"Do
dna!"
Budziła
się ze strachem, jak każdy, kto nie był gotowy na to, co miało
nadejść niebawem. Deszcz za oknem wystukiwał pełen grozy rytm,
ale zdołała już przywyknąć do ciągłego strachu.
Na
zewnątrz świtało, choć niebo zasłaniały deszczowe chmury. Szyba
była zimna, gdy Sakura przywarła do niej bladym nosem. Ta sama
szyba odbijała obraz jej zamyślonych oczu. Odbijała każdą z
rzęs, jakie otaczały zielone oczy. Spojrzenie przez okno było
rytuałem, który zaczynał dzień – każdy
dzień, od kiedy przyjaciel przekazał jej informację, o wrogiej
armii otaczającej Konohę drobnymi oddziałami z każdej ze stron..
Potem pijała zieloną herbatę z łyżeczką malin ze słoiczka i
jadła śniadanie, którego resztki brała ze sobą. Opuszczała
własne cztery ściany.
Dziś
wyszła z parasolką, a zamykając drzwi, ziewnęła głośno.
"Dzień
jak dzień. Nic się nie wydarzy." Pocieszała się w myślach,
drepcząc zabłoconą ulicą.
Było jeszcze wcześnie, liczba mijanych ludzi była adekwatna do
pory.
– Naruto?
– spytała samą siebie, zobaczywszy w oddali znajomą sylwetkę.
Stał pod wykutymi w skale wizerunkami dumnych twarzy swych
poprzedników. Podeszła bliżej.
Deszcz
zdawał się tracić na sile, gdy znalazła się tuż za plecami
siódmego opiekuna Ukrytego Liścia. Nie miała wątpliwości, że
wiedział o jej obecności. Zdradził mu to dźwięk kroków w
błocie, odgłos jej przyśpieszonego oddechu, energia i zapach
cytrusów, jaki roztaczała. Mimo tego wszystkiego, mężczyzna nie
poruszył się nawet o centymetr. Nic nie powiedział. Przyglądał
się pęknięciom w skale z wielkim skupieniem. Powaga na jego twarzy
dodawała mu lat i rzeźbiła zmarszczkę pomiędzy brwiami.
– Też
to czujesz? – zapytał w końcu, jakby z roztargnieniem. Nie
odpowiedziała. – Czujesz?! – Był zniecierpliwiony, obrócił
się, a ujrzawszy delikatny, pocieszający uśmiech, uspokoił się.
– Tak... Na pewno. Czułaś to szybciej niż ja. Byłem naiwny,
wierząc, że nie reagując, będąc neutralnym, uratuję wioskę -
westchnął, a dźwięk ten był pełen goryczy. – Wybacz mi, że
tego nie pojąłem wcześniej – ucichł, by utrzymać powagę. –
Co tu właściwie robisz? – spytał najpogodniej, jak w tej chwili
umiał.
– Mój
oddział jest gotowy – oznajmiła przekonywająco – zgodnie z
rozkazem czcigodnego, na czas. Uformowany na nowo pomimo poniesionych
strat – oficjalny i poważny głos zupełnie do niej nie pasował.
– Nie
wiem, ile punktów nam zdobędzie w tej grze ANBU... Wiem, że to
Madara prowadzi. Sakura, my nie mamy szans! – mówił łamiącym
się głosem. – Nie jestem w stanie panować nad Kyuubim tak, jak
kiedyś…
Położyła
dłoń na jego ramieniu, spojrzała na bliznę, która ciągnęła
się od nadgarstka aż po ramię. Potem swój surowy wzrok
skierowała w oczy przyjaciela.
Jak
komicznie musiała wyglądać ta scena! Liczący około metr i
osiemdziesiąt centymetrów mężczyzna ze spuszczoną głową i
niemało niższa kobieta o dziecięcej twarzy, która wlepia w niego
groźne spojrzenie.
– Nie
każde starcie z Madarą kończy się śmiercią – powiedziała z
całym ciepłem, jakie mogła zebrać w tak niskiej temperaturze.
Taktyka nie zadziałała, więc ją zmieniła. – Nie jesteś tym
Naruto, którego znam! – warknęła. –
Nie mogę zrozumieć,
że tak po prostu straciłeś wiarę w to, o co tyle walczyłeś…
– Dość
– przerwał, uśmiechając się niepewnie – zrozumiałem.
Tylko... – zawiesił się i spojrzał prosto w smutne oczy –
miałem też inne cele. – Zadrżała na dźwięk tych słów. –
Widzisz... – Przeczesał blond włosy i nieudolnie postarał się o
szczery uśmiech. – Obiecałem ci coś dziesięć lat temu. -
Uniósł kciuk do góry, powtarzając gest, który zrobił we
wspomnianym momencie. – A teraz wiem, że zawiodłem. Wiem, że nie
jestem w stanie dotrzymać obietnicy.
– To
była głupia obietnica. To przez nią Konoha jest w
niebezpieczeństwie. Mogliśmy go dawno zabić. – Jej własny głos
spowodował, że zadrżała.
– Masz
rację. Trzeba wziąć się w garść. Nie my pierwsi będziemy
próbować oszukać śmierć.
– Wiesz?
– Jej twarz promieniała. – Podobno mamy pięć szans.
Uśmiechnął
się na te słowa i skierował się w stronę wysokich schodów.
– Jest
jeszcze tyle rzeczy, które muszę... – Odwrócił się, ale
dziewczyny już nie było. – Zrobić – mruknął do siebie,
rozpoczynając wspinaczkę po schodach.
Choć
deszcz ustał, granatowe chmury zostały, grożąc ze lada chwila
znów zaleją ziemię kolejną dawką wody. Jednak największa ulewa
nie mogła powstrzymać Sakury przed tym, co przedsięwzięła. Zbyt
wiele miała do zrobienia, by pozwolić sobie na wahanie. W ostatniej
chwili zdecydowała nie wtajemniczać Naruto w swój kolejny pomysł
– który jak zwykle uznała za zbawienny dla Wioski Liścia –
mówiąc tylko o gotowości swojej drużyny.
Już
za chwilę jak każdego ranka miała zacząć trening – pierwszy
raz jako liderka tej drużyny, a nie zwykły medyk. Jej drużyna
zbierała się wczesnym rankiem na błoniach, gdzie przez parę
godzin wspólnie ćwiczyli. Tym razem miało być jednak inaczej.
Na
skraju polany stały trzy męskie sylwetki, a choć każdy ubrany był
już w charakterystyczny dla ANBU strój, Sakura z daleka była w
stanie poznać, kto jest kim. Lee był najwyższy i najszczuplejszy,
przy tym miał w sobie tyle energii, że nie mógł ustać w miejscu,
a nawet chwilę oczekiwania na spóźnioną po raz pierwszy Sakurę,
przeznaczył na ćwiczenie kopnięć. Totori stał z boku, wciąż
niepogodzony ze śmiercią brata, o którą częściowo obwiniał
siebie, a częściowo Sakurę. Był niski, przez co wyglądał jak
chłopiec zaangażowany do drużyny dorosłych. Trzecim z członkiem
drużyny był Ketan, wyróżniający się ciętym językiem i dobrze
zapowiadającymi się umiejętnościami, które powinny mu zapewnić
w przyszłości wysoką pozycję w szeregach shinobi.
– Hokage
nie wytrzymuje napięcia – rzuciła Sakura, nie próbując nawet
kryć prawdy, znalazłszy się na wystarczająco blisko. – Weźmie
się w garść, jak zawsze, ale póki co musimy działać. –
Poprawiła ochraniacz na ręce. – Dziś odbędziemy zwiady bez jego
wiedzy.
– Bez
wiedzy czcigodnego? – głos zabrał wysoki brunet, Lee. – Nie
mamy prawa...
– Naruto
ufa mi bardziej niż sobie. Nie mogę go zawieść bezczynnością w
momencie, gdy on nie jest w stanie... – przerwała, zauważywszy,
że niepotrzebnie się tłumaczy. - Wykonujecie moje rozkazy! W tym
oddziale podlegacie bezpośrednio mnie, a nie hokage. To ja
odpowiadam przed nim. Zrozumiano?!
– Tak
jest – odpowiedziały równocześnie trzy różne męskie głosy.
Wiatr
rozwiał jej różowe włosy, gdy na twarz nakładała porcelanową
maskę. Nie był to przyjazny wiatr. Był natarczywy, jakby groził
jej lub ją ostrzegał.
W
uszach słyszeli szum powietrza, ale nie zmieniali tempa biegu. Było
wystarczająco szybkie, by zdążyli przeanalizować najbliższy
teren i wrócić przed zmierzchem. Las wokół wydawał się
wyjątkowo cichy, a biorąc pod uwagę sytuację wioski – było to
niepokojące.
Dawniej
las otaczający Konohę tętnił życiem, a każdy kto opuszczał
wioskę musiał liczyć się z towarzystwem zwierząt. Ptaki
słyszalne były z daleka, a nocą wilcze wycie niejednokrotnie
wywoływało gęsią skórkę u cywilnej ludności. Ta normalność
zmieniała się stopniowo, gdy na terenach odległych od wioski o
całe dziesiątki kilometrów, zaobserwowano pierwsze podejrzane
oddziały, las zaczął milknąć. Z czasem niepokojąca cisza
postępowała coraz bliżej wioski, a każdy, kto zwracał na to
uwagę, wiązał to z wpływem stacjonujących w lesie wojsk. Teraz,
gdy wrażenie martwości lasu dotarło aż pod same mury, nie można
było już dłużej udawać, że problem jest odległy.
Nagły,
niespodziewany podmuch wiatru wywołał szelest liści. Zupełnie
jakby lada moment ktoś miał zaatakować.
– Ciśś...
– Lee zatrzymał się, wykonując porozumiewawczy gest. Sakura
kiwnęła głową, w myślach winiąc się, że to nie ona zwróciła
uwagę na to zjawisko. Prawą rękę położyła na rękojeści
katany założonej na plecach. Skurczyła się i czekała, aż
usłyszą jeszcze raz złowrogi szelest.
Spadł
deszcz. Jeszcze dla pewności przeczesali najbliższy teren, a gdy i
to nie ukazało żadnych nowych niebezpieczeństw, odetchnęła z
ulgą i założyła kaptur. Ich bieg stał się szybszy. Tempo
narzucał Lee.
– Gdzie
ci się tak śpieszy? – warknął najniższy z mężczyzn, ale nie
uzyskał odpowiedzi. - Musimy zwolnić, nie jesteśmy dokładni.
– A
co chcesz tu znaleźć? – odpowiedział Rock. – Czego my
właściwie szukamy? Armii wroga? Myślisz, że pokonamy go w
czwórkę? – prychnął, zatrzymując się na grubym konarze i
obrócił w stronę Sakury. – Po co tu jesteśmy? Co knujesz?
Musimy wiedzieć, ile ryzykujemy, pomagając ci.
Mina
jej zrzedła.
– Nie
chciałam wam tego mówić, ale zgoda... – westchnęła, również
się zatrzymując. - W każdej chwili…
– Tak,
wiemy! Zaatakować może... – wtrącił się Totori, ale nie zdołał
dokończyć.
– Nie
przerywaj mi – warknęła. – Oprócz tego Naruto wysłał listy
ściągające do wioski wszystkich naszych shinobi. Te listy anulują
wszystkie zgody na treningi, misje czy podróż…
– W
ten sposób zwiększymy siłę naszych szeregów – pojął Lee, ale
szybko ugryzł się w język, przypomniawszy sobie o przerywaniu.
Sakura
westchnęła zupełnie, jakby jakiekolwiek tłumaczenia, na jakie
przecież zasługiwała jej drużyna, strasznie ją męczyły.
– Wiele
wraca pojedynczo, dlatego jeśli w pobliżu są wrogie jednostki –
zawahała się – to nasi nie dotrą do nas. Dlatego my
przeczesujemy teren.
– Po
co nam wojownicy, którzy nie umieją bezpiecznie trafić do wioski?
- wtrącił się w końcu Ketan. Z nałożonego aż na maskę kaptura
wystawały pojedyncze kosmyki długich do ramion białych włosów.
– Nie
każdy musi umieć pokonać naraz, dajmy na to, dwudziestu
wyszkolonych wojowników.
– A
skąd pewność, że wrócą? Mogą zignorować wezwanie. Mają
świadomość, że poza Konohą są bezpieczniejsi.
Sakura
wznowiła bieg, ale w dużo wolniejszym tempie. Przez chwilę
wyglądało to, jakby uciekała.
– Jest
coś jeszcze – mówiła tak, by słyszeli ją tylko wędrujący za
nią ninja. – Nie są bezpieczniejsi. Jest pakt, na mocy którego
każda wioska, bez wyjątku, ma obowiązek zwyczajnie stracić osoby
z list, które nie udadzą się bezzwłocznie do Ukrytego Liścia.
Listy wystawiono dwa tygodnie temu.
– To
chore – skwitował Totori. – Ci ludzie nie mają…
– Urodzili
się tu i mają obowiązek służyć tej wiosce. – Zza maski
spojrzenie dziewczyny świdrowało Totoriego, który do tej pory
zrównywał z nią krok.
– Chyba
nie każdy poczuwa się do tego obowiązku – usłyszała za plecami
głos, ale nie umiała jasno określić, kto wypowiedział te słowa.
– Co o tym myślisz, Sakura? Oboje wiemy, że urodzenie nie
zobowiązuje do patriotyzmu.
Zamarła.
Obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i próbowała spojrzeć w
oczy osoby, która skończyła swoją wypowiedź, ale maska
skutecznie to uniemożliwiała..
– Zamknij
się, Ketan! Nie musisz zgadzać się z tym zarządzeniem, ale to ono
może uratować tyłki nam, naszym rodzinom i przyjaciołom. Także
twojemu ojcu, którego tak chciałeś poznać! Nieobecni są coś
winni miejscu, które choć chwilę było ich domem.
Aż
do przekroczenia bram milczeli. Nie spotkali wrogich oddziałów.
Widzieli kilku pojedynczych shinobi z odznaką Konohy, którym
wskazali najbliższą drogę.
Cała
drużyna, przekraczająca właśnie bramy, była mokra i zmęczona.
Nikt nie śmiał wspomnieć, że akcja była zbędna, a jedyne co
zyskali to pewne przeziębienie spowodowane wyczerpaniem i po części
deszczem, który z drobnymi przerwami padał od rana.
– Wracajcie
do domu. Sama złożę raport. Jutro robimy to samo.
Grupa
rozeszła się, a Sakura poszła w kierunku ratusza, gdzie urzędował
hokage. Wysokie schody pokonała biegiem i dopiero pod drzwiami
obróciła się na pięcie, by spojrzeć na twarze wykute w skale. Na
wspomnienie Tsunade wrócił jej melancholijny nastrój.
– Sakura,
miej go na oku – przypomniała sobie ostatnie słowa konającej
trenerki – bo on zrobi jeszcze wiele złego, jestem tego pewna.
Wierzę, że coś zdziałasz.
Tsunade
miała w jednym rację. On zdziała jeszcze wiele złego, Haruno
wiedziała o tym. Nie była jednak w stanie się temu przeciwstawić.
Wciąż
myśląc o swojej mistrzyni, pchnęła dwuskrzydłowe drzwi. W
korytarzu
było ciemno, tylko kilka staroświeckich świeczników
oświetlało
szerokie pomieszczenie. Spojrzała na lewo, gdzie znajdywało się
jedyne widne miejsce. We wnęce przy małym oknie stało biurko
sekretarza. Zuki – prawa ręka głowy wioski – siedział przy
owym biurku, nie mogąc się czegoś doliczyć.
– Sakura.
– Wstał, zauważywszy kto przyszedł. – Hokage ma gościa, ale
czekają na ciebie.
– Kto
taki? – spytała od niechcenia.
– Podobno
dawny przyjaciel. Taki brunet. Nie przyjrzałem się, jestem zawalony
robotą. – Rozejrzał się, by upewnić się, że nikt nie
podsłuchuje. – Kojarzę za to, że został tu ściągnięty przez
listy.
Jej
serce jeden jedyny raz uderzyło głośniej. Przeżywała tę scenę
miliardy razy. Jeszcze wtedy, gdy w gabinecie tuż obok urzędowała
wiecznie pijana Tsunade. Wtedy w jej umyśle to Shizune mówiła, że
czeka na nią przyjaciel.
W jej wyobrażeniach
korytarz ciągnął się w nieskończoność, ale potem widok
utraconej miłości rewanżował przebytą drogę.
Tylko
że to był tylko jej umysł, a ona zdawała sobie z tego sprawę.
Nawet nie chciała już go ujrzeć. Nie chciała, by wracał. Nie
umiałaby tego znieść. Właśnie teraz, gdy nauczyła się żyć
bez głupich marzeń i bez wspomnienia o nastoletniej
miłości bez
przyszłości. Nauczyła się żyć bez cienia nadziei, że wróci.
Spojrzała
na Zukiego i zorientowała się, że wciąż tam stała, a powinna
odejść. Skinęła na niego głową i minęła wnękę.
W
gabinecie było cicho, więc szybko uzyskała odpowiedź na pukanie.
Nie oczekiwała Sasuke. Nie poczuła zawodu. Tak naprawdę nie
poczuła nic prócz zmęczenia.
– Czcigodny,
dziś bez poinformowania cię, ja i mój oddział opuściliśmy
wioskę. Oczekiwałam napotkać ślady wrogich oddziałów. Pomyliłam
się. Napływ shinobi liścia idzie pomyślnie.
Naruto
pokiwał głową i nie przerwał jej ani razu do ostatniego słowa.
Miał poważna minę. Patrzył to na Sakurę to na bruneta, który
siedział przed nim.
– To
Utsukushi - powiedział z uśmiechem, jakby ignorując cały raport.
– Zmienił się, więc nie wiem, czy go poznałaś. Przybył
właśnie ze względu na listy.
Dziewczyna
spojrzała nieufnie na przybysza, który zdawał się patrzeć na
nią. Jednak jego wzrok był pusty, jakby nie zatrzymywał się na
jej ciele, a przebijał się przez nie gdzieś hen daleko. Miał
czarne jak smoła włosy i złote oczy. Dopiero teraz, gdy Naruto,
wypowiedział jego imię, była w stanie go rozpoznać.
– Miło
cię zobaczyć po tylu latach – powiedział głosem szczerym i
ciepłym, takim jak zawsze.
– Po
sześciu latach – westchnęła niby od niechcenia, poprawiając
kaptur. Wstyd jej było za podkrążone oczy, opuchnięte, popękane
usta i mokre włosy przylepione do spoconego czoła, gdy stała przed
nim, jak zawsze doskonałym. – Gdzie się podziewałeś przez
ten czas?
– Różnie
– przyznał zmieszany, co nieco ją zdziwiło. – Podróżowałem
początkowo po małych wioskach na południu Kraju Ognia, ale potem
przekroczyłem granicę. Tylko tak mogłem się rozwijać.
Sakura
pokiwała głową, a wtedy wtrącił się Naruto.
– Właśnie
pozyskaliśmy do swoich szeregów najlepszego medyka w kraju. Ba! Na
świecie.
– Tak,
tak. Dochodziły mnie wieści o tobie, gdy jeszcze podróżowałam z
Tsunade. Lubiła wiedzieć, co się dzieje z jej dawnymi podwładnymi
– zawahała się. – To było tuż przed jej śmiercią.
Przyjrzała
się uważnie Utsukushiemu. Jego wygląd wcale nie wydawał się już
tak obcy. Zupełnie, jakby w ciągu ostatnich sześciu lat jego
nieobecności miała okazję go spotkać.
– Pomożesz
w zakwaterowaniu? – Naruto skierował to pytanie właśnie do
niej. – Wiesz, obiecałaś porozmawiać z Tenten tak, żeby
wszystko odbyło się w tajemnicy.
– Jasne.
Mogę go zakwaterować. I tak miałam iść do Tenten w sprawie
listów.
– Idźcie
już w takim razie – powiedział blondyn bez ogródek.
– Chciałbym wstąpić jeszcze do Ichiraku.
Haruno,
która już wychodziła spojrzała się na niego przez ramię. Mina
hokage wskazywała na to, że nie chodzi mu tylko o ramen. Zaciskał
mocno usta, a i ramiona miał spięte. Wdziała, że nie mógł się
skupić i jedyne na co ma teraz ochotę to zapomnieć o problemach.
Nie wierzyła, że to powrót Utsukushiego wywołała taki humor, ale
była pewna, że tego wieczoru Naruto nie położy się spać
trzeźwy. Czy miało być to picie z radości czy z żalu? Naruto
utonął w papierach ignorując jej natarczywe spojrzenie, więc
zamknęła za sobą drzwi.
Wyszła
z hotelu na zewnątrz. Wciąż padało, więc jak najszybciej
przebiegła drogę do swojego mieszkania. Już z daleka ujrzała
dobrze jej znaną sylwetkę Naruto, który spał w pozycji siedzącej
pod ścianą, opierając się o nią. Głowę miał przechyloną na
bok, a pomimo zmroku i ledwie palących się lamp widziała rumieńce
na jego policzkach. Teraz była już całkowicie pewna, że pił.
Uzumaki obudził się dopiero, gdy otwierała kluczem drzwi,
kurczowo czepił się jej nogi, jakby sądził, że jeszcze go nie
zauważyła.
– Wracaj
do siebie, już jest późno, a ja nie mam humoru. W hotelu nie było
Tenten, więc nieie załatwiłam niczego, co chciałam, prócz
zakwaterowania Utsukushiego.
– Wpuść mnie – poprosił głosem, któremu nie mogła
odmówić.
Naruto od razu skierował swoje chwiejne kroki do
kuchni, gdzie Sakura zwykle go podejmowała. Ona tymczasem czmychnęła
do łazienki, by przebrać się w coś suchego. Mokre rzeczy
wylądowały na wannie, by wysuszyć się do jutrzejszego zwiadu. Już
będąc w kuchni przypomniała sobie, że jej żołądek domaga się
jedzenia, którego w ciągu dnia jak zawsze dostarczała zbyt mało.
Ryż zapakowany na drogę, nie był w stanie zaspokoić jej apetytu.
W kuchni migała żarówka, już wkrótce
miała skończyć się jej żywotność, o czym informowała od
dłuższego czasu, ale Sakura uparcie zapominała o niej, gdy tylko
przekraczała próg mieszkania. Pod lewą ścianą stał stary stolik
o widocznych śladach zużycia. Naruto zdążył zająć już przy
nim miejsce i czekać na gospodynię, która zamiast od razu go
wysłuchać, zajęła się parzeniem herbaty. W jej szafce była
oczywiście tylko zielona, której Naruto nie znosił, a którą i
tak zawsze go częstowała. Podrdzewiały czajnik, którego nigdy nie
miała czasu wyczyścić porządnie, zagwizdał po dłuższej chwili
ciszy, jaka zapadła w mieszkaniu. Chwilę później z dwóch kubków
unosił się aromat świeżo zalanego napoju. Sakura podsunęła
jedno z naczyń pod nos gościa, a on westchnął.
Pomimo że sam tu przyszedł i domagał się
uwagi, nie za bardzo wiedział jak zacząć. Deszcz, jaki na pewno
złapał go pod drzwiami oraz sen, którego doświadczył podczas
czekania, sprawiły, że zdołał już wytrzeźwieć, przynajmniej
częściowo, i teraz nie do końca był pewny, czy warto zaczynać
grząski temat.
– Dziś
do wioski przybyła Hinata z drużyną. – Haruno wytężyła
umysł, by przypomnieć sobie, o kim mówi Naruto. Oczywiście, że
znała Hinatę, była teraz w drużynie z dwoma mężczyznami i to
ich imion Sakura nie kojarzyła.
– To
chyba dobrze. Potrzebujemy więcej ludzi…
– Dobrze?
– biorąc łyk herbaty, która okazała się zbyt gorąca.
Ukrył twarz w dłoniach. – Powiedziała, że bardzo nie
chciała wracać z tej misji. Już nigdy, wiesz? Była taka...
Zdecydowana. Jak nie ona. Cieszyłem się, że ją widzę, ale tylko
do momentu aż ona powiedziała, co czuje. – Przerwał, by
wziąć oddech. – Spytałem ją, czy coś się stało.
Powiedziała, tak po prostu, że nie może przestać mnie kochać!
Powiedziała, że mnie kocha i nie poradzi nic na to. Tylko że wiesz
co? Ja nie umiem tego odwzajemnić. – Jego głos był pełen
goryczy. – Nie umiem, bo jak wariat kocham ciebie. I muszę
powiedzieć to samo, co ona – westchnął,
odpychając kubek herbaty. - I wiesz co jeszcze? Ja wiem... Wiem! Do
stu diabłów ja wiem, że ty powiesz mi dokładnie to samo, co ja
powiedziałem jej. Wykrzycz mi, że kochasz innego. Błagam, no zrób
to. Może to mi jakoś pomoże! – zmęczył się słowami.
– podaj mi sake, ta herbata jest okropna.
–
Mylisz się, Naruto – wyszeptała, podając mu butelkę
alkoholu wyciągniętą z lodówki. – Ja nie mogę teraz
kochać nikogo. – Przechyliła kieliszek, wypijając do dna
jego zawartość. – I ty też nie możesz. Teraz liczy się
tylko Konoha.
Naruto
zaśmiał się gorzko, tak jak nigdy tego nie robił..
– Co
ze mnie za hokage? To ty tu rządzisz. Ja jestem tylko malowany. Ty
podejmujesz wszystkie decyzje. – Wypił kolejny kieliszek
jednym haustem. – Każdy dzień może być tym ostatnim.
Zaszalejmy.
Pokręciła
głową, odstawiając swój kieliszek.
– Nie.
Musimy żyć tak, by żaden dzień nie był tym ostatnim.
– Pójdę
już – stwierdził, widząc łzy Sakury.
Rozdział jest interesujący. Ani za długi , ani za krótki. Chociaż wolę dłuższe rozdziały, jednak po swoim doświadczeniu wiem, że trudno takie napisać.
OdpowiedzUsuńZ notki dowiedziałam się, że zbliża się następna wojna z Madarą, Naruto jest Hogake, choć nie zbyt dobrym i wciąż kocha Sakurę. Hm... Shinobi nie chcą wracać do wioski? Hm... Jestem ciekawa gdzie w tym miejsce dla Sasuke :) Kiedy się pojawi, czy będzie walczył po stronie Konohy? No cóż, trzeba czekać na dalszy ciąg opowiadania :) Mam nadzieje, że będzie oryginalne :P
Rozdział jest napisany ładnie, masz naprawdę fajny styl. Bohaterowie nie są tacy jak zwykle czyli jest okej :) Ale wyłapałam kilka błędów, szczególnie literówek. W zdaniu :" Nie mogę go zawieść bezczynnością w momencie, gry on nie jest w stanie...", chyba zamiast słowa "gry" powinno być "gdy" :)Zdarzało ci się też wstawić nie potrzebnie znak interpunkcyjny lub w ogóle nie napisać go. Nie znam się na tym za bardzo. Dlatego przeważnie się nie odzywam na temat interpunkcji. Ale te u ciebie akurat były widoczne nawet dla mnie :D
Niestety przyczepię się jeszcze szablonu. Poprzedni był o wiele lepszy. Na tym trochę trudno się czyta. Suwak to nie jest dobry pomysł. No i ten tekst wchodzący na obrazki. Jeszcze nad nim popracuj, bo chyba jest on twojego dzieła, prawda? :)
No to czekam na nowy rozdział. Pozdrawiam i życzę weny twórczej. Miliko
Ja natomiast, mimo że sama pisałam ten rozdział, uważam, że jest przegadany. Za mało akcji i opisów, za dużo dialogów. I tak miało być ich więcej, ale tak naprawdę wycięłam 1/4 przewidywanego rozdziału. Sasuke się pojawi. Oryginalnie? Być może, sama ocenisz, jeśli będziesz miała ochotę. "gry" już poprawione. Ciężko wyhaczyć taki błąd, więc dziękuję. Jeśli chodzi o ilość przecinków to niestety się zgadzają, należy je stawiać przed imiesłowami przysłówkowymi, a ja używałam ich tu dużo. Szablon poprzedni był jak na moje oko zbyt biały, do treści opowiadania absolutnie nie pasował. Sakura kojarzyła się z aniołem, a już po pierwszym rozdziale można wnioskować, że nie jest postacią o konkretnym kolorze. Nie lubię takich bohaterów. Ten szablon również tu długo nie zabawi, gdyż czekam na szablon z szabloniarni. Natomiast, gdy ogarnę ten cały blogspot, to wykonam sama taki jak najbardziej będzie pasować.
UsuńDziękuję za komentarz i zapewniam, że specjalnie dla Ciebie rozdział pojawi się jeszcze w grudniu.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNa początek przepraszam za to małe opóźnienie w komentowaniu. Szkoła, niestety... A teraz przejdę do rzeczy. Rozdział naprawdę intrygujący. Całkiem inny niż normalny klimat Naruto i bardzo mi się to podoba. A więc mamy wojnę, Naruto w roli Hokage i do tego dość niepozytywnie nastawionych shinobi. Pierwszy raz spotykam się z Naruto w takim stanie. Cieszy mnie to, bo wreszcie jest autentyczny. Wkurzał mnie ten jego optymizm zawsze. Bardzo ładne opisy. Naprawdę dało się poczuć ten klimat grozy i niepokoju. Wspomnienia o Tsunade... Takiej melancholii to dodało. Naprawdę jestem ciekawa, jak rozwiniesz dalej fabułę. Masz bardzo ładny styl, choć znalazłam kilka powtórzeń. Ale ja nie zwracam na to aż tak uwagi, jeśli dobrze mi się czyta. Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę [taniec-ze-smiercia]
OdpowiedzUsuńOch dziękuję za miłe słowa. W następnym rozdziale będę pamiętać, aby unikać powtórzeń, choć tu były zamierzone. Dodają melancholii i spowalniają akcję, ale może jednak warto z nich zrezygnować jeśli mogą wzbudzać mieszane uczucia.
Usuńhm hm hm zastanawia mnie o kogo chodziło w ostatnich słowach Tsunade. Bo w sumie pasowałoby do Naruto, że Sakura ma go strzec itd ale jakie zło on niby wyrządza? Ciekawy rozdział ;D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie
http://anayanna-story.blogspot.com/
buziaki i pozdrowienia ;)
Słowa dotyczą Sasuke. Myślałam, że można doomyślic się z całego kontekstu.
UsuńDziękuję za komentarz ;)
Na początku błąd, który wychwyciłam "Dzień, jak dzień. Nic się nie wydarz." - wydarzy?
OdpowiedzUsuńW końcu wzięłam się do kupy i wróciłam tutaj, żeby przeczytać twój rozdział.
Prolog podobał mi się dużo bardziej, ale trudno by Ci było napisać cały rozdział w taki sposób, więc wybaczam.
Co do akcji. Jej... jak ja nie lubię SasuSaku ninja. Dla mnie to najgorszy strzał we własne kolano, a szczególnie kiedy w ten sposób zaburza się moją wizję postaci Naruto. Uwielbiam blondyna za to jaki jest w mandze i po prostu płakać mi się chce, kiedy opisujesz go tutaj jako staczającego się, niewydarzonego pijaczynę.
Co do Sakury, nie przesadź proszę. Jest władcza, stanowcza, konserwatywna i takie tam, ale nie popełnij tego samego błędu, co ja i nie rób jej idealnej. Bohater z wadami, to ciekawy bohater.
Coś jeszcze? Chyba nie. Co do twojego stylu i całej reszty, to nie mam zastrzeżeń.
Pozdrawiam
Przysięgam, że Naruto nie jest żadnym pijaczyną. Po prostu chcę pokazać tego Naruto, który był na samym początku. On został stłumiony i dorósł, ale w pewnym momencie, gdy się pojawia duży problem, wraca.
UsuńCo do Sakury idealnej faktycznie może wyglądać tak w tym rozdziale, ale treść mam przygotowaną już na trzy do przodu i Sakurze daleko do ideału. Sama z resztą pisałam Ci o idealności postaci. Nie mogłabym być aż taką hipokrytką ;)
Co do stylu z prologu, to pisanie całego opowiadania w tym stylu wcale nie jest dla mnie trudne. Szkopuł tkwi w tym, że trudniej się skupić na treści pełnej przenośni i pisanej inwersją. Piszę w ten sposób dla wygody czytelnika.
Dziękuję za komentarz.
Pozdrawiam
Widzę, że usunęłaś mój komentarz... Nie przypominam sobie, co w nim było, ani nawet to, że wcześniej czytałam tego bloga. Mogłabyś mi wysłać w jakiś sposób jego treść, jeśli masz? Ponieważ jesteś już drugą osobą, gdzie zdarzył mi się taki "wybryk", a nie pamiętam faktu czytania opowiadania.
OdpowiedzUsuńA wracając do tematu rozdziału.
Hmmm. Sakura jest nieco despotyczna, a Naruto po części stracił wiarę w siebie, ale to dobrze, że postaci nie są idealne. Gdyby tak było, chyba rzygałabym tu tęczą. Łuhuhu jakieś odstępstwo od normy, jak dobrze. Sakura nie jest najlepszym medykiem w kraju, czy świecie. Kolejny bździąg. Naruto nie jest ślepo zakochany w Hinacie. Interesujące.
Podoba mi się ,Naruto..cóż zaskakująca postać,nie wyobrażałam go sobie w takiej odsłonie :) Szkoda,że blodynek nie kocha się w Hinacie lubię tą parę:) Hmm co do Sakury też jest odstępem od normy co mnie intryguje :) Super realistyczne opisy,wszystko można idealnie odzwierciedlić w swojej głowie. Duży plus,mi to nie wychodzi najlepiej :c Biorę się za dalsze czytanie :) !!
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię serdecznie do przeczytania mojego bloga, to broń boże nie reklama ;d ! Jestem ciekawa Twojej opinii :)
AA i cudny szablon ^^ wpadł w moje gusta ^^
http://ss-czas-milosci-polly-chan.blogspot.com
oto moje dzieło :) zapraszam,pozdrawiam,życzę ogromnej weny ! <3
Polly-chan :)
Zainteresowała mnie ta historia ;) Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy ;p Pierwszy raz czytam o takim Naruto, jeszcze nie napotkałam się na tak smutnego, niemogącego sobie poradzić z samym sobą.
OdpowiedzUsuńNo cóż..czytam dalej ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)
http://sasusaku-wiecznie-zywi.blog.pl/
Zapowiada się interesująco. Jak rozumiem Naruto nadal czuję coś do Sakury? Nie zbyt lubię to połączenie, no ale...No i pozostaje Sasuke i to z kim będzie walczył? Jestem ciekawa co wydarzy się dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny!