"Gorzkie złudzenia"
Nieszczęśliwy wypadek, w postaci Ino, która nagle i pilnie potrzebowała w jakimś celu porwać Utsukushiego zawyrokował, że on, Lee i Ketan musieli spotkać się nieco później, by na spokojnie i bez przeszkód Utsukushi mógł wyjaśnić, jakie to prawo upoważnia go do bezproblemowego walenia innych w nos.
Yamanaka radosnym dla niej trafem wpadła na całą trójkę niedaleko własnego mieszkania i jak najprędzej wyjaśniła, że gra toczy się o wysoką stawkę, bo przypadkiem, do kwiaciarni jej rodziców trafiła niezwykła roślinka, o wspaniałych, jej zdaniem, właściwościach. Uznała więc, że pod nieobecność Sakury, to Utsukushi jest tym który znałby się najlepiej na właściwościach leczniczych ziół.
- A Shikamaru? - spytał Ketan, który zauważał, że Ino pomimo naprawdę ciekawego charakteru i wyglądu, zbyt bardzo interesowała się płcią przeciwną. Jego zdaniem to powinno działać w drugą stronę, ale dziewczyna zdawała się nie umieć wykorzystywać swoich zalet.
- Nie ma go w wiosce, inaczej dawno już bym wiedziała, co to za chwast.
Tym właśnie sposobem spotkanie zostało odroczone. Utsukushi zniknął za rogiem ciągnięty za nadgarstek przez niemal biegnącą blondynkę w kierunku kwiaciarni.
Wieczorem nikt jednak nie mógł im przeszkodzić. Zmierzchało już, na ulicach było znacznie mniej ludzi, którzy i tak spieszyli się na tyle, by nie zwracać uwagi na tę trójkę, która najpierw konspiracyjne szeptała a potem skierowała się w ulicę, przy której nie znajdował się dom żadnego z nich. Całą trasę oświetlały dobrze lampy stojące przy drodze, widzieli więc doskonale, że w końcu zginęli z zasięgu wzroku wszelkich ludzi znajdujących się na zewnątrz.
- Co my tu robimy? Chyba nie tutaj mieszkasz? - spytał Ketan, gdy stanęli pod drzwiami mieszkania, które pozostali dobrze znali.
- To mieszkanie Sakury – warknął Lee, który był w każdej chwili gotowy, by rzucić się na Utsukushiego. - Po co nas tu przyprowadziłeś?
Medyk nic jednak nie odpowiedział. Odgarnął włosy za ucho, które od ostatniego spotkania zdążył puścić luźno. Zwykle plótł je w długiego, grubego warkocza, teraz rozsypywały się po plecach i twarzy, co widocznie mu przeszkadzało. Przecisnął się między Ketanem a Lee, którzy zdołali zagrodzić przejście, gdy cichutko zamykał wejście od klatki. Potem nacisnął klamkę i pchnął drzwi prowadzące do mieszkania Sakury. Te ustąpiły bez problemu, wpuszczając gości do środka. Lee otworzył usta delikatnie, nie ukrywając zaskoczenia, że mieszkanie było otwarte.
Gdy weszli, zaczął ściągać buty. Odruchowo, bo miał wrażenie, że za chwilę zza futryny salonu wyjdzie Sakura i surowo spojrzy na jego nogi, które byłyby w jej mniemaniu zawsze zbyt ubłocone, by bez tego rytuału wejść głębiej. Sakury nie było, przyzwyczajenie zostało, ale nim Lee zorientował się, że nikt na niego nie spojrzy nieprzychylnie usłyszał coś z głębi mieszkania. Wyprostował się, przerywają rozsznurowywanie butów. Spojrzał na towarzyszy, którzy wciąż byli zbyt blisko, by to oni mogli wydać ten ledwo słyszalny dźwięk. Rock otworzył oczy dużo szerzej niż było to naturalne. Zignorował brud na butach i rozwiązane sznurówki, wyobraził sobie, że ona tam jest, że Sakura wróciła i właśnie to chciał im przekazać Utsukushi. Był teraz nawet gotów go polubić. Rzucił się biegiem, potykając się z wrażenia o własne nogi i z trudem utrzymując równowagę, wpadł w końcu do salonu. Nie tego widoku się jednak spodziewał, choć zdawał się nie mniej nieprawdopodobny co powrót Sakury.
Przez ramię Rocka zajrzał Ketan, który nie próbował niczego zgadywać, aby nie być zawiedzionym. Spojrzał do środka i upewniwszy się, że nie ma tam nic, co mogłoby go w tej chwili zainteresować, wrócił na korytarz, czekając aż Utsukushi utoruje normalne wejście do salonu.
Ten przepchnął stojącego w progu i sam wszedł do środka.
- To Itachi Uchiha, nie mam pojęcia, czy mieliście poznać się wcześniej. Itachi, to Rock Lee i Ketan... Jak ty właściwie się nazywasz?
- Mizumi, mniejsza o to. - Wszedł do środka i zajął miejsce przy stoliku, jakby czekał na herbatę.
- Kolejny Uchiha – zaczął nieprzyjemnym tonem Lee, którego zaczęły już dawno irytować kolejne inwazje potomków tej rodziny na Konohę. - Rzygam już wami wszystkimi. Już nie da się spokojnie przeżyć tygodnia bez natknięcia się chociaż na jednego z was.
- W takim razie powinieneś się cieszyć, że swego czasu uwolniłem tę wioskę od tej nieprzyjemności, jaką było istnienie innych członków mojego klanu – w końcu odezwał się Itachi, który do tej pory, jakby ignorował wszystko wokół. Głos miał zimny, jakby urażony nie tyle wypowiedzią, ale obecnością innych osób. Choć stał przodem do okna odwrócił się teraz i spojrzał na przybyłych. W prawej ręce trzymał białą filiżankę. Lee wręcz zatrząsł się ze złości, rozpoznając w tym wyrobie porcelanowym ulubione naczynie Sakury. Wyszczerbiona korona miała swoja historię, której z której wspomnieniem odegnał również nostalgiczny uśmiech. Słowa Itachiego zrobiły na nim niewielkie wrażenie. Za sprawą Naruto i Sakury historia klanu Uchiha była mu doskonale znana i naprawdę dostawał już mdłości, gdy kolejne osoby starały się dorobić do niej legendę.
Utsukushi zdawał się jako jedyny pałać do Uchihy szacunkiem. Spokojnie i z cierpliwą miną odczekał jego złość, a potem wskazał Rockowi, by zajął miejsce koło Ketana, którego czarny humor zdawał się być zaspokojony zaistniałą sytuacją. Sam też przysiadł przy stoliku, tak jednak, by doskonale mieć na oku całe pomieszczenie, ale i widok za oknem. Światło było przygaszone, by nie wzbudzać na zewnątrz niczyich podejrzeń. Wewnątrz wciąz jednak było na tyle widno, by spotkanie przebiegało sprawnie.
W końcu i Itachi podszedł nieco bliżej, ale nie dosiadł się do reszty, jakby zachowując stosowną odległość, by nie skalać się obecnością istot jemu niegodnych. Ruchy jego były spokojne, wyważone, tak jakby był gotowy na każdą okoliczność i nic nie mogło go zaskoczyć. W rzeczywistości tak niemal było.
- Nie widzę co prawda powodu, by angażować w to kolejne niesprawdzone osoby, ale skoro ty twierdzisz, że to konieczne, to niech ci będzie – zaczął wreszcie, początkowo ignorując wszystkich poza Utsukushim. To do niego się zwracał, to na niego patrzył.
Lee odchrząknął, domagając się odrobiny uwagi, a Ketan patrzył uważnie skupiając się, na analizowaniu żywej historii. Szybko stwierdził, że zamiast okazywać mu brak szacunku niczym jego przyjaciel z drużyny, bardziej opłaca się poznać go dokładnie. Jego i jego słabe punkty.
- Od dłuższego już czasu utrzymuję kontakt z Sakurą, ostatnio pisała do mnie mnóstwo nowych wiadomości. Ostatniej decyzji nie konsultowała ze mną, gdyby to zrobiła z pewnością przemówiłbym do rozsądku. – Itachi nigdy nie lubił dużo mówić, tym bardziej nie lubił się tłumaczyć, a to że do tego się skłonił, oznaczało, że sprawa była poważna. Utsukushi mógł to pojąć dzięki dobrej znajomości jego młodszego brata, który na dobrą sprawę wcale nie różnił się znacząco. - Opuściła wioskę, ale stale się ze mną kontaktowała. Ostatnia wiadomość mówiła, że lada chwila ma przedostać się do oddziałów wroga, skąd raczej nie będzie miała możliwości przekazywania mi tak bezpośrednich informacji.
Ketan wyprostował się z zadowoloną miną. Był z siebie dumny, że nie dał się tak łatwo zwieść rzekomemu odejściu z wioski. Miał już zabrać głos i biec, do gabinetu hokage, by oczyścić jej dobre imię, ale Itachi najwidoczniej domyślił się jego zamiarów.
- Wstrzymaj się, list pochodzi od niej. To element planu, nie wiem co dokładnie kombinowała, ale jedno jest pewne. To nie wypaliło. Nasi mają ją za zdrajcę, tamci za dobrą kartę przetargową. Najwidoczniej ich wtyczka nie zadziałała i nie wiedzą, że za Sakurę nic nie dostaną...
To na co Lee najbardziej w pierwszej chwili zwrócił uwagę to jasne opowiedzenia się Uchihy po stronie Konohy. Teoretycznie musiało to być oczywiste w samym tym fakcie, że był tu i angażował się w sprawy wioski, ale słowna identyfikacja była czymś znacznie ważniejszym, w szczególności, gdy towarzyszył jej ten ton, jakby mówił coś oczywistego i to o miejscu, w którym spędził całe życie.
Potem jednak dotarło do niego coś bardzo brutalnego. Sakura musiała już dostać się do obozu wroga, dlatego nie było żadnych wieści, a tamci jej nie przyjęli. Nie uwierzyli w jej zdradę. Serce zabiło mu mocniej na myśl, że w tej chwili mogła już nie żyć. Poderwał się z miejsca.
- Musimy działać!
- Spokojnie, samuraju. Choć nie zazdroszczę jej teraz sytuacji, to można powiedzieć, że jest bezpieczna. W obozowisku jest brat Utsukushiego od którego dostałem te wieści. Gdy tylko będzie miał okazje, pomoże jej się wydostać, na razie nic nie zagraża jej życiu, nie mamy powodów by się nią przejmować.
- Więc po co tu jesteśmy? - spytał Ketan. - Domyślam się, że nie zawieramy przyjaźni ani nie zawiązujemy konspiracji do odbijania Sakury. Na razie nakreśliłeś sytuację. Teraz powiedz o co chodzi.
Itachi spojrzał na tamtego z błyskiem uznania w oku. Zaimponowało mu początkowe cierpliwe słuchanie i odpowiednio wysnute wnioski. Uśmiechnął się tajemniczo i w końcu przysiadł do stolika, uznając w końcu, że znalazł rozmówcę na swoim poziomie.
- Przyznaję, że odbicie Sakury nie leży mi na sercu. Jest sprawą drugorzędną. No cóż, wojna wymaga ofiar, a nieprzemyślane decyzje właśnie tak skutkują. Nic ostatecznego jednak jej nie zagraża, więc nawet wy nie musicie zawracać sobie tym głowy. W obozowisku są jednak dwie osoby, które trzeba wyciągnąć za wszelką cenę i przeciągnąć na stronę Konohy.
Lee nie wytrzymał i w końcu się wyrwał.
- Jeśli ta osobą jest twój szanowny brat, to się wypisuję, nie będę nadstawiał karku za tego... tego idiotę.
Utsukushi wywrócił oczami. Do tej pory starał się ignorować wszelkie niewłaściwe zachowania, ale tym razem delikatnie uderzył Lee pod stolikiem, przypominając o swoim sposobie na jego ostrzeganie.
- Mój brat akurat ma tę dogodność, że bez problemu może opuszczać obozowisko i do niego wracać. No cóż, mówiąc najkrócej, cieszył się tam znacznie milszym przyjęciem niż wasza przyjaciółka.
- To o kogo w końcu chodzi? - Zainteresowanie okazał Ketan.
Gdy Sakura się obudziła, w namiocie było niemal całkiem jasno. Wejście było całkowicie odsłonięte i wpadało przez nie dużo więcej światła niż zwykle. Zdziwiła się, nawet jeżeli, było samo południe i nawet jeżeli na niebie nie było żadnych chmur, korony drzew osłonięte liśćmi powinny dużo bardziej przeszkadzać światłu. Podniosła głowę z ziemi, orientując się, że łańcuch stał się na tyle długi, by mogła leżeć i na tyle luźny, by nie ocierał jej nadgarstka. Rozejrzała się. Nie było zbyt wiele więcej zmian. Była czysta, rękę miała zabandażowaną, ale wciąż leżała na tej śmierdzącej ziemi i wciąż tęskniła za możliwością skorzystania z toalety. Miała otępiałe zmysły, ktoś podał jej odurzające zioła, które miały dodać jej po jakimś czasie sił. Usiadła, stabilnie opierając się o pal za sobą. Była głodna, była spragniona. Od bezczynności i leżenia bolało ją ciało, które domagało się ruchu. Łańcuch jednak był wciąż zbyt krótki by mogła stać.
- Już wstałaś – zauważył Oni, wsuwając się do namiotu.- Nie ruszaj się zbyt wiele, bo mogą pojawić się mdłości. Przyniosłem ci trochę ryżu. Tak, weź wszystko, schowaj trochę na później, bo nie wiem, kiedy znów będę miał okazję tu coś przynieść.
- Dziękuję – wyszeptała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Ciśśś, spokojnie. Nie masz za co mi dziękować. Wszystko wiem, Utsukushi... - urwał, słysząc coś na zewnątrz. Potem odszedł nie dokończywszy tego, co zaczął mówić.
Sakura myślała, że już na długi czas zostanie sama, ale chwilę po tym jak odszedł Oni, płachta, którą zrzucił na dół podniosła się i w przejściu ukazała się kolejna męska sylwetka.
- Mówiłem, że ma mieć więcej światła. - Usłyszała jak mruknął do siebie. Zamknęła oczy nim odnalazł ją wzrokiem i udawała, że nadal śpi.
Wytężyła słuch, by ten zmysł, podpowiadał jej, co się dzieje wokół. Gość wszedł do środka, a był nim, co dla Sakury nie ulegało wątpliwościom, Uchiha. Zasłonił jednak za sobą wejście, a potem zbliżył się na tyle, by Sakura mogła go poczuć. Był czysty, pachniał źródlaną wodą, w której mógł się kąpać, i trawą, w której zapewne leżał w wolnej chwili. Zacisnęła oczy hamując łzy, które chciały płynąć z zazdrości, jaka w niej wezbrała. Nie przejmowała się już tym, że odkryje jej udawany sen.
- Sakura. – Ukucnął przy niej, w jego głosie nie było już nic z tego całego zimna, które słyszała do tej pory w obozie. Gdyby nie ból i wszelkie niedogodności, które odczuwała, mogłaby pomyśleć, że to sen.
Była jednak stanowcza w swym dziecinnym uporze i tylko mocniej zacisnęła oczy, dając znać, że go ignoruje.
- Sakura.
Zacisnęła zęby i pokręciła głową, wciąż dając z siebie wszystko, by tylko nie otworzyć oczu. Może to faktycznie było tylko złudzenie wywołane narkotykami.
- Sakura – powiedział po raz trzeci tym razem głosem, który zerwał wszelkie resztki zawzięcia. Tym samym, który słyszała w barze, gdy rozmawiali pierwszy raz, tak szczerze. Otworzyła oczy i w ciemności natrafiła na jego nieemocjonalną twarz. - Mirina nie ma, myszy harcują. Ten motłoch właśnie umila sobie czas alkoholem i będzie tak do jutra rana, bo jakoś później można spodziewać się Mirina. Do tego czasu...
- Ale... - przerwała mu, ale nie wiedziała, co mówić dalej. Czuła, że zaraz się rozpłacze, a dezorientację potęgowały środki odurzające.
- Nie przerywaj, nie ma zbyt wiele czasu. Na tym etapie kończy się twoje zadanie. Nie jesteś już potrzebna. Wieczorem z obozu wyprowadzę Oniego i... Pamiętasz jak byłem w Dzielnicach Tanzaku? - Sakura kiwnęła głową. - Akumu, ten od przepowiedni. Jest tu, to potężna siła, dla niego ta wojna to tylko rozrywka, zna doskonale każdy ruch, ale nie bawi się w pomaganie. Obserwuje, czasem coś powie. Itachi dziś przekazał wiadomość...
Sakura słuchała uważnie, a teraz spoglądała z jeszcze większym wyczekiwaniem, ale Sasuke umilkł i nerwowo rozglądał się po namiocie, jakby ze strachem, że ktoś go usłyszał. Wyszedł na chwile, która wydawała się bardzo długa. Obszedł namiot. Słyszała każdy krok i szuranie liści na zewnątrz. Z oddali dochodziły wrzaski kruków zmieszane z odgłosami częściowo pijanych już wojowników. W końcu Uchiha wrócił. Usiadł koło Sakury i tak jak ona oparł się o pal. Zdawało się, że Uchiha również jest do niego przekuty i bezsilnie czeka na nieuniknione.
- Itachi dotarł do Konohy. Znaleźli sposób na odbicie Akumu, to musi odbyć się dziś wieczorem. Jutro nieobecność tej dwójki zobaczy Mirin, wieczorem wpadnie w szał i postawi na nogi cały obóz. Zrobi się zamieszanie, przeszukiwanie lasu, pogoń pewnie aż pod mury Konohy. Wtedy uciekniesz, ale nawet nie waż się biec do wioski.
Naruto nie mógł być zbyt długo utrzymywany w niewiedzy. Już następnego ranka po tajnym spotkaniu w mieszkaniu Sakury, gdy do Oniego wysłana została stosowna wiadomość, a w drogę wyruszyli Ketan i Lee, Itachi i Utsukushi czuli się zobowiązani poinformować o wszystkim głowę wioski. Dzień był bardzo słoneczny, od samego rana można było spodziewać się niepierwszych już wiosennych upałów. Zdziwienie było więc duże, gdy na ulicy pojawił się Utsukushi w towarzystwie postaci zakapturzonej i zakrytej od stóp do głów. I bez tego mieszkańcy patrzyliby się na niego z dystansem, ale medyk zauważył, że publiczne ujawnienie twarzy Itachiego, jakby nie patrzeć dość rozpoznawalnej, byłoby jeszcze gorszym rozwiązaniem. Dopiero w ratuszu Itachi zrzucił z siebie okrycie i zawiesił je na krześle. Mijany Tsuki wstał automatycznie, sądząc, że Utsukushi przyprowadził Sasuke. Dopiero po kolejnych sekundach wnikliwej obserwacji zaważył swoją pomyłkę. Usiadł z wrażenia i wziął głęboki oddech. Nie często widywał osoby powszechnie uważane za zmarłe.
- Hokage jest teraz zajęty – wymamrotał, przewidując jedyne możliwe zamiary dwójki przybyłych.
Itachi spojrzał nań pobłażliwie.
- Może być coś ważniejszego? - spytał retorycznie, nie zatrzymując ani na chwilę.
Do gabinetu Naruto było zaledwie kilka kroków. Itachi zapukał, nawet w takiej chwili nie zapominając o grzecznościach, ale nie czekał na żaden odzew. Od razu wszedł, zostawiając otwarte wejście, by za nim wsunął się Utsukushi. Naruto naprawdę był zajęty, zwykłymi, codziennymi obowiązkami. Chwilę wcześniej Tsuki podrzucił mu projekt budżetu na kolejne prace remontowe we wiosce oraz kilka ważniejszych pism z prośbami i petycjami od mieszkańców.
Odłożył jednak wszystko i usiadł wyprostowany. Widok Itachiego nie zaskoczył go szczególnie. Właściwie spodziwał się, że w końcu chwila ta nastąpi i raczej szokowało go, że nie pojawił się zaraz po tym, jak poznano treść przepowiedni. No cóż, Sakura nie była jedyną, która mając odpowiednie wiadomości, umiała poskładać wszystko w całość i domyślić się, o kim mowa. Naruto wyglądał teraz naprawdę poważnie. Łokcie opierał o blat biurka i z wyczekującą miną spoglądał na gości. Utsukushi musiał smutno przyznać, że ten radosny niegdyś chłopak, postarzał się przez ostatnie wypadki nieodwracalnie. Zamęczona twarz i coraz to nowsze zmartwienia nie były spełnieniem jego dziecięcych marzeń. Niestety. Tradycyjny kapelusz na głowie okazał się zbyt ciężki, by dzierżyć go bez konsekwencji.
- Spodziewałem się ciebie w końcu – zwrócił się do Itachiego. - Usiądźcie, proszę.
Nie było ani czasu, ani chęci na kolejne zbędne uprzejmości, wymowne milczenia czy próby przybrania odpowiedniego tonu.
Poszukuję osoby chętnej do betowania tekstu, w grę wchodzą poprzednie i aktualne rozdziały - pod kątem poprawności, sensu... po prostu pod kątem wszystkiego.
Mnie mówią, że mama talent do pisania, ale jak widzę twojego bloga to mam ochotę ich wyśmiać razem z polonistką, która również tak uważa.. :D
OdpowiedzUsuńTwój blog jest genialny i tyle nic dodać nic ująć... :***
Pisz szybko :D
WENY!
Witam! Zapraszam do zapoznania się ze szczegółowymi informacjami wakacyjnego konkursu na blogu Świat Blogów Narutomania.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://swiat-blogow-narutomania.blogspot.com/2014/07/wakacyjny-konkurs-rozdanie-tematow.html#more
Ha! Teraz jestem w stanie wybaczyć Sasuke to poprzednie zachowanie :D
OdpowiedzUsuńNo ale okej, może jakoś składniej. Niby wiedziałam, że masz zamiar wpleść Itachiego na dobre, ale i tak zaskoczyłaś mnie tym jego pomieszkiwaniem w domu Sakury. Podoba mi się sposób opisania jego konfrontacji z chłopakami, zwłaszcza reakcje Lee. Znaczy się, irytował mnie tymi uwagami i to bardzo, ale jakoś tak ludzko opisałaś tą jego reakcję no i bardzo rzeczywiście. Ketan za to coraz bardziej mnie intryguje, nieprzeciętny jak ojciec ;D świetnie podsumował Ino, chociaż nie powiem, odrobinę staroświeckie poglądy na damsko-męskie relacje.
No i tak poza tym to podoba mi się zerwanie z główną koncepcją Naruto w stylu 'uciekł/zdradził/odszedł? trzeba sprowadzić go z powrotem!' To zawsze strasznie mnie drażniło. Pomimo, że Sakura jest w obozie wroga, to Itachi zachowuje się logicznie i nie przekłada jej nad losy wioski i wojnę.
Najbardziej doskwiera mi ta gorzka końcówka, tzn o Naruto jako Hokage, że nie tego oczekiwał i wgl.... jakoś nie lubię wyobrażania sobie tego wesołego, żywego Narucika w takiej poważnej, dorosłej wersji ;c
Mam wrażenie, że w tym rozdziale pojawiło się więcej błędów, niż w poprzednich razem wziętych (a może jakoś nie zwróciłam na nie uwagi?) w każdym razie wyłapałam jakąś literówkę, kilka razy składnia mi nie pasowała, jakiś wyraz był za blisko, albo za daleko no i często rzucało mi się w oczy 'zbyt bardzo' albo 'zbyt wiele' i choć wiem, że to normalne określenia, to jakoś nie pasowały mi do rytmu tekstu.
'Wyszczerbiona korona miała swoja historię, której z której wspomnieniem odegnał również nostalgiczny uśmiech.' - tutaj trochę nielogicznie, podobnie nie brzmi mi pierwsza wypowiedź Naruto.
'Ostatniej decyzji nie konsultowała ze mną, gdyby to zrobiła z pewnością przemówiłbym do rozsądku' - jej do rozsądku, albo do jej rozsądku?
Koniec czepiania i tak mi się podoba ;)
Pozdrawiam, buziaki ;3
Hejka, Itachi nie do końca tam pomieszkuje. Zwyczajnie tam się spotkali, by nie paradować po Konosze z gościem od lat martwym.
UsuńKetan to taka postać robiona początkowo na siłę, dopiero potem, gdy postanowiłam spokrenić go z Kakashim stwierdziłam, że faktycznie umieścić go w opowiadaniu, bo bardzo się przyda. Jeszcze namiesza. Jego poglądy na tematy d-m są takie jak ja chciałabym, aby wyglądały, niestety mamy dwudziesty pierwszy wiek i równie to bywa (mówię tylko o swoim życiu, nie interesuje mnie jak to sobie wolą rozgrywać inni).
Dzięki, że to zauważyłaś. Dla mnie to jest trochę oczywiste. Jakby nie patrzeć Itachi w imię dobra wioski był w stanie poświęcić niemal całą swoją rodzinę i swoje dobre imię, nie będzie się oglądał za jedna obcą osobą. Drażnią mnie fiki Itasaku, gdzie ten zrobi wszystko dla głupiej dziewczynki.
Naruto jeszcze będzie szczęśliwy, on po prostu est rozczarowany dorosłością - zupełnie jak ja.
Tak ten rozdział jest bogaty w błędy. Korzystam głównie z linuxa w wersji angielskiej, nie umiem tu nic kontrolować. Poszukuję bety, pisałam już do kilku osób, ale nie mam odzewu.
Dzięki za czepianie się ;>
Również pozdrawiam
Itachi w domu Sakury :o ciekawy zwrot akcji ^^ szkoda mi Naruto,stracił to coś co dla mnie było wyjątkowe. Radość i miłość do życia.Obowiązki przytłoczyły go.Nasza Sakura jest na przegranej pozycji,na łasce Sasuke daleko nie zajdzie. Mam takie przypuszczenia. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , życzę Ci weny :)
Polly-chan~
Dziękuję za komentarz. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz Cię zaskoczę, pozytywnie. Zobaczymy, czy Twoje przepuszczenia się sprawdzą. :)
UsuńRównież pozdrawiam.
Mam nadzieję, że wszystko potoczy się zgodnie z planem, bez ofiar ;)
OdpowiedzUsuńItashi odrywa w tej wojnie główną rolę ;)
Życzę dużo weny i czekam na nexa ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)
http://sasusaku-wiecznie-zywi.blog.pl/
Dziękuję za komentarz, za wszystkie komentarze, pozwól, że nie będę odnosić się do wszystkich, ale jest mi naprawdę miło, że nie tylko poświęciłaś czas na przeczytanie wszystkiego jednym ciągiem, ale także skomentowanie każdego rozdziału.
UsuńTo opowiadanie ma to do siebie, że pozycje często się zmieniają i jeszcze nic nie jest przesądzone. Jakby nie patrzeć jest to fanfik do Naruto.
Dziękuję jeszcze raz.
Pozdrawiam.
Twoje zgłoszenie zostało zaakceptowane i opublikowane. Bardzo dziękuję za dołączenie swojego bloga do Lapidarium Narutowskiego. Pozdrawiam i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów!
OdpowiedzUsuń