzo. Dlatego przeważnie się nie odzywam na temat interpunkcji. Ale te u ciebie akurat były widoczne nawet dla mnie :D
    Niestety przyczepię się jeszcze szablonu. Poprzedni był o wiele lepszy. Na tym trochę trudno się czyta. Suwak to nie jest dobry pomysł. No i ten tekst wchodzący na obrazki. Jeszcze nad nim popracuj, bo chyba jest on twojego dzieła, prawda? :)
    No to czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam i życzę weny twórczej. Miliko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast, mimo że sama pisałam ten rozdział, uważam, że jest przegadany. Za mało akcji i opisów, za dużo dialogów. I tak miało być ich więcej, ale tak naprawdę wycięłam 1/4 przewidywanego rozdziału. Sasuke się pojawi. Oryginalnie? Być może, sama ocenisz, jeśli będziesz miała ochotę. "gry" już poprawione. Ciężko wyhaczyć taki błąd, więc dziękuję. Jeśli chodzi o ilość przecinków to niestety się zgadzają, należy je stawiać przed imiesłowami przysłówkowymi, a ja używałam ich tu dużo. Szablon poprzedni był jak na moje oko zbyt biały, do treści opowiadania absolutnie nie pasował. Sakura kojarzyła się z aniołem, a już po pierwszym rozdziale można wnioskować, że nie jest postacią o konkretnym kolorze. Nie lubię takich bohaterów. Ten szablon również tu długo nie zabawi, gdyż czekam na szablon z szabloniarni. Natomiast, gdy ogarnę ten cały blogspot, to wykonam sama taki jak najbardziej będzie pasować.
      Dziękuję za komentarz i zapewniam, że specjalnie dla Ciebie rozdział pojawi się jeszcze w grudniu.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początek przepraszam za to małe opóźnienie w komentowaniu. Szkoła, niestety... A teraz przejdę do rzeczy. Rozdział naprawdę intrygujący. Całkiem inny niż normalny klimat Naruto i bardzo mi się to podoba. A więc mamy wojnę, Naruto w roli Hokage i do tego dość niepozytywnie nastawionych shinobi. Pierwszy raz spotykam się z Naruto w takim stanie. Cieszy mnie to, bo wreszcie jest autentyczny. Wkurzał mnie ten jego optymizm zawsze. Bardzo ładne opisy. Naprawdę dało się poczuć ten klimat grozy i niepokoju. Wspomnienia o Tsunade... Takiej melancholii to dodało. Naprawdę jestem ciekawa, jak rozwiniesz dalej fabułę. Masz bardzo ładny styl, choć znalazłam kilka powtórzeń. Ale ja nie zwracam na to aż tak uwagi, jeśli dobrze mi się czyta. Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och dziękuję za miłe słowa. W następnym rozdziale będę pamiętać, aby unikać powtórzeń, choć tu były zamierzone. Dodają melancholii i spowalniają akcję, ale może jednak warto z nich zrezygnować jeśli mogą wzbudzać mieszane uczucia.

      Usuń
  4. hm hm hm zastanawia mnie o kogo chodziło w ostatnich słowach Tsunade. Bo w sumie pasowałoby do Naruto, że Sakura ma go strzec itd ale jakie zło on niby wyrządza? Ciekawy rozdział ;D

    zapraszam do siebie
    http://anayanna-story.blogspot.com/

    buziaki i pozdrowienia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słowa dotyczą Sasuke. Myślałam, że można doomyślic się z całego kontekstu.
      Dziękuję za komentarz ;)

      Usuń
  5. Na początku błąd, który wychwyciłam "Dzień, jak dzień. Nic się nie wydarz." - wydarzy?

    W końcu wzięłam się do kupy i wróciłam tutaj, żeby przeczytać twój rozdział.

    Prolog podobał mi się dużo bardziej, ale trudno by Ci było napisać cały rozdział w taki sposób, więc wybaczam.

    Co do akcji. Jej... jak ja nie lubię SasuSaku ninja. Dla mnie to najgorszy strzał we własne kolano, a szczególnie kiedy w ten sposób zaburza się moją wizję postaci Naruto. Uwielbiam blondyna za to jaki jest w mandze i po prostu płakać mi się chce, kiedy opisujesz go tutaj jako staczającego się, niewydarzonego pijaczynę.

    Co do Sakury, nie przesadź proszę. Jest władcza, stanowcza, konserwatywna i takie tam, ale nie popełnij tego samego błędu, co ja i nie rób jej idealnej. Bohater z wadami, to ciekawy bohater.

    Coś jeszcze? Chyba nie. Co do twojego stylu i całej reszty, to nie mam zastrzeżeń.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przysięgam, że Naruto nie jest żadnym pijaczyną. Po prostu chcę pokazać tego Naruto, który był na samym początku. On został stłumiony i dorósł, ale w pewnym momencie, gdy się pojawia duży problem, wraca.

      Co do Sakury idealnej faktycznie może wyglądać tak w tym rozdziale, ale treść mam przygotowaną już na trzy do przodu i Sakurze daleko do ideału. Sama z resztą pisałam Ci o idealności postaci. Nie mogłabym być aż taką hipokrytką ;)

      Co do stylu z prologu, to pisanie całego opowiadania w tym stylu wcale nie jest dla mnie trudne. Szkopuł tkwi w tym, że trudniej się skupić na treści pełnej przenośni i pisanej inwersją. Piszę w ten sposób dla wygody czytelnika.

      Dziękuję za komentarz.
      Pozdrawiam

      Usuń
  6. Widzę, że usunęłaś mój komentarz... Nie przypominam sobie, co w nim było, ani nawet to, że wcześniej czytałam tego bloga. Mogłabyś mi wysłać w jakiś sposób jego treść, jeśli masz? Ponieważ jesteś już drugą osobą, gdzie zdarzył mi się taki "wybryk", a nie pamiętam faktu czytania opowiadania.

    A wracając do tematu rozdziału.
    Hmmm. Sakura jest nieco despotyczna, a Naruto po części stracił wiarę w siebie, ale to dobrze, że postaci nie są idealne. Gdyby tak było, chyba rzygałabym tu tęczą. Łuhuhu jakieś odstępstwo od normy, jak dobrze. Sakura nie jest najlepszym medykiem w kraju, czy świecie. Kolejny bździąg. Naruto nie jest ślepo zakochany w Hinacie. Interesujące.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podoba mi się ,Naruto..cóż zaskakująca postać,nie wyobrażałam go sobie w takiej odsłonie :) Szkoda,że blodynek nie kocha się w Hinacie lubię tą parę:) Hmm co do Sakury też jest odstępem od normy co mnie intryguje :) Super realistyczne opisy,wszystko można idealnie odzwierciedlić w swojej głowie. Duży plus,mi to nie wychodzi najlepiej :c Biorę się za dalsze czytanie :) !!
    Zapraszam Cię serdecznie do przeczytania mojego bloga, to broń boże nie reklama ;d ! Jestem ciekawa Twojej opinii :)
    AA i cudny szablon ^^ wpadł w moje gusta ^^
    http://ss-czas-milosci-polly-chan.blogspot.com
    oto moje dzieło :) zapraszam,pozdrawiam,życzę ogromnej weny ! <3
    Polly-chan :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zainteresowała mnie ta historia ;) Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy ;p Pierwszy raz czytam o takim Naruto, jeszcze nie napotkałam się na tak smutnego, niemogącego sobie poradzić z samym sobą.
    No cóż..czytam dalej ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
    http://sasusaku-wiecznie-zywi.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapowiada się interesująco. Jak rozumiem Naruto nadal czuję coś do Sakury? Nie zbyt lubię to połączenie, no ale...No i pozostaje Sasuke i to z kim będzie walczył? Jestem ciekawa co wydarzy się dalej.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za chęć skomentowania.
Pamiętaj, aby zostawić na koniec link.
Wolałabym, aby komentarz był podpisany, nawet jeśli piszesz z anonima.

"Na podstawie Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r., publikator: Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2006, nr 90, poz. 631 oświadczam, że wszelkie prawa do publikowanych przeze mnie materiałów należą wyłącznie do mnie i niniejszym nie udzielam zgody na wykorzystywanie moich materiałów do jakichkolwiek celów bez mojej zgody."