"Nic niezwykłego"
Gdy Naruto wyszedł, Sakura została sama. Ból został uśmierzony przez końską dawkę leków przeciwbólowych. Dzięki nim czuła się niezwykle lekka, znów miała kontrolę nad własnym ciałem. Nie mogła przestać się tym zachwycać. Powinna przecież być sparaliżowana, pamiętała, jak gałąź zahaczyła o jej kręgosłup. Potem była już tylko ciemność, urywki słów i zarys twarzy Utsukushiego. To zapewne jemu zawdzięczała życie i jako taką sprawność. Mogła poruszać nogami. Ba! Mogła wstać, o czym szybko się przekonała.
Średnio skoordynowanymi ruchami wyrwała przewody, którymi była podłączona do jakiegoś urządzenia i kroplówki. Potem wykonała kilka kroków i oparła się o futrynę, czując zawroty głowy i mdłości.
Wychodząc z toaletowej kabiny, spojrzała w lustro na ścianie naprzeciwko. Uśmiechnęła się blado do obcego odbicia samej siebie. Skierowała się do gabinetu lekarskiego, nie mogąc wyjść z szoku, jak łatwo może przejść niezauważona obok tych wszystkich ludzi. Było tak wielu pacjentów, że nikt nie zawracał sobie głowy pytaniem, kim ona jest lub nie jest. Była anonimowa.
W gabinecie nikogo nie było. Zakładając na siebie lekarski fartuch i chodaki, które hałasowały z każdym stąpnięciem, czuła, jakby właśnie wyciągała resztki jedzenia spomiędzy zębów w paszczy lwa. Tymczasem lew smacznie spał, ignorując ją całkowicie.
Ze szpitala wyszła bocznym wyjściem. Z trudem pokonała schody, ale szczęśliwie nikogo nie spotkała. Dopiero opuściwszy budynek, zdała sobie sprawę, jak późna musiała być godzina. Ulice były puste, co okazało się być miłą odmianą po zatłoczonych, szpitalnych alejkach.
Stąd nie było daleko do lochów...
Przejście zaledwie dwóch, krótkich uliczek zajęło jej nieco mniej niż piętnaście minut. Zachwycała się każdym kamykiem, o który potykała się na żwirowanej drodze. Podpierała się wciąż o ściany i kurczyła, czując, że środki przeciwbólowe przestają działać. Odczekała stanowczo za krótko po ich zaaplikowaniu do kroplówki. Zbyt szybko wyjęła igłę, ulga była chwilowa.
W areszcie na posterunku siedział zwykle sam Kiba, ale tym razem w małym pomieszczeniu przy wejściu siedziało dwóch innych strażników. Sakura znała ich doskonale. Grali w shogi, tradycyjną dla nich grę planszową. Jeden z nich – Shikamaru, był wysoki i szczupły, to właśnie on wygrywał. Drugi – niższy i o zdecydowanie p e ł n i e j s z e j budowie – Chouji cierpliwie znosił porażkę.
Odwrócili się, gdy tylko usłyszeli skrzypnięcie otwieranych wrót. Spojrzeli zdziwieni na Sakurę, która ledwo stała na nogach, a potem na siebie wzajemnie, by upewnić się, że oboje widzą to samo. Nie było dla nich tajemnicą, że ledwo przeżyła ostatni atak na wioskę. Nie dotarła do nich za to jeszcze informacja o cudownym lub też niecudownym przebudzeniu.
– Sakura? Zwariowałaś? – Chouji szybciej zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo nie powinno jej tu być.
– Błagam. Ciężko było mi się tu dostać, więc pozwólcie mi zejść na dół, choć na chwilę.
Shikamaru zmarszczył brwi. Skory był raczej do tego, by sprowadzić cały oddział specjalny, który zabrałby stąd szarpiąca się dziewczynę, niżby pozwolić jej zostać. Miał już zaprotestować, gdy zobaczył jak Haruno mocno przyciąga dłoń do brzucha. Kiwnął już tylko głową, by nie utrudniać niczego ani sobie, ani jej. Palcem wskazał jej drogę i wraz Choujim wrócił do przerwanej gry. Wiedział, że Sakura nie chce ich towarzystwa.
Powoli przestępowała z jednego stopnia na drugi. Gdy zeszła o jedno, jedyne piętro w dół, przystanęła na chwilkę. Trzymając się lewą ręką ściany, a prawą przyciskając do brzucha w strachu, że mogłaby zgubić duszę, sunęła przed siebie. Poruszała się w sposób powolny, ostrożny, niepewny... W końcu wymacała kontakt, który nacisnęła drżącymi palcami. Żarówki pod sufitem zapaliły się z trzeszczeniem, ale dawały jeszcze mniej światła niż zwykle.
Mimo niedogodności ujrzała celę, a w niej trzy osoby. Wśród nich był Utsukushi. Przyśpieszyła tak, jak tylko mogła, a gdy była już tylko kilka metrów od celi, usłyszała jęk.
To Utsukushi jęknął. Ujrzał ją i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że widzi ducha. W słabym świetle widział jej bladą twarz, grymas bólu i biały fartuch, który przesiąknął krwią. Mimo strachu przed zjawą, mężczyzna ukląkł przed samą kratą i wyciągnął przez nią rękę, by złapać choć koniuszek kitla.
Sakura wyprostowała się, dumnie stojąc na wprost niego. Widział, jak zaciskała zęby i jak mówi przez nie „dziękuję”. Wytrzeszczył na to oczy i chciał wstać, ale nawet gdyby wstał, wciąż patrzyłaby na niego z góry. Był zdrajcą.
– Sakura – wyszeptał z niedowierzaniem, a gdy tylko wymówił to imię, coś poruszyło się w celi naprzeciwko.
To Uchiha skulony w kącie lekko wyjrzał, by upewnić się, że Haruno naprawdę tam stała. Wyjrzał nieufnie zza potarganych włosów. Nagle zdołał zgromadzić tyle sił, aby podczołgać się bliżej, ale ona nawet nie odwróciła się w jego kierunku. Nie istniał.
– Musisz znaleźć mojego brata – jęknął w końcu Utsukushi.
Klęczał przed nią i patrzył wzrokiem, któremu nie mogła odmówić.
Ułamek sekundy nie zdążył przeminąć, gdy poczuła jak osuwa się na ziemię. Obróciła na koniec twarz w kierunku Sasuke i spojrzała mu w oczy. Pierwszy raz się ich nie bała. Uśmiechnęła się w najsmutniejszy możliwy sposób, a jej oczy zamknęły się. Ideał sięgnął bruku.
– Kiba! – wrzasnął Uchiha tak głośno, jak tylko umiał.
Utsukushi próbował wysunąć ręce pod kratami, próbując złapać ją i być może uleczyć. Niestety nie pamiętał, że łańcuch na jego nodze blokował przepływ energii w jego ciele.
– Kiba, sukinsynu! – Uchiha nie dawał za wygraną.
Shikamaru zbiegł po schodach szybciej niż było to możliwe. Już miał na rękach Sakurę, gdy Utsukushi zdołał złapać ją za kostkę.
– Daj mi ją uleczyć – błagał. – Tylko ja mogę to zrobić.
Był pewny siebie, doskonale znał swoje możliwości, a w ratowaniu dziewczyny widział też ratunek dla siebie. Strażnik patrzył nieprzychylnie, ale coś kazało mu zaufać. Wyniósł nieprzytomną, ale po chwili wrócił z przyjacielem. Otworzył celę i wpuścił do niej Choujiego. Sam stał na korytarzu, trzymając dwójkę pozostałych więźniów złapanych w technikę cienia. Sztuka ta ograniczała ruchy ofiary, by robiła jedynie to, co jej użytkownik.
Shikamaru cofnął ją dopiero w momencie, gdy Utsukushi został wyprowadzony z celi. Odeszli.
Przez długi czas nie wróciło żadne z nich, a Sasuke, który wpadł w istny szał, nie pozwalał Karin ani Suigetsu na zaśnięcie. Nie mógł znieść klaustrofobicznego pomieszczenia, które zdawało się jeszcze mniejsze, gdy myślał o niekończących się horyzontach poza lochami. Niecierpliwił się powrotu medyka, w Sakurze widział klucz, który mógł wyciągnąć go z niewoli i uratować przed stryczkiem. Uchiha cały czas próbował wyrwać kajdany ze ściany, ale było to niewykonalne. Szarpał się do momentu, aż całkowicie stracił siły. Wtedy spuścił głowę i cierpliwie czekał.
Nie miał pojęcia, ile czasu minęło, nim wrócił Utsukushi. Nie trafił jednak do poprzedniej celi. Wylądował razem z Uchihą, który w myślach przeklął ograniczanie jego i tak już małej przestrzeni. Teraz siedzieli we dwóch – w dwóch różnych kątach. Karin spała już, cicho oddychając, co kontrastowało z wcale nie delikatnym pochrapywaniem jej sublokatora. Ten dźwięk wprawiał Sasuke w obłęd. Podpięty do ściany medyk milczał przez długi czas. Od czasu do czasu jęknął coś niezrozumiale, ale Sasuke czekał cierpliwie. Wiedział, że w końcu coś powie.
– Ta dziewczyna niesie zgubienie – wyszeptał, zauważywszy w końcu, że tylko Uchiha nie śpi.
Ten spojrzał na niego zainteresowany, choć bez zrozumienia. Utsukushi sięgał jednak wzrokiem zupełnie gdzie indziej. Gdzieś daleko, poza mury, jakby chciał dojrzeć sylwetek na zewnątrz.
– Jest jak zaraza – stwierdził nadzwyczaj spokojnie, a Uchiha był pewien, że takiego komplementu nie chciałaby usłyszeć żadna kobieta. – Myślisz, że ciebie to nie dotyczy, więc pozwalasz na wszystko. Nie interesujesz się. Raz się pojawia, raz znika. Znalazła sobie tyle ofiar... Początkowo tego nie widzisz, a potem wierzysz, że nie będziesz następny. Sam nie wiem, kto był pierwszy... Jej się nie kocha! O niej się myśli z chęcią mordu, wspominając wszystko, co robi. Tak! Nienawidzisz ją, ale jednocześnie masz ochotę zabić każdego, kto źle o niej powie. Każdego, kto choć myśli o tym, by ją skrzywdzić. A przecież ona nie ma w sobie nic niezwykłego... Nie ma najpiękniejszej twarzy lub dużego biustu. Jest zgrabna, ale nie na tyle, by wynosić ją nad wyżyny. Nie na tyle, by wielbić. Ma oczy... Kłamałem... Nie są piękne, ale jednak mają coś niezwykłego. Głębia, w której toniesz, a potem jest już tylko gorzej. To się dzieje tak szybko. – Złapał się za głowę, jakby był zmęczony swoją wypowiedzią, ale jej jeszcze nie skończył. – Poświęciłbym dla niej wszystko. Wiadomo. Wiedziałem, że mnie dorwą, ale wróciłem do wioski po nią. Chciałem ją ratować, choć raz być tym bohaterem, o którym ona mogłaby marzyć. Ona?! Chacha! – Wcale się nie śmiał, wyrażał tylko swą gorycz. – Ona... nie ufa... Może i słusznie, bo zdradziłem kraj, któremu tyle zawdzięczam. Ale dla niej zrobiłbym wszystko. – Sasuke dostrzegł podobieństwo między Utsukushim, a Naruto, gdy nad ciałem Sakury mówił o aresztowaniu. Wspaniały obraz szaleństwa. – I wiesz, co jest najśmieszniejsze? – spytał cicho, ale nie liczył na niczyją odpowiedź. – Ja wciąż jej nie kocham... Jej się nie da kochać. Jest jak bryła złota, chce się jej... ale co z tego, skoro nie można jej darzyć uczuciem...
Po tym wyznaniu Uchiha mógł jedynie milczeć w zadumie. Ta właśnie bryła złota, była gotowa stracić swoją wartość, zdematerializować się, by on przeżył. Szaleństwo...
– Naruto ją kocha – przypomniał sobie na głos, by podważyć słowa wypowiedziane przez współwięźnia w amoku.
– Kłamie! – oburzył się, a w jego oczach pojawił się obłęd. – Nie ma prawa jej kochać! Nikt! Rozumiesz? Ty też nie!
Uchiha nie miał zamiaru upominać się o żadne prawa. W tej chwili marzył jedynie o tym, by przestać czuć łańcuchy na przegubach.
Poranek zwiastowały zapalające się na korytarzu lampy. To zawsze dodawało więźniom trochę otuchy. W końcu rankiem ktoś zawsze przynosił jedzenie. Ranek oznacza, że przeżyli kolejny dzień, a Karin uważała to za jawny dowód tego, że wcale nie zostaną straceni. W tych trudnych chwilach okazywała się być naiwnie optymistyczna, to z kolei nieco rozjaśniało czarne myśli pozostałych.
– Sasuke – odezwał się Suigetsu, który jak zawsze pierwszy skończył jeść miskę ryżu. – Chyba jest coś, co kupiłoby naszą wolność, a jeśli nie dbasz o nas, to chociaż uratowałbyś siebie.
Pozostali spojrzeli zaskoczeni, a sam zainteresowany uniósł brew, oczekując dalszych słów.
– Tutejsi ludzie wciąż myślą, że to Tobi, alternatywnie Obito, był jedynym zagrożeniem dla wioski. Teoretycznie mija już trochę czasu, od kiedy bitwa, bo wojną tego nie nazwę, skończyła się, a reakcji Sam–Wiesz–Kogo, ni widu, ni słychu – Suigetsu był nadzwyczaj zadowolony, co wpływało, na jego słownictwo, ton głosu i jego samoocenę.
– Wcale nie czekam na jego ratunek – warknął Sasuke, odkładając miskę, którą jak zawsze dano bez pałeczek. Najwidoczniej używanie sztućców było przywilejem wolnych.
– Tym lepiej, nie będziesz miał wyrzutów sumienia, gdy za jego głowę ubijesz targu.
– To niegłupie – wtrąciła Karin. – Jakbyś tak powiedział wszystko, co wiesz, bo zapewne wiesz więcej niż my...
– Dość! Nie wiem nic! Rozumiecie? – Uchiha zdenerwował się. – Madara nie dopuścił mnie do swoich planów. Wszystkiego miałem dowiedzieć się po zrównaniu Konohy z ziemią.
– Cokolwiek... Chociaż przypuszczenia, Sasuke, to może zadecydować, o tym, czy zetną ci głowę, czy jeszcze ponosisz ją trochę.
– Czy zetną, czy powieszą... Nic nie wiem! Ma jakiegoś dzieciaka, który ma mu pomóc zaprowadzić jego ład na świecie.
Rozmowa przycichła. Suigetsu wydawał się być obrażonym, że jego pomysł jednak nie miał wypalić. Skubał więc płatek ucha, patrząc beznamiętnie na stojącą w kącie latrynę. Nie wyglądała zachęcająco, ale były to właśnie warunki, w jakich byli przetrzymywani.
– Ten dzieciak... – zaczął ponownie rozmowę Utsukushi. – To jest mój brat.
Wyznaniem zwrócił na siebie spojrzenie pozostałych. Spodziewali się dalszych wywodów, ale nie poganiali. Mieli naprawdę bardzo dużo czasu, biorąc pod uwagę fakt, że donikąd się nie wybierali. Całe dnie spędzali właśnie na nic nieznaczących rozmowach, próbach wyrywania łańcuchów ze ścian, czy szukaniu rytmu, w którym bezpiecznie można było dotykać krat. Wszystko, by jakoś zabić czas.
Sasuke podrapał się po podbródku, który pokrywał się wielodniowym zarostem, tak samo, jak i u Utsukushiego i Suigetsu. Uroki więzienia.
– Po co potrzebuje go Madara? – spytała Karin, która raczej nie mogła znieść ciszy, a nie liczyła, że nowe informacje dadzą im wolność.
– To dość wstydliwa kwestia dla mojej rodziny – westchnął medyk, który miał właśnie pierwszy raz w życiu opowiedzieć o najnowszej historii swojego klanu.
Suigetsu uniósł brwi. W takich sytuacjach jak ta, właśnie kompromitujące historie lubił najbardziej. Dawało to choć podwaliny do poprawy humoru, a to było im wszystkim bardzo potrzebne.
Utsukushi zaczął więc opowiadać o małej rybackiej wiosce, z której pochodził i o nocy, gdy przyszedł na świat jego brat. Był od niego młodszy o siedem lat, więc całkiem dobrze pamiętał szczegóły.
– Jeśli kiedykolwiek uważałeś się za diabła – zwrócił się do Sasuke – to myliłeś się. Mój brat jest prawdziwym jego ucieleśnieniem. Jest przeklęty, opętany, ma moc samego wcielonego zła.
Karin zadrżała, bała się niewielu rzeczy, ale ton głosu, z jakim mówił Utsukushi, robił swoje. Objęła ramionami kolana, jak robią to dzieci, gdy ktoś opowiada im straszną historię dla przestrogi. Może chciała tym dodać sobie otuchy, a może było jej zimno.
– Więc po co go szukasz? Nie powinieneś go zabić? Sasuke zabił swojego brata... – zamilkła w pół zdania, widząc mordercze spojrzenie wspomnianego.
– Jestem w stanie mu pomóc... Teraz mogę wyciągnąć z niego... to coś.
Uchiha pokiwał głową. To jednak medyk miał bon na życie, którym dobrodusznie podzielił się z nimi wszystkimi. Zapałał do niego nieco większą sympatią, bo jakże mógłby inaczej, skoro to ratowało mu tyłek?
Wieczorem znów pojawił się Shikamaru z wydzielonymi porcjami jedzenia. Tym razem były one nieco większe, jakby chciał okazać wdzięczność za uratowanie Sakury. Nie rzucił też żadnej uwagi dotyczącej zdrady, gnicia w lochach i tym podobnych. Właściwie się nie odezwał. Mruknął coś tylko, gdy chciał już odchodzić. Być może było to „smacznego”.
Zachowanie strażnika skłoniło do działania. Nie musiał przecież okazywać tej wdzięczności cały czas, więc musieli to wykorzystać. Sasuke wiedział, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Tylko nie mieli pojęcia, o audiencję u kogo powinni wnosić wnioski. Naruto sam ich tu wepchnął, nie chciał o niczym słyszeć wtedy, to i teraz by ich nie wysłuchał. Sakura była prawdopodobnie w szpitalu, możliwe, że zapadła w śpiączkę. Utsukushi dokładnie tłumaczył jej stan i reakcje obronne organizmu. On nikogo nie znał w tej wiosce na tyle, by zaufać i zawierzyć losy ich czwórki. Znał Kakashiego...
– Shikamaru! – zawołał za oddalającym się już chłopakiem.
Tamten przystanął, obrócił się i spojrzał pytająco. Nie wyglądał na rozgniewanego, jak zwykł Kiba, gdy tylko któryś z więźniów się do niego odezwał. Nie był też zniecierpliwiony wahaniem Uchihy, który przez chwilę milczał z wciąż uchylonymi ustami.
– Chcę się widzieć z Hatake – głos miał pokorny, co było do niego niepodobne.
– Czemu? Naruto określił was w papierach mianem „zdrajców”, więc nie można was odwiedzać. – Mina Shikamaru świadczyła o tym, że wcale nie powinien tego mówić.
– A Sakura? – spytał Utsukushi, łapiąc za kraty, które poraziły go prądem. Odskoczył.
Strażnik prychnął i pokręcił głową. Mruknął coś, jakby skargę na niepodporządkowywanie się tej dziewczyny obowiązującym normom.
– Zobaczę, co da się zrobić – rzucił, znikając z zasięgu ich wzroku.
W ich umysłach zaświtała nadzieja tak mocno, jak nigdy dotąd. Czekała ich poważna i trudna negocjacja z nieugiętym wojownikiem, ale w końcu zaczęli działać, a to się liczyło.
Kakashi, jak każdy sprawny mężczyzna, pomagał przy odbudowywaniu wioski. Prace trwały dzień w dzień od rana do wieczora. Mieszkańcy dosłownie dwoili się, troili, aby jak najprędzej zatrzeć ślady wojny. Budynki mieszkalne i te pierwszej potrzeby odbudowywano w pierwszej kolejności. Właściwie prace remontowe trwały już tylko w centrum, gdzie większą część zabudowy stanowiły sklepiki i bary.
Wieczór był chłodny, jak na tę porę roku, więc prace, które nie paliły się w rękach postanowiono odłożyć na dzień następny.
Kakashi stanął pod księgarnią, by odpocząć chwilę. W tym miejscu został zauważony przez tajemniczego ptaka, który wylądował na jego ramieniu i podsunął mu szpon wraz z przyczepioną wiadomością. Odplątał ją, a zwierz odleciał. Karteczka była mała, zwinięta w rulonik i zawiązana czerwoną gumką. Zobaczył znak symbolizujący klan Nara, domyślił się więc, że nadawcą jest Shikamaru. Wiadomość zawierała krótką prośbę o odwiedzeniu więzienia tak szybko, jak to tylko możliwe. Kakashi uniósł jeden z kącików ust do tajemniczego uśmiechu, który został zasłonięty przez maskę zakrywającą dolną część twarzy od połowy nosa.
Spodziewał się wezwania, ale nie sądził, że nastąpi tak prędko. Przeceniał najwidoczniej dawnego ucznia, bo liczył na większą siłę psychiczną u niego.
***
Trochę przegadane, ale tak bywa. Dziękuję za komentarze. Mam nadzieję, że nie przejedziecie się na tym opowiadaniu i nie doczekacie chwili, gdy opuszczę bloga.
Pojawiła się nowa zakładka - Lucens. Powodzenia!
Zapraszam do obserwujących.
Wtorek, lutego 05, 2013
Zapraszam do obserwujących.
Wtorek, lutego 05, 2013
Po przeczytaniu tego rozdziału tyle mam do powiedzenia i tyle myśli kłębi mi się w głowie, że nawet nie wiem czy ubiorę to w jakieś w miarę porządnie brzmiące słowa.. No nic spróbuję ;D
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim największe wrażenie wywarł na mnie opis Sakury. Te słowa Utsukushiego.. W większości opowiadań (w tym moim przyznam bez bicia) główne bohaterki są piękne, silne, wyjątkowe i niesamowite. Odnoszę wrażenie (jest tak też w moim przypadku), że ludzie wolą czytać o kimś cudownym, świetnie sobie radzącym i tak dalej. A u ciebie jest jasno powiedziane, już od początku, że Sakura nie jest ani doskonała ani niesamowicie piękna, tylko ma w sobie.. coś. A ten jej opis aż musiałam przeczytać dwa razy bo jest.. no cóż myślę, że nie minę się z prawdą jeśli powiem, że jest GENIALNY. Niebanalny, oryginalny i mogłabym jeszcze tak długo wymieniać.
Poza tym rozdział ciekawy, strasznie przypadła mi do gustu historia młodszego brata Utsukushiego, no i końcówka z Kakashim.
Teraz wspomnę o błędach, które rzuciły mi się w oczy:
'Powinna przecież być sparaliżowana, pamiętała przecież..' - dwa razy przecież
Gdzieś tam jeszcze było jedno podobne powtórzenie, ale już nie pamiętam gdzie.
No i w tytule 'Rozdział IV' to jest takie 'ł' brzydkie, mogłabyś zmienić czcionkę na inną, albo napisać coś w stylu 'epizod', czy coś ;D
Poza tym, świetny nowy szablon, blog wygląda estetycznie i przyjemnie się czyta.
No i podziwiam Sakurę, taki kawał przejść z dziurą w brzuchu.. Silna kobiecina! *.*
Madara Sam-Wiesz-Kto, prawie jak Voldemort :D
Jednak najbardziej intryguje mnie tutaj osobowość Sasuke, wydaje się tak niesamowicie skomplikowany!
No mam nadzieję, że ogólnie komentarz wyszedł mi w miarę sensownie i skumasz o co mi chodziło ;D
Buziaki, pozdrawiam
O powtórzenia są zazwyczaj celowe, bo chwilami ulega zmianie nastrój narracji, ale już patrzę, czy tak miało być w wymienionym przypadku.
UsuńSam-Wiesz-Kto, efekt zamierzony, widzę, że się sprawdził. W opowiadaniu stosuję mnóstwo odwołań do literatury i chyba powinnam założyć rubrykę, gdzie przyznawałabym punkty, którzy je znaleźli. Brawo! W tym rozdziale jest jeszcze jedno odwołanie. Do pewnego norwidowskiego wiersza, jeśli ktoś je znajdzie to naprawdę zakładam podstronę.
Z "Rozdziałem" masz rację, zmienię czcionkę, bo wszelkie synonimy są jakoś zbyt wyszukane na to opowiadanie. Dziękuję za zauważenie, ja co prawa widziałam to, ale jak zawsze: "Eeee tam, to tylko deeeetal.";
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że opis Sakury Ci się spodobał. Ja po prostu nie cierpię idealizowania postaci, a mam świadomość, że i tak to często robię. Myślę, że każdy w końcu dorasta do tego, że przestają go kręcić postacie idealne, bo takie w prawdziwym życiu nie istnieją. Powiem Ci, że jak czytam książkę, to jest dla mnie o wiele bardziej wartościowa, jak czytam o postaciach z wadami. Nigdy nie zapomnę książki "Dziwne losy Jane Eyre", gdzie główna bohaterka jest najzwyczajniej w świecie brzydka i autorka wcale tego nie ukrywa. Obecnie wiele filmów/książek przekazuje to, że tylko ładni ludzie mają szansę na szczęście. Ja się z tym nie zgadzam! Ach strasznie długi ten wywód...
Czy ten wyczyn Sakury nie jest przesadzony? Wydaje mi się, że można przejść kilka ulic, jeśli jest się pod wpływem leków przeciwbólowych...
Sasuke *o* moja ulubiona postać, w samej mandze jest baaardzo złożona, więc zabawa nim to istna poezja. Polecam Ci to, bo jego umysł jest naprawdę interesujący.
Dziękuję serdecznie za komentarz ;D
No pewnie, że leki działają cuda, a jeszcze przy jej determinacji i sile dążenia do celu myślę, że przejście tych ulic jest na prawdę prawdopodobne ;D
UsuńNiestety co do Norwida to już się raczej nie popiszę, ale jeszcze jeden fragment mi się strasznie spodobał:
Usuń'Uśmiechnęła się w najsmutniejszy możliwy sposób, a jej oczy zamknęły się. Ideał sięgnął bruku.'
Pozdrawiam! ;3
Hahahaha no i się popłakałam prawie. Ostatnie zdanie z zacytowanego fragmentu wrzucić w google, musi jednak powstać zakładka Scherlocka Holmesa.
UsuńJesteś genialna.
Buziaki dla Ciebie za poprawę humoru ;)
Ha! A miałam takie przeczucie :D
UsuńDziewczyno, masz niesamowity talent! Nie mam pojęcia dlaczego uważasz go za przegadany. Jest idealny. Mam wrażenie, że z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza. Nie mam pojęcia jak to możliwe, bo już w poprzednich rozdziałach twój styl był genialny.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tym chłopcem. Ma moc samego szatana? Tak serio czy w przenośni? :P
Zauważyłam zjedzone w dwóch wyrazach ostatnie literki :
" oddychają" - "oddychając"
"kompromitując" - "kompromitujące".
Właściwie już nic więcej nie mam do powiedzenia. Na myśl nachodzą mi tylko słowa określające twój ogromny talent. Ale nie będę ci tu słodzić :D
Pozdrawiam, Miliko
Oj racja, racja literóweczki już poprawiam. Jak się człowiek śpieszy to się diabełek cieszy. Przysłowie jak najbardziej na temat. A owszem ma moc szatana, ale jego wątek jest wątkiem pobocznym, nie zapominajmy, kto tu oszukał śmierć.
UsuńAj słodzić nie trzeba, bo ja czekam na słodziusieńkie ciasto, więc każdy komentarz jest mi niezwykle miły w szczególności, że Niku jeest choora i ma problem w nadrabianiu zaległości na cudzych blogach, a już widziała nowy rozdziały na bloggerze.
Tak więc, dziękuję za komentarz.
Mam ci mnóstwo do powiedzenia, ale nie wiem, jak ubrać to w słowa. Jak dla mnie rozdział w ogóle nie jest przegadany i w żadnym wypadku nie czekam, az zawiesisz bloga. Wręcz przeciwnie! Tylko spróbuj, a pożałujesz ^^
OdpowiedzUsuńPostać Utsukushi'ego bardzo mnie intryguje. Ten jego monolog o Haruno. Taki głęboki, jeśli mogę się tak wyrazić. Tekst był trochę zagmatwany, ale to tylko wzmocniło haj dla mnie uczucia, które nim targały. Tak samo jego brat, o którym wspomniałaś, będący rzekomą przepustką z więzienia, ciekawy pomysł.
W pierwszej chwili zdziwiłam się, gdy Sakura tak szybko wstała. Lecz później wszystko dobrze wyjaśniłaś i już nie było to dla mnie takie dziwne, jak z początku. Do tego Sasuke, który po kilku dniach siedzenia w klitce tak szybko się w pewnym sensie łamie?
Podzielam słowa Kakshi'ego na końcu. Jestem ciekawa, w jaki sposób wyciągną z Hatake informacje, bądź przepustkę. I oczywiście nie moge się doczekać, kiedy Sasuke porozmawia z Naruto i Sakurą oraz kiedy pojawi się mój mąż Itaś ^^
Świetny rozdział.
Pozdrawiam :D
Oj na Itachiego poczekasz, bo to taka postać, o której będzie się gadać, a która wciąż będzie uciekać sprzed nosa "kamerze".
OdpowiedzUsuńTak, monolog chaotyczny, ale chyba przez to bardziej naturalny.
Oj nie mam zamiaru zawieszać bloga. Napisałam tylko, że szczerze sobie życzę, aby to się nigdy nie stało.
Utsukushi to super facet mimo swoich wad.
Starałam się, żeby nagłe powstanie Sakury nie wydało się jakim cudem, ale z drugiej strony, ile można czytać o jej rekonwalescencji.
Dziękuję bardzo za komentarz ;)
Również pozdrawiam
Również życzę Ci, żebyś nigdy nie musiała zawieszać bloga. Osobiście jeszcze nigdy nie doświadczyłam tej przykrości i wierzę, że i Ciebie nie dotknie.
OdpowiedzUsuńOczywiście rozumiem, że powiadamianie o nowych komentarzach zajmuje dużo czasu. Sama jakoś to ostatnimi czasy zaniedbuję.
Rozdział był bardzo dobry. Masz rację, że to był taki lekki przerywnik, ale ja tych przerywników nigdy nie umiałam pisać, więc mi zaimponowałaś, po raz kolejny z resztą.
Nie będę się zbytnio rozpisywać, bo niewiele jest do powiedzenia. Czuję się jak polonista sprawdzający wypracowania. U innych piszę ogromne notatki na temat błędów, a u Ciebie jedynie kreślę piątkę, bo nie wiem, co można jeszcze dodać.
Ach bo się spóźniłaś, jeszcze dwie godziny temu miałabyś łącznie z tuzin literówek, braków przecinków, a nawet zły czasownik... Już poprawiłam, a jeśli jakieś zostały, to nie rzucają się w oczy.
UsuńDziękuję za miłe słowa, aż się rumienię.
Pozdrawiam ;)
Fajny pomysł z tym "Lucens", zachęciłaś mnie do zwracania uwagi na każde słowo i proszę, coś znalazłam. "Ideał sięgnął bruku", o ile się nie mylę Cyprian Norwid, utworu nie pamiętam ;) Zwróciłam też uwagę na "bon na życie", bo nieodparcie skojarzył mi się z "kartkami na życie" w gettach, ale tego już chyba użyłaś nieświadomie.. czy nie?
OdpowiedzUsuńA co do notki, to rzeczywiście trochę przegadana. I taka... niemrawa xd Nie wiem czemu, ale z całego rozdziału utkwiła mi w pamięci jedynie wizyta ledwo żywej Sakury w więzieniu. Nie rozumiem trochę, dlaczego zwróciła ona uwagę jedynie na Utsukogośtam (nigdy nie zapamiętam tego imienia), całkowicie zlewając Sasuke. Czyżby jednak postanowiła wydać na niego negatywny wyrok? Nieee, inaczej by nie było opowiadania, nie? Mam nadzieję. Zaintrygowała mnie też sprawa z bratem-diabłem. No i czemu Sakury nie da sie kochać? Okej, wygląda jednak na to, że zapamiętałam nieco więcej xd
I wiesz co? Lubię tą mroczną atmosferę, którą utrzymujesz w swoim opowiadaniu. Tak jakoś zupełnie inaczej się to czyta niż inne blogi, wielki plus :) A jak dodać do tego niemal nienaganny styl... jesteś jedną z moich ulubionych pisarek, wpisujesz się gdzieś na trzecie miejsce na równi z Akemii xd
A, i jeden błąd się znalazł "Wytrzeszczył na to oczy i chciał wstać, ale nawet gdyby wstał, wciąż patrzyłaby na niego z góry"; powtórzenie, drugie wstać można zastąpić "nawet gdyby to zrobił" :)
Weny i pozdrawiam!
[troublesome--love]
Znalezione powtórzenie było celowe, podkreśla pozycję Utsukushiego. Zazwyczaj robię mnóstwo powtórzeń, ale przy którymś z kolei czytaniu udaje mi się usunąć wszystkie te niepotrzebne.
UsuńTak przegada, przez chwilę zastanawiałam się czy gadania nie rozdzielić na dwa i nie dodać trochę akcji. Może jeszcze to zmienię. Masz rację, że przybycie Sakury to jedyne wydarzenie, w dodatku dzieje się to tak... statycznie?, że wydaje się przeciągać.
Gratuluję znalezienia paralelizmów, niestety za nie punkty zostały już przyznane. Bon na życie? Miałam na myśli raczej kartki żywnościowe, ale za to "ewidentalnie" punkt się należy.
Do zdobycia wciąż jeden punkt, jak na razie.
Dziękuję za komentarz ;)
EDIT! Sami-Wiecie-Kto - rozwaliło mnie xd Doprawdy, nie spodziewałam się, że kiedyś przeczytam to w odniesieniu do innej postaci niż Voldemort haha brawo xd
OdpowiedzUsuńNa początek przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz. Trochę mało czasu miałam... W każdym razie zdołałam wreszcie dotrzeć i przeczytać;)
OdpowiedzUsuńNa, a teraz jeżeli chodzi o sam rozdział. Naprawdę bardzo mi się podobał. Narrację masz niesamowitą, będę to podkreślała za każdym razem. No i te zabawy we wplatanie motywów z innych utworów, z życia... Bez wątpienia oryginalny pomysł, który tylko dodaje wartości opowiadaniu i pokazuje twoją kreatywność. Sakura zwiała ze szpitala i poszła do lochów... Tak, to w jej stylu. Aczkolwiek wciąż nie mogę się nadziwić, że tak bezwzględnie ucięłaś jej uwielbienie do Sasuke;) To naprawdę na plus, irytowało mnie jej zachowanie przez cały czas w mandze;) Perełka tego rozdziału? Chyba wypowiedź Utsukushiego o Sakurze. Całkiem bezwzględnie ją podsumował, stawiając tą wręcz zbyt idealną postać w całkiem innym świetle. W sumie też mnie czasem zastanawiało, co ci faceci w Sakurze widzą;P W każdym razie bardzo mi sie te fragment podobał. No i zaskakująca sprawa z bratem medyka... Aż jestem ciekawa, co Ty tam wymyśliłaś. Co Ci mam powiedzieć? Z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tym opowiadaniu.
A co do zakładki, bardzo fajny i oryginalny pomysł;) Brawa za kreatywność. Pozdrawiam [taniec-ze-smiercia]
Jej, jak Ty możesz mnie przepraszać za jednodniową zwłokę, w momencie kiedy ja nie skomentowałam postu sprzed tygodnia... Na co nie ma usprawiedliwienia, ale ciągle choruję i ruszenie mózgiem w celu napisania czegoś więcej niż "Shane *o*" jest ponad mój mózg.
UsuńJa wcale nie ucięłam uwielbienia do Sasuke... No dobra, ucięłam, ale tylko na złudnie, bo akurat nie lubię zmieniania tak znaczących faktów z mangi. Z pewnością Sakura dorosła więc nie będzie "Sasuuuuuke-kuuuun"...
Cieszę się, że wypowiedź Utsukushiego tak się podoba, bo... natchnienie na nią przyszło w nocy. Spałam, obudziłam się w ciemni i musiałam szukać notesu, żeby szybko zapisać te słowa. Takie "natchnienie" to szaleństwo. Motywów będzie coraz więcej, odkrywam coraz to nowsze ciekawostki, bójcie się.
Witaj,
OdpowiedzUsuńdopiero co zawitałam w te progi ;] opowiadanie mi się bardzo podoba, a z rozdziału na rozdział jaki czytałam coraz bardziej, piszesz wspaniale nawet nie zauważyłam kiedy zdołałam przeczytać te wszystkie rozdziały... Cudownie, ze Sakura nie ugania się za Sasuke, bardzo mnie to denerwowało. Tak, tak, wyjść ze szpitala ranny i iść do lochów, to coś w stylu Sakury. Ciekawi mnie co wymyśliłaś z bratem medyka.
Wystrój bloga bardzo mi się podoba bardzo (jeszcze zaczęłam czytać w poprzednim), brakuje mi jedynie czegoś takiego jak dada dodania rozdziału.... chodzi mi dokładniej o to, że łatwiej mi zapamiętać od kiedy mam zacząć czytać po dacie (mam możliwości pojawienia się od czasu do czasu). Czekam z niecierpliwością na następny rozdział...
Weny, multum weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jeśli chodzi o datę publikowanych rozdziałów, to już dodaję, nie myślałam, że jest to potrzebne. Jeśli zaś chodzi o przewidywaną datę publikacji nowego rozdziału to niestety jest to tak trudne do określenia, że wręcz niemożliwe. Nie chcę strzelać przypadkowego dnia, by potem nie było zawodu, że ktoś wchodzi, a tu rozdziału brak. Jeśli masz możliwość to polecam Ci obserwowanie bloga przez zakładkę "obserwatorzy" za pomocą konta na bloggerze.
UsuńRównież pozdrawiam i dziękuję za komentarz,
Nikumu.
Na samym początku wspomnę o szablonie. Wygląda ciekawie, aczkolwiek zrobiłabym jeszcze coś takiego:
OdpowiedzUsuń- wyśrodkowała tytuł posta i datę
- zmniejszyła rozmiar daty
- zmieniła czcionkę w stronach
- tło na nagłówku jakby, te takie wzory, ciekawie wyglądałyby na całej rozciągłości bloga
- napis na nagłówku jest trochę słabej jakości, ledwie zauważalny (mocniejszy czerwony, moim zdaniem, lepiej by tu się spisywał)
Ale ogólnie prezentuje się fajnie. No i zrobiłaś go sama! Zazdroszczę, bowiem ja poszczycić się mogę co najwyżej podstawową wiedzą o grafice i moje szablony nie są aż tak dobre ;)
Wracając jednak do rozdziału.
Jak zwykle pełno w nim emocji. Nie śpieszysz się z akcją, wszystko ładnie przedstawiasz, nakreślasz po kolei istotne fakty i zaciekawiasz czytelnika coraz bardziej. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego opowiadania, bowiem różni się od innych, które do tej pory czytałam. Jest oryginalne. To właśnie lubię – niepowtarzalność. Już nie mówię o tym, iż świetnie operujesz słowami, ale także potrafisz wprowadzić zastanawiające zdarzenia, interesujące zwroty akcji i co najważniejsze – widać, że wszystko jest przemyślane, każda część jest ciągiem dalszej części, nie zapychasz rozdziałów nie wiadomo czym; wszystko się ze sobą łączy.
Ciągle cię chwalę, ale jak mam tego nie robić, skoro piszesz w taki sposób? Wprowadzasz czytelnika w tak niesamowity świat, że po prostu ciężko jest cokolwiek tobie zarzucić – masz talent i wielką wyobraźnię.
Bardzo podoba mi się, że tak dokładnie i powoli opisujesz ten pobyt w więzieniu. Zapewne co poniektórzy by się śpieszyli, ty natomiast dokładnie to wszystko przedstawiasz. Liczę, że nie wydostaną się na powierzchnię aż tak szybko.
Czekam na następny rozdział!
Nad teksturą na całej długości bloga pomyślę, ale jest to dość skomplikowane, bo szablon jaki widnieje na blogu w zasadzie wygląda tak http://img37.imageshack.us/img37/6520/15224096.png
UsuńMa duży ciężar, dużo większy niż ten przyjmowany maksymalnie jako tło. Dlatego musiałam wkleić go prosto do kodu css/html (nie wiem co to za stwór), zachęciłaś mnie żeby się nad tym pobawić.
Co do czcionek masz absolutną rację, ale chyba coś popsułam i za głęboko w kodzie grzebałam, bo nie wszystkie opcje mi działają (zaraz jeszcze raz spojrzę może przez ostatnie kilka dni się coś zmieniło).
Ciesze się, że rozdział przypadł Ci do gustu, ten komentarz wiele znaczy, w szczególności, że absolutnie rozumiem Twój brak czasu.
Ja już mam nieco dość tego więzienia, jest trochę dołujące, a akcja, Itachi i brat Utsukushiego czekają. Na powierzchnię wydostaną się w odpowiednim czasie, ale ja nie pisnę już ani słówka.
Dziękuję serdecznie za komentarz, idę bawić się z tym przeklętym szablonem.
Cześć.
OdpowiedzUsuńNo więc jak ja to zrobiłam, że przegapiłam Twój komentarz? Nie mam pojęcia i przepraszam za to. Przeczytałam go dosłownie chwilę temu i chcę Ci bardzo podziękować za wszystkie uwagi i rady. Co do akapitów postaram się zastosować w rozdziale III i mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie.
Chcę też powiedzieć, że Twój blog bardzo mnie wciągnął! Podoba mi się to, że Sasuke nie myśli od razu o Sakurze, że nie zaczyna ona go tak bardzo interesować, a priorytetem pozostaje Itachi. Liczę, że w kolejnym rozdziale rozwinie się akcja, bo jestem spragniona dużej dawki emocji. :D
Szablon? Bardzo przyjemny. Ciemne kolory to moje klimaty. Sama mam raczej bardzo jaskrawy, ale jest to spowodowane tym, że w grafice jestem dosyć słaba.
No nic, dodaję do linków i czekam na kolejną część.
Dziękuję za komentarz. Staram się, aby paring nie był motywem przewodnim, a jedynie miłym dodatkiem dla fanów tej pary. Chciałabym właśnie, tak jak zauważyłaś, zwrócić uwagę na Itachiego, na relacje, itp.
UsuńSzablon taki pasujący do opowiadania, biel była zbyt jasna i zbyte bez-emocjonalna.
Dziękuję za komentarz. Chwilowo mam zastój z pisaniem. Za dużo czytam ;D
Cześć. Nigdy nie byłam dobra w komentowaniu i to chyba się raczej nie zmieni.. Niedawno zaczęłam czytać twojego bloga i zachwyciłam się stylem twojego pisania, jest naprawdę niesamowity. Jeśli chodzi o akcję, to jest tak jak powinno być, wszystko zaczyna się powoli, a nie od razu z rozmachem. Sasuke nadal myśli o zemście, zachowane jest to, że jest skomplikowaną osobą. Podoba mi się również, że nie robisz z Sakury, takiej piękniej i cudownej jak to zwykle w opowiadaniach bywa. Chciałabym też podziękować za komentarze na moich blogach jak i rady, które w nich zawarłaś oraz dodania do linków - czuję się z tego powodu naprawdę zaszczycona.
OdpowiedzUsuńgive-me-love-sasusaku
Pozdrawiam :)
Nie ma za co dziękować, wyznaję zasadę "czytam - komentuję", tak to chyba działa.
UsuńTak, Sasuke jest skomplikowany i przez to właśnie jest moją ulubioną postacią - można o nim pisać bez końca, a i tak będzie tajemniczy.
Dziękuję za komentarz i za obserwowanie. To naprawdę bardzo miłe.
Lubisz internetowe łańcuszki? Ja niezbyt, ale w ten dałam się wciągnąc i nominowałam Cię do Liebster Awards. Więcej info na: http://romansidlo-jesienia-pisane.blogspot.com/2013/02/liebster-awards-czyli-jeszcze-nie.html
OdpowiedzUsuńRozkręciłaś się! Czekaj na mnie! Ja nie nadążam czytać, Nikumu!
OdpowiedzUsuńWrócę. Postaram się wszystko nadrobić w ten weekend, by później być na bieżąco. Ale niczego nie obiecuję - przecież wiesz, że mam sklerozę, a w dodatku ostatnio bardzo się rozleniwiłam. No nic, cierpliwości. Ja MUSZĘ zapoznać się z treścią, przecież to TWOJE OPOWIADANIE!
Pozdrawiam (:
Ach ;D Nie śpiesz się, serio ;p Nikt nie lubi czytać w pośpiechu i tylko dlatego, że "wypada skomentować". Mam chwilowy zastój. Nie mogę nic napisać mimo, że wszystko mam w głowie i częściowo rozpisane. Bywa. Także ten, dziękuję, że jesteś!
UsuńPozdrawiam <33
Hej :). Wiesz pierwszy raz odwiedzam Twojego bloga przegladajac linki jednej z ocenialni. Przyciągnął mnie szablon- jeżeli sama go wykonałaś to naprawde mi zaimponowałaś, jest śliczny :D. Uwazam, ze wygląd to 1/2 sukcesu. Zaczęłam czytać tą notkę i nawet nie wiem, kiedy doszłam do końca. Niewiarygodne, dawno żaden blog tak na mnie nie działał. Masz niesamowity styl pisania, a te powtórzenia tworzą taki specyficzny klimat, taki Twój osobisty :). A nawet znalazłam jeden cytat Norwida jeśli sie nie mylę, a mylic się mogę. Tak czy siak zdobyłaś kolejna czytelniczke i mam nadzieje, zę bedziesz pisac jeszcze długo. Na pewno będę Cię obserwować.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Dziękuję bardzo za komentarz, który wywołuje uśmiech. Szablon wykonałam sama i jestem bardzo z niego dumna, tym bardziej cieszę się, że ktoś podziela moje zdanie (nie jestem skromna, ale chyba oczywiste, że gdybym uznała szablon za paskudztwo to bym go nie wstawiła, więc nie ma co zaprzeczać ;>).
UsuńTak, cytaty to jedna z cech charakterystycznych tego mojego stylu czy styliku, bo myślę, że ciągle go wyrabiam. Bardzo schlebia mi Twoja opinia i pcha mnie do publikacji, ale chciałabym jeszcze umieścić w nowym rozdziale jedną scenę, ale nie mam czasu by ją rozwinąć...
Widzę już Cię w śledzących, więc jeszcze raz dziękuję ;)
Również pozdrawiam,
Nikumu.