sobota, stycznia 19, 2013

Rozdział III

"Płacz sumienia"

Może tak miało być od samego początku i ofiara Sakury nie miała żadnego znaczenia. Może jednak to poświęcenie wywołało pewną zmianę. Zmianę o sto osiemdziesiąt stopni. 
Sasuke stał za drzewem, ciesząc się faktem, że obserwowany przez niego Tobi nie jest w stanie go wyczuć. Kłamstwo, którym był żywiony przez tego człowieka, jak i przez Madarę – członków jego klanu, pękło w nim w końcu za sprawą usłyszanych słów. Jak bańka mydlana, wylewając wciąż nowe gorycze, złości i nieznane dotąd pragnienia, 
Teraz przez tę gorycz obserwował postać oszusta, który pod murem wioski wydawał się być mały i słaby, taki sam jak Sasuke. Zapora, choć była dziurawa, utrzymywała na swym szczycie postać. Stał tam mężczyzna, pełen dumy. Zdawał się być gotowym na wszystko. Sasuke, rozpoznając w nim dawnego mistrza, wciągnął głośno powietrze. To był Kakashi Hatake, słynny wojownik, o którym już niemal zapomniano. Wiatr rozwiewał jego strój, w miejscu, w którym tak stał – lekko splamiony czarną już krwią. Nie sposób nie przyznać – wyglądał jak bohater, który pojawia się w najwłaściwszym momencie. 
 – Zdejmij maskę, Obito! – zabrzmiał donośny głos, który wywołał na jego plecach ciarki. 
 – Podejdź i zrób to sam – krzyknął w odpowiedzi, śmiejąc się, ale Kakashi nie ruszył się z miejsca – prześcignąłem cię, wiesz? Jestem lepszy. 
W tym wyznaniu był swego rodzaju dramatyzm, wołanie o współczucie i litość nad zmarnowanym życiem. Bezsensowny, nieuzasadniony tragizm, który nigdy nie miał szansy skończyć się dobrze. 
Kakashi zeskoczył z muru, ale wcale nie dlatego, że groził zawaleniem. Dotknąwszy ze swego rodzaju powabem ziemi, podszedł na tyle blisko, by ukryty Sasuke mógł policzyć jego rany. Hatake pokręcił głową.
 – Lepszy? – Z jego ust wydobył się szyderczy śmiech. – Nie dorównujesz do pięt nawet... 
 – Tobie? Masz zamiar gadać, czy zdecydujesz się jednak walczyć? Mam jeszcze wystarczająco dużo sił, by skończyć z tobą. 
Ostatni obrońca wioski prychnął i wtedy ukryty w krzakach chłopak stwierdził, że tak naprawdę nigdy go nie znał. Zawsze wydawał mu się stuprocentowym dżentelmenem, który nigdy nie okazuje lekceważenia. 
 – Wolałbym połączyć rozmowę z potyczką. To chyba nie jest dla ciebie zbyt skomplikowane, prawda?– spytał, ale czysto retorycznie – widzisz... Naruto, oczywiście nie wpadł na to sam, zlecił spisać listy. To dokumenty, zawierające spis wszystkich wojaków liścia. Tych na misjach, podróżach, także zaginionych, porwanych. Wymieniliśmy wszystkich, którzy ukończyli akademię w wiosce. Listy przerywać miały wszystko, zwalniały z misji, treningu i tym podobnych. Zmuszały do zjawienia się tutaj. – Kakashi przyłożył dłoń do brody, udając zamyślenie. Obito zaatakował, ale Kakashi ominął go bez jakiegokolwiek problemu. 
 – To był naprawdę dobry pomysł, nie sądzisz? Wystaw sobie, że przybyli wszyscy. Zabawne, nie? Odhaczyłem wszystkie pozycje na liście, prócz jednej, ale wiem, że i tę mogę już odznaczyć. Rozumiesz? Wszyscy! Ty też odpowiedziałeś na wezwanie, Obito. 
Ten wyprostował się i jakby zawahał, czy nie ściągnąć maski. Jednak zacisnął jedynie pięści i był gotowy do ataku. Jego ruchy były nieprzemyślane, jakby przestał być sobą. Dawny kompan prowokował go do rozmowy, a ta wyjątkowo wytrącała go z równowagi myśli. 
 – Przybyła nawet Rin. – Cały świat zdawał się ucichnąć na te słowa.– Lubiłeś ją, dobrze pamiętam? Wiem... Ja też byłem w szoku, gdy pojawiła się kilka dni temu, w miarę cała i w miarę zdrowa. Tak... Byłem w szoku – zamyślił się – sądziłem, że wtedy zginęła, przecież ja sam ją zabiłem. – Zaśmiał się gorzko, a śmiech bardziej przypominał płacz wyrzutów sumienia. Szybko skierował wzrok ku krzakom. – No i ty! 
 – Przybyłem tu w innym celu – warknął Obito zwany Tobim, ale Kakashi nie mówił do niego. 
Przyszedł czas, by się ujawnić. Wyjść z tego listowia, które sprawiało, że czuł się jak pospolity tchórz. Obawiał się tego. Nie wiedział, jak ma tak nagle zacząć walczyć przeciwko temu, któremu obiecywał posłuszeństwo. Tak po prostu udowodnić, że słowo klanu Uchiha, jest warte tyle, co zerwany guzik i można nim rzucać na prawo i lewo bez konsekwencji. Honor... Chory do ostatnich chwil. 
Wstał i wymaszerował cicho z bezpiecznej dotychczas kryjówki. Chciał wyglądać tak, jak Kakashi, gdy ujrzał go dziś po raz pierwszy. Miał świadomość, że to niemożliwe. Nie gromadził w sobie tej odwagi i tego rodzaju dumy, która pozwoliłby na taką postawę. Mógł być jednak z siebie zadowolony, że wykrzesał ze swojego poharatanego ciała, choć tyle, by się nie chwiać. 
 – Witaj, Sasuke – zabrzmiał pełen dziwnego przejęcia głos; z nutą głupiego wzruszenia mówił Kakashi – wyglądasz jakbyś cudem uniknął śmierci. – Nie wiedział, ile miał racji. 
 – Już jej nie uniknie – warknął Obito – wszyscy zginiecie. Ty też Sasuke, już nikt cię nie potrzebuje. 
Komiczne, właśnie tego tak długo chciał – być potrzebnym. Dopóki takim się czuł, był gotów na wszystko. Myślał, że jest nieodzowny zemście; że tego właśnie pragnie klan. Mylił się, ale zrozumiał to późno. 
 – Zabawne, przyszedłem powiedzieć ci to samo. – Sasuke wyciągnął zza pleców katanę, którą na odchodne dał mu Utsukushi. 
 – Chyba nie chcesz mnie rozśmieszać pytaniem o pozwolenie na powrót do wioski? – spytał ironicznie Kakashi, który spodziewał się, że raczej to on będzie celem młodszego wroga. 
 – Zabiję go, a potem stąd znikam. Nikogo nie muszę o nic prosić. 
Nie było to jednak takie proste. Obito, czy też Tobi, zdołał się już uspokoić po prowokacji i nie pozwalał sobie na jakiekolwiek rozproszenie. 
Wszyscy troje usłyszeli wrzask. 
 – Sakura... – wyszeptał Uchiha, bez troski, bez żalu, jedynie z lekkim poczuciem winy. 
Kakashi bez trudu rozpoznał to imię z ruchu warg. Samego krzyku nie rozpoznał. Ból, jaki ze sobą niósł ów wrzask, całkowicie odwracał uwagę od głosu. Sasuke bez trudu domyślił się, że właśnie teraz Utsukushi wyciągnął gałąź z rany. Do teraz Haruno żyła, a może i to wołanie nie było jej ostatnim. 
Przypomniał sobie, co mu powiedziała, a to dodało mu odrobiny sił. Przecież miał coś do zrobienia. Podbiegł do Obito, nacierając na niego bezskutecznie kataną. Tamten ominął go z łatwością, z jaką wymija się przechodniów. W końcu do walki dołączył Kakashi. 
Mniej niż co dziesiąte uderzenie trafiało w czyjeś ciało. Najczęściej ofiarą był najmłodszy, który już przy walce z Naruto sądził, że to jego limit. Sasuke w końcu upadł na ziemię, a dwaj pozostali kontynuowali walkę niezrażeni. 
Czuł, że na ziemi jest mu bardzo wygodnie i nie miał najmniejszej ochoty, by się podnosić. Spod półprzymkniętych powiek obserwował potyczkę. Uśmiechał się za każdym razem, gdy cios Tobiego przecinał powietrze. 
 – Ruszysz się? – spytał po dłuższej chwili Hatake, który był najwidoczniej przeciwnikiem odpoczynków w trakcie walki. 
Młodzik od niechcenia wyciągnął z kabury nóż, który oznaczony był czerwoną karteczką. Nie, nie była to bomba. Ruchem, po którym nie spodziewał się cudów, rzucił narzędzie prosto w czyjeś plecy i stracił przytomność. 

Było mu zimno i czuł ból. Właśnie te dwa odczuwane bodźce dały mu podstawy, by twierdzić, że żyje. Nic nie widział, aż zorientował się, że to przez zaciśnięte powieki. Gdy uległy, ujrzał trzy kamienne ściany i kraty zamiast czwartej. Gdziekolwiek się teraz znajdywał, było to bardzo ciasne pomieszczenie – cela. Uświadomiwszy to sobie, poczuł przypływ złości, która ujawniła się zewnętrznie w postaci niepohamowanych dreszczy. Wstał i zignorowawszy kręcenie w głowie, zaczął szarpać kraty. Odskoczył jednak od nich wyjątkowo szybko, gdy poczuł, jak rażą go prądem. Trzymali go tu jak zwierzę. Rozejrzał się wokół siebie. Ciężki, żelazny łańcuch oplatał jego nogę masywną obręczą. Druga jego część kończyła się aż na ścianie - przymocowana wielkimi śrubami, które mogły sięgać nawet dwadzieścia centymetrów w głąb ściany. Zwierzę... Szarpnęło nogą, ale łańcuch naprężył się jedynie i zadrżał, a wibracje te spowodowały ból. 
Sasuke wyjrzał za kraty, uważając, by ich nie dotknąć. Widział niewiele, bo żadna z kilku nagich lamp na suficie nie świeciła się. W celi naprzeciwko rozpoznał Utsukushiego i dwójkę znanych mu wojowników. 
 – Panie! – wykrzyknął Utsukushi, obracając się na dźwięk łańcucha – Kraty są pod prądem. 
Już zdołał sam się zorientować, ale pokiwał głową. 
 – Suigetsu? Karin? Co wy tu robicie? – zwrócił się do dwójki pozostałych. 
Pytanie nie było zbyt błyskotliwe, ale to dotarło do niego po chwili. 
 – Gdzie Juugo? – spytał o trzeciego poddanego, który bez wątpienia powinien być z nimi. 
 – Chyba nie żyje – stwierdziła dziewczyna, podkurczając nogi – złapali nas... Chyba niewielu z naszych przeżyło. Nie wiemy, co chcą zrobić z nami. 
 – Może zagłodzić na śmierć – wymamrotał, czując ucisk głodu w żołądku. 
 – Więźniowie otrzymują jedzenie dwa razy dziennie – wtrącił się Utsukushi, rozplatając warkocza z włosów. 
 – Jakoś jeszcze nikt nic nie przyniósł, a jesteśmy przytomni od wielu godzin. – Siugetsu poczuł konieczność wyrażenia swojego oburzenia. 
 – Tak. Tylko, że jest jeden istotny szczegół – westchnął Utsukushi, który z każda chwilą żałował coraz bardziej, że nie udało mu się uniknąć udziału w wojnie – wczoraj k t o ś podpalił magazyny ze zbożem... Nie nakarmią nas, jeśli sami będą głodni. 
Uchiha poczuł, że każda rana, jaką zadał wiosce, będzie wracać do niego w zawrotnym tempie. Nie wiedział, czyj był to rozkaz, ani czyja ręka podpaliła spichlerz, ale był to ktoś z jego obozu. To był zapewne powód, dla którego karma wracała do niego. 
W lochach w końcu zrobiło się w miarę jasno, dzięki kilku żarówkom, które zwisały z sufitu w korytarzu między celami. Sasuke, który zdążył już kilkakrotnie wstać i usiąść z powrotem, podniósł się ponownie i podszedł do najdłuższej ściany. Oparł o nią dłonie i uderzył głową z całej siły. Osunął się w dół, nie mogąc pogodzić się ze swoją sytuacją i towarzyszącą jej bezradnością. 
 – Utsukushi, jak się tu znalazłeś? – zapytał, pamiętając, że do ostatnich chwil przed wojną, a nawet w czasie jej, nikt nie wiedział o powiązaniach konohańskiego medyka z całą tą wojną. 
 – Naruto nie mógł mi wybaczyć zdrady. Wszystko ujawnił. Coś go opętało. To nie jest on... – zawahał się, zastanawiając, czy wspomnieć o powodach, przez które zdrada wyszła na jaw przed władcą, czyli o Sakurze. 
 – Czy... – Sasuke poczuł niewyjaśnioną gulę w gardle – przeżyła? – Odwrócił się od rozmówcy. 
Ten milczał przez długi czas. Uchiha myślał, że już mu nie odpowie, gdy w końcu, po kilku krótkich charkotach, z ust wydobyły się słowa. 
 – Robiłem, co mogłem. Nawet więcej. Wierz mi lub nie. Niestety, gdy wyciągnąłem ten konar... Chwilę potem pojawił się oddział jednostek specjalnych. Naruto wykrzyczał, że jestem zdrajcą. Był w takim szoku, że pozwolił, by umierała. Musiała cierpieć na każdy możliwy sposób... On krzyczał, a ona odzyskała na chwilę przytomność i patrzyła na mnie błagalnie... 
 – A ty? 
 – A ja?! Ja miałem już skute ręce! Nie mogłem odkazić nawet rany. Potem ktoś powiedział, że Tobi nie żyje i że przegraliśmy. Nawet nie wiesz, jak się wtedy ucieszyłem! Poczułem się szczęśliwy i miałem nadzieję, że ty też już gryziesz ziemię... Ale potem przypomnieli mi, że stoję pośród was. Według nich nie zasłużyłem, żeby ją uleczyć... 
 – Żyje? – warknął, nie mogąc słuchać tych sentymentalnych bzdetów. 
 – Nie wiem – przyznał szczerze – chciałbym żeby żyła. 
Obaj tego chcieli, ale tylko on się do tego przyznał. Sasuke chciał tego dla informacji, jakie ona miała, a których on potrzebował. Informacje tak cenne, że mógłby za nie zapłacić bardzo wysoką cenę. Wszystko, by mógł jeszcze raz zobaczyć brata i określić sens, z jakim tuła się po świecie. 

Dopiero wieczorem, gdy zgasło słabe światło na korytarzu, usłyszeli kroki. Niosły ze sobą zapach psa i stygnącego już ryżu, który łechtał poczucie głodu. Utsukushi przysunął się do krat, uważając, by nie zostać porażony prądem. 
 – Kiba! – zawołał, rozpoznając sylwetkę, która podsuwała dołem trzy miski – powiedz mi... 
 – Nie wolno mi z wami rozmawiać – zawarczał niczym rasowy chart i odwrócił się, by wsunąć ostatnią z misek ryżu do celi zajmowanej przez Sasuke. 
 – Chcę tylko wiedzieć, czy żyje! 
 – Nie wolno mi z wami rozmawiać – powtórzył z nieprzyjemnym grymasem na twarzy. Utsukushi, mimo ciemności, mógł przysiąc, że widział w nim pogardę. 
 – Kiba – westchnął, opierając się prawym ramieniem o ścianę – nie masz serca. 
 – A ty je miałeś? – Pod wpływem jego głosu zadrżała skulona w kącie Karin, która próbowała spożyć ryż.  – Tyle właśnie okazałeś serca i wdzięczności wiosce, która przyjęła twoją rodzinę, gdy przyszła żebrać o łaskę. 
Kiba wyszedł, nie racząc już nikogo swoim spojrzeniem. Idąc, trząsł się ze złości. W pewnym momencie niemal się zatrzymał. Głośno westchnął, może rzucił przekleństwo, mrucząc do siebie i czym prędzej opuścił lochy. Być może odpowiedział na zadane pytanie. 

Dopiero po dłuższej chwili, gdy ryż przestał już parować, w mniejszej z cel coś się poruszyło. To Uchiha wysunął się z najciemniejszego zakątka klatki i szybkim ruchem pochwycił miskę. W jego oczach przez chwilę czaiła się dzikość, ale została stłumiona, gdy tylko zaspokoił pierwszy głód. Jej miejsce zastąpiła powściągliwość i poczucie wyższości. 
 – Zabiją nas – stwierdził spokojnie Suigetsu, odkładając na bok puste naczynie. Karin spojrzała na niego przerażona. Nie było innej możliwości, ale aż do tej pory nie dopuszczała do siebie tej myśli. – Pytanie tylko, czemu nie zrobili tego od razu? 
 – To Konoha – sapnął Utsukushi z pełnymi ustami – nie skażą nikogo bez osądzenia. Nie ma do tego teraz głowy. Poza tym wiedzą o współpracy z Madarą, jesteście im potrzebni tak długo, jak będą potrzebować informacji o nim. 
 – Ucieknijmy! – W głowie Karin zrodziła się głupia myśl, która nie miała prawa zostać spełniona. – Ty znasz słabe punkty Konohy! 
Medyk zaśmiał się i pokręcił głową. Zaczął nerwowo postukiwać w kratę, by znaleźć bezpieczny rytm przepływających impulsów. Po chwili spojrzał na Karin i uśmiechnął się z niekrytym politowaniem. 
 – Tylko, że ta wioska nie ma od dziś słabych punktów. 
Sasuke prychnął na te słowa, dając znak, że wciąż jest blisko. Nie mógł słuchać o tym, jak cudowny jest Liść. Niewdzięczni głupcy. To on zabił Tobiego, to on wiedział wszystko o Madarze. Niech go puszczą wolno, a powie im o nim wszystko. To i tak na nic im się nie zda. 
 – Bez urazy, ale zawsze znajdzie się ktoś, kogo łatwo da się przekonać do zdrady. – Utsukushi przestał stukać, rozumiejąc, że te ostre słowa są kierowane prosto w niego. 
 – Ale co niby teraz masz do zaoferowania, Panie Wszechmogący? Nie masz już tej władzy, co kilka dni temu. Teraz nie możesz nawet decydować o samym sobie. 
 – Mogę zaoferować, i piekło, i niebo – powiedział tajemniczo i zaśmiał się. 
Potem głośno wypuścił powietrze i skrył się w głębi celi. Właśnie skończył jeść, o czym świadczył brzdęk pustej miski rzuconej w ścianę. 


Naruto wyszedł z ratusza, który odwiedził właśnie pierwszy raz od wybuchu wojny. Budynek niewiele ucierpiał, choć przez całą wioskę przeszła fala wybuchów. Tu jedynie schody popękały gdzieniegdzie, ale nie na tyle, by uniemożliwiło to ich funkcjonowanie. Hokage przyszedł tym razem do swojego biura jedynie po to, aby pomyśleć. Zwykle tam szło mu to najlepiej. Gabinet był miejscem, o którym zawsze marzył, by mieć je na własność. Tylko, co mu po tym było? Dziś nie wychodziło mu myślenie. Wziął więc tylko jedną grubą tekę z archiwum i ignorując archiwistę, który krzyczał: „Czcigodny, tych dokumentów nie można wynosić!” lub coś w ten deseń, wyszedł z ratusza. 
Gdy zszedł już ze schodów, wziął głębszy oddech, wypuścił głośno powietrze, zastanawiając się, co ma robić dalej. Jedna sekunda, w której zauważył biegnących gdzieś sanitariuszy, to zdarzało się ostatnio często. Stwierdził, że to właśnie czas, by udać się do szpitala. 

Budynek był tym samym co zawsze, szybko naprawiano szkody, bo przecież wojna skończyła się kilka dni temu i od kilku już dni noszono jedzenie nielicznym jeńcom. Mimo że szpital wyglądał już tak samo jak przed wybuchami, Naruto nie czuł się, jakby była to ta sama lecznica, a jedynie coś, co miało ją zastępować. Sal było stanowczo za mało, więc ci w lepszym stanie zajmowali łóżka wystawione na korytarzach. 
Spieszącą się dokądś pielęgniarkę, spytał o salę, w której położono jego przyjaciółkę. 
 – OIOM na trzecim piętrze. 
Spodziewał się tej odpowiedzi, a jednak zbladł. Przypomniał sobie, że to wszystko jest jego winą. Właśnie poczucie winy nie pozwalało mu przyjść tu wcześniej. Gdy dotarł pod drzwi i odstał pod nimi chwilę wahania, pchnął je lekko. Płynnym ruchem wszedł do środka i przystanął, przyglądając się przestarzałym aparaturom, które pikały głośno. Ten dźwięk doprowadzał go do szału. 
Sakura leżała na lewym boku. Prawdopodobnie położono ją tak, by pościel nie drażniła ran na brzuchu i plecach. Wiedział, jak to wyglądało – poszarpane, wielkości pięści... 
Chłopak przesunął krzesło w pobliże łóżka, ale tak, by nie być za blisko. Ustawił je po prawej stronie pryczy, nie chciał patrzeć na twarz przyjaciółki. Targały nim zbyt duże wyrzuty sumienia. Patrzył chwilę na jej grubo obandażowane ramiona, a potem spuścił wzrok na wyniesioną z ratusza teczkę. Otworzył ją, zagryzając dolną wargę. Właśnie w takich chwilach czuł się słaby. 
 – Sakura... Nie wiem, czy mnie słyszysz. Mam straszne wyrzuty sumienia. Tyle rzeczy źle zrobiłem. – Przeczesał dłonią włosy, a potem przesunął jakieś papiery. – Tu są dokumenty korzenia... – Palcem wskazał na teczkę. Uniósł nawet na chwilę świstek cienkiego papieru tak, jakby nie tylko go słyszała, ale i widziała. – Danzou i całe podziemie Konohy kontrolowało ruch każdego mieszkańca. Trzeci, może i Czwarty, a może i nawet Piąta... byli nieświadomi tego, że są kontrolowani. Może Piąta wiedziała? Chyba tak, bo gdy przyszliśmy po nią. Wiesz, tak wiele lat temu, jakby w innym życiu. Wtedy nie chciała być hokage, może chodziło o starszyznę... 
Umilkł, jakby chciał zebrać siły na kontynuację tego monologu. Wlepił wzrok w folder i czytał jego treść po raz enty. Co jakiś czas wydobywał z siebie zmęczone westchnięcie. 
 – Słyszałem, co mówiłaś do Sasuke... Nie wiem, skąd wiesz o Itachim. Ja dowiedziałem się wczoraj. Nie licząc tego, co usłyszałem, gdy... umierałaś. Z tych tu danych wynika, że Danzou, jeszcze przez kilka miesięcy po rzekomej śmierci Itachiego, otrzymywał od niego krótkie szyfrowane wiadomości. Nie wpadłbym, że to on jest nadawcą, ale w wyniku wszystkich tych faktów... nie mogę zaprzeczać. Nie wiem, czy teraz nie bluźnie, ale może to jest nasza ostatnia szansa, by odzyskać Sasuke... 
Przerwał, widząc jak ciało Sakury drga. Wstrząsał nią cichy szloch i to od kilku minut, ale zaabsorbowany własnymi słowami nie zauważył jej przebudzenia. 
 – Boli cię? – spytał, choć było to oczywiste. – Zawołam, żeby dali ci coś przeciwbólowego. Sakura! Odezwij się do mnie! 
 – Nie chcę... – Odetchnął z ulgą, słysząc jej głos. 
 – Daj spokój, leki złagodzą b.. 
 – Nie chcę go odzyskiwać – wyszeptała, szlochając wciąż po cichu. – Obiecałam ci, że pozwolę go zabić. Przepraszam, Naruto... – Zacisnęła palce na mokrej już pościeli i załkała głośniej. – Ja wtedy... To był impuls. To nawet nie były wspomnienia... Nie wiem, co sobie myślałam – mówiła głosem, który już ochrypł. Rozmył się całkiem, a Haruno nie mogła wymówić ani słowa. 
 – Ciśśś... – Chciał ją uspokoić. – Siostro! – zawołał, wychodząc na chwilę na korytarz. – Sakura, zrobię wszystko, co zechcesz... – Minę miał smutną. – Jego życie jest w twoich rękach. Ty mu je darowałaś i ty zadecydujesz, czy mu je odebrać.

***


Jak widać "przewidywane" daty publikacji nie zawsze są możliwe do zrealizowania. Myślę, że o wiele skuteczniejsze dla Was będzie dodanie bloga do obserwowanych niż poleganie na moich szacowaniach.

Co sądzicie o zmianie szablonu na taki <klik> ?

Sobota, stycznia 19, 2013

34 komentarze:

  1. Ojej, to było naprawdę piękne ale i smutne. Po przeczytaniu tego jak i poprzednich rozdziałów domyślam, że dla bohaterów przygotowałaś dużo bólu i cierpienia. Przeważanie nie czytam takich historii. Wole miłe i z happy endem ale twój styl zachęca do dalszej lektury :)
    Wiesz, że w tym rozdziale był spojler? Chodzi o Obito. Ci, którzy nie czytają mangę regularnie mogą nie wiedzieć o tym, że Tobi to Obito, wciąż mogą myśleć, że to Madara.
    A teraz przejdźmy do Sasuke. Słowa dawnej znajomej miały na niego taki wpływ, że pewnym sensie stanął po stronie Konohy i przeciwstawił się Obito? Hm... a teraz został zamknięty w klatce jak jakieś zwierzę i do tego pragnie znów zobaczyć swojego kochanego braciszka. Biedactwo. Ciekawe czy Sakura pozwoli mu żyć i zdradzi mu to co wie o Itachim. Właśnie, skąd ona to wie? Czyżby już się z nim spotkała? Zaprzyjaźniła? Interesujące. Jak mniemam dowiemy się tego w następnych rozdziałach :)
    Widzę,że większości bohaterom zmieniłaś ich charaktery. Ale czy to dobry pomysł? Oj, zobaczymy jak to dalej będzie wyglądać :D Pozdrawiam, Miliko
    PS. Wyłącz weryfikacje obrazkową bo jest denerwująca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj nie wiedziałam, że mam weryfikację, już wyłączam. Dziękuję za komentarz. Tak charaktery zmieniam, bo jak widać dzieje się to wiele lat później. Oni dorośli, itp.
      Ach no tak, ale to się wydarzyło w mandze już tyle publikacji temu, że mam wrażenie, że to oczywiste.

      Wiesz, ja też lubię happy endy, ale te smutniejsze historie tak naprawdę czyta się z większymi emocjami i zostają w sercu na dłużej.

      Wszystko będzie w przyszłości, na pewno wątek Itachiego nie zginie, bo na nim opiera się fabuła, w końcu to on jak widać oszukał śmierć.

      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam.

      Usuń
    2. Świetny jest ten nowy szablon! Dużo lepszy niż ten od KatD :) A co do smutniejszych historii to rzeczywiście czyta sie je z większymi emocjami ale one - hm... to przez moją psychikę - wprowadzają mnie w podły nastrój, oczywiście nie zawsze :) No to czekam na nowy rozdział, który mam nadzieje ukarze sie już niedługo :)

      Usuń
    3. Dziękuję, szablon też mi się podoba, ale powiedz mi czy nie rozsuwają się u Ciebie paski?

      Postaram się o momenty, które nie będą dołować, ale wiesz, jako że ożywiłam Itachiego i Rin, to muszę kogoś poświęcić. Rozumiesz, równowaga w przyrodzie musi być

      Usuń
    4. Szablon u mnie jest prawie idealny :)Tylko na samej górze, nad paskami, jest tak jakby kawałek tła od postów.

      Oj, mam nadzieje, że nie zabijesz głównych bohaterów :P

      Usuń
    5. Bohaterów głównych tak szybko nie zabiję, uważam to za bardzo prymitywny sposób na wzruszenie czytelników.
      kawałek tła na górze jest koniecznością przy szablonach tego typu, ale myślę, że jak usunę pasek nawigacyjny, to będzie go mniej.

      Dzięki za informację.

      Usuń
  2. No więc dotarłam i muszę przyznać, że świetnie się po prostu czytało. Całkowicie inny klimat niż w samym anime. Piękne, ale i smutne, przepełnione cierpieniem opisy. I przez to bohaterowie stają się jakby prawdziwsi, podobni do zwykłych ludzi. W końcu wojna zawsze przynosi ból, prawda? I bardzo realistycznie to opisujesz. Bardzo fajnie podtrzymywałaś napięcie, niemal do końca utrzymując w tajemnicy, czy Sakura przeżyła... No i Sasuke. U Ciebie wydaje się postacią zdecydowanie głębszą. Nigdy go nie lubiłam, a tu proszę, nawet mnie intryguje. Zabił Tobiego, pomógł wiosce... A teraz trzymają go jak zwierzę w klatce. Nie pomyślałabym, że Naruto jest zdolny do stosowania takich metod. Trochę inna twarz Naruto bardzo mi się podoba. Opisy genialne. zawsze zwracam na nie uwagę w opowiadaniach, a u Ciebie są takie majestatyczne, prawdziwe. Opis Kakashiego - mistrzostwo świata. I Rin też ożywiłaś, ciekawe. No i Itachi. Chyba moja ulubiona postać, dlatego jestem usatysfakcjonowana. Bardzo jestem ciekawa, jakim cudem udało mu się przeżyć. No i dość emocjonująca końcówka. Życie Sasuke w rękach Sakury... Jestem ciekawa, co postanowi.
    Podsumowując, jestem zachwycona i tyle. Masz niesamowity styl. Już nie mogę się doczekać NN [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, mam w zamiarze robić wszystko żeby bohaterowie byli takimi z krwi i kości. To takie przygotowanie czytelników na historię całkowicie wymyśloną, a nie fanfik. Myślę, że jak kiedyś będę mogła coś napisać. Nie myślałam, że ktoś może mieć wątpliwości, czy Sakura przeżyje. Ja uwielbiam Sasuke i uważam, że w mandze przeznaczono na niego zdecydowanie za mało miejsca, bo jest osobą niezwykle złożoną i skomplikowaną. Naprawdę pochwały spod Twoich palców są nie lada pochlebstwem, a w szczególności te dotyczące opisów. Ożywienie Rin wydawało mi się czymś oryginalnym, jakoś mało kto myśli o niej w opowiadaniach. Pomyślałam, że się przyda. Szczerze powiedziawszy to jeszcze nie mam całkowitej wizji, co do powrotu Itachiego do żywych, bo jednak przedstawienie tego w sposób realistyczny jest dość kłopotliwy. Nie chcę wymyślać jakiś cudów niewidów, tajemniczych jutsu, iluzji. Nie znam się na tym, ale poszperam wśród tego co już znam... O jej! Już wiem!

    Dziękuję za komentarz. Naprawdę wiele znaczy dla mnie, że wciąż wracasz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do świetnych opowiadań zawsze się wraca, nie ma za co dziękować. A szablon, który masz zamiar wstawić, jest śliczny i jakoś bardziej mi się podoba;)

      Usuń
    2. Już wstawiony, u mnie układa się dobrze, a jak u Ciebie? Musze zrobić wywiad środowiskowy. Jeśli za dużo osób będzie go źle odbierać, to będę musiała wrócić do starego lub zamówić nowy.

      Usuń
  4. Jakoś strasznie spodobał mi się sposób w jaki przedstawiłaś Kakashiego - jedna z moich ulubionych postaci w anime, no i od teraz w twoim opowiadaniu ;D
    Wiesz, osoby, które nie czytały mangi będą pewnie miały problem ze zrozumieniem tej sytuacji z Obito. Ja na szczęście czytałam i wszystko było dla mnie jasne. Cieszę się, że ożywiłaś Itachiego i nie mogę się doczekać kiedy osobiście wprowadzisz go do fabuły. Jestem też strasznie ciekawa jak tam się zarośnie ta olbrzymia dziura Sakury ^^ No i Sasuke zdany na jej łaskę? Zdaję sobie sprawę, że go nie uśmiercisz, w końcu to opowiadanie SasuSaku, ale pewnie rozmyślania na Sakury na ten temat będą interesujące.
    Cudowne opisy, piszesz wszystko niesamowicie realistycznie, podoba mi się nowy charakter Naruto. Jest taki dorosły i poważny.
    Dobra nie rozpisuję się więcej i niecierpliwie czekam na następny rozdział. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wiem, dla osób, które mangi nie czytały może być to kłopotliwe, ale jako że nie jest to znacząca scena, to nie sądzę, że niezbędnym jest rozpisanie całej historii Tobiego. On jest już w końcu martwy.
      Rozważań Sakury raczej nie będzie, bo jestem przeciwna niezwykle długim refleksjom, ewentualnie będą to mocno zaakcentowane, krótkie wątpliwości itp. To również jest wątek poboczny, jak i cały romans. Nie chcę tego wysuwać na przód.
      Ja już też nie mogę się doczekać Itachiego, ale to nie stanie się zbyt prędko. Ach jej, nie powinnam tyle ujawniać.

      Dziękuję za komentarz i na pewno będę pamiętać, by pisać tak, by czytelnik nieznający mangi mógł ogarnąć ten galimatias.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  5. Okej, to teraz uważaj, bo zamierzam zostawić Ci prawdziwy chusteczkowy komentarz - czyli niesamowicie długi xd tak tak, mam dużo czasu, bo zważywszy na to, że jestem styrana jak wół po studniówce, to jedyne co jestem w stanie robić, to leżenie w łóżku z laptopem na kolanach :)a więc...

    To zacznijmy od szablonu. Oczywiście piękny, jednak nie wiem jak u innych, ale u mnie na google chrome wygląda źle. Ta rubryczka na notkę w pewnym momencie się załamuje, i nie jest już prosto ;< a szkoda, bo szablon naprawdę cudowny...

    Teraz treść. Ale zacznę od tego, że niesamowicie usatysfakcjonowała mnie długość notki.Serio się postarałaś dziewczyno i właściwie to Cie podziwiam (tak jak Akemii), bo osobiście nie potrafię tak długich rozdziałów pisać, o czym sie prędko przekonasz xd no i zdecydowanie wynagrodziłaś nią opóźnienie :)

    A więc treść. Ogólnie zaskoczyłaś. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy: Sasuke idzie zabić Tobiego, tam spotyka Kakashiego, ożywiona Rin (<3!!!), Utsuktośtam schwytany ... właśnie, z tym schwytaniem to dałaś! Niby dlaczego nie pozwolili mu uleczyć Sakury!? Chociaż z drugiej strony, tym już zupełnie zaskoczyłaś, i jeśli ten pomysł miał na celu udowodnienie nam wszystkim, że nie jesteś sztampowa i przewidywalna, to gratuluję, bo skuteczny.
    Swoją drogą mamy już dwie osoby, spełniające warunki nazwy bloga: Rin i Itachi. Oboje oszukali śmierć i aż mnie świerzbi, by dowiedzieć się jak! Sądząc po Twoich dotychczasowych notkach, będzie to coś niebanalnego.
    Scena w szpitalu była genialna. Podobała mi się najbardziej z całej notki, właściwie nie wiem czemu, ale tak było. Naruto w takiej poważnej wersji jest nietypowy i przez to ciekawszy. (Sama też mam dla niego nieco ponurą wizję, więc to może dlatego tak mi przypadł do gustu xd) Chociaż fakt, że kazał zadecydować Sakurze o życiu Sasuke jest.. trochę brutalny. Zważając na to, że ona sama ma mętlik w głowie. Bo z jednej strony uratowała go, a z drugiej nie chce go odzyskiwać. Poplątane jak moda na sukces, ale intrygujące. Ogólnie słowa Naruto "ty mu życie darowałaś i ty zdecydujesz, czy mu je odebrać" były takie... hm, patetyczne. O ile mogę to tak nazwać xd no cóż, w każdym razie mnie ruszyły w jakiś sposób :)

    Błędy.
    zacznijmy od literówek: skoczyć się ---> skończyć się; warknął Obito zwanym Tobim ---> zwany; raz po od wybuchu wojny --> tu chyba nie musze mówić xd plus jeszcze gdzieś mi zabrakło literki, ale nie zapisałam sb zdania. i plus dwa razy pomylił Ci się przecinek z kropką ;p
    "Wystaw sobie, że przybyli wszyscy"---> wystaw sobie? "wyobraź sobie" może? dziwię się temu zdaniu, bo nigdy nie słyszałam, żeby ktoś mówił "wystaw sobie"
    "usłyszał pełen dziwnego przejęcia głos, z nutą głupiego wzruszenia mówił Kakashi" ---> wgl mi to zdanie nie pasuje! może "usłyszał pełen dziwnego przejęcia, z nutą głupiego wzruszenia, głos Kakashiego"
    "Kakashi bez trudu rozpoznał to imię z ruchu warg. Samego krzyku nie rozpoznał" ---> powtórzenie; "Kakashi bez trudu wyczytał imię z ruchu warg"

    Błędy jednak nie przeszkadzały wczuć się w całą historię :) styl nadal masz cudowny i nie ukrywam, że go wręcz uwielbiam. Fajnie budujesz napięcie, co sprawia, że czytelnik cały czas chce przeć do przodu, a każde kolejne słowo wciąga :)

    Tyle ode mnie. Weny i pozdrawiam!

    P.S. Co do tego bytowskiego, to zdaje sobie wprawę, że to gdzieś koło Bytowa xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tak, błędy oczywiście zaraz poprawię. Dziękuję, że je wypisałaś. Ja znalazłabym je zapewne dopiero za kilka dni, po którymś powrocie do sprawdzenia.

      Hm jeśli chodzi o szablon to korzystasz z laptopa czy z pc?
      Nie mam pojęcia jak zrobić tak, żeby przy każdym monitorze ten pasek się nie rozsuwał, więc ustawiam do siebie i pytam jak wygląda u innych. Tak więc dziękuję za informację o tym mankamencie, będzie trzeba jakoś temu zaradzić.

      Wracając do błędów to "wystaw sobie", błędem nie jest i jak najbardziej pasuje w szczególności, że użyłam szyku przestawnego, więc tego nie poprawię. Jest to element, z którego buduję Kakashiego - niepoprawnego dżentelmena z nutką cynicznego drania.
      "usłyszał pełen dziwnego przejęcia głos, z nutą głupiego wzruszenia mówił Kakashi" - tu po prostu jest połączenie dwóch zdań za pomocą przecinka, a powinien być średnik. Już to poprawiam.

      Co do pozostałych się zgadzam i już poprawiam to okropne powtórzenie.

      Dziękuję!

      Tak, powiat bytowski to okolice Bytowa ;) Tutaj mieszkam, jeśli będziesz planować wycieczkę tu to zapraszam.

      Domyślam, że studniówka się udała. ;D Ja wybieram się w przyszłą sobotę. Jestem już mega zestresowana.

      Usuń
    2. Urzęduję na notebook'u, małym, wkurzającym gówienku, więc może dlatego się rozjeżdża szablon xd w czytaniu mi to bynajmniej nie przeszkadza, więc jak dla mnie możesz przy nim pozostać, jeśli u innych wygląda dobrze :)

      Co do "wystaw sobie", to jak już wspomniałam, po prostu nigdy się nie spotkałam, by ktoś tak mówił. Niemniej jednak, jeśli powiadasz, że dżentelmeni się tak wyrażają, to jak najbardziej kulę ogonek ;D

      Studniówka - najlepsza impreza w życiu, więc nie ma się czym stresować.

      Plus ja z kolei zapraszam, jeśli wpadniesz kiedyś do Gdańska :)

      Usuń
    3. Nie, nie, nie mam pojęcia czy mówią tak dżentelmeni, gdyż znam niewielu. Po prostu taki typ słownictwa mi pasuje, mniejsza o to.

      Przy szablonie zostanę, jeśli większości czytelnikom będzie się dobrze układał. Demokracja to zły system, przepraszam ;)


      Do Gdańska zapewne wpadnę na wiosnę, gdyż chcę odwiedzić moją cudowną, niedożywioną (czyt. studiującą) koleżankę. Myślę, że jeszcze dam Ci znać xD

      Usuń
  6. Najpierw tylko wspomnę, bo sobie potem zapomnę, iż odpowiedziałam pod drugim rozdziałem (ale chyba mi komentarze skopiowało i jest ich kilka, nie wiem ile, za co przepraszam! ale mój internet lubi mi płatać figle, ech...)
    Wróćmy jednak do rozdziału. Zjadłaś sporo literek, przeczytaj jeszcze raz, a na pewno zauważysz ;) Wybacz, że ci ich nie wypiszę, ale komentuję z telefonu i nie mogę skopiować z tekstu.
    Zabrakło mi pewnego poruszenia w tym rozdziale, czegoś masakrycznego, jakim był np fragment z Sakurą, kiedy ta gałąź wbiła się w jej ciało. Tam zdaje mi się, że było więcej opisane, aż widziałam to wszystko i dlatego też byłam tak zaskoczona, zrobiło to na mnie spore wrażenie. Tutaj mogłabyś się postarać o coś więcej podczas tej walki, ale nie ukrywam, że jeśli chodzi o takie opisy, to podziwiam cię bardzo, bowiem ja osobiście ograniczam się do minimum i nie wychodzą mi one tak dobrze ;D A u ciebie jest ich sporo i co więcej są bardzo dobrze napisane.
    Och, Kakashi będzie draniem? Już mi się podoba! To jedna z moich ulubionych postaci (nawet się pokusiłam o napisanie opowiadania o nim;D), dlatego jestem ciekawa jak go wykreujesz. Nie jestem pewna, czy aby na pewno u ciebie tak ktoś napisał, ale (chyba) ktoś wspomniał, że nie wie, czy zmiana charakterów postaci wyjdzie ci na dobre. U Ciebie? Wybacz, jeśli się pomylę, ale jakoś dziś mam okropny dzień i nie myślę. W każdym razie (o ile to u Ciebie było), to muszę powiedzieć, że wyjdzie bardzo na dobre! Pochwalam wszelakie zmiany postaci, lubię, kiedy autor nie poddaje się przyjętym schematom, tylko tworzy coś własnego. Dlatego sądzę, że "inni" bohaterowie zdecydowanie dodadzą temu opowiadaniu jeszcze więcej oryginalności i nieprzewidywalności.
    Czekam na nowy, pozdrawiam;)
    I jeśli byś miała ochotę, to zapraszam do siebie na rozdział drugi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki już poprawione, bo wymieniła je Chusteczka Aha.

      Komentarz już widziałam i naprawdę dziękuję za takie słowa nie pomyśl, że Ci słodzę czy wyrażam fałszywą skromność, po prostu dalej obstaje przy swoim. Co do fanfików to faktycznie, jest to specyficzny gatunek i do ich pisania trzeba się nauczyć. Przede wszystkim trzeba mieć dystans do postaci, a niektórym tego brakuje i idealizują postać, którą lubią. Czasami co gorsza zeszmacają tę postać, której nie lubią. Ech.. powtórzenie.
      W tym rozdziale owszem nie było elementu makabry, ale nie było go również w pierwszym (chyba że liczy pijanego Naruto). Myślę, że będzie to swego rodzaju sinusoida, raz w górę, raz w dół. Ogólnie staram się nie przesadzić z tymi scenami walk, ranienia, czyli tego, czego Ci tu brakuje, bo nie chcę zrobić z opowiadania jakiejś hiperboli o ciągłych problemach. Chciałabym aby było w miarę realnie.
      Kakashi nie do końca będzie draniem, zachowa postawę dżentelmena, ale z tym akcentem ostatniego drania.

      Wspomnienie o zmianach charakteru bło u mnie, owszem. Ja też lubię zmieniać charaktery, ale bez przesady, bo z pewnością nie chcę zrobić np. z Sakury pyskatej modelki o wielkich cyckach.
      Dziękuję za komentarz i już za chwilę zobaczysz mnie u siebie ;)

      PS Czy szablon dobrze się układa czy paski się rozjeżdżają?

      Usuń
    2. Nie wiem teraz jak szablon jest zrobiony, bo jeśli jest wklejony nagłówek, a reszta, te paski, to tło, to zawsze będzie się rozjeżdżało. Tzn zależy jaką ktoś ma ustawioną rozdzielczość. O ile dobrze pamiętam, to sprawdzałam szablon wczoraj na laptopie i chyba wyglądał dobrze, ale jeszcze potem się upewnię. Wydaje mi się jednak, że jeśli ktoś będzie miał ustawioną inną rozdzielczość niż np ty, to szablon będzie po prostu rozsuwał. Niestety nie wiem jak temu zaradzić. Sama poszukuję kogoś, kto by to wiedział, bo na moim drugim blogu też się chyba rozjeżdża. Ktoś mi wprawdzie napisał, jak można to wyrównać, ale nie próbowałam tak szczerze, ale jak coś to mogę ci to napisać - popróbujesz, może się uda (ale to napiszę ci dopiero, jak wejdę na kompa, bo tak z pamięci to nie pamiętam jakie są w blogerze ustawienia itd ;) ).
      A teraz co do walk - tak, tak, wiem, nie warto robić krwawej batalii z każdego rozdziału:D Ale twoje opisy są świetne, dlatego tak cię trochę gnębię z tą masakrą hehe ;D
      POCZEKAJ! Nie czytaj tego jeszcze, ok? Chodzi o to, że mi się coś ubzdurało i zmieniłam koniec, napisany już jest, ale wkleję dopiero jak mi się ten cholerny net połączy:/ Wybacz, że cię tak bałamucę, ale muszę to poprawić, bo wówczas zmienia się trochę bieg fabuły ;)

      Usuń
    3. No, tak jak myślałam - kiedy zmieniłam rozdzielczość na inną, to też mi się rozjechało. Spróbuj wejść w ustawienia szablonu i potem w tło, i tam masz takie coś jak "wyrównaj" itp itd. Ktoś mi radził, żeby tam coś zmienić. Spróbuj. Może ci wyjdzie. Ale nie obiecuję, bo sama nie próbowałam.
      Aha, i jakby co to rozdział drugi u mnie już poprawiony ;]

      Usuń
  7. Pytanie: Co ja tu widzę?
    Odpowiedź: Rozdział. Nowy, bardzo dobry. Komentarze. Dużo, bardzo długie. Szablon. Nowy, rozjeżdża się.
    Pytanie: Co ja tu robię?
    Odpowiedź: Czytam.
    Pytanie: Jakieś pytania, komentarze?
    Odpowiedź: Uważam że są zbędne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach czyli jesteś już drugą osobą u której się rozjeżdża. Myślę, że będzie trzeba wrócić do poprzedniego szablonu.

      Usuń
  8. Wpadłam całkiem przypadkiem. Zapoznam się z notką za moment, ale chciałam najpierw napisać parę słów o szablonie, bo widzę, że masz niemały problem. Tak, u mnie też się rozjeżdża. I jeśli mam być szczera, cień w komentarzach troszkę drażni. Nie wiem, może to tylko moje odczucie, ale moje oczy się przy tym odrobinę męczą. Wystarczyłoby dać po 1px albo w ogóle się tego pozbyć.
    A teraz zabieram się za czytanie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, cieni nie mogę usunąć, gdyż jest to wpisane w szablon, a nie w arkusz css. Jest on też niestety przystosowany do jednej rozdzielczości ekranu. Według jakichś danych statystycznych dowiedziałam się, że najpopularniejszą jest 1366 x 768 (większość laptopów chyba) i do takiej rozdzielczości przystosowałam. Jeśli uważasz, że gra jest warta świeczki, to możesz zmienić rozdzielczość swojego ekranu. ;) Ale myślę, że i bez tego da się czytać.
      Dziękuję za komentarz, a cienie naprawdę chciałabym usunąć...

      Usuń
  9. Właśnie wzbogaciłaś się o jedną czytelniczkę. Cóż mogę napisać?
    Twój styl pisania jest odbiegły od tych, które miałam przyjemność czytać do tej pory. Ocieka on powagą, i to mi się niezmiernie podoba, gdyż trudno teraz zaobserwować jakiegoś bloga z interesującą treścią.
    Fabuła, którą stworzyłaś zapowiada się ciekawie i jak na razie, nie mam co do niej zastrzeżeń. Jedyne co mnie odrobinę razi, to literówki. I zastanawiam się też dlaczego w rozdziale drugim w pewnym momencie przeszłaś z narracji trzecioosobowej do pierwszoosobowej.
    Szablon bardzo mi się podoba, pomijając fakt, iż załamuje się kilkanaście centymetrów pod nagłówkiem, ale myślę, że nie będzie mi to przeszkadzało w dalszym czytaniu Twojej opowieści ;)
    To tyle jak natenczas. Przepraszam za tak mało konstruktywny komentarz, ale mam w zwyczaju wypowiadać się krótko i na temat.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;) Literówki poprawiam oczywiście, gdy sama je zobaczę lub ktoś je wymieni. Czytam własne rozdziały kilkakrotnie po publikacji i nie jest to hołdowanie samej sobie, a pedantyzm. Szablon niestety nie może być dostosowany do każdego użytkownika. W Diariuszu jest informacja o parametrach jakim sprostuje grafika.

      W drugim rozdziale przy formatowaniu zjedzona została kursywa, co już poprawiłam. Fragment jest celowo odznaczony od reszty, jest jedynym takim fragmentem, jaki się tu jest i będzie. To specyficzny fragment.

      Dziękuję za komentarz, ciesze się, że Ci się spodobało

      Usuń
  10. To zrozumiałe ;)Tylko nie myśl, że wspomniałam o tych literówkach, aby Ci dopiec, czy coś w tym stylu, po prostu pisze co widzę.

    Tak wiem, czytałam Diariusz. Tak tylko napomknęłam, iż bez względu na jakąkolwiek niedogodność, będę wciąż czytała to co tworzysz.

    Tak też myślałam.

    Nie ma za co, z pewnością będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ absolutnie tak nie pomyślała. Cenię sobie każdy komentarz (i cieszę się z każdego), a taki, który wskazuje niedociągnięcia - najbardziej. Po pierwsze to pokazuje, że moja "twórczość (tak to zwijmy) skłania do napisania głębszej opinii niż "słitaśny/fajny blogasek, zajrzyj do mnie". Po drugie jest to wskazówka, że powinnam przeczytać tekst jeszcze raz i poprawić go.

      Usuń
  11. Rozdział cudny i taki trochę dołujący, lecz posiadający swój nastrój. Ostatnie słowa Naruto, po prostu nie mogły brzmieć lepiej. Nie ma tu nic śmiesznego, czy żartobliwego, co podobno najbardziej przyciąga uwagę czytelnika. Jak widać ty tego nie otrzebujesz, aby to osiągnąć ;)
    Cudny szablon ;D
    Dodałaś obserwatorów, więc będę na bieżąco ;)

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Nie lubię uderzać w śmieszność. To mi nie wychodzi i jest to raczej denna forma literatury (jak dla mnie, gusta są różne). Ostatnie słowa Naruto były czymś takim oczywistym dla mnie, po prostu musiałam je napisać. Myślę, że dużo zmieniają w bohaterach i w akcji.
      Obserwatorzy byli wcześniej, teraz są po prostu bardziej widoczni.
      Jeszcze raz dziękuję.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  12. Od razu widać, że to będzie bardzo piękne opowiadanie.
    Masz bardzo dojrzałe spojrzenie, wielką wiedzę i jak widzę doświadczenie. To wszystko gra na twoją korzyść i możesz już tylko czekać na rzeszę wiernych czytelników.
    Szczerze Cię podziwiam. Jesteś zaangażowana w tyle spraw i jeszcze piszesz. I to jak piszesz!
    To, co mogę powiedzieć o rozdziale, że był niesamowity. Bardzo dobrze opisujesz... wszystko. Od miejsc, wydarzeń, akcję, emocji po postacie.
    Stajesz się moim guru i nie mogę uwierzyć, że jesteś tylko trochę starsza ode mnie.

    Będę czekać niecierpliwie na kolejny rozdział. Czy jest możliwość, żebyś mnie powiadamiała?

    Pozdrawiam
    Ikula

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dziękuję, choć powiem, że nie warto chwalić dnia przed jego końcem.
      Niestety nie powiadamiam, opcja "obserwuj" jest o wiele skuteczniejsza. Dzięki temu oszczędzam cenny czas i mogę napisać sensowny komentarz na czytanym blogu (np. Twoim), napisać ocenę lub lekcję.

      Dziękuję za miłe słowa, na pewno dają motywację do pisania.

      Pozdrawiam

      Usuń

Dziękuję za chęć skomentowania.
Pamiętaj, aby zostawić na koniec link.
Wolałabym, aby komentarz był podpisany, nawet jeśli piszesz z anonima.

"Na podstawie Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dnia 4 lutego 1994 r., publikator: Dz. U. 1994, nr 24, poz. 83, tekst jednolity: Dz. U. 2006, nr 90, poz. 631 oświadczam, że wszelkie prawa do publikowanych przeze mnie materiałów należą wyłącznie do mnie i niniejszym nie udzielam zgody na wykorzystywanie moich materiałów do jakichkolwiek celów bez mojej zgody."