"Dźwięk smutnego ocalenia"
W momencie nadejścia informacji o zbliżającej się wojnie, gabinet hokage już na zawsze zmienił się w miejsce ciche i przepełnione zadumą. Nawet teraz, po wygranej bitwie, panująca tam atmosfera nie wróciła do znanej wszystkim normy. Każdy dzień przynosił wieść o kolejnych odnalezionych w gruzach ciałach i profanacjach świętych miejsc wioski – takich jak cmentarz zasłużonych. Pod wpływem wysłuchiwanych tu, w gabinecie, słów i świadomości, jak wiele jest ciężkiej pracy przed władcą i obywatelami, by odbudować zniszczenia i morale, przedmioty w pomieszczeniu traciły kolor. O wiele mniejsze znaczenie miała teraz kolekcja książek na licznych regałach, za której gromadzenie odpowiadał każdy dotychczasowy właściciel gabinetu.
Naruto, mimo smutku i swego rodzaju powątpiewania, nie ustępował w poszukiwaniu coraz to nowszych sposobów na dźwignięcie Konohy z prochów. Budynki rosły z każdym dniem jak grzyby po deszczu, ale lada chwila prace mogły stanąć w miejscu. Choć na szczytny cel, Naruto zbyt chciwie i zbyt często sięgał do skarbca po pieniądze, aż w końcu środki w nim stopniały niemal do zera. Sprowadzanie żywności, nasion i innych niezbędnych towarów ze sprzymierzonych wiosek było bardzo kosztowne.
– Naruto, pomoc od Wioski Piasku jest już w drodze – zapewniła Sakura, która po felernej wizycie w lochach nie wróciła już do szpitala, a przyjaciela niemal nie odstępowała na krok. Tamta interwencja Utsukushiego okazywała się być nieoceniona.
Naruto pokiwał głową, w zadumie przeglądając kolejne wnioski o zakup lub import materiałów. Dzielił je na ważne, mniej ważne i te niecierpiące zwłoki. Po chwili został zmuszony stwierdzić, że choć wszystkie te wydatki są niezwykle pilne, to muszą zaczekać. Nie ze względu na brutalny stan państwa, ale na brutalne wtargnięcie do sacrum.
– Kłopoty – oznajmił już na wstępie Kakashi, który nie był na tyle zmęczony co oszołomiony.
Zarówno Sakura i Naruto darzyli byłego nauczyciela ogromnym szacunkiem, który nawet temu drugiemu kazał poderwać się z miejsca i z uwagą wysłuchać, co ma do powiedzenia mistrz.
– Wnoszę przesłuchanie więźnia numer 10432507 w trybie natychmiastowym – wyrecytował oficjalnym tonem, który znaczył tyle samo co alarm.
– Co się stało? – Sakura nie musiała udawać zdenerwowania, ostatni raz widziała Kakashiego tak przejętego, gdy Shikamaru oznajmił w jego obecności, w tym samym gabinecie, o Tobim, który zaatakuje wioskę.
– Madara.
Żadne z nich dwojga nie wiedziało, czym lub kim jest Madara, ale ton głosu przekonał ich do przygotowania sali przesłuchań.
Godzinę później stali już za wielką szybą i obserwowali, jak Kiba wprowadza skutego więźnia do małej salki, a następnie popycha go. Nie mocno, ale wystarczająco, by zmęczony stracił równowagę i z impetem uderzył o ziemię, czemu towarzyszył wysokie dźwięczenie łańcuchów. Sasuke, ów więzień numer 10432507, wyglądał obco. Był jeszcze bledszy niż zwykle, a chwilami zdawał się być nawet siny. Wciąż ubrany w to samo, przyozdobione brązowymi już plamami, ubranie, które miejscami zostało przetarte lub podziurawione. Włosy zdawały się być jedynie kiepskimi frędzlami do upiększania dywanowych rogów, co było winą zlepienia potem i krwią. Zza tych opadających na wyobcowaną i dziką wręcz twarz włosów spozierały oczy zszarzałe, matowe i unikające jasnego światła, które raziło, wydobywając się z jednej tylko lampy na stole.
Pod ścianą naprzeciwko szyby siedział chwilę – nie długą i nie krótką, ale taką, by obie strony mogły dokładnie przyjrzeć się sobie i głupim, niemym krzykiem wydrzeć z siebie wszystkie swoje pretensje, żale i niespełnione ambicje. Skorzystali z tego w mniejszym lub większym stopniu, a potem do małej salki wszedł Lee. To on miał przesłuchiwać więźnia. Podszedł do Uchihy i podniósłszy go, posadził siłą na niewygodnym krześle tyłem do okna i obserwatorów. Sprawiał wrażenie pewnego siebie, jakby doskonale wiedział wszystko, co mogłoby przyjść do głowy więźniowi. Na dowód tego położył na stół teczkę, o której istnieniu pojęcie mieli do tej pory Naruto, Sakura i wybrani archiwiści. Obok postawił szklankę z zimną wodą do picia, o której zaczął teraz marzyć Sasuke.
– Co zagraża wiosce? – po chwili wprowadzenia i przekonywaniach o marnej sytuacji przesłuchiwanego zaczął zadawać pytania.
– Zanim będę mówił, obiecajcie spełnić moje warunki...
To była zła odpowiedź. Lee zrobił skwaszoną minę, jakby właśnie został obrażony. Wstał, udając lekkie zamyślenie. Obszedł stół ze szklanką i stanął za przesłuchiwanym, powtarzając swoje pytanie. Nie poskutkowało, przekonywanie i zastraszanie zrobiło się już nudne.
- Mógłbym teraz zrobić z tobą wszystko, Uchiha. Jesteś nikim.
Być może nie podjąłby się udowadniania swoich własnych słów, gdyby nie ten prowokujący wyraz twarzy więźnia, który doprowadzał go do granic wytrzymałości. Zwykle nie miał problemu z trzymaniem swych emocji na wodzy. Teraz było nieco inaczej, bo wierzył w słuszność tego, co robił. Naprawdę uwierzył, że doprowadzenie Uchihy do granic wytrzymałości, uratuje Konohę. Zrzucił Uchihę z krzesła wylewając nań wodę. Kopnął go dodatkowo, zapominając przy tym, że potrzebny jest im żywy Sasuke. Nikt nie zaprotestował, nikt nie zauważył lekkiego grymasu bólu, który dosłownie na ułamek sekundy pojawił się na twarzy uderzonego, by potem zniknąć, nie pozostawiając po sobie innego śladu niż zaczerwienienie.
Naruto odwrócił wzrok, by przyjrzeć się reakcji Sakury, jakby bał się jej zgorszenia. Zobaczył jedynie zaskoczenie, bez niesmaku czy przerażenia.
– Zapomniałeś, kto tu ustala warunki. Dam ci drugą szansę. Co zagraża wiosce?
– Nic nie powiem dopóki nie zawrę umowy z tym blond tchórzem!
Nie mógł zobaczyć zaprzeczającego pokręcenia głowy hokage. Ujrzał za to jak już po raz kolejny otwierają się drzwi. Nie spodziewał się tego, a tym bardziej, że w nich stała dziewczyna. Ino – wysoka blondynka, którą jak przez mgłę pamiętał z czasów dzieciństwa, jakie minęły bezpowrotnie. Rozbawił go nagle fakt, że twarze ludzi, których spotykaliśmy codziennie, w końcu też ulegają zatarciu w pamięciach i zmieniają się wyraźnie.
Miała długie, rozpuszczone włosy, które już z daleka pachniały świeżością – albo tak mu się tylko wydawało. Wniosła do pomieszczenia przyjemny chłód, który pozwolił mu się nieco odprężyć, niemal zapomnieć o pięści Lee, która w każdej chwili była gotowa do uderzenia.
– Będziesz mówił? – odezwała się Ino, zasiadając w dawnym miejscu jej poprzednika. – Zdradzę ci w sekrecie, że jeśli będziesz pomocny, to hokage będzie skory do zastanowienia się nad okazaniem litości. Może. Później.
Lee odsunął się od więźnia, który wciąż leżał i zamknął drzwi, a potem wrócił i posadził go z powrotem na stołek. Sam pozostał tuż za nim, by Uchiha pamiętał o jego obecności.
Jeszcze niejeden cios musiał wylądować na ciele Sasuke i jeszcze niemało siniaków, opuchlizn i rozdarć na skórze się pojawiło, nim ten zaczął mówić. Był zmęczony i śpiący, bo siedział w sali od długich godzin, na co wskazywał zegar, którego wskazówki przesuwały się nadzwyczaj leniwie. Jakby czas leciał dwukrotnie wolniej.
– Wojna – jęknął cicho przez ból, gdy pojął, jak bezsensowny jest jego opór i jak bardzo zdany jest na łaskę.
Nie mógł nawet ulżyć sobie, łapiąc się za głowę, bo ręce skrępowane miał za plecami. Choć Ino nie stosowała najmniejszych gestów przemocy, to nie broniła temu towarzyszowi, który zdawał się wyjątkowo sumiennie wypełniać swoje obowiązki. Ona próbowała dostać się do umysłu Uchihy, ale ten uniemożliwił jej to swoim wewnętrznym zaparciem i umiejętnościami.
– Słucham? – Lee nachylił się teatralnie.
– Wojna się jeszcze nie zaczęła. Ten atak był zaledwie przedsmakiem tego, co was czeka. Odwrócenie uwagi od Madary, taki był cel. Mieliście go tuż przed nosem, ale był za słaby. Teraz lada dzień opanuje siłę, której nawet sobie nie wyobrażasz.
Ironiczny śmiech zakończył wypowiedź, ale skrócony został przez kata kolejnym uderzeniem, mimo że tak długą odpowiedź mogli uznać za sukces. Lee odwrócił się w stronę szyby. Ujrzał już nie dwie, ale trzy osoby, bo do przypatrujących się dołączył Kakashi. Ten nie był zdumiony, co odróżniało go od reszty. Świadczyło to o tym, że i jemu powiedziano o wojnie rano, gdy odbył w lochach wizytację.
– Co to za moc? – spytał Lee, ale numer 10432507 milczał. – Co to za moc?! – powtórzył zirytowany, ciągnąc więźnia za fraki tylko po to, by cisnąć nim o ścianę. Nie bronił się. Rozcięty łuk brwiowy szybko zaczął krwawić... – Kiedy?!
– Nie wiem.
– Kiedy?! Mów!
– Nie mam pojęcia...
Nie kłamał, naprawdę nie wiedział.
– Gdzie jest Madara?
– W kryjówce.
– Gdzie?
– Nie wiem...
Wtedy stało się coś dziwnego. Sasuke czuł, że zaczyna odpływać. Pytania, wciąż mu zadawane, stawały się coraz cichsze, stłumione przez dźwięk w jego uszach. Przymknął oczy, które szczypały od brudnej krwi płynącej z łuku brwiowego. Zdawało mu się, że kręci się na karuzeli i było to całkiem przyjemne, bo ból słabł i kopnięcia nie miały już takiej siły. Zdawało mu się, że nie leży na ziemi, a wisi w powietrzu nad wielką przepaścią, która ma stać się jego grobem. Spod półprzymkniętych powiek patrzył w oczy śmierci, która chciała zabrać go, łapiąc się jego zmęczenia, złamań i niezdrowej bladości. Zawsze uważał się za czło... Zawsze uważał się za wojownika silnego, który nie ulegnie byle komu i nie padnie trupem od zwykłego przesłuchania. Teraz czuł, jak bardzo się mylił. Cisza piszczała wręcz w jego uszach, które odrzucały większość dźwięków. Stało się spokojnie. Stało się cicho. Pytania mu zadawane ucichły.
– Dość! To nie jest zwierzę!
Ona znów ratowała mu życie.
Tak samo Ino jak i Lee wiedzieli, że przeholowali i nie mieli prawa doprowadzić więźnia do takiego stanu. Miał w końcu informacje, które były im potrzebne. Nie mogli jednak odczuwać wyrzutów sumienia, bo przecież go złamali, a o to im chodziło.
Na chwilę zemdlał, a gdy zdołał się już ocknąć, w sali nie było strażnika. Uchiha jednak nie był sam, a postać Naruto, która wcześniej uważnie, ale w spokoju, przyglądała mu się zza szyby, teraz pochylała się nad nim z poważną miną. Był jakiś inny, zupełnie różny od tego człowieka, którego pamiętał; którego obraz utrwalił się w jego pamięci na dobre. Tuż za tym obcym przyjacielem, pod wcale nieodległą tak, przeciwną ścianą stała Sakura. Obrócona była tyłem i nuciła jakąś melodię – też mu nieznaną. W tym znowu nie tak pięknym dźwięku, jaki wydobywał się z drżących ust dziewczyny, było coś bardzo smutnego, ale coś, co uspokajało.
– Musiałeś zgrywać twardziela? – spytał Naruto, który jakby właśnie uwierzył, że te niemal dziesięć lat nigdy nie miało miejsca, a oni znów byli po jednej i tej samej stronie.
– Musiałem – nie warknął, powiedział. Spokojnie i bez tych wszystkich emocji, które mogłyby klasyfikować go jako wroga, a jednak głos ten nie pasował do niego.
Naruto pokręcił głową w zaprzeczeniu absolutnej prawdzie, jakim było tu i teraz. Coś musiało się przecież w końcu wydarzyć. Wiecznie nie mogła trwać chwila udawanego spokoju i sztucznej idylli, w której Sakura nuciła coś cicho, a dwaj najbardziej wrodzy sobie przyjaciele rozmawiali bezgłośnie.
– Nie wrócisz już do więzienia – odezwała się Sakura z lekkim roztargnieniem, przerywając na chwilę melodię. Naruto pokiwał w potwierdzeniu głową, a był to kolejny dowód na widoczną jego przemianę. Mniej klepał ozorkiem, więcej myślał i więcej chciał robić.
Karin drżała pod ścianą, nie było jej zimno – bała się. Sasuke został zabrany z samego rana, nim zdążył nawet przełknąć jeden kęs ryżu, który został przyniesiony na odczepnego przez Kibę. Wyciągnięto potem w kilku chłopa Uchihę siłą zza krat – skutego w ciężkie łańcuchy, które poraniły przeguby jego kończyn. Wyrywał im się chwilę, zapewniając, że sam da radę, ale nieśli go jak starą kukłę z gałganów.
Karin drżała – ze strachu. Sasuke nie wracał od wielu już godzin – ani o własnych siłach, ani wniesiony przez tych samych strażników. Dziewczyna kiwała się do przodu i do tyłu, wmawiając sobie, że wszystko będzie dobrze i nawet jeśli zabili już jego, to chociaż ich oszczędzą. Do śmierci nigdy nie można być gotowym, ona też nie była i o ile mogłaby się z nią pogodzić w bitwie, to stracenie przez znienawidzonych nie było czymś, co przyszłoby jej bez hańby.
Przyszedł już dawno czas na zgaszenie światła, co więźniowie wiedzieli nawet bez zegarka, ale wciąż było jasno. W końcu usłyszeli kroki, a Suigetsu zerwał się na równe nogi. Przyniesiono im już wcześniej kolację, a o dokładkach mowy nie było, więc pojawienie się kogokolwiek w lochach było podejrzane. Spodziewaliby się, że być może prowadzą z powrotem Sasuke, ale odgłos kroków należał tylko do jednej pary nóg – bynajmniej nie jego. Przeszedł Shikamaru, który ze wszystkich strażników, był tym najbardziej lubianym przez całą trójkę. Nie był tak nadgorliwy w swych obowiązkach, co jego zastępca – Kiba.
Strażnik wyciągnął pęk kluczy i zaczął przebierać w nich bez słowa. Wyciągnął jeden z nich i otworzył celę, w której znajdował się Utsukushi. Następnie wybrał kolejny i uwolnił pozostałych więźniów. Patrzyli na niego z lekkim szokiem, nie wiedząc kompletnie, co się dzieje. W końcu to Karin odważyła się zadać to nurtujące ich pytanie: co z nami?
– Jesteście wolni – powiedział lekko, prowadząc ich do wyjścia – wy dwoje macie natychmiast opuścić teren wioski i nie pojawiać się tu. Utsukushi, ty zostajesz i w najbliższym czasie nie wyjdziesz poza mury. Naruto okazał łaskę, ale musisz na nią teraz zapracować.
– Tak po prostu odejść?! A co z Sasuke? – Suigetsu nie wiedział, czy postradał zmysły, czy to działo się naprawdę.
– Tak po prostu – ziewnął – a miejsce Sasuke jest na razie w Konoha. Zapewne, gdy wywiąże się ze swoich powinności wobec czcigodnego, zostanie zwolniony z obowiązku pozostawania w wiosce i się spotkacie... Jeśli nadal będzie żył.
Powrotowi do domu po długiej nieobecności zawsze towarzyszy dziwne uczucie obcości. Wszystko wydaje się odbiegać od tego, co zapisało się w naszej pamięci. To, co wokół, wydaje się być poważniejsze, ale i zazwyczaj mniejsze niż pamiętamy. Uchiha nie miał wiele do oglądania, gdy w końcu Naruto ustąpił mu z drogi i mógł wyjść z sali przesłuchań oraz całej więziennej konstrukcji. Sakura uleczyła mu te poważniejsze uszkodzenia, ale zostawiła otarcia, skaleczenia i sińce, by mógł pamiętać zadawany ból, w razie, gdyby zechciał nie dotrzymać umowy, jaką właśnie zawarł z hokage. Wyszedłszy spomiędzy szarych, brudnych ścian, jakie zamieszkiwał przez długi czas, który przestał już dawno naliczać, nie wiedział, dokąd się udać. Dom jego, do którego wreszcie się skierował, okazał się być jedną z wielu ruin i różnił się tym tylko od budynków, które nie zostały jeszcze odbudowane, że gruzy jego pamiętały nie tylko natarcie Tobiego. Sadyba ta, należąca niegdyś do wspaniałego rodu Uchiha, wciąż pamiętała mord klanu, na którym same jej ściany nie ucierpiały znowuż aż tyle, co jej mieszkańcy. Największych szkód doznała podczas ataku przed dziesięcioma laty, po którym to ucierpiała znaczna część wioski. Summa summarum Uchiha nie miałby dokąd wracać, gdyby nie to, że nie był zbytnio wymagający. Nie straszne były mu gruzy, kurz, brak ciepłej wody i elektryczności. Przechodząc przez furtkę, poczuł się, jakby dokonywał podróży w czasie i miał właśnie zmierzyć się z przeszłością – tą, której jeszcze do końca nie poznał; od której oddzielili go rudą krwią.
Gabinet hokage zdawał się być miejscem głębokich kontemplacji. Naruto znów na bok odsunął papiery dotyczące cegieł, zapraw murarskich i innych rzeczy, które właśnie niedawno stały się mało potrzebne. Pisał za to kolejne już listy, które polecieć miały do ukrytych wiosek, by ostrzec wielkich władców o niebezpieczeństwie, jakim był Madara.
– Nie będzie jak kiedyś, prawda? – spytał, choć szczerze chciał usłyszeć zaprzeczenie.
Sakura, do której pytanie było skierowane, nagle przestała bawić się wiązką włosów i uśmiechnęła się delikatnie. Nie był to może uśmiech radości, ale miał w sobie spokój, który potrzebny był teraz Naruto.
– Nie będzie. – Pokręciła głową i spojrzała za okno, za którym już dawno było ciemno. Powinna była już być w domu.
Naruto odłożył pędzel, podpisawszy się i postawił swoją pieczątkę zamoczoną uprzednio w czerwonym wosku. Potem skrzyżował ręce na piersi i wykrzywił usta, jakby nagle przypomniał sobie o czymś niezwykle ważnym, a co wcześniej wyleciało mu z głowy. Przez chwilę wahał się, czy ma się odezwać, czy też nie, co było widać po jego niedomkniętych ustach.
– Dlaczego to z tobą kontaktował się Itachi?
Sakura spoważniała, bo i temat był znaczący. Sama nie wiedziała, czemu to z nią kontaktował się Itachi. Najpierw to Danzou odbierał korespondencję, ale korzeń został rozwiązany zaraz po rzekomej śmierci Itachiego, więc listy w końcu przypadkiem wpadły w ręce piątej – Tsunade. Ta była trenerką Sakury i ufała jej na tyle, by nieraz powierzać jej milczeniu ważne sprawy, a gdy hokage przyszło nagle niedomagać, to właśnie Haruno zajęła się odpowiedziami. To ona zaczęła przekazywać informacje nadawcy i tym, których wyszpiegowane przez Itachiego tajemnice, interesować powinny. Potem Tsunade zmarła, a Itachi zdecydował, że sekret, jakim jest jego istnienie, ma zostać w tak małym gronie.
– Za dużo zamieszania wywołałoby ujawnienie prawdy ogółowi, a ja byłam pod ręką – wyjaśniła ogólnie.
Naruto nie był zadowolony z tej odpowiedzi. Skrzywił się lekko, czując się może nieco urażonym z faktu pominięcia jego osoby w całym tym spisku.
– Tsunade nie wiedziała, jak zareagujesz. Żyłeś wtedy w głębokim przekonaniu, że to Itachi jest winny całemu złu, a jego śmierć zwróci nam Sasuke. Ja też tak myślałam. Myliliśmy się Naruto, tym gorzej dla nas.
***
Chciałabym bardzo podziękować za wspaniałe komentarze, które naprawdę mnie motywują. Dziękuję za każdy jeszcze raz. Jestem tez wdzięczna za dodawanie do obserwowanych, bo to też swego rodzaju komplement. Już jest siedemnaście oficjalnych czytelników, powiem Wam w sekrecie, że mój dobry duszek mówi, że do końca marca będzie dwadzieścia troje. Ja mu trochę nie wierzę. Zobaczymy, czy ma rację.
Przypominam wszystkim, których adresy są w "polecanych" (czyli ci, którzy skomentowali, a ja nie przeoczyłam komentarza z adresem), że chciałabym zredagować podstronę i potrzebuję krótkich opisów Waszych blogów, więcej w tejże zakładce.
czwartek, lutego 28, 2013
Ohayo ;)
OdpowiedzUsuńCo poprawić? Jedynie kilka literówek i powtórzeń, nic poza tym ^^
Przyznam się bez bicia, że nie pasuje mi ta odmiana Lee. Co mu się stało, że zmienił się w tak bestialskiego człowieka?
Jakim cudem Sasuke o własnych siłach doszedł do domu, jeśli wcześniej ledwo wstał? Podoba mi się odsłona Sakury, którą tu przedstawiłaś, a jeszcze bardziej przypadła mi do gustu wzmianka o moim mężu! Itaś, Itaś, więcej Itasia!
BPrzejmujesz się losem rudej larwy widzę. Ehh, odstępstwo od normy czasem musi się pojawić, nie? ^^
Szablon jest świetny, prócz tego, że część gdzie wyświetlany jest tekst, wjeżdża u mnie na tło, ale to wszystko - reszta jest super ;)
I mam jedno życzenie. Dodawaj notki częściej ;P
Pozdrawiam ;)
Ja też chciałabym dodawać notki częściej, ale niestety nie mam aż tyle czasu.
UsuńCo do Lee to jest wzmianka o tym, że jest taki tylko w czasie przesłuchań. Wojna zmienia ludzi.
Sasuke wyszedł o własnych siłach, bo został uleczony. Również wspominam o tym w tekście, ale faktycznie może to się wydawać dziwne. Tylko nie jest powiedziane, ile czasu odczekał przed wyjściem.
Nie wiem, czy przejmuję się losem "rudej larwy", ale myślę, że nie chcę skazywać kogoś na potępienie w opowiadaniu, tylko dlatego, że nie przepadam za jego postacią.
Przepraszam za błąd w Twoim nicku w polecanych, naprawdę nie wiem jak się to stało, bo dobrze znam już Twoje pseudo, ale może jest to związane z tym, że h i k dzieli na klawiaturze tylko jedna literka... Przepraszam.
Również pozdrawiam i dziękuję za komentarz,
Nikumu.
Znalazło się kilka literówek, czekaj, czekaj prześledzę jeszcze raz tekst i może uda mi się je znaleźć..
OdpowiedzUsuńDooobra nie umiem ich znowu wyłapać, w każdym razie w trakcie czytania rzucały się w oczy ;D No i jak Sakura mówi, że pomoc od Wioski Piasku jest w drodze, to chyba z dużej litery powinna być nazwa pisana nie? Tak samo jak tytuł Hokage. Ale ogółem to wielu błędów nie było ;D
Co do treści.. Normalnie wszyscy u ciebie są tacy.. inni. Naruto poważny, Lee okrutny, Kiba zły glina, Shikamaru dobry.. Wojna zmienia ludzi i w twoim opowiadaniu to doskonale widać. Utsukushi musi być genialnym medykiem skoro uleczył Sakurę tak, że może teraz bez problemu funkcjonować. Strasznie mnie wkurzył Sasuke, pomijając już fakt, że w anime za nim nie przepadam to tutaj od początku jest na straconej pozycji i jeszcze cwaniaczy. No i Karin? Też ciekawe, normalnie to by się zamartwiała co się dzieje z jej 'Sasuke-kun' a tu po prostu nie chce umierać. No ale podobają mi się te wszystkie nowe charaktery. Nie spodziewałam się, że Naruto ich wypuści, ale dobrze Sasuke, niech sobie mieszka w ruinach xD
Strasznie podoba mi się to zdanie: 'Naruto pokręcił głową w zaprzeczeniu absolutnej prawdzie, jakim było tu i teraz.' No i fragment o Itachim.. Wiele rzeczy się wyjaśniło.
Ładny nowy szablon, pozdrawiam, buziaki ;3
Oj literówki są na pewno, bo przed publikacją nie sprawdziłam zbyt dokładnie. Byłam śpiąca, kiepskie wytłumaczenie. Już się biorę za poprawki. Co do Wioski Piasku, to masz rację. Z Hokage się nie zgodzę, bo jest to urząd. Nie zapisałabym wielką literą król czy premier, więc i hokage nie traktuję jako nazwy własnej. Może poddani zapisywaliby ten tytuł wielką literą przez szacunek... Chociaż w Polsce też nie pisze się "Premier".
UsuńNie tylko wojna zmienia ludzi, ale jak można zauważyć od wydarzeń z mangi minęło bardzo dużo czasu, bohaterowie mieli prawo dojrzeć, są w końcu dorośli. Myślę, że i Ty jesteś inna niż jakieś dziesięć czy siedem lat temu.
O nie spodziewałam się, że akurat to zdanie rzuci się w oczy. Co do Itachiego, to mam wrażenie, że za mało jeszcze wyjaśniłam, ale i zarazem za dużo. Chciałabym, żeby został postacią tajemniczą, to dodaje nastroju.
Dziękuję za komentarz, również pozdrawiam ;)
Twój styl z notki na notkę zaskakuje i urzeka mnie bardziej. W swojej prostocie jest idealny i.. właściwie nie znowu taki prosty xd Nie potrafię go określić, więc napiszę jedynie, że jest cholernie przyjemny i oryginalny. Przynajmniej jeśli chodzi o blogerki, bo może akurat wzorujesz się na jakimś artyście :) Ten ponury, poważny, czasem może trochę ironiczny wydźwięk tekstu, jest tak bardzo inny od wszystkiego, co do tej pory czytałam. I to mi się podoba najbardziej :)
OdpowiedzUsuńCo do samej fabuły, to znowu zaskakujesz mnie na każdym kroku. Lee jako kat, Kiba zły gliniarz - to jeszcze zrozumiem, bo Inuzuka jest porywczy; Naruto poważny, taki bez wyrazu i Sakura, też zupełnie inna, niż zawsze. Przedstawiasz tych bohaterów w zupełnie innym świetle, ale to nie zraża, a nawet przeciwnie. Mnie to strasznie intryguję, bo chcę poznać tych Twoich bohaterów, poważnych, dojrzałych i po wojnie. I chociaż nie potrafiłam sobie wyobrazić poważnego, groźnego Lee (w głowie mam wciąż obraz Lee w technice "pijanej pięści" xd), to scena kat-więzień sama w sobie mi się strasznie podobała. Może to przez moje zamiłowanie do literatury lagrowej i łagrowej? No nie wiem, w każdym razie nadanie Sasuke numerku również moim zdaniem wpasowało się idealnie.
Co do Lucens, to właściwie tym razem nie udało mi się chyba nic wyłapać xd Mam pewne podejrzenia co do zdania "Był więzień i był jego kat.", jednak nie mam pewności, ani pojęcia jaki to autor. A skoro już jestem przy zdaniach, to jedno mi się bardzo, ale to bardzo spodobało, chociaż właściwie nie wiem czemu. "Zdawało mu się, że nie leży na ziemi, a wisi w powietrzu nad wielką przepaścią, która ma stać się jego grobem." Tak jako do mnie .. trafiło xd
Błędy:
literówki: "..ale to głosu przekonał ich.." -> "głos"; "za której gromadzenie odpowiadała każdy..." -> "odpowiadał"; "odważyła się zadać to nurtujące jej pytanie" -> "ją/ich"; "Summa summarum Uchiha nie miałby dokąd wracać, gdyby nie to, że nie bł zbytnio wymagający." -> "był zbytnio", plus dzięki Tobie się dowiedziałam, że "summa summarum" pisze się przez dwa "m" ;pp ale to nie ważne xd
Cóż, to tyle ode mnie :) Notka świetna, chociaż mogło się troszkę więcej dziać. Ale nie narzekam, to są początki, a jak na początek to i tak jest bardzo ciekawie!
Pozdrawiam!
Ciężko mi określić na kim się wzoruję. Myślę, że staram się podłapywać u wybitnych pisarzach to, co mi się spodoba i staram się to przenieść na swoją płaszczyznę. Jak na razie chciałabym rozwinąć tekst w tym właśnie ironicznym kierunku, bo mógłby być wtedy odbierany nie tylko dosłownie jako fanfik, ale też mieć drugie dno, stąd też te odniesienia i zakładka Lucens.
UsuńMe Lee kojarzy się nieco z Brucem Lee, więc mam zupełnie inną jego wizję. Przed oczami mam mega przystojniaka z super klatą zdolnego do wszystkiego.
Hm "był więzień i był jego kat" to absolutnie moje zdanie, choć jak teraz o tym myślę to nieco pasuje do syndromu kata i ofiary, ale nie o to mi chodziło, bo role się nie zamieniły u mnie. Mówisz, że numerki się wpasowały i że lubisz literaturę łagrową? Nie żebym coś podpowiadała, czy coś.
Literówki? Widzę, że czytałaś jeszcze w momencie mojego poprawiania, bo niektóre literówki zostały już pozmieniane przed tym komentarzem, ale powiem Ci, że nie zauważyłaś jednego nielogicznego zdania, gdzie nic nie miało sensu.
Masz rację, mogło się dziać więcej. Rozdział wydaje mi się też być nieco krótszy niż poprzednie. Więcej nie będę pisać od razu w formie maszynopisu, bo mam zafałszowane poczucie objętości.
Dziękuję bardzo za tak długi i pomocny komentarz (bo znalażłaś dwa błędy, których sama wcześniej nie poprawiłam ;>)
Pozdrawiam,
Nikumu.
Lee jako Bruce Lee - tak, to już zdecydowanie bardziej pasuje do roli kata xd Chociaż z seksownymi brwiami Rock'a, to ciężko powiedzieć, czy jest on rzeczywiście przystojny ;p
UsuńSkoro podpowiedź, to zgaduję, że numerki mają coś związanego z numerkami w obozach koncentracyjnych. Pamiętam fragment z jednego z opowiadań Borowskiego, gdzie bohater dziwił się, że spotkał tak młody numerek, bo zaledwie sto któryś (dokładnie nie pamiętam). Właściwie już czytając notkę w głowie pojawiło mi się nawiązanie do tego, ale jakoś uznałam, że to moja nadinterpretacja ^^
Co do nielogicznego zdania, to coś tam mi mignęło, przeczytałam dwa razy i uznałam, że efekt zamierzony xd na Twoim miejscu podtrzymywałabym tą wersję, zamiast się przyznawać ;pp
+nadal mi siedzi w głowie ta piosenka!!!
Mi siedzi ciągle piosenka o Zbyszku, również domowych melodii. Rozbrajająca.
UsuńWiesz Lee na niektórych fanartach wygląda wcale przystojnie. Poza tym wyraziste brwi u facetów nie są czymś odstraszajacym o ile nie zlepiają się w jedną, a on miał dwie. No i Bruce Lee również nie należał do tych co mają bliską znajomość z pęsetą, chociaż powinien, a mimo to wzdychałam do niego swego czasu...
Niniejszym przyznaję Ci punkt do zakłądki Lucens (swoją drogą zakładki nikt jeszcze pod lupę nie wziął).
Aj no ja tak mam, że sama przyznaję się często do pomyłek. Nawet idę do nauczycieli jak mi za dużo punktów naliczą... Dziwne ze mnie człek.
pzyjemnie zacząc weekend od przeczytania dobrego wpisu. Czymze byłoby życie w Konoha bez mozliwości kłopotów? Lubie jak one sie pojawiaja, od razu fabula rusza do przodu. Wiesz, zaskoczyło mnie przesłuchanie. Lee w roli brutalnego kata? Ten radosny, rozklrzyczany Lee? Jednak wojna zmienia ludzi ;). Szczerze powiem, ze nie spodziewałam sie wypuszczenia więźniów,a w dodatku troszke wątpie czy taka Karin opuści tak po prostu Sasuke- choć w tej notce widać, ze bardziej zalezy jej na przezyciu.
OdpowiedzUsuńLubie twój styl. Bez zbednych kolorów i hiperboli o wiele lepiej sie czyta, tak jak u ciebie. Hmm... Jakby to ujać? U ciebie słowo nie ciąży w czasie czytania. Tak, to dobre określenie :).
Zostaje mo życzyć ci dużo weny i więcej niż 23 obserwatorów.
pozdrawiam
Oj dziękuję za komentarz. No tak zmienia ludzi, ale też zmienia ich czas. Myślę jednak, że dość już tych moich podmianek charakterów. Co do Karin to pewnie jeszcze nie raz i nie dwa do niej wrócę.
UsuńCieszę się, że sposób w jaki piszę Ci się podoba. Staram się naprawdę znaleźć jakiś złoty środek między patetycznością i prostotą. Jak rozumiem, na razie się udaje.
Dziękuję jeszcze raz. Skłoniłaś mnie do refleksji nad kolejnymi wydarzeniami i bohaterami. Myślę, że przyniesie to pzotywny skutek.
Również pozdrawiam,
Nikumu.
Naprawdę? Cieszę sie, ze mój komentarz na coś sie przydał.
UsuńCiekawi mnie dalszy rozwój akcji, mam nadzieję, że nie karzesz nam długo czekac ;).
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWitam;)
OdpowiedzUsuńW końcu dorwałam się i do Twojego bloga. Na początek muszę rzec, że masz śliczny szablon. A teraz do rzeczy. Rozdział przeczytałam i oczywiście jestem pełna uznania. Ta mroczna, ogarnięta wojną i kryzysem Konoha wydaje mi sie brutalnie rzeczywista i przez to jakoś bardziej znośna. Naruto w Twoim wykonaniu - wreszcie nie rzygam tęczą, a jednocześnie jest w nim nadal coś ze starego, dobrze znanego bohatera mangi;) Sasuke zaczął gadać i wygląda na to, że przed mieszkańcami Konohy jeszcze czarniejsze dni. Madara... Gość jest chyba jedną z ciekawszych postaci w ogóle całej serii i jestem ciekawa, czy rozwiniesz jakoś jego osobę. Zaskoczyła mnie kreacja Lee. Nie przypuszczałam, że mógłby być tak brutalny, prawie jak jakiś agent CIA. Chociaż biorąc pod uwagę motywy, jakimi się kieruje... Nie no, bardzo ciekawe spojrzenie na postać. Świetny moment spotkania tej trójki w sali przesłuchań. Dało się wyczuć napięcie, niepewność i masę niedopowiedzeń między dawnymi przyjaciółmi. Szczególnie Sakura z tą swoją melodyjką była wymowna. No i sprawa z Itachim... Bardzo tajemnicze jest to jego przeżycie i to tylko dodaje charakteru całości.
Podsumowując, rozdział bardzo klimatyczny, z nutką niebezpieczeństwa wiszącą w powietrzu, ale i bólem pomiędzy dawną drużyną. Opisy uczuć i przemyśleń - zdecydowanie perełki, które są bardzo mocną stroną opowiadania. Także to, że w Twoim wykonaniu wszystko jest dużo bardziej realistyczne. Mogę jedynie dodać, że zasługujesz na ogrom czytelników, bo rzadko czyta sie coś tak dobrego. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Dzień dobry!
UsuńA z szablonu jestem baaardzo dumna, także dziękuję. Widzę, że Lee szokuje wszystkich, w sumie nawet ja byłam zaskoczona tym, co mi wyszło. Usprawiedliwiam się tym, że nikt właściwie nie zna postaci z Nauto. Wiemy kim byli, będąc dziećmi, a potem nastolatkami. Teraz są dorośli, więc czuję, że mam prawo do wszelkich zmian. W końcu nawet Madara był inny jako dziecko.
Dziękuję bardzo za komentarz, ogrom czytelników, by mnie raczej przerósł. Odpisywanie na długie i wspaniałe komentarze jest bardzo miłe, ale obawiam się, że gdyby było ich za dużo, nie miałabym z tego takiej radości.
Również pozdrawiam,
Nikumu.
Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Naruto wypuści więźniów - to miłe zaskoczenie. Coś mi się zdaje, że szykuje jakaś " grubsza sprawa", że tak to ujmę, z tym Madarą. Ciekawi mnie jak to się wszystko dalej potoczy. Podoba mi się to jak przedstawiasz bohaterów, zupełnie inne charaktery, ale jednak mają coś w sobie, dlatego nie da się ich nie lubić. Zdziwiło mnie trochę zachowanie Lee, takie brutalne, aczkolwiek podoba mi się w tej roli. Za to Naruto zachowuje się trochę jakby był wyprany z uczuć, przynajmniej takie mam wrażenie, ale cóż się dziwić, skoro wojna co dopiero się skończyła, trzeba odbudować wioskę, a do tego jeszcze dowiaduje się, że to jeszcze nie koniec problemów. No i jeszcze jedna sprawa, a mianowicie, co z bratem Utsukushiego i jakie ma z nim plany Madara - nie mogę się doczekać jak wyjaśnisz tę sprawę, bardzo jestem tego ciekawa. Lubię Twój styl pisania, jest taki lekki, przyjemnie się czyta. No nic pozostaje mi tylko czekać na następny rozdział. Coś mi wyszedł lekko chaotyczny ten komentarz, ale mam nadzieję, że da się zrozumieć o co mi chodzi. xd :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życzę weny oraz coraz większej liczby czytelników! :)
Ach, kolejna zaskoczona osoba. Myślę, że to dobrze, nie chciałabym być przewidywalna. Dziękuję za komentarz. ;)
UsuńNowa czytelniczka melduje się na pokładzie!
OdpowiedzUsuńZwykle, jeśli już czytam opowiadanie z uniwersum Naruto, to staram się omijać szerokim łukiem zarówno Sakurę, jak i Sasuke, cóż dopiero w połączeniu. Głównie dlatego, że taka już klątwa popularnych wśród fikopisarzy postaci, że przerabiane są na autorską modłę i biada ci, czytelniku, który poszukujesz takich drobnostek jak spójność charakteru z kanonem!
Ale tutaj jest inaczej. I ja kupuję twojego Lee, przesłuchującego więźnia. Minęło w końcu trochę czasu, a shinobi , wbrew temu co się niektórym zdaje, to nie troskliwe misie tulisie. Kupuję także Sakurę, która, dziw nad dziwy, jest Sakurą, a nie tzw. "Małą Czarną Sukienką Fandomu". Tak, TvTropes marnują człowiekowi życie, wiem.
Co do błędów czysto technicznych, zauważyłam znaczącą poprawę wraz z kolejnymi rozdziałami. Chwali się, chwali się wielce. I wielbię Cię za wzmiankę o złym stanie ekonomicznym wioski. Zresztą akurat zawsze uważałam, że z Naruto na stanowisku Hokage Konoha długo nie pociągnie ;) Wiem, że tutaj spowodowane jest to samą sytuacją, ale jednak...
Frapuje mnie tylko jeden szczególik. Mianowicie zawsze wydawało mi się, że tytuł Hokage piszę się z dużej litery. Mogę się mylić, ale jakoś dziwnie mi to wygląda...
Orszula (http://orszulina-bajda.blogspot.com/)
Och dziękuję za komentarz. No u mnie zgodność z kanonem również leży, ale to dlatego, że nie jestem nastawiona na fanfik, a bardziej na przygotowanie się do czegoś naprawdę własnego.
UsuńWszelkie błędy techniczne - ich wypominanie, mile widziane. Poprawa jest przede wszystkim zasługą czytelników.
Ja naprawdę nie chciałam początkowo umieszczać Naruto na stanowisku władcy, miał być nim Utsukushi i tak było w pierwszej wersji, ale w ten sposób mogę wprowadzić więcej wątków.
O tak! W końcu ktoś, jak i ja uważa, że shinobi raczej stronią od słodkości i przytulanek.
Co do tytułu, to wydaje mi się, że jest tu pewna dowolność. Hokage to jednak tytuł, tak samo jak król czy premier, czy prezydent, czy cesarz. Ba! Nawet papież pisany jest małą literą, a wielbi go więcej osób niż takiego Naruto. W Japonii nie ma chyba czegoś takiego jak duże i małe litery (nie wiem, nie jestem maniaczką). Tym, co piszą tłumacze skanlacji na ukrytawioska, nie kieruję się, bo widziałam tam błędy wszelkiej maści - nawet ortograficzne.
Nie wykluczam jednak, że możesz mieć rację. Nie sądzę jednakowoż (mehmehmeh, punkt dla Nikumu za "oż" na końcu wyrazu) iż jest to istotna sprawa. Z pewnością Rokudaime (czy jaka teraz cyferka wypada) pisałabym z wielką literą - tak samo jak "Benedykt XVI". Wybacz za kościelne porównanie, ale ostatnio temat na topie, to nic innego do głowy mi nie wpadło.
Dziękuję serdecznie za konstruktywny komentarz. Jeśli pozwolisz chętnie wykorzystam dalej zły stan ekonomiczny wioski.
Pozdrawiam,
Nikumu.
Wykorzystuj do woli, nawet na jeżu ;)
UsuńNa naruto.wikia.com jest z dużej, Madara jeden wie, jak powinno być, nie ma to zresztą znaczenia. Po prostu mnie ukłuło.
Co do kanoniczności, nie chodziło mi o kanoniczność dosłowną, ale raczej prawdopodobieństwo i spójność charakterologiczną. Czy coś takiego.
Jeszcze tu wrócę! Na nowy rozdział rzecz jasna.
Orszula
W takim razie przyznaję Ci rację i otrzymujesz honorowy punkcik w zakładce Lucens (chodź stronka przyznaje punkty za nieco inne rzeczy). Jeśli nie poczujesz się urażona, to zostanę przy małej literce, bo to wskazuje na ludzkość pełnionego urzędu, niezaradność bohatera i odchylenie od kanonu. To chyba teraz nabiera znaczenia symbolicznego, więc wpisać należy ten ewenement do "przedmowy". Tym bardziej dziękuję.
UsuńWracaj, wracaj, zapraszam. ;)
Z ponad tygodniowym opóźnieniem, wreszcie przeczytałam twój rozdział. I wiesz co? Nie zachwycił mnie. Był dobry, ale gorszy niż poprzednie. Może to dlatego, że był dość krótki? No i nie działo się w nim zbyt dużo.
OdpowiedzUsuńPrzesłuchanie Sasuke było niczym z filmów kryminalnych. Dość interesujące. A zachowanie Lee? Trochę niecodzienne, nie spodziewałabym się nigdy takiego zachowania po nim.
Hm...no cóż, czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam. Miliko
PS. Prześle ci krótki opis mojego bloga, kiedy uda mi się go wymyślić :)
Był krótki był. Nie wszystkich musi zachwycić każdy rozdział ;) Pozwolisz, że nie będę po raz enty tłumaczyć mojej wizji Lee.
UsuńNa przyszłość będę starała się pisać dłuższe, tym razem po prostu źle przeliczyłam format na długość blogową ;)
Dziękuję za komentarz.
Twój blog został nominowany przeze mnie do nagrody "Versatile Blogger Award ".
OdpowiedzUsuńO rany, Nikumu, wielbię cię za to opowiadanie. Ukazujesz wszystko w tak pięknym, choć drastycznym, świetle, że nie sposób ci odmówić talentu i oryginalności. Już na pierwszy rzut oka widać, że historia pisana jest przez osobę, która zna się na rzeczy. Wszystkie fragmenty wspaniale się ze sobą łączą, nie ma zapychaczy, bo ty wiesz, o czym chcesz pisać – za co cię ogromnie podziwiam, nieczęsto ktoś ma tak jasny obraz tego, co pisze, zmienia, poprawia, a nagle okazuje się, że fabuła wyszła nie taka, jaka być powinna. A u ciebie wszystko współgra, wszystko jest dopracowane do końca. Zdziwiłam się w sumie, że ich wypuścili, ale to może nawet i dobrze, bo przynajmniej coś się dzieje. Mam jednakże maleńkie zastrzeżenie do bohaterów. Ci w więzieniu (nie pamiętam niestety ich imion, ech, ta moja cholerna pamięć) są podobni do siebie, tak samo ci strażnicy – ja wiem, że ci pierwsi zostali skazani, są jakby bez życia itp. itd. jednak ich zbliżone cechy nieco mnie drażniły. Naruto natomiast jest wykreowany świetnie, Sakura może mnie nieco irytuje, bo teraz wydaje się taka idealna, bez żadnej skazy – choć może to moje błędne skojarzenia. Niemniej jednak kocham tę historię nad życie i polecam każdemu, kto mi się nawinie, bo zasługujesz na sławę w tym blogowym światku, ot co. Czekam na rozdział następny.
OdpowiedzUsuńPS. U mnie pojawił się wreszcie rozdział 5, dlatego serdecznie zapraszam.
Dziękuję za komentarz. Cieszę się, że od razu widać, że opowiadanie jest przemyślane. Bohaterowie w więzieniu są tacy jednakowi, bo są to postaci epizodyczne, nie chcę kreować dla nich osobnych historii, bo tak tworzą się zapychacze i takie wątki na siłę, które spowalniają akcję i tworzą taką modę na sukces. Strażników nie ma wiele, jest ich troje, przy czym jeden z nich pojawia się raz, a pozostali dwaj są wydaje mi się zróżnicowani.
UsuńSakura idealna? Hmmm nie sądziłam, że można ją jeszcze tak odbierać po monologu Utsukushiego z któregoś z poprzednich rozdziałów.
Jeśli możesz to wyjaśnij mi, co masz na myśli przez "idealna". Jej jedyną zaletą jest kontakt z Itachim i jedynie to sprawia, że jest ważna.
Jej słaaawaaa., tak będę rozdawać autografy na książkach i udzielać wywiadów dla brawo. Jest! A tak poważnie, to chyba by mnie to przerosło. Wolę pisać dla tej grupy inteligentnych osób, które teraz mnie odwiedzają i rozumieją sposób w jaki piszę, niż tworzyć pod publiczkę dla jak największej liczby obserwatorów. Niektórzy autorzy tak robią - tworząc opery mydlane zamiast konkretnego opowiadania. To się wielu osobom podoba, ale to nie znaczy, że to jest coś dobrego.
PS Przeczytam jak tylko dojdę do jakiegoś porządku. Ostatnio tyle roboty, że na czytanie najzwyczajniej czasu nie mam, a wolę nie robić tego po łebkach.
Pozdrawiam
Witam, witam,
OdpowiedzUsuńdzięki za umieszczenie daty ;] dzięki temu wiedziałam, że mam do przeczytania i skomentowania... ;]
historia, którą piszesz jest wspaniała, wszystko wspaniale opisujesz, każdy szczegół do siebie pasuje... Przesłuchanie Sasuke dość ciekawe, takie jak z filmów kryminalnych, a Lee cóż niecodzienny widok, ale mi się bardzo podobało...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cieszę się, że tu jesteś znowu, Basiu. To naprawdę miłe. Tak, datę specjalnie dopisuję ręcznie po napisaniu rozdziału. Stuprocentowo dla Ciebie ;)
UsuńDziękuję za komentarz.
Kurde no mam dylemat. Niezmiernie podobał mi się prolog... drugi raz natknęłam się na taką taktykę i po prostu uwielbiam ciekawe, tajemnicze początki z jakimś dziwnym, zaskakującym zakończeniem. Między innymi to on zmusił mnie do kontynuacji czytania. Twój styl i cała akcja bardzo wciągają. Wszystko masz fajnie przemyślane i wiem, że Ty wiesz o czym piszesz. Nie lejesz wody, nie przeciągasz, masz konkretny wątek - takie przynajmniej odnoszę wrażenie. Nie jest to pusty romans bez dna tylko jest jakieś podłoże fabularne. Jestem ciekawa co będzie dalej, jak to się rozwinie. Wszystko ma taki mroczny, tajemniczy klimacik. Ale... dojechałam do 4 rozdziału i czytać już dalej nie mogłam. Na początku myślałam, że to przetrwam ale...Są 2 problemy, które drażnią mnie tak bardzo, że nie mogę - pomimo uwierz mi wielkich starań - uważam, że one psują Twoje opowiadanie. Wiem, że możesz sie z tym nie zgadzać. Przejrzałam komentarze i są one bardzo pozytywne, więc nie wiem, jak odbierzesz moją krytykę. Mam nadzieje, że nie jako atak na swoją osobę. Po prostu opowiadanie zapowiada się znakomicie i pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że chce czytać, ale nie chce.
OdpowiedzUsuńPrzejdę może do konkretu:
- Sakura. Częsty błąd. Zrobiłaś z nią alfe i omegę. Tu zakochany jest w niej do szaleństwa Naruto, tu znowu uwielbiają ja inni. Sakura jest silna, zdecydowana, jest najlepszym medykiem w kraju (?) i świetną kunoichi, która dowodzi oddziałami. Sakura również została przedstawiona jako osoba, która podejmuje decyzje za Naruto. Było nawet konkretne zdanie, że i tak wszystko zalezy od niej. No błagam Cię. Jedna dziewczyna i tyle zalet, tyle... wszystkiego? Może nawet dyrygować samym Hokage? W dodatku jest oziębła, dumna i pewna siebie. Jest po prostu uosobieniem porcelanowej figury z zawieszkami i medalami. Nienaturalna. Denerwuje mnie sposób w jaki ludzie na nią reagują. Idzie Sakura, ta najwspanialsza, trzeba ją szanować. Oczywiście piszę to wszystko na podstawie akapitów od 1 rozdziału. Rozumiem, że to jest FF. i są to lata gdze bohaterowie są starsi, ale Sakure zrobiłaś zbyt idealną, drażniącą na tle fantastycznej fabuły, która naprawdę przewyższa te niuanse. Takie jest niestety moje odczucie - zawsze staram się mówić otwarcie, chociaż niektórzy potem obrażają się, tupią nóżka zamiast faktycznie przyjąć krytykę i przemyśleć. Także, zrobisz co uważasz. Jeśli jest to coś co ci sie podoba i nie chcesz tego zmieniać.. to kim ja jestem żeby ci dyrygować? :)
Druga sprawa jest również związana z charakterem:
- Naruto. Tu jest jeszcze gorzej. Ciapa, ciapa i jeszcze raz CIAPA. Nie można tego tłumaczyć sytuacją jakas dzieje się kraju, bo Naruto ZAWSZE walczy, nigdy nie smęci, nigdy nie poddaje się i nigdy nie upija się, gdy wioska ma kłopoty. To jest bohater i tego nic nie zmieni, żadna sytuacja. A tu większym rozsądkiem, opanowaniem i oczywiście WSZYSTKIM okazuje sie być ZNOWU Sakura, która jakimś dziwnym trafem przejęła kilka cech Naruto, a on, niepostrzeżenie zmienił się w nią. W osobę, która potyka się, załamuje czasami ręce... A ta jego miłość do Sakury jest żenująca. Wybacz, nie chodzi o to, że jestem fanką NaruHina, a NaruSaku mi nie pasuje, tylko o samo zachowanie bohaterów.
Niedostepna, cudowna Sakura i ciamajda Naruto, który nigdy się nie pogodzi z jej utratą.
No więc, to chyba wszystko. Mam nadzieję, że cię w absolutnie żaden sposób nie uraziłam. Nie to było moim celem. Chciałabym tylko zwrócić ci uwagę na niuanse, które mogłyby ulepszyć to opowiadanie.
Ostatni rozdział przeczytam - również z ciekawości i dam ci już konkretniej znać co o nim myślę. :) Pozdrawiam.
Ach nie wiem co jest nie tak, ale nie działa opcja odpowiedzi na komentarz. Absolutnie nie uraziła mnie Twoja wypowiedź. Cieszę się, że opowiadanie wzbudza emocje, nie zawsze pozytywne. Zawsze uważam, że obojętność jest nawet gorsza niż nienawiść. Mimo to pozwól, że się ustosunkuję. Niestety mam wrażenie, że bazujesz nie na całym opowiadaniu, ale tylko na pierwszym rozdziale, bo tylko w nim Naruto pije alkohol. W drugim pokazana jest już jego determinacja i wola walki, pokazany jest w postawie dumnej - takiej jak widzą go poddani. Element wyjścia z wioski i szacunek jakim darzą go ludzie, którzy są gotowi oddać życie w walce u jego boku (oddział, który wykrzykuje jego imię).
OdpowiedzUsuńSakura - owszem dowodzi swoim oddziałem, ale nie jest to silny oddział. W moim opowiadaniu znaczenie ma każde napisane słowo, a one mówią, że Sakura dowodzi oddziałem utworzonym na siłę, w którym nawet nie ona jest tą najsilniejszą, ale Lee. Nie jest też najlepszym medykiem, bo jest nim Utsukushi. W opowiadaniu nie ma nawet słowa o tym, by ona była wyjątkowo silna. W momencie walki staram się podkreślać jej nieporadność i fakt, że jej zwycięstwa są czystym szczęściem. W rozdziale czwartym, przez który niestety nie przebrnęłaś jest znaczący monolog Utsukushiego, który właśnie mówi, że ona nie jest ani piękna, ani silna itd. Myślę, że to mogłoby pozytywniej wpłynąć na jej odbiór przez Ciebie.
Absolutnie nie mam zamiaru tupać nóżką, bo taki komentarz naprawdę wiele daje i przypomina mi, że czasem muszę pisać mniej symbolicznie, a bardziej otwarcie.
Hmm odpowiadam trochę chaotycznie, wybacz, ale pisanie odpowiedzi na komentarz jest trudniejsze niż pisanie opowiadania.
Mam nadzieję, że wyrazisz swoją opinię po przeczytaniu wszystkich rozdziałów (oczywiście jeśli uwierzysz mi, że przy dokładnym czytaniu Sakura nie jest ideałem). Myślę, że znaczenie ma też nastawienie, bo sama jak czytam i mam z góry obraz, że w tym opowiadaniu ktoś jest przerysowany, to wszystko odbieram bardziej.
Dziękuję za naprawdę fantastyczny komentarz i pozdrawiam,
Nikumu.
Tak, głównie ten pierwszy rozdział mógł tak na mnie wpłynąć. Po przeczytaniu go chyba bardziej zwracałam uwagę na te drobne rzeczy. Wiesz czytelnik czasami nie interpretuje każdego zdania tylko zlewa w całość. Od razu zabieram się za rozdział 4 i 5. :) Miło mi, że jednak się nie uraziłaś.
OdpowiedzUsuńP.s Masz rewelacyjny szablon! Jak można takie coś zrobić *q*
Co do rozdziału drugiego, gdy Naruto idzie pełen determinacji, to była wzmianka, że wystarczyłyby dwa słowa Sakury żeby zawrócił... moim zdaniem jego uczucia są trochę nad zbyt przerysowane, ale co tu gdybać... dam ci pełniejszy obraz jak już skończę. Także... do zobaczenia! XD
Aj ciężko mi się wytłumaczyć bez spoilerów. Chodzi o to, że relacje Sakura-Naruto, Naruto-Sakura wcale nie są takie proste i właściwie nie opierają się na zakochaniu, ale ślepym dążeniu do pewnych rzeczy, które powinniśmy sobie odpuścić. Nie jest tak, że mam zamiar pokazywać, że Sakura jest super i aja. Jej mogłabym tłumaczyć godzinami skomplikowane charaktery postaci, ale to chyba bez sensu, bo wszystko jest w opowiadaniu. Te dwa słowa, nawet, gdyby on nie darzył Sakury tak wielkim uczuciem, one by zadziałały, bo jest z natury kimś innym niż Sasuke, a nawet na niego miał wpływ jej monolog, gdy odchodził.
UsuńPrzeprasza, że się tu rozwodzę, chyba po prostu chcę o tym napisać, a skoro się nadarzyła okazja ^_^ to z niej skorzystam. Naruto zawsze chciał być szanowany, kochany, lubiany, bo tego mu brakowało, gdy był dzieckiem. On, w tym opowiadaniu, wciąż ma w sobie to dziecko, które, mimo tych wszystkich szczytnych celów, chce być kochane i otoczone troską. Według mnie on jeszcze tego tak naprawdę nie zaznał i w mojej opinii on zasługuje na kogoś lepszego niż Hinata czy Sakura.
Szablon to moje dzieciątko, ale naprawdę łatwo było go zrobić. Kwestia dobrze dobranych artów i dobre wycięcie postaci. Css dla laików, ale efekt jest, muszę przyznać. Jakbyś kiedyś szukała pomocy przy szablonie to wal śmiało, wiem, że czasem jest to potrzebne.
Na blogspocie jest tyle możliwości... i jak wchodzę na blogi takie jak ten, to czuję jak szablony pieszczą mi oczy. Aż chce się czytać! Dla mnie estetyka jest bardzo ważna. Co do tego, że było łatwo go zrobić, to proste; jeśli umiejętności są, to i "dzieła" sztuki wychodzą łatwo. :) Jak na razie równie ładnego szablonu nie widziałam - troszkę przeglądam. :)
OdpowiedzUsuńStrasznie miła z Ciebie osóbka - wnioskuje po odpowiedziach. Właściwie mam mały problem ze swoim... Jestem kompletną nowicjuszką, kiedyś wiernie służyłam onet'owi. ;p Nie wiem jak usunąć pewien pasek z szablonu i odczuwam paraliż, gdy myślę, że będę musiała robić go na nowo. Jakbyś miała czas i ochotę to może doradzisz mi jak pozbyć się "przezroczystego" niby! paska na linkach? WWW.FIND-WATER.BLOGSPOT.COM Durny pasek przecina mi cały blog - ale to tak na marginesie tylko.
Obiecałam, że doczytam do końca i doczytałam.:) Cieszę się, że do Ciebie napisałam komentarz, starałam się inaczej na to wszystko spojrzeć. Co prawda, charaktery są pokomplikowane i pomieszane, ale przymrużyłam na to oko. Po prostu traktuje te postacie trochę inaczej, jakby były nowe, niekoniecznie zaczerpnięte z mangi i jest trochę lepiej.:) Sakura już mnie tak nie drażni - rzeczywiście zwróciłam uwagę, że starasz się podkreślić momentami jej wady, chociaż jeszcze tutaj mi czegoś brakuje. Brakuje mi też troszkę tych ich naturalnych cech - szczególnie w Naruto, ale czasy wojny, złe dni... Nie jesteś Kishimoto, tworzysz swoje własne opowiadanie, więc postanowiłam AŻ TAK się nie czepiać, ale i tak będę marudziła (postanowiłam czytać i śledzić losy Sakury dalej) więc i Ty będziesz musiała do mnie przywyknąć.;D A potrafię być naprawdę wielką, wielką marudą. :)
Charaktery, charakterkami ale dziękuje Ci za KIBE! Uwielbiam tą postać, więc możesz mu śmiało dawać jakieś rólki - chociażby pojedyńcze epizody.;D (proszę, proszę, proszę, proszę!)
Zastanawia mnie... nie jesteś zwolenniczką ani NaruSaku, ani NaruHina tak? Chociaż co do tego, że Hinata nie zasługuję to mogłabym debatować. Nie jestem już maniaczką - wyrosłam z tego. Dużo ludzi nie lubi postaci Hinaty - bo jest inna, ale chyba jeśli chodzi o "zasługiwanie" to ona jak nikt inny. W końcu całe życie poświęciła Naruto. Zastanawiam się, czy u Ciebie w opowiadaniu jest maleńka szansa, że kiedyś dopatrzy się w niej czegoś więcej? czy całe życie będzie oparty na tych trudnych relacjach z Sakurą? Rani mnie perspektywa zranionego Naruto, który nie docenia uczuć Hinaty. Ten wątek ciekawy mnie jak żaden inny. Utsu...kushi (?) wybacz, ale zapomniałam jak się to pisze. ;D wydaje mi się ciekawą postacią. Spodobało mi się, że przedstawiłaś go trochę jak zdrajcę, co Sakura zauważyła. Jestem ciekawa wątku z nim i tego co wyniknie z pobytu Sasuke w wiosce. Ogólnie to planujesz paring SasuSaku? Ciężko cie odczytać. A może w ogóle nie będzie romansu, tylko przelotne namiętności? Za bardzo tajemnicza jesteś w tym wszystkim.
Dobra, zgubiłam się w tym komentarzu. Mam nadzieję, że nowy rozdział będzie szybko i... jest możliwośc powiadamiania na GG? bo kurde, nie mam za bardzo czasu, aby codziennie sprawdzać blogi. Byłabym bardzo wdzięczna. :) W razie WU, podaje numer - 45879999
Ja w zasadzie ostatnio nie jestem wcale zwolenniczką paringów (we własnym fanfiku oczywiście, bo w życiu to ja jestem zakochaniec), ale Narusaku dla mnie totalnie odpada, już bardziej Naruhina, aczkolwiek właśnie Hinaty nie trawię. To co będzie tutaj, jakoś nie będę na razie zdradzać. W katalogach blog jest dodany na Sasusaku, ale tylko dlatego, że miałam taki grymas.
UsuńObawiam się, że układałaś szablon bez ustawienia wcześniej rewelacji jako podstawowego szablonu. W niektórych szablonach w kodzie jest zapisany wygląd kart. Ostatnio naprawiałam coś takiego na blogu znajomej. Wystarczyło ustawić rewelację, a potem na nowo pozmieniać ustawienia. Niecałe trzy minuty roboty, więc z pewnością dasz radę.
Hmm w zasadzie mogę informować na gg, ale o wieeeele skuteczniejsze będzie dodanie do obserwowanych, bo zazwyczaj zapominam o takich sprawach.
Wreszcie mam czas, ochłonęłam po stresie, po egzaminach, odpoczęłam, wynudziłam się i odchorowałam. Z tego też tytułu przyszłam, żeby przyjrzeć się twoim rozdziałom. Liczę, że mój komentarz nie umknie twemu oku.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału... akcja dopiero się rozkręca. Opisy nie nudzą, akcja wartka, dialogi spójne logiczne. Wychuchane. Jednakże ach... bardzo mnie to boli wiesz? Nie ma emocji.
Oh... owszem jest napięcie, ale tylko to... Jakoś nie poczułam tego, tej iskry, tej pikantności, tej kropki nad i, której oczekuję w dobrych opowiadaniach. Gdzieś to zatraciłaś w pogoni za logiką, spójnością i poprawnością tekstu. Co z tego, że to będzie dobry pod względem technicznym rozdział, skoro stanie się tylko pustymi znakami, skleconymi w zdania.
Długo nie mogłam się zabrać za twojego bloga, a przecież pierwsze rozdziały napawały mnie entuzjazmem. Dobrze rokowały.
No nic. Nie ważne. To tylko moja opinia.
Co do "Lucens" na początku nie chciałam się w to bawić, ale skoro już coś wyłapałam.
(...)Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią...
Jeśli dobrze pamiętam to była "Elegia o chłopcu polskim" Krzysztofa Kamila Baczyńskiego ;)
Brutalny Lee...nie wyobrażam go sobie takiego ;) Notak świetna, jestem ciekawa jak potoczy się życie Sasuke w wiosce, no i gdzie w końcu będzie mieszkał, bo coś mi się jednak nie wydaje, że w tych ruinach ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
http://sasusaku-wiecznie-zywi.blog.pl/
39 yrs old Project Manager Leeland McCrisken, hailing from Pine Falls enjoys watching movies like Americano and Vacation. Took a trip to Madara Rider and drives a Ferrari 340/375 MM Berlinetta 'Competizione'. Wypisz swoj adres url
OdpowiedzUsuń